Przyjaciółka i pierwsza rozmowa

Zostałam przymuszona.
Osobnik o nazwie Hopefuuull (pozdrawiam) zaczął domagać się rozdziału.

Więc, no dobrze. Porozpieszczam Was zanim wyjadę.

________

Sherlock oparł głowę o moje ramię.

- Molly, ja już nie daję rady...nie daję rady...- szeptał.

Dobrze wiedziałam co ten teatr z nim robi.
Sherlock kochał grać, śpiewać, odgrywać różne role, ale...

Teraz bardzo go męczyli, nie miał czasu dla siebie. Działał pod wielką presją, co stresuje.

A ja akurat wiem o tym bardzo dobrze.

Mimo to odrobinę mu zazdrościłam.
Miał wielki talent i został zauważony.

A ja? Zasuwałam na pełny etat jako charakteryzatorka i służąca.

Bardzo chciałabym...to okropnie nierealistyczne i głupie, ale...

Moim marzeniem jest zabłysnąć na scenie. Wystąpić razem z Sherlockiem. Tak, żebym mogła patrzeć z równią na jego twarz. Żeby ludzie bili mi brawo. Żebym miała na sobie piękną sukienkę, niczym panna Adler.

Tylko, że mnie nikt nie widzi.

Molly zaprowadzi.

Molly sprzątnie. 

Molly pomoże.

Molly też ma uczucia!

Uczucia, a szczególnie jedno. Tym uczuciem darzy Sherlocka Holmesa.

Chciałabym mu pomóc. Bałam się o niego.

Często wyobrażałam sobie nasz pierwszy pocałunek, albo jak razem tańczymy...

Lecz to nie nastąpi, bo brunet uważa mnie za przyjaciółkę.

Jednak ja doceniam również to. Jako jego przyjaciółką znam jego problemy, mogę na niego patrzeć, czasem nawet patrzy na mnie z czułością.

Czy może...możliwie jest to, że...kiedyś zakocha się we mnie?

***

Stanąłem przed lustrem. Jestem królem tego teatru. A Holmes będzie moją królową. Jeszcze będzie.

- Już nie daję rady...- oparłem głowę o szybę, lecz zaraz ją podniosłem. - Jak mam go przekonać?

- Nie przekonasz. Musisz zmusić. - powiedziała Irene, zajmując się swoimi paznokciami. - Jest zabawny...taki słodki. Jego kości policzkowe...

Mam powoli dość jej gadania, jednak bardzo mi pomaga. Obiecałem, że podzielę się Sherlockiem.

Czy to zrobię?

Nie.

Irene Adler to piękna kobieta, o sporym talencie, na pewno nie jest prosta, lecz jest taka...sztuczna?

Brunet jest pełny niewinności. Niewinności, którą chciałbym posiąść.

Poprawiłem żakiet. Występowałem czasem na scenie, tylko po to, by popatrzeć na Sherlocka, lub bezkarnie go dotknąć.

Na scenie nie mógł krzyknąć "Zostaw mnie!" lub polecieć po braciszka.

Tfu.

Ostatnio cieszyłem się, bo Mycroft przychodził tu coraz rzadziej. Jednak teraz...?

Zatrudnił pieska dla młodszego Holmesa.

Pieska, który będzie za nim łaził i w razie czego może pogryźć.

A ja już planowałem nam taki piękny wieczór.

Irene chyba wyszła, bo nigdzie jej nie było.

Mógłbym teraz poćwiczyć swój głos.

Jednak...

Wiem, że oprócz wspaniałego ciała i tego wszystkiego, co mnie do niego tak ciągnie, Sherlock ma też wspaniały głos. Takiego talentu jeszcze nie widziałem. Po co szlifować swój, kiedy mogę wytresować jego?

Taki piękny ptaszek może zawsze wyfrunąć z gniazda...
Co wymyśliłem, w związku z tym?

W tajemnicy płacę jego rodzicom.

Pieniądze biorą się z...różnych biznesów. Wymyśliłem coś genialnego. Pomagam zabójcom. Jestem genialny i bogaty.

Ah, czemu Sherlock Holmes mnie nie chce? 

W każdym razie, płacę jego rodzicom spore sumki, za to, że co jakiś czas podpisują kontrakt. Kontrakt, który sprawia, że brunet nie może przenieść się do innej opery, nie może wyfrunąć z gniazda.

Ale te nadziane staruchy nie wiedzą o jednym. Z każdym takim podpisanym kontraktem Księżniczka Dramatu staje się...moja.

Jeszcze kilka takich dokumentów i będę miał pełne prawo do Sherlocka.

Jednak muszę zmusić ich, do podpisania tego, zanim moja ptaszyna osiągnie pełnoletność.

Wiem, że to brzmi okropnie, ale ja naprawdę chce dla niego dobrze. Rozpieszczałbym go. Kupowałbym wszystko na co ma ochotę, naprawdę.

I byłem tak blisko...

Ale teraz pojawił się John Watson.

Trzeba go zlikwidować.

Nie...

Nadal jestem blisko. Muszę się tylko postarać. Holmes chyba nie polubił tego śmiesznego blondynka. Choć, fakt, John jest wysoki i dobrze zbudowany. *

Ale jeśli będzie trzeba znajdę kogoś wyższego i lepiej zbudowanego!

Ja jestem Jim Moriarty i mogę wszystko.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.

- Proszę. - westchnąłem.

Do środka weszła Hooper.

- Panie Moriarty...Sherlock chciał się napić tego soku z pomarańczy, który poprawia stan jego gardła...- zaczęła nieśmiało. Patrzyła na swoje buty. Stare, tanie buty.

- Co z jego gardłem? Jutro występ. Niech się napije, w czym problem?

- W tym, że całe zapasy się skończyły. Czy zamawiać nowe? - spytała.

Czemu Sherl nie powiedział o tym mi, tylko jej?

I nagle wpadłem na swetry pomysł! Na genialny pomysł!

Hooper!!!

***

Stałem przed lustrem i wachałem się nad czymś.

Zgolić, czy nie zgolić? Oto jest pytanie. Heh.

Ta opera stanowczo źle na mnie działa.

Długo zapuszczałem ten wąs i dodaje mi on mnóstwo męskości...

Ale...

Skoro Pan - Sherlock -Gwiazdeczka - Holmes sobie tego życzy...
Chyba muszę to zrobić.

Żyletka poszła w ruch i mój wąsik przepadł.

Spojrzałem na siebie w lustrze. W sumie...teraz wyglądałem...młodziej?

No, i dobrze.

Do diaska, ten Holmes miał rację!

Ubrałem swój normalny strój, z zamiarem ruszenia do sypialni.

Gdy wszedłem do środka nie mogłem oczom uwierzyć!

Sherlock spał na moim łóżku!

Delikatnie nim szturchnąłem.

Po przebudzeniu był całkiem słodki.

Tfu.

- Przepraszam, chciałem na ciebie poczekać i...Ojejku! - ucieszył się. - Zgoliłeś go!

- Tak, zgoliłem. - przyznałem. - A...czemu tu czekasz?

- Bo mogę. - odparł Holmes wzruszając ramionami.

- Nie możesz...znaczy...chciałem juz iść spać...

- Okropna ta twoja sypialnia. - Sherlock rozejrzał się.

Faktycznie, była okropna.

Zimno, bo na poddaszu. Tuż nad sceną, słychać było wszystko co na niej i na widowni mówią. Małe, ciasne łóżko. Trzeszczące deski.

- Racja. Jest okropna. - uśmiechnąłem się lekko i westchnąłem. - Niestety.

- Nie chciałbyś mieć lepszej? - Loczek odważył się spojrzeć mi w oczy. Bez żadnej pogardy..

Czy on właśnie proponuje mi pomoc?

- No chciałbym.

- To ci niedługo sprawię, ale za przysługę. Dobrze?

- To zależy jaką przysługę...- zastanowiłem się.

Takie rozpieszczone dzieciaki mogą mieć nierówno pod sufitem, niewiadomo czego zażyczyłaby sobie księżniczka.

- To nic wielkiego. W zasadzie nic nie będziesz musiał robić, poza milczeniem. Chciałbym się z kimś spotkać, a ty nie powiesz Mycroftowi. Zgoda? Za nową sypialnię. Zgoda?

Opcje za i opcje przeciw...

- Zgoda! - podałem mu rękę, ale on jej nie dotknął. Brzydził się czy jak?

- Podawanie sobie rąk roznosi zarazki. - wytłumaczył.

Chciałem przewrócić oczami, ale przypomniałem sobie, że muszę być dla niego miły...Eh.

Mam nadzieję, że nie będę miał przez to problemów.

- A powiesz mi jeszcze jedno? Co ty tam robiłeś z właścicielem opery? - zapytałem.

- Nie twoja sprawa. - warknął Sherlock, po czym wyszedł bez żadnego "Dobranoc".

No, to dobranoc. Poszedłem spać, a mój sen był dość spokojny...

Intrygi, mnóstwo intryg, ha ha.

MOŻE, ale to MOŻE jutro wstawię jeszcze jeden...

Zapraszam Was na profil Pajtuszka, gdzie znajdziecie  moją książkę.

Oraz na moją książkę pt. "Chłopiec mega życia."
Pierwsze rozdziały trochę nieudane, ale od "Polne kwiaty" dzieje się naprawdę dobrze, tyle, że mało czytelników. A to bardzo ważna dla mnie książka.

Co myślicie o rozdziale? Dzięki tej książce pokochałam muzykę klasyczną, a zwłaszcza Beethovena. Przy dziewiątej symfonii pisałem ten rozdział.

* tu John jest bardzo wysokim i postawy mężczyzną, coś koło 190 cm wzrostu i jakieś 98 kg wagi.

1120  słów.

Polecam czytać z muzyką na górze.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top