❝ 003: skrчwαnє єmσcjє ❞

Laura niczym burza wypadła z lasu, potykając się o własne nogi. Zwolniła, gdyż brakło jej tchu. Oparła się o drzewo, głośno dysząc, a jej ciało drżało z wysiłku. Miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Zjechała w dół po korze, wplatając ręce we włosy i lekko za nie pociągnęła.

Cholera, było tak blisko" - przełknęła w myślach swoją głupotę, że dała się ponieść ciekawości.

Nabrała powietrza i odchylając głowę w tył, przymknęła powieki. Strach nadal grasował w jej ciele, natomiast poziom adrenaliny zaczął nieco opadać. Przełknęła ślinę, a w głowie zabrzmiały huki wystrzałów. Zadrżała na myśl, że mogła zginąć, przecież minęły wieki od kiedy ostatnio tak walczyła.

Kolejne minuty mijały, a jej oddech zdążył wrócić do normy. Mimo wszystko odczuwała zagrożenie. Oczywiście, udało jej się zgubić pościg w lesie, ale bała się, że ją znajdą.

Boże, jak mogłam być tak głupia" - kolejna smętna myśl.

Zacisnęła pięści, zmuszając swoje obolałe ciało do wstania. Musiała się, gdzieś ukryć i przebrać. Nie mogła wrócić do domu cała brudna i we krwi, ponieważ groziło to konfrontacją z Loganem, który chyba by ją rozszarpał, gdyby się dowiedział, gdzie była. Dlatego została jej tylko jedna sugestia, choć niezbyt przyjemna. Przeczuwała, że właścicielka także nie omieszka się na nią krzyknąć, ale lepsze to niż paradowanie po uliczkach Lake Louis w zakrwawionych ciuchach.

Chociaż ta opcja nie była taka głupia.

Ostatecznie mogliby ją wziąć za ofiarę napaści lub, co gorsza, za wariatkę.

Laura pochłonięta myślami nie zauważyła, kiedy stanęła przed domem swojej przyjaciółki. Biorąc głębszy wdech, zapukała. Odczekała chwilę, zagryzając ze stresu wargę.

Widziała błysk światła, a następnie usłyszała kroki. Wstrzymała na moment oddech, kiedy klucz się przekręcił, a jej oczom ukazała się postać zaspanej Kler.

Kobieta początkowo była rozkojarzona, ale zauważając wygląd blondynki, jej źrenice się rozszerzyły. Voliet zauważając jej oszołomienie, zapytała nieśmiało:

- Kler?

Kobieta pokręciła głową, by następnie doskoczyć do jasnowłosej i pochwycić ją za ramiona, krzycząc przerażona:

- Matko Boska! Co ci się stało?!

Brunetka oglądała ją z każdej strony, szukając jakichkolwiek obrażeń, gdyż zaniepokoiły ją, wyschnięte już, plamy krwi oraz dziury po kulach. Laura spięła się pod wpływem jej gwałtowności i chciała odruchowo wycofać, lecz Kler mocno ją trzymała. Tak, więc milczała, czekając na dalsze pytania ciemnowłosej.

- Odpowiedz, co ci się stało! - powtórzyła podniesionym głosem Kler, lekko potrząsając jasnowłosą. - Ktoś cię napadł!? Broń boże, zgwałcił! - dodała z przestrachem.

Młoda mutantka przeklęła ślinę, zdając sobie sprawę, że nie uniknie odpowiedzi, dlatego spuszczając głowę, szepnęła cicho:

- Chyba wpakowałam się znów w kłopoty, Kler.

Na jej odpowiedź brunetka cofnęła się, zakrywając dłonią usta. W jej głowie chodziły same ciemne scenariusze, a wygląd przyjaciółki wcale jej nie pomagał. Była okropnie zła na dziewczynę, ale patrząc na nią, wiercącą się w miejscu, nieco złagodniała. Gniew zmienił się we współczucie i obawę o życie mutantki.

Bóg wie, co jej tym razem strzeliło do głowy.

Laura cierpliwie oczekiwała na jej odpowiedzi. Chciała uzyskać od niej pomoc, ale i równocześnie bała się konsekwencji. I tak stała na ganku, marznąć z zimna i czekając na wyrok.

Kler westchnęła z frustracji, gryząc się z myślami, lecz pokrótce doszła do wniosku, że nie może jej tak zostawić. Oczywiście, mogła, ale nie miała serca jej odmówić. Zbyt ją polubiła, dlatego przeklęła pod nosem i mruknęła:

- Będę tego żałować, ale wchodź. Musisz się umyć, inaczej Logan cię zabije.

Na jej słowa głowa Laury się uniosła, a w oczach zaświeciły iskierki nadziei. Nabrała powietrza, uśmiechając się szeroko i szybkim krokiem przekraczając próg.

- Dziękuję, ratujesz mi skórę. Jesteś kochana.- szepnęła cicho, patrząc, jak ciemnowłosa zamyka drzwi.

- Nie myśl sobie, że tą gatką unikniesz tłumaczenia, dlaczego stoisz w moim salonie, wyglądając, jakbyś się z dzikiem w błocie tarzała. - powiedziała z lekką ironią kobieta, wyciągają z jej włosów cienką gałązkę.

Laura wywróciła oczami na jej kąśliwy komentarz.

- A teraz idź, się umyj, bo strasznie cuchniesz. - dodała, zatykając nos palcami.

Minęły dwie godziny nim blondynka, doprowadziła się do porządku, zdrapując z siebie zaschniętą krew i wyciągając liście z włosów, które poplątały się, jak tylko mogły.

Kiedy już się z tym uporała, spojrzała w lustro, upewniając się, że nic nie przeoczyła. Następnie wrzuciła łachmany do zrywki i opuściła łazienkę. Reklamówkę wyrzuciła do kosza w kuchni, zanim wyszła do salonu.

- Od razu lepiej! - skomentowała Kler, pijąca herbatę, siedząc na skórzanym fotelu.

Laura westchnęła, zajmując miejsce na kanapie, naprzeciw niej. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwała jasnowłosa:

- Dziękuję za ubrania i za wypuszczenie mnie do domu.

Brunetka zaśmiała się pod nosem i spojrzała na Voliet z życzliwością, choć nadal była na nią zła.

- Nie ma za co. - odparła. - Ale zrób tak jeszcze raz, a przysięgam, że zadzwonię po Logana. - zagroziła, na co Laura się spięła i spuściła głowę.

Świadomość spotkania z mężczyzną przerażała Voliet. Bała się jego reakcji, kiedy by ją zobaczył taką brudną. Zapewne do śmierci by z domu jej nie wypuścił, uprzednio krzycząc o jej bezmyślności. Na samą myśl przełknęła głośno ślinę.

Brunetka upiła łyk ciepłego płynu i oblizując usta, zapytała:

- Więc o jakich kłopotach mówiłaś?

Blondynka spojrzała na nią, zagryzając wargę i skupiając się nad wypowiedzią. Musiała odpowiednio dobrać słowa, aby przedstawiać zarówno zagrożenie, jak i oszczędzić koleżance dramatycznych scen. Po głębszym zastanowieniu wydusiła z siebie, spuszczając wzrok:

- Można powiedzieć, że tak jakby się włamałam do tej nowej agencji.

Źrenice Kler się rozszerzyły, a brwi uniosły.

- Że co zrobiłaś!?

Dwudziestu sześciolatka skuliła się pod wpływem jej krzyku, krzywiąc się nieznacznie. Nie miała jej tego za złe, że tak zareagowała, wręcz przeciwnie. Spodziewała się takiej reakcji, dlatego nie unosząc głowy, burknęła cicho:

- No, włamałam się.

Smith wciągnęła gwałtownie powietrze na jej odpowiedź. Czuła nie tylko gniew, ale rosnącą bezradność w obliczu jej wybryku. Ukarać jej nie mogła, a rad i tak nie by nie posłuchała. Jedynym wyjściem był Logan, ale obawiała się, że może dojść do rękoczynów, więc i ona odpadała. Przeczesała ręką swoje ciemne włosy, lekko za nie ciągnąc. Dając tym samym upust swojej frustracji.

- Wiem, że zrobiłam głupio.

Przymknęła powieki, biorąc głębszy oddech, słysząc słaby głos mutantki, wyrażający poczucie winy. Kler westchnęła głośno, zawieszając na niej swoje zmęczone spojrzenie. Oblizała spierzchnięte usta i zadała jej kolejne pytanie:

- Co ci strzeliło do głowy?

Voliet wzięła głęboki oddech, a jej oczy błysnęły. Uniosła głowę, napotykając jej oczy, w których widziała rozczarowanie i zawód jej zachowaniem. Poczucie winy ogarnęło blondynkę. Skuliła się w sobie, przygryzając wagę, kiedy kąciki oczu zapiekły. To okropne uczucie stracić wy czyiś oczach, szczególnie jeśli są one nam bliskie. Słyszała, jak Smith wzdycha głośno, mówiąc z irytacją:

- Laura, mówię do ciebie.

Jasnowłosa uniosła swój przygaszony wzrok, zaciskając pięści, po czym wyszeptała skruszona:

- Zachowałam się bardzo głupio. Przepraszam, Kler.

I zapadała cicha, którą znów przerwało jedynie westchnienie brunetki. Jej twarz złagodniała i pojawiło się na niej współczucie oraz swojego rodzaju zrozumienie. Przechyliła głowę, zdając sobie sprawę, że Laura żałowała swojego czynu. Widziała to przygnębienie w jej oczach. Nie potrafiła się na nią dłużej gniewać, dlatego po kilku minutach intensywnych rozmyśleń, wstała i objęła delikatnie mutantkę.

- Spokojnie, nic się nie stało. Już się nie gniewam - rzekła z troską.

Blond włosa niepewnie na nią zerknęła i mocniej wtuliła się w jej ramiona. Przymknęła oczy, zaciskając usta, aby się nie rozpłakać, kiedy w jej głowie pojawiło się wspomnienie o mamie. Pomimo upływu czasu nadal bolał ją fakt, że kobieta była daleko stąd; nie powie, że ją kocha, ani nie przytuli. W klatce boleśnie ścisnęło, kiedy zduszony szloch opuścił jej usta.

- Tęsknię za nią. To boli, Kler - wydusiła z siebie. - To tak bardzo boli.

Kler nie była obojętna, przytuliła ją mocniej i zaczęła gładzić jej wilgotne włosy. Ukradkiem spojrzała na nią, zauważając kilka łez na bladym policzku, powiedziała z czułością:

- Wiem, kochanie. Już dobrze, jestem z tobą.

Wielka gorycz zawładnęła sercem Laury, doprowadzając ją do płaczu. Miała wrażenie, że ponownie przeżywa te okropne chwile, kiedy była zdane same na siebie. Dobrze, że w takich sytuacjach miała Kler, której ramiona stały się jej oparciem. Dały wsparcie i pozwoliły się wypłakać.

Musiało upłynąć trochę czasu, aby blondynka się uspokoiła i wreszcie przedstawiła Kler, to co wydarzyło się w agencji McDuf. Brunetka była w szoku, kiedy dowiedziała się o spisie mutantów. Nie zdziwił jej fakt, gdy Laura napomknęła o eksperymentach, które stały się coraz częstsze. W końcu świat odkrył istnienie nadprzyrodzonych i niekoniecznie pałał do nich z entuzjazmem.

Ponadto informacje, jakie przekazała blond włosa, były swojego rodzaju bazą, dzięki której mogły stworzyć plan i podjąć odpowiednie działania, żeby przeszkodzić im w dokończeniu tego makabrycznego przedsięwzięcia.

Obie kobiety postanowiły obmyślić strategię, dlatego Laura zadzwoniła do Logana, mówiąc, że przenocuje u Kler po pretekstem wypełniania zaległych faktur. Mężczyzna oczywiście dopytywał i chciał ją jakoś przekonać, ale koniec końców zrezygnował, gdyż jasnowłosa po prostu zakończyła połączenie. Odwróciła się w stronę swojej przyjaciółki, która siedziała po uszy w książkach.

- Więc, co robimy? - zapytała Voliet, siadając obok niej.

Smith obdarzyła ją swoim zmęczonym nieco wzrokiem, po czym odpowiedziała z powagą:

- Uratujemy te dzieciaki.

Laura uśmiechnęła się delikatnie na jej słowa. Chciała w to wierzyć, ale obawiała się, że ta koncepcja ratowania mutantów obudzi dawno uśpione w niej emocje. I to chyba przerażało ją najbardziej.

Ból psychiczny, którego nawet jej autoregeneracja nie potrafiła uleczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top