❝ 004: cíєsz síę pókí mσżєsz ❞

Ostatni miesiąc był bardzo pracowity. Zarówno dla blondynki, jak i dla Logana, który postanowił zorganizować przyjęcie urodzinowe dla Laury. Zdawał sobie sprawę, że kobieta nie przepadała za tym dniem, ponieważ kojarzył jej się z okropnym eksperymentem Alice, ale pomyślał, że może jednak zrobi wyjątek na widok swych dawanych przyjaciół. Tak, dobrze czytacie.

West zaprosił osoby, które w pewnym stopniu były ważne dla Laury. Niestety, nie przypuszczał, że okaże się, to o wiele trudniejsze niż mógł się spodziewać.

Równe trzydzieści dni ciężko pracował. Wszystko dokładnie sprawdzał i kilkukrotnie poprawiał, gdyż chciał, aby ten dzień był idealny. Szczególnie dla blondynki, z którą coraz lepiej się dogadywał. Lubił patrzeć na jej uśmiech oraz sposób, w jaki wyrażała swoją frustrację, kiedy się z nią droczył.

Pewnego wieczoru nie potrafił zasnąć. Nie wiedział, co nim kierowało, kiedy po nieudanych próbach przywołania snu, po prostu wstał i udał się do jej pokoju.

Może i byli w swojego rodzaju związku, ale spali osobno. Oczywiście, czasem zdarzało im się zasnąć razem, ale to tylko kilka razy. Oboje nie chcieli się sobie narzucać i być udręką, więc taki układ był na rękę.

Wracając, brunet resztę nocy spędził, patrząc na jej spokojną twarz. Sam odczuwał wtedy dużą ulgę, wiedząc, że jest obok, całkowicie bezpieczna. Miał nadzieję, że tak pozostanie już zawsze.

Przez te osiem lat zrozumiał, że coś go ciągnęło do tej dziewczyny. Nie umiał tego wyjaśnić, może nie chciał tego wyjaśniać. Po prostu cieszył się tym, co dostał i nie myślał o otaczającym ich złu.

Przez te osiem lat również pojął coś bardzo ważnego: kochał Laurę, choć otwarcie tego nie okazywał. Owszem, potrafił być wobec niej czuły i odrobinę romantyczny, ale i uwielbiał jej dokuczać, rzucać wrednymi komentarzami lub żartować z niej. Przez te wszystkie rzeczy przemawiała swojego rodzaju troska i obawa. Bał się, że jeśli pozwoli Voliet zawładnąć swoim sercem, to ona go porzuci i zrani tak jak Alice.

Oczywiście, czuł, że Laura jest inna, ale dopiero pewien okres czasu tego dowiódł. Właśnie wtedy do wilkołaka dotarło, że jest gotów spędzić z blondynką resztę życia.

Westchnął ciężko na tę myśl. Nie był głupcem. Z doświadczenia wiedział, że takie rzeczy nie trwają długo, ponieważ okrutny los uwielbia płatać figle i mieszać. Jednakże nie przestawał wierzyć, że kiedyś będą razem i nic im nie przeszkodzi, dlatego się nie poddawał.

Każdego dnia starał się najlepiej, jak potrafił, pokazać Voliet, że jest dla niego ważna i, że był gotów zrobić wszystko, aby się tylko uśmiechnęła. Nienawidził jej płaczu.

Znienawidził go od chwili, kiedy musiał patrzeć, jak cierpi. Zacisnął pięści oraz szczękę, czując narastającą w nim złość na wspomnienie o Cooper. Przymknął powieki, dysząc. Musiał się uspokoić.

- Logan? - otworzył zdziwiony oczy, słysząc czyiś głos. - Wszystko w porządku?

Spojrzał w tył, napotykając zmartwiony wzrok Trishy Banister. Brunet oblizał usta i pokręcił głową, aby się otrząsnąć.

- Em, tak - kaszlnął i powtórzył pewniej. - Tak, a dlaczego pytasz?

Trisha uniosła brwi i skrzyżowała ramiona, nie wierząc w jego słowa, odparła rozbawiona:

- W takim razie, czemu ci oczy świecą?

Mężczyzna otworzył usta zszokowany i szybko obrócił się w tył, łapiąc za szklankę, w której się przejrzał. Przeklnął pod nosem, dostrzegając niebieski błysk. Przymknął powieki, nabierając powietrza, które powoli wypuścił.

Dziewczyna na jego zachowanie cicho zachichotała, lecz szybko spoważniała, zakrywając dłonią usta, kiedy usłyszała ostrzegawczy warkot Westa.

- Idź, lepiej sprawdź, gdzie jest Laura, żeby nie było wpadki - polecił jej, wracając do układania zastawy.

Mutantka westchnęła i burcząc coś pod nosem, wyszła. Logan odetchnął z ulgą, że znów został sam i z lekkim uśmiechem, położył ostatnią szklankę.

Mam nadzieję, że jej się spodoba" - z tą myślą ruszył po kolejne przedmioty.

Osiem godzin później...

Wieczór nadszedł bardzo szybko.

Można rzec, że nawet zbyt szybko.

- Logan zostaw te pieprzone sztućce w spokoju! - podniosła głos Trisha, która z irytacją obserwowała, jak brunet po raz kolejny je poprawia.

- Chcę, tylko żeby dobrze leżały - zmarszczył brwi, zerkając na nią. - Więc w czym problem?

- Ale ile można poprawiać jeden widelec? - spytała z widoczny rozdrażnieniem na twarzy, na co mężczyzna jedynie wzruszył ramionami, głupio się uśmiechając.

Mutantka uderzyła się w czoło, głośno wzdychając. Po prostu brakło jej słów, dlatego pozostawiła już więcej nie komentować jego zachowania, bo inaczej wysiądzie nerwowo.

Jak Laura z nim wytrzymuje?" - zadała sobie pytanie, biorąc do ręki kubeczek z alkoholem.

Na trzeźwo tego nie przeżyje, dlaczego bez namysłu przechyliła przedmiot. Skrzywiła się, mrugając, kiedy ciecz zapiekła ją w gardło. Odetchnęła głośno, zerkając na drzwi wejściowe, przez które wszedł Isaac Harlow.

- Impreza się jeszcze nie zaczęła, a tu już przy barze? - zażartował, pochodząc bliżej niej.

Banister zmrużyła gniewnie oczy, na co mężczyzna się zaśmiał i uniósł ręce w geście poddania.

- A jak tam nasz pan „wszystko musi być idealne"? - zapytał z uśmiechem, specjalnie akcentując ostatnie zdanie.

- Bawi się sztućcami - mruknęła, wzdychając i odwracając się w stronę bruneta.

Logan spojrzał na nich spod byka, zakładając ramiona na klatce piersiowej. Szczęka się mocno zacisnęła, kiedy głośno warknął podenerwowany:

- Macie jeszcze jakieś uwagi?

Trisha i Issac popatrzyli na siebie, po czym wybuchnęli śmiechem. Nie codziennie byli świadkami zestresowanego likantropa z tak błahego powodu, jaki stanowiła kolacja ze znajomymi. Issac zauważając rosnącą złość na twarzy Westa, zgarnął kubeczek z alkoholem i podszedł do swojego przyjaciela.

- Spokojnie, stary! Laura na pewno się ucieszy! - zapewnił Harlow, klepiąc bruneta po plecach. - A może tak coś na odwagę? - wypalił, stawiając mu przed nosem napój, na co West jedynie zmroził go wzrokiem. - Dobra, rozumiem. Abstynencja rzecz święta.

Issac zabrał rękę, śmiejąc się pod nosem. Wilkokrwisty warknął groźnie, na co on się cofnął i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Logan westchnął, mając już serdecznie dość ich docinek. Od samego rana chodził, jak na szpilkach dbając o każdy najdrobniejszy szczegół. Obawiał się, że coś może nie wypalić i całe jego starania pójdą na marne.

Niespodziewanie do pomieszczenia wbiegły kolejne osoby. Były to dwie kobiety, mniej więcej w wieku Laury.

- Przepraszamy, że tak późno, ale były korki na lotnisku - wydyszała blondynka, łapiąc oddech. - Mam nadzieję, że zdążyłyśmy.

West zmarszczył czoło, przyglądając im się z dokładniej. Na początku ich nie rozpoznał, ale po chwili przypomniał sobie, że przecież sam je zaprosił. Brunet wyprostował się i miał jej odpowiedzieć, lecz Trisha go uprzedziła:

- Spokojnie, jeszcze się nawet nie zaczęła - podeszła bliżej. - Poza tym miło was poznać. Trisha jestem - rzeka przyjaźnie, wyciągając rękę.

Rudowłosa popatrzyła na swoją koleżankę, po czym oblizała usta i biorąc wdech, odparła z entuzjazmem:

- Clarie - i uścisnęła jej dłoń, po czym wskazała na towarzyszkę, oznajmiając. - A to Rozalia.

Wspomniana kobieta się delikatnie uśmiechnęła i oblatując wzrokiem pomieszczenie, zmarszczyła brwi, pytając:

- A gdzie Laura?

Banister miała jej już odpowiedzieć, jednak ktoś okazał się szybszy.

- Ma przyjść z Kler, gdzieś o szóstej - powiedział Harlow i zawiesił wzrok na zegarek, który miał na nadgarstku. - Czyli za ponad godzinę.

- W takim razie... - zaczęła Rozalia, ale przerwał jej krzyk kobiety, która wbiegła do salonu.

- Laura idzie!

- Że co!? - wrzasnął zszokowany West.

Źrenice wszystkich się rozszerzyły w szoku, a ich oczy skierowały się w stronę Logana, na którego twarzy malowała się panika. Przeklął pod nosem, przeczesując ze zdenerwowaniem włosy.

- Przecież miałaś ją jakoś zatrzymać!? - zarzucił kobiecie, czując, jak serce zaczyna mu bić szybciej, a tęczówki barwią na jasny błękit.

- Próbowałam, ale ona jest - rzekła z niesmakiem Kler. - dość uparta.

Logan westchnął, zaciskając pięści. Nie był przygotowany na taki obrót spraw. Posłał przerażone spojrzenie swojemu przyjacielowi. Harlow wziął głęboki wdech, mówiąc nonszalancko:

- Wyluzuj, stary.

West zmrużył podrażniony oczy, cicho warcząc:

- Sam wyluzuj!

Jednak całe napięcie w jego ciele nagłe wyparowało, kiedy spotkał się z pochmurnymi oczami Voliet, która właśnie przekroczyła próg. Blond włosa otworzyła usta zaskoczona, unosząc brwi. Obleciała wszystkich wzrokiem, a kiedy spoczął on na likantropie, poczuła pieczenie pod powiekami. Puls przyspieszył, a język uwiązł w gardle.

Laura nie mogła uwierzyć, że widzi znajome twarze. Szok powoli mijał, ustępując miejsca ogromnej radości. Nabrała gwałtownie powietrza, słysząc ich głośny wrzask i gwizdy:

- Wszystkiego najlepszego!

Zakryła dłonią usta, mając ochotę płakać ze szczęścia. Pierwszy raz od bardzo dawna świętowała swoje urodziny.

To było wyjątkowe uczucie.

Spojrzała na Logana, który posłał jej szeroki uśmiech. Odwzajemniła go i chciała do niego podejść, lecz została zaatakowana przez swoje dawne koleżanki.

- Boże, jak ja cię dawno nie widziałam! - pisnęła radośnie Clarie, tuląc ją do siebie.

Voliet głośno sapnęła, czując, że zaraz rudowłosa połamie jej żebra, dlatego z trudem wydusiła, delikatnie klepiąc ją po plecach:

- Clarie, d-dusisz m-mnie.

- Oh, wybacz!

Broke gwałtowne od niej odskoczyła, lekko speszona, spuszczając wzrok. Rozalia stojąca obok tylko prychnęła, kręcąc głową z rozbawieniem.

- Nic nie szkodzi - odetchnęła Laura.

- Niezłe się trzymasz! - skomentowała Rozalia, posyłając jej sugestywne spojrzenie.

Voliet zaśmiała się pod nosem na jej komentarz.

- Ciebie też miło widzieć.

Nagle uświadomiła sobie, że brakuje jej jednej osoby, dlatego nie zwlekając, spytała:

- A gdzie Cat?

Jej pytanie wywołało poruszenie na twarzy Clarie, która tylko westchnęła.

- Cóż Cat...

Zaczęła, ale Muller jej przerwała:

- Jej lot się opóźni - widząc smutek w oczach blondynki, dodała. - Ale przyjedzie, nie martw się. - w geście otuchy potarła jej plecy.

Voliet pokiwała głową na znak zrozumienia. Logan zauważając jej przygaszenie, podszedł do niej i delikatnie objął, dając jej tym samym poczucie bezpieczeństwa. Po czym obrócił do siebie, aby móc spojrzeć w jej oczy i łapiąc za dłoń, odparł:

- Spokojnie, zostawimy jej kawałek tortu.

Laura prychnęła na jego komentarz, mocniej się w niego wtulając i szeptając z wdzięcznością:

- Dziękuję.

- Dla ciebie wszystko.

West westchnął, składając na jej czole czuły pocałunek. I ponownie zerkał w jej oczy, w które mogłyby patrzeć godzinami. Nachylił się w jej kierunku, na co blondynka zadrżała, a jej serce zabiło mocniej. Logan chciał ją pocałować. Niestety, pewien osobnik postanowił pokrzyżować mu plany.

- Później się będziecie cmokać, chodźcie wznieść toast! - krzyknął Isaac, machając uradowany butelką wina.

Laura zaśmiała się, odchodząc od Logana, który zacisnął pięści i podszedł do Harlowa, zabierając mu trunek.

- Kiedyś cię zabiję! - burknął złowrogo Logan w jego stronę.

Isaac jedynie prychnął lekceważąco, krzyżując ramiona i wystawił przed siebie kieliszek, krzycząc:

- Lej, a nie!

Logan uniósł sceptycznie brew, na co jego kolega się tylko głupio uśmiechnął, wzruszając niewinnie ramionami:

Mamy się w końcu bawić, nie?

Wszyscy dookoła się zaśmiali. Jedyny Logan pokręcił głową z politowaniem i odkorkował butelkę, po czym mruknął złośliwe:

- Ależ ty głupi.

༺ ♡ ༻༺ ♡ ༻

Agencja MacDuf

Mężczyzna w garniturze chodził zniecierpliwiony po pokoju, czekając na pojawienie się kobiety, która się spóźniała. Zacisnął pięści zły, kiedy nagle drzwi się otworzyły, a przez nie wkroczyła pewnym krokiem brunetka w skórzanej kurtce.

- Co tak długo?! - warknął w jej stronę, na co ona prychnęła, krzyżując ramiona.

- Zawsze mogę wyjść.

Brunet westchnął z irytacją, przymykając oczy. Nie miał ochoty na kłótnie, dlatego bez zbędnych pogaduszek przeszedł od razu do rzeczy:

- Bierzesz to zlecenie czy nie?

Lisa uniosła brwi, nabierając powietrza.

- Zależy, o kogo chodzi. - oznajmiła, zajmując miejsce na krześle.

Mężczyzna przeszedł obok niej i sam usiadł za biurkiem, przesuwając w jej stronę zdjęcie ofiary oraz kopertę.

- Ta blondynka, to twój cel. - odparł, na co agentka przytaknęła. - Masz ją zabić. Adres i potrzebne informacje masz w kopercie.

Lisa odebrała od niego papier i zaczęła uważnie czytać tekst. Jej brwi się zmarszczyły, a następnie poszybowały w górę.

- Żartujesz? - spytała, patrząc na niego z zaskoczeniem. - Przecież ona się uzdrawia, więc jak mam ją zabić do cholery?

Ciemnowłosy skrzywił się, słysząc przekleństwo, po czym schylił się, otwierając jedną z szuflad, z której wyciągnął małą, drewnianą szkatułkę. Następnie popatrzył z krzywym uśmiechem na zdenerwowaną pracownicę, której twarz wyrażała teraz zaciekawienie.

- Wykorzystaj to. - polecił, wręczając jej fiolkę z jakimś zielonym płynem, na co zmarszczyła czoło.

- A jak to - pomachała fiolką. - ma mi niby pomóc? - dodała, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Wystarczy jeden, precyzyjny strzał z tym w środku i nawet ta cała jej regeneracja nie pomoże. - wyjaśnił, parząc znudzony na kobietę.

- Obyś miał rację, inaczej urwę ci jaja. - zagroziła, kierując się do wyjścia.

Brunet prychnął lekceważąco, nie komentując jej kąśliwych słów. Odchylił się w tył i splótł dłonie na karku, skupiając się na krajobrazie pobliskiego lasu.

Już za kilka godzin pozbędzie się problemu raz na zawsze.

༺ ♡ ༻༺ ♡ ༻

Domek letniskowy

Przyjęcie zaczęło się rozkręcać. Muzyka grała, a oni siedzieli przy stole, jedząc przygotowaną kolację. Ich głośne rozmowy oraz żarty wypełniały cały salon.

- Gdybyś tylko widziała, jaki nabuzowany chodził przez cały ten miesiąc! - rzekła żartobliwie Trisha, wskazując widelcem na Logana. - Myślałam, że zaraz mu żyłka w tyłku pęknie!

Laura zaśmiała się, ukradkiem spoglądając na Westa, który zacisnął szczękę, a tęczówki niebezpiecznie błysnęły. Kobieta, widząc niezadowolenie na jego twarzy, delikatnie chwyciła go za dłoń, mówiąc radosnym głosem:

- Oh, już się nie dąsaj!

Brunet głośno westchnął, nieco się rozluźniając, po czym mruknął zmęczony:

- Chciałem, tylko żebyś się cieszyła. Wiem, jak ciężko ci jest przeżywać ten dzień i pomyślałem...

- Wyszło idealnie. - wyszeptała, przerywając mu i lekko muskając jego wargi.

Nie chciała, aby wspominał o jej rodzicach. Ten temat może i był zakończony, ale nadal bolesny. Wywoływał ogromną tęsknotę za domem, dlatego wolała go uciąć, jak najszybciej.

Logan założył jej kosmyk włosów za uchu, mówiąc zadowolony:

- Cieszy mnie to.

Laura uśmiechnęła się, co i on odwzajemnił. Patrzyli sobie w oczy, ciesząc się sobą. West układał w głowie scenariusz, który chciał jej przedstawiać, lecz musiał najpierw wszystko dokładnie przemyśleć. Nie był typem osoby mówiącej na żywioł. Wolał rozsądnie dobierać słowa.

Voliet tonęła w jego ciemnych oczach. Euforia wręcz rozsadzała ją od środka. Była ogromnie wdzięczna brunetowi za cały ten trud i poświęcenie, jakie oddał, by to wszystko zorganizować.

Samo zaproszenie na przyjęcie dawnych znajomych wypadało czasu i masy informacji, żeby ich loty zgadzały się z datą jej urodzin. Ogromnie go za to szanowała.

Do dopełnienia jej szczęście brakowało jej już tylko Cat. Niestety, musiała liczyć się z faktem, że jej lot się opóźnił i nie mogła przybyć na czas. Jednak blond włosa wierzyła, że jej przyjaciółka dotrze na przyjęcie i przytuli ją tak, jak za dawnych lat.

Westchnęła cicho, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Logan zauważając jej przygaszenie, postanowił skorzystać z okazji, że melodia nieco zwolniła swój rytm i poprosić Laurę do tańca.

- Zatańczysz ze mną? - zapytał niepewnie, wyciągając w jej stronę dłoń.

Voliet uniosła głowę, myśląc nad odpowiedzią. Z jednej strony tego pragnęła, lecz z drugiej - bała się.

- Nie umiem tańczyć - wyznała cicho.

- Nauczę cię.

Wilkołak prychnął pod nosem i wstał, odsuwając krzesło. To samo zrobił z jej, by złapać ją za rękę i zmuszając do podniesienia się, co z oporem wykonała.

- Naprawdę nie umiem - powtórzyła, oblizując usta.

Logan przewrócił oczami i nie pytając ją o pozwolenie, pociągnął ją do siebie w skutek, czego wpadła w jego ramiona. Zakłopotana chciała się odsunąć, lecz on tylko zacieśnił uścisk. Przeniósł jej dłoń na swój kark, a sam objął ją w pasie i zaczął lekko kołysać.

- Patrzycie tylko! - wykrzyknął z zaskoczeniem Isaack, wskazując na nich szklanką. - Kto by pomyślał, że on potrafi tańczyć! - zaśmiał się, co reszta powtórzyła.

Logan zawarczał z irytacją, na co Laura zachichotała, kładąc zawstydzona czoło na jego klatce piersiowej.

- Nie wstydź się.

- Nie wstydzę się - odparła, ukradkiem zerkając na swoich przyjaciół.

Mogła się spodziewać, że teraz stali się główną atrakcją. Speszona, wróciła wzrokiem na swoje buty.

- To dlaczego patrzysz w dół? - zadał kolejne pytanie, lekko unosząc kącik ust.

Jasnowłosa przez chwilę milczała, ale po chwili namysłu wypaliła:

- Żeby cię nie podeptać.

West prychnął rozbawiony pod nosem. Nic już nie powiedział, tylko bardziej ją do siebie przytulił i bujał w rytm piosenki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top