• 13 •
-Więc może chociaż zdradzisz mi swoje imię? - spojrzała na mnie gasząc papierosa i wracając do wcześniejszej pozycji.
- Ana, Anastazja. I mieszkam w Polsce. - oczy kobiety poszerzyły się z niedowierzania. Przez chwilę nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa mimo chęci. A widziałam to bo co chwilę otwierała i zamykała usta. Uśmiechnęłam się delikatnie i odwróciłam głowę w kierunku zachodu słońca.
- Tylko nie mów że specialnie tutaj przyjechałaś.
- Powiedzenie że przyleciałam specialnie dla ciebie jest kiczowatym romantyzmem. Jednak fakt przyleciałam tutaj bo zobaczyłam nazwę hotelu w którym się zatrzymałaś. - Słońce już całkiem znikło westchnęłam cicho, między nami panowała nieprzyjemna cisza, którą postanowił przerwać mój brzuch przypominając że od rana nic nie jadłam. Zawstydzona tą sytuacją wsadziłam ręce do kieszeniu i odwróciłam się z zamiarem pożegnania.
- Chyba nie powinnam ci zabierać więcej czasu. - przerwałam nie do końca wiedząc jakich słów na pożegnanie użyć. Natomiast ona nie pomagała mi w tym wszystkim, stała mierząc mnie wzrokiem z lekkim uśmiechem na ustach. - Powinnaś odpocząć po ciężkim dniu. - wykrztusiłam w końcu to z siebie w głowie nadal analizując zdanie czy aby na pewno dobrze brzmi.
- Fakt że jesteś głodna nie jest wymówką byś tak sobie po prostu poszła. - zrobiła chwilę pauzy - Wyróżniasz się z pośród osób które mnie zaczepiły, chce cie poznać więc zapraszam na wspólną kolacje.
- Brzmi jak randka - Nie mogłam się powstrzymać od komentarza i zaczęłam się śmiać.
- Jednak dzieciak ... - odwróciła się i ruszyła w kierunku wind - idziesz czy rezygnujesz? - Nawet się nie odwróciła by to powiedzieć, uspokoiłam śmiech i podbiegłam do niej by nie było między nami dużego dystansu. Gestem ręki pokazała ochronie by mnie przepuścili. W windzie nie odezwaliśmy się do siebie co żadnej z nas nie przeszkadzało. Wysiadłyśmy na czwartym piętrze, szłam kilka kroków za nią obserwując udekorowanie korytarza. W pewnym momencie zatrzymała się przed pokojem i zaczęła szukać karty magnetycznej, ja natomiast stałam i przypatrywałam się jej ruchom.
- Wchodzisz czy zostajesz na korytarzu? - Przewróciłam oczami i przekroczyłam próg apartamentu zamykając za sobą drzwi. Był ogromny, z przedsionka widać było wspaniały urządzony salon z wygodnie wyglądającą kanapą.
- Za niedługo powinni przywieźć kolacje, chcesz coś do picia?
- Kawę - Powiedziałam nieco głośniej wchodząc w głąb apartamentu. Moja towarzyszka znikła w jakimś pomieszczeniu a ja pozwoliłam sobie wyjść na balkon.
- Widzę że tobie nie trzeba mówić "czuj się jak u siebie" - odłożyła filiżankę z kawą na stoliczku i oparła się o barierkę obok mnie.
- Jakoś tak wyszło że zaciekawił mnie widok z balkonu. - Uśmiechnęłam się patrząc na miasto.
Z pomieszczenia słychać było pukanie do drzwi przez co kobieta przeprosiła mnie szybko i weszła do środka. Ja w tym czasie wyciągłam papierosa i szybko odpaliłam jedną ręką chwytając dość nieudolnie filiżankę.
- Nie pijesz zbyt często w filiżankach - spojrzałam na kobietę która właśnie wchodziła na balkon. - Jak chcesz pić skoro trzymasz ją od góry a nie za ucho jak to się powinno robić. - Przystanęła obok mnie również odpalając papierosa .
- Owszem nie pije często w filiżankach, są małe i niewygodne. - Wypuściłam dym pozwalając sobie na chwilę pauzy - Dużo bardziej wole korzystać z kubków. - Wypiłam na raz to cappuccino i odstawiłam pustą filiżankę na stolik.
- I na dodatek nie potrafisz rozkoszować się kawą - Przewróciła oczami jakby chciała akcentować swoje oburzenie. Zaśmiałam się w środku z tego.
- Pije jej zbyt duże ilości by przejmować się smakiem. - zgasiłam niedopałek w popielniczce którą zlokalizowałam kątem oka. - Nie żebym jakoś próbowała uciec ale zapytam jeszcze raz ...
- Do sedna Ana
- Napewno chcesz bym została? Nie wolisz odpocząć? - Spojrzałam na nią pytająco.
- Odpocznę przy lamce wina i ciekawej rozmowie z tobą. - kończąc mówić zgasiła papierosa i weszła do środka.
- to się nigdy nie kończy na jednej - Powiedziałam bardziej do siebie niż do towarzyszki i ruszyłam za nią. - Em to wcześniej to ta wspomniana kolacja była czy może jakiś zagubiony fan ? - Uśmiechnęłam się do niej siadając na kanapie.
- Tak się składa że akurat ochroniarz. - Powiedziała odkładając telefon na stoliczek. - A co głód zaczął doskwierać?
Zaśmiałam się przez co patrzyła na mnie niezrozumiale - Widzisz należę do ludzi co zapominają o tym że trzeba jeść. - Spojrzalam na zegarek na ręcę - z tego co widzę to dochodzi 9 a ostatni pełnowartościowy posiłek jadłam rano między 7 a 8.
- Nic już później nie jadłaś?
- Batonika proteinowego w samolocie, tak wiem jest to niezdrowe i tak dalej ale jakoś nie przeszkadza mi to na codzień - Może dlatego że dziewczyny pilnują bym zjadła chociaż obiad lub obiadokolacje ale to mniejsza. Podrapałam się po karku i przez wisząca między nami ciszę walczyłam z pokusą wyciągnięcia telefonu. Na moje szczęście nie trwało to bardzo długo. Nasze siedzenie w milczeniu przerwało ciche pukanie do drzwi. Najwa wstała by zobaczyć kto nas niepokoi a raczej według mnie wybawia. Jak się okazało przyszła do nas wcześniej wspomniana kolacja. W myślach dziękowałam niebiosą bo tym cappuccino nie oszukałam skutecznie żołądka i znając go zaczął by dość głośno dopominać się o jedzenie a tego nie chciałam przeżyć. Gdy chłopiec zostawił całą tace jedzenia na stoliku Najwa zamkła drzwi i usiadła na fotelu na wprost mnie .
- Smacznego. - Powiedziała podając mi jednocześnie talerz bym mogła sobie nałożyć to na co mam ochotę. Odpowiedziałam cichym dziękuję i zaczęłam się zastanawiać czego by spróbować. Nie był to łatwy wybór więc bez zbędnego przedłużania nałożyłam najbliżej mnie leżącą potrawę.
Gdy skończyłam jeść odłożyłam swój talerz na tace i oparłam się spokojnie o kanapę.
- Najedzona ? - spojrzałam na kobietę i przytaknęłam skinieniem głowy. W praktyce bardziej pasowało odpowiedź "przejedzona " bo zdecydowanie przesadziłam - To co powiesz na jakiś napój procentowy?
- Takich dobroci się nie odmawia. - Uśmiechnęłam sie delikatnie .
- W takim razie jaki alkohol wybierasz.
- To mam jakiś wybór?
- Barek mam pełny.
- To myślę że whisky z colą pasuje do dzieciaka- udałam że się zastanawiam naumyślnie przytaczając jej wcześniejsze słowa. Zaśmiała się i ruszyła w kierunku kuchni a następnie kładąc przede mną szklankę do whisky i cole podeszła do szafki którą okazała się barkiem.
- Tak, whisky z colą idealnie pasują do dzieciaka. - obie się zaśmiałyśmy. Najwa usiadła na wprost mnie otwierając swoje wino natomiast ja nie czekając dłużej postawiłam nalać sobie swój napój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top