Wielki dzień

P.O.V:Pedro

Dziś nie spałem w nocy ponieważ jest wielki dzień. Dzień spełnienia mojego wielkiego marzenia.

Wreszcie mi się udało. Udało mi się kupić bilet. Bilet na mecz mistrzów. Bilet na mecz barcy. Od początku aż po grób, Barcelona to mój klub!

Tak bardzo się cieszę że zobaczę tą cudowną drużynie i jego. Przystojnego młodego zawodnika i mojego idola , oraz obiekt westchnień Pabla Gavir'e.

Słyszałem z moich źródeł (tweeter, tiktok, instagram) iż jest bi lub co lepsze gejem. Dla mnie idealnie. Piękny i utalentowany. Crash wszystkich dziewczyn i gejów na świecie.

Tak może i to jest chore, ale mam nad łóżkiem plakat z nim, aby patszeć mu w oczy kiedy wstaje rano, a wieczorem idę spać.

Lecz co mam poradzić on jest cudowny. Jego gra, jego styl, jego oczy. Właśnie jego oczy lśnią niczym gwiazdy. Marzę aby stała się ta jedna rzecz. Stoję na środku boiska, na Camp Nou oczywiście, podchodzi do mnie Pablo łapue mnie za dłonie i całuje moje usta. Trybuny szaleją. Lecz wiem że to się nigdy nie stanie.

Ubrałem się w koszulkę z numerem 30, który należy do Gavi'ego. Wziołem aparat i bilet, po czym ruszyłem na stadion.

W drodze na stadion wstawiłem zdjęcie w koszulce barcy.

Pedro Gonzàlez:Od początku aż po grób Barcelona to mój klub💙❤️💙❤️.

Wreszcie dotarłem na stadion i ruszyłem do strefy VIP.

Dostałem darmowy popcorn oczywiście z Herbem Barcy. W końcu piłkarze zaczeli wychodzić. Zobaczyłem go tego jednego. Gavi, numer 30, 180 wzrostu, piękne oczy.

Na żywo jest jeszcze piękniejszy. Tak cudownie wyglonda w tym stroju.

Wybrzmiał w końcu hymn. Moja ulubiona pieśń.

-Tot el camp,
es un clam,

Som la gent blaugrana,
tan se val d'on venim,
si del sud o del nord,
ara estem d'acord, estem d'acord,
una bandera ens agermana.

Blaugrana al vent,
un crit valent,
tenim un nom, el sap tothom,

BARÇA! BARÇA! BAAAARÇA!!!

Jugadors,

guidors,

Tots units fem força,
son molts anys plens d'afanys,
son molts gols que hem cridat,
i s'ha demostrat, s'ha demostrat,
que mai ningú ens podra torcer.

Blaugrana al vent,
un crit valent,
tenim un nom, el sap tothom,

BARÇA! BARÇA! BAAAARÇA!!!-Zakończyłem śpiew i zaczął się mecz.

Po hymnie zaczoł się mecz który dokładnie oglądałem. W 31 minucie Gavi z asystentką Lewandowskiego strzelił gola. Tak bardzo się wydarłem razem z innymi kibicami.

-Gavi słodziaku oddaj mi swe serce błagam cię-Pomyślałem wpatrzony w niego. O Jezu on na mnie spojrzał. I się uśmiechnął.

Mam nadzieję że na mnie, a nie ma tą raszple Anitę. Chocarz to jego przyjaciułka, oraz dziewczyna jego przyjaciela.

Chciałbym jego koszulkę bardzo bym chciał.

Tak mam ma sobie koszulkę z jego numerem, ale to nie to samo, jak ta którą ma na sobie.

Może się kiedyś ziści i uda mi się go poderwać. Ahhhhh marzenia....

W 67 minucie bramkę znowu strzelił Gavi. Z wrażenia i szczęnścia znowu podskoczyłem i się wydarłem.

-Oh kochanie chce kiedyś żebyś dla mnie strzelił i pokazał serduszko -Pomyślałem wpatrzony w niego.

W ostatniej minucie doliczonego czasu Ansu Fati strzelił bramkę a ja znowu się wydarłem szkoda że to nie był Gavi jednak i tak bardzo się cieszę.

Właśnie zdobyłem Zdjęcię i autograf każdego, teraz mam zamiar podejść do mojego idola, Gaviego.

Powoli podszedłem do niego cały zestresowany.

Wyglądał przepięknie. Chciałbym go tak widzieć codziennie.

Kiedy byłem już blisko niego ten się odezwał.

-Nie mogę teraz-Powiedział poważnie i odszedł. Moje marzenia właśnie zostały zrujnowane. Chłopak z którego brałem przykład. Kibicowałem mu. I kochałem go nad życie odmówił mi autografu i zdjęcia...

Odwróciłem się i wybiegłem z zaszklonymi oczami. Przed stadionem zorientowałem się że wypadło mi zdjenicę mojie i Robert Lewandowski z mojim imniem i nazwiskiem. -Super teras już tego nie odzyskam -Powiedziałem w myślach, po czym pobiegłem do domu, aby dalej płakać.

P.O.V:Pablo

Naprawdę jestem wkurwiony na Ansu zjebany umysłowo Chuj. Powiedział że nie mam psychy jebnąć w pośladki Xaviego. Zrobiłem to kiedy Xavi się dowiedział ze to ja powiedział że ten zjeb dostanie mniejszy wycisk.

No i ten debil jeszcze strzelił ostatnią bramkę kiedy ja mniałem na to lepszą okazję.

Byłem tak wkurwiony że odtrąciłem jedynego chłopaka jaki podszedł do mnie po zdjęcie. Ładnego chłopaka bardzo ładnego. Chciałbym mu to wynagrodzić. Lecz nie mam pojęcia jak. Nie zmam jego imięnia ani nazwiska. Ale wiem kto mi pomoże. Stalkej oczywuścię Ferran. Zadzwonię do niego i mi pomoże na sto jeden procent.

Nagle zobaczyłem zdjęncie które leżało na murawie. Podniosłem je i zobaczyłem tego chłopaka z Lewym na tyle było napisane "Dla Pedra Gonzàleza", a.na przodzie autograf lewego.

No to jednak Ferran się nie przyda. Poszedłem szybko się ogarnąć i pojechałem do domu. W domu wystalkowałem tego chłopaka na ig i się zdziwliłem. Chłopak znaczy Pedro ma naprawdę nie złe grono fanów a na dodatek jest moim fanem.

Teraz mi głupio i przykro jak potraktowałem go. Przez moje zachowanie Pedro może znienawidzić klub a co najgorsze piłke nożną.

Postanowiłem do niego napisać. Z przeprosinami i zaproponować spotkanie.

G:Hejka naprawdę bardzo przepraszam za to jak cię potraktowałem. Nic tego nie usprawiedliwia ale naprawdę przepraszam.

P.O.V:Pedro

Siedzę sobie na mojim łóżku i płacze.Na co ja liczyłem że sławny i utalentowany piłkarz da mi autograf. Nagle mój telefon rozjaśnił się i zobaczyłem na wyświetlaczu powiadomienie. Kilknełem szybko w Instagrama i zobaczyłem że Pablo Gavira napisał do mnie z przeprosinami. Ja w to nie wieże co tutaj się dziejie. Pewnie zaras się obudzi i okaże się być go snem.

P:Nie przepraszaj, nic się nie stało.

G:Stało przepraszam. Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić.

P:ależ nie musisz, naparwde nic się nie stało.

G:Proszę daj mi to wynagrodzić.

P:no dobrze.

G:Chciałbyś może wpaść na mój trening?

P:Naparwde mogę ?...

G:Tak kiedy ci pasuje? Podjadę po ciebie.

P:obojęntnie mi.

G:To może jutro?

P:dobrze :)

G:Podaj mi swój adres

P:XYZ 12

G:Dobrze podjadę po ciebie.

P:naparwde nie musisz.

G:Zrobię to.

P:dobrze.

G:Miej tą kodzulkę co dziś proszę. W niej wyglądasz najlepiej.

P:dobrze.

Odrazu zdjołem koszulkę i ją wyprałem, aby mnieć czystą na jutro.

Nadal w to nie wierzę. Pablo Gavi do mnie napisał. I jeszcze dodał że w jego koszulcę wyglądam najlepiej. Stado motylków przejeło moje podbrzusze.

Nie wiem kiedy ale zasnąłem i obudziłem się rano. Szybko pobiegłem wiząnść prysznic.

Ubrałem czarne dresy. Lecz jeszcze nie założyłem koszulki kiedy zabrzmiał dwonek do drzwi. Szkobo pobiegłem otworzyć nie zawrzając na to iż nie mam koszulki. W dzwiach stał Gavi. Zaczerwienił się i wpatrzyła w moją klatę.

-To ja pójdę się do końca ubrać.-Powiedziałem zawstydzony.

-Okej-Powiedział nie odrywając wzroku od mojej klaty. Zaprowadziłem go do swojego pokoju i ubrałem koszulkę.

-Jestem już gotowy.-Powiedziałem próbując unikać z nim kontaktu wzrokowego.

-Super to możemy jechać?-Zapytał i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Odpływam chce go przytulić.

-Tak.-Odpowiedziałem krótko, po czym razem z Pablo poszliśmy do jego samochodu.

Pablo miał naprawdę piękny samochód. W takim jakby radiu leciała jakaś nie znana mi piosenka.

Naparwde spodobała mi się piosenka jednak bałem się zapytać Pabla o tytuł. Wienc nadal milczą.

W końcu dojechaliśmy. Pablo zaparkował oraz wziął torbę.

-Jesteśmy-Powiedział klepiąc moje kolano, na co się Zaczerwieniłem.

-O no tak.-Powiedziałem, po czym wyszedłem z samochód.

-Wiesz mam coś dla ciebie jak nikogo nie będzie w szatni to ci dam. -Powiedział idąc obok mnie. A ja przytaknąłem.

Przez cały trening bacznie obserwowałem cały zespół. Nawionzałem parę razy kontakt wzrokowy z Pablo jednak zawsze odwracałem wzrok.

Pablo pięknie wygkąda jak jest spocony. Po treningu do mnie przyszedł.

-Dziękuję jeszcze raz za to. -Powiedziałem cicho, a na twarzy chłopaka pojawił się uśmniech.

-Nie ma za co-Powiedział obejmując mnie ramieniem.

Przez chwilę nie wiedziałem co zrobić, a moje dłonie mi się trzęsły.

-No nikogo nie ma to mogę ci dać-Powiedział otwierając twrbę. Z torby wyjął coś nie wiem co to ale widzę że w kolorach barcy.

-Pablo nie musisz mi tego dawać. -Powiedziałem na do chłopak się tylko do mnie zbliżył.

-Proszę-Powiedział dając mi swoją koszulkę.

Spojrzał w moje oczy ja spotkałem się z ścianą. Mam ochotę go pocałować ale nie mogę.

-Dziękuję.-Powiedziałem zakłopotany wpatrując się w podłogę.

Oh Pablo musisz mnie tak bardzo katować? Nie możesz mnie zostawić albo pocałować? Pocałować namiętnie i mocno abym był ciebie spragniony. Tak jak ty mnie.

-Na mnie już czas, dzięnkuję za dzisiaj.-Powiedziałem cicho ,ale ten nie chciał mnie przepuścić do wyjścia.

-Nigdzie nie idziesz-Powiedział łapiąc mnie za nadgarstek. Teraz by mógł mnie pocałować. Lecz to się nie stanie.

-Coś się stało?-Powiedziałem cały zdenerwowany i lekko przestraszony.

-Jedziesz ze mną-Powiedział uparcie i posadził mnie obok siebie.

-Przecież mogę iść pieszo. -Powiedziałem na co ten się na mnie spojrzał swoim surowym wzrokem.

-Nie dyskutuj jedziesz ze mną -Powuedział wsuwając spodnie.

-Ale naparwde Barcelona nocą jest piękna więc mogę się przejść.-Ten znowu się na mnie spojrzał tym wzrokiem.

-Teraz będz cicho-Powiedział czule, zarzucając torbę na ramię. Wziął mnie za rękę i pobiegł do samochodu.

-Co się stało ?-Zapytałem go zapinając pas bezpieczeństwa.

-Zaraz się dowiesz-Powiedział uśmiechając się do mnie.

Zabrał mnie na babble tea. I postawił. Właśnie wybieram smaki.

-Naprawdę nie musiałeś.-Powiedziałem wpatrując się w krajobraz.

-Chciałem-Powiedział patrząc ze mną.

-Ja muszę się już zbierać. -Powiedziałem, a Pablo złapał mnie w tali.

-Pedro dasz mi spróbować? Ja ci dam swoje spróbować-Zapytał a mi serce mocniej zabiło.

-No dobrze.-Dałem mu swój kubek a on mi dał swój obojię sprubowaliśmy po czym znowu się zamninilśmy.

-Pyszne-Powiedział dalej obejmując mnie w tali. Mam całe stado motyków w podbrzuszu.

-Pablo mógł byś mnie puścić?-Zapytałem cały zdenerwowany. Chodź bardzo mi się to podoba to jednak wiem że lepiej tak będzię.

-Dobrze-Powiedział jakby smutny. Smutny Pablo jest słodki ale mi wtedy przykro.

-Coś się stało?-Zapytałem patrząc się w jego piękne oczy.

-Nic-Pablo proszę nie kłam widzę.

-No dobrze to ja może już pójde jest późno już.-Boże co ja robię przezemnie jest teras smutny, a ja jeszcze uciec chcę.

-Nie czekaj-Powiedział prowadząc mnie do samochodu.

-Naparwde mogę pójść pieszo. -Powiedziałem i tak Barcelona jest piękna nocą ale za to i niebezpieczna.

-Wolę być przekonanym że bezpiecznie dojedziesz domu-Powiedział troskliwie i pojechał pod mój adres.

-Dziękuję za wszystko Pablo. -Powiedziałem, po czym wyszedłem z samochodu.

-Nie ma za co, to do jutra?-Zapytał wychodząc z samochodu.

-Ale co ?-Zapytałem bo nie wiem o co mu chodzi z tym „do jutra ".

-Chcesz jutro wpaść znowu namój trening i to powtórzyć?-Zapytał czule.

-Naparwde mogę?-Zapytałem z niedowierzaniem.

-Tak możesz-Powiedział i mnie przytulił.

-No to do jutra.-Powiedziałem po czym poszedłem do mojego mieszkania oczywiście potknąłem się na  schodach i nabiłem sobie siniaka.

Za nim zdążyłem cokolwiek zrobić dostałem wiadomiść od Pabla.

G:Nic ci nie jest? Przyłóż lud mniej będzie bolało.

P:skąd wiesz?

G:Ja wiem wszystko Pedro ja wiem wszystko.

P:mam się bać?

G:tak

G:A tak na serio to.nie odjechałem jeszcze i widziałem.

P:haha

G:Ja bym się nie śmiał wiem o tobie wszystko co robisz i kiedy.

P:tak to ile mam lat?

G:20

P:bojie się ciebie

G:Ale czemu?🥺

P:bo mówisz że wiesz o mnie wszystko.

G:No bo wiem.

P:😰😰

G:Nie bój się

P:okej

G:😙😙

P:brzmi to trochę jakbyś mniał kamery w mojim domu..

G:Bo mam

G:Ładnie to tak?

P:😰

G:Ładnie robić takie rzeczy?

P:Przestań proszę

G:Przepraszam

Gavi:Chciałem cię rozśmieszyć

P:nic się nie stało

P:przestraszyłeś mnie

G:Przepraszam🥺

P:nic się nie stało

G:Wiesz jak poderwać kogoś?

P:Nie

G:Szkoda

P:Powodzenia życzę.

G:Ehhh dziękuje...

P:coś się stało?

G:Nie ważne boję się że powiesz to komuś.

P:nie powiem nie jestem takim. Nikt nawet nie wie że do mnie piszesz.

G:No bo wolę chłopaków...

G:Teraz pewnie nie zablokujesz

P:nie

G:Jak to?

P:lubię cię i jesteś moji idolem

G:Oooo dziękuje.

Jest mamy to Gavi woli chłopaków. Chciałbym go mieć. Ale to się nigdy nie stanie.

A po za tem chyba już kogoś kocha i to kwestia czasu kiedy się ujawni....

Niestety pozostaje tylko moja wyobraźnia. Położe się może tam będę mieć życię z Pablem..

P.O.V:Narrator

Pedro zasnął podczas gdy Pablo myślał o ich relacji. Zastanawiał się czy kiedyś mu się uda go poderwać. Zastanawiał się czy kiedyś pocałuje te usta.

Jednak Pablo nie wie że Pedro pomyślał o tym że Pablo kocha kogoś. No tak przecierz Pedro jest zwykłym cywilem a Pablo sławnym piłkarzem.

To zupełnie dwa inne światy które nie mają prawa się złączyć.

Pedra sen opiera się na randce z Pablem. Podczas gdy Pablo strasznie się o.niego martwi. Postanowił do niego przyjechać.

Pablo delikatnie muska usta śpiącego Pedra a ten myśli że śni na jawie.Kiedy Pedro otworzył oczy zobaczył zmartwionego Pabla.

-Pedro nic ci nie jest?-Zapytał zmartwiony Pablo.

-Nie i dlaczego tu przyjechałeś?-Zapytał zaspanym głosem po czym podniusł się i uderzył w twarz, aby sprawdzić czy nie śpi.

Pablo poczuł nie przyjemne bardzo nie przyjemne ukłucie w sercu bardzo go to zabloało

-Ałć...-Powiedział z łzami w oczach.

-Pablo ja przepraszam.-Powiedział Pedro, który również ma łzy w oczach.

Pablo poczuł się jak zwykły nic nie znaczący śmieć. Właśnie dostał od osoby w której się zakochał w twarz.

-Pablo ja nie chciałem cię uderzyć. -Powiedział przez płacz. Pedro bardzo głośno zaniusł się płaczek prawda jest taka że gdyby Pabla nie było przy nim metalowe ostrze zosatwiało by ślady na jego skórze.

Pablo nie umiem nic zrobić. Poprostu go przytulił. Twierdzi że przytulanie osoby którą się kocha emituje ciepłe uczucia. Czuł to czuł iż go kocham. Gładził jego plecy i go uspkoajał ocierał mu łzy cały czas.

Pedro zasnoł wkońcu po dwuch godzinach płakania, a Pablo nadal jest przy nim.

Pablo delikatnie muska jego usta. Raz namiętnie go pocałował przypadkowo ale Pedro się nie obudził.

Całą noc Pablo spendził na całowaniu sypiącego Pedra w usta.

Czuł ten jakrze cudowny smak usta swego wymarzonego kochanka.

~~~
Puszekchomik51

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top