UnderFÅÎĻ I (Rozdział XXX)

   - Jestem świadomy tego, co robię - odrzekł Asrielowi Gaster.
   - Ja też - powiedziała Undyne wyciągając włócznię która zalśniła odbijając blask lawy.
   - Ja również - powiedział Sans zza pleców Asriela i strzelił w niego Blasterem.
   Asriel po postrzeleniu wyglądał jakby się roztopił. Odwrócił się w stronę Sansa i powoli zaczął wracać do swojej normalnej formy. Sans próbował go trafić kilkoma strzałami z Blasterów, ale Asriel uniknął ich teleportując się.
   - Naprawdę myślisz, że masz szansę? - powiedział do szkieleta i zamachnął się w jego stronę Chaos Saberem. Sans nie zdążyłby się przeteleportować więc zasłonił się ręką na której ostrze Asriela zostawiło długi i głęboki ślad.
   Sans krzyknął z bólu i próbował drugą ręką zatamować krwawienie.
   - Undyne! - krzyknął Gaster uderzając Asriela jedną ze swoich Rąk - zajmij go, a ja opatrzę Sansa!
   Undyne od razu natarła na Asriela z włócznią w dłoni, a Gaster owinął rękę Sansa bandażami które wcześniej miał na sobie.
   - Powinno być w porządku - powiedział spokojnie Gaster.
   - Strasznie piecze - Sans aż syknął z bólu.
   Gaster zobaczył, że Undyne ledwo powstrzymuje ataki Asriela
i z ofensywy przeszła do obrony.
   - Chodźmy - powiedział do Sansa.
   Oboje wstali i pobiegli w stronę Asriela i Undyne.
   - Możecie próbować - rzekł Asriel złowieszczym tonem lewitując delikatnie nad ziemią i ciskając w swoich przeciwników dziesiątkami kul ognia.
   - No to spróbujmy - powiedział Gaster chwytając Asriela za twarz wsztstkimi swoimi rękami i szarpiąc go we wszystkie strony.
   - Aaargh! Przestań! - krzyknął Asriel powoli strzepując z siebie magiczne dłonie naukowca - irytujecie mnie, jesteście tacy słabi, a wciąż jakimś prawem stawiacie mi opór. Dosyć tego! - Asriel użył telekinezy i cisnął Undyne, Sansem i Gasterem o ziemię z dużej wysokości.
   Wszyscy usłyszeli jak ich kości się łamią. Undyne powoli wydyszała:
   - Zapomniałeś o jednej rzeczy, o potężny - zadrwiła - jestem niezniszczalna.

   - Musi być jakiś sposób, żeby się wydostać! - mówiła Chara krążąc po pokoju. Nagle w jej głowie pojawił się pewien pomysł.
   - Frisk, chodź szybko, mam plan.
   Frisk powoli podniosła się z łóżka i poczłapała za Charą.
   Chara skierowała się do toalety. Wyjęła nóż z kieszeni i zaczęła odkręcać śrubki do kratki szybu wentylacyjnego. Frisk wzdrygnęła się.
   - Zawsze nosisz ten nóż w kieszeni?
   - Nie zawsze ten, ale zazwyczaj jakiś noszę.
   - A... Ty naprawdę chcesz tam wchodzić?
   - Tak, idziesz ze mną?
   - No nie wiem...
   - Jak chcesz... - Chara zdążyła już odkręcić kratkę i podpierając się o umywalkę, wślizgnęła się do wentylacji.
   - Dobra dobra, już idę - powiedziała Frisk - podasz rękę?
   - Ta... - Chara wychyliła głowę z szybu i podała rękę Frisk.
   Nagle do łazienki weszła Toriel.
   - Dzieci co wy robicie? Przyszłam tu za wami bo byłam ciekawa po co we dwie nagle poszłyście do łazienki.
   Ani Frisk ani Chara nie wiedziały co odpowiedzieć.
   - Chara co ty robisz w wentylacji?! - Toriel zaczęła biec w stronę dziewczyn. Frisk szybko złapała za rękę Charę, weszła na umywalkę
i wskoczyła do szybu. Poczuła jak Toriel chwyta ją za nogę i ciągnie
z powrotem. Chara zaczęła ciągnąć Frisk za ręce głębiej do wentylacji. W końcu Toriel puściła nogę Frisk ściągając jej jednego buta który z brzękiem upadł na łazienkowe kafelki. Dziewczyny szybko poszły w głąb wentylacji oddalając się od Toriel.
   - Moje dzieci, wracajcie tutaj! Frisk, proszę! Chara!
   Do łazienki wszedł jeden ze strażników królewskich i zapytał:
   - Wasza Wysokość, czy wszystko w porządku?
   - Nie! - odpowiedziała Toriel - proszę zgłosić zaginięcie Chary i Frisk Dreemurr!
   - Tak jest, Wasza Wysokość - powiedział strażnik i wybiegł gdzieś na korytarz. Toriel upadła na kolana, złapała buta Frisk i wtulona w niego, zaczęła płakać.

   Tymczasem Chara i Frisk czołgały się dalej szybem wentylacyjnym w stronę - jak miały nadzieję - wyjścia na ląd. Wiedziały obie, że bunkier już dawno nigdzie nie płynie i są na miejscu. Nagle Frisk zauważyła, że Chara przed nia gdzieś zniknęła, a przed sobą miała rozwidlenie.
   - Chara, gdzie jesteś? - zawołała, a echo jej pytania odbiło się kilkanaście razy od ścian szybu.
   Brak odpowiedzi. Frisk zmartwiona, po krótkiej wyliczance stwierdziła, że pójdzie w lewo. Czołgała się tak kilka minut. W końcu zatrzymała się z braku tchu. Nagle, z przerażeniem ujrzała coś przed sobą, czołgającego się w jej stronę. Wyglądało jak człowiek, ale miało czarną skórę i czarne, puste oczy nie posiadające źrenic wpatrzone w nią. Było ubrane również na czarno i poruszając się nie wydawało dzwięków.
   - Halo?... - zawołała załamanym głosem przerażona Frisk - kim... Czym jesteś?
   Brak odpowiedzi. Coś dalej podążało w jej kierunku. Było już kilka metrów od niej. Frisk widziała swoją refleksję w błyszczących, ciemnych
i przerażających jak nic co dotąd widziała oczach. Zaczęła uciekać w przeciwną stronę. Po chwili ucieczki uderzyła się o coś w głowę i zemdlała, uderzając o metalowe podłoże szybu.

   Obudziła się na czymś lepkim. Wstała i szybko rozejrzała się wokoło. Była w jakimś lesie, na Powierzchni. Było ciemno, wyglądało na to, że dopiero zapadła noc. Pod stopami miała błoto i była w nim cała ubrudzona. Nigdzie nie widziała ciemnej postaci z wentylacji. Nagle tuż obok niej przejechał pociąg. Cała okolica wypełniła się donośnym łoskotem. Frisk zatkała uszy, bo pociąg jechał kilka metrów od niej z ogromną prędkością. Kiedy pociąg odjechał, a echo po nim pozostałe ucichło, Frisk zaczęła szłyszeć pewien regularnie powtarzający się dźwięk. Zmrużyła oczy i przysłuchała mu się. Nic oprócz niego nie wpadało do jej uszu więc łatwiej było jej się w niego wsłuchać. Nagle z przerażeniem odkryła co to był za dźwięk. To był czyjś oddech. Zaczęła biec przed siebie ile sił w nogach, ale oddech zdawał się ją doganiać. Odwróciła się i ze zdumieniem stwierdziła, że nic ani nikt jej nie goni. Z ulgą zatrzymała się i uznała, że musiało jej się tylko wydawać. Przestała słyszeć oddychanie. Nagle za sobą usłyszała cichy szelest. Szybko się odwróciła i zobaczyła, że stoi przed nią trzymetrowa, czarna, humanoidalna postać bez ust i nosa z błyszczącymi
w delimatnym świetle księżyca czarnymi oczami bez źrenic. Postać ta wydała dźwięk podobny do piły mechanicznej i sięgnęła długą ręką
w stronę dziewczyny.

_________________________
Siema, generalnie to obczajcie sobie książkę "Glitchtale. Asriel i Chara" autorstwa Betty_Noire2021 . Mi się podoba + Pani autorka postawnowiła zareklamować moją "książkę" u siebie więc się odwdzięczam.

Poniewaz wiem, że drugą osobą która na pewno to przeczyta (po Betty_Noire2021 ) jest mamdosyc chciałbym się jej zapytać gdzie się podziewa przez 2 miesiące? XD

Jakby ktoś pytał czemu tak często wrzucam rozdziały... Po prostu mam kilka na zapas. Chyba jeszcze 3 mi zostały więc jutro albo pojutrze będzie kolejny(jak zapomnę to niech mi ktoś przypomni pls)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top