•5•
Nadeszła sobota, 9 marzec. Moje urodziny. Nie chciałam ich spędzać na chucznej imprezie ani też samotnie. Raczej wolała bym wybrać kilka butelek wina najbliższych znajomych i ruszyć na jakieś miejsce ogniskowe. Dawniej w życiu bym nie zaproponowała by napić się wina... Z roku na rok zmieniają się także i przyzwyczajenia. Mimo że tą pracę znalazłam chwilę po rozpoczęciu studiów to dawniej w sobotę wolałam spać do 14 by szybko się ogarnąć i ruszyć do roboty. Ten czas już dawno przeminął. Jak to zazwyczaj określam "Chyba zdziadziałam"
Obudziłam się o 9 rano widząc że Emila też jeszcze nie wstała postanowiłam chwilę poleżeć z telefonem w ręce. Jednak ile można w kółko przeglądać social media lub denerwować się na grę w której level powoduje u ciebie nerwice z kurwicą i tak, to właśnie przez ten lvl wstałam z łóżka.
Czas mijał nawet znośnie. W tym tygodniu ja robiłam zakupy więc z listą potrzebnych rzeczy ruszyłam na miasto. Uwinęłam się dość szybko bo po 40 minutach już siedziałam w samochodzie by wracać do pokoju jednak postanowiłam podjechać po kilka olejków do epapierosa oraz zajrzeć do galerii czy nie ma czasem czegoś ciekawego. Matki Boskiej Pieniężnej wypadał w dzień kobiet więc mogłam sobie pozwolić na jakieś niepotrzebne wydatki.
- Co tak długo? - usłyszałam zaraz po wejściu do mieszkania.
- Tak jakoś wyszło. - Położyłam dwie torby z zakupami obok stolika oraz wyciągłam z małej siatki kilka olejków z shotami. - Następnym razem ty stawiasz vaperze. - zaśmiałam się i zaczęłam wypakowywać zakupy.
- Pochwal się co jeszcze kupiłaś?
- Buty i koszule - obruciłam się w jej kierunku by wziąść z worka następne produkty.
- Byłaś beze mnie w galerii?! - oho będzie foch
- No byłam na szybo zajrzeć co jest i trafiłam na promocje.
- Klaudia! - odwróciła się do mnie tyłem więc wzięłam się za rospakowywanie rzeczy. - Ta zołza była bez nas w galerii i na dodatek upolowała promocje.
- Jakie sklepy mają promocje ? - Zapytała Klaudia pojawiając się w progu kuchni.
- W sumie większość z ciuchami - Powiedziałam układając rzeczy w lodówce- i chyba Rossmann ale pewna nie jestem.
- Mogłaś powiedzieć że tam jedziesz to bym się z tobą zabrała. - Emila powiedziała podchodząc i biorąc produkty do szafek.
- Aż tak głupia nie jestem - Powiedziałam opierając się plecami o blat i patrząc na nią- Jak ty byś tam weszła to byś dostała syndrom niespokojnych nóg, w twoich myślach dudniło by tylko PROMOCJA! Trzy godziny by z tobą kontaktu nie było a ja dziś idę do pracy. - gestykulowałam zabawnie słowa.
- Nie prawda. - Powiedziała zakładając race na klatkę piersiową. Obie z Klaudia spojrzałyśmy na nią wzrokiem typu "ta jasne " po czym zasmiałyśmy się z jej miny.
- No dobra ale promocja to tłumaczy. - stwierdziła po chwili żonka po czym spojrzała na mnie - To jaką mi koszule kupiłaś?
- Kupiłam sobie tą koszule - zaczęłyśmy toczyć bitwę na wzrok.
- Chciałaś powiedzieć że NAM kupiłaś koszule. - Uśmiechnęła się na co ja przewróciłam oczami.
- Od kiedy to są nasze rzeczy ? - Klaudia się zaśmiała bo prawda jest taka że bardzo często kradniemy sobie nawzajem z Emilą ubrania.
- Od zawsze menszu. - Uśmiechnęła się i ruszyła szukać NASZEJ nowej koszuli.
Czas mijał na śmianiu się i wygłupach jednak to dla mnie dopiero początek. Dzisiaj ruda otwiera więc dogadałam się że będę pół godziny później niż zwykle. Spakowałam rzeczy na siłownie sprawdzając dodatkowo trzy razy czy aby na pewno mam wszystko, wyciągłam dziewczyny i siadałyśmy do samochodów by zrobić trening. Punkt 15 weszłyśmy na sale zrobiłyśmy sobie razem rozgrzewkę po czym każda zajęła się sobą. Nie chciałam się dziś jakoś specialnie katować w końcu jeszcze cały wieczór będę w pracy i nie wiem o której zamkniemy.
Nie mogłam znaleźć na salach dziewczyn by się pożegnać więc ruszyłam do szatni aby wziąść prysznic. Jak się okazało one już tam były więc wymieniłyśmy szybkie kilka zdań po czym one ruszyły do wyjścia a ja pod prysznic. Miałam około trzydziestu minut by pojawić się w robocie więc nie spieszyło mi się zbytnio.
Była dopiero 16.30 a przed barem stały osoby palące. Nie wróżyło to spokojnej soboty, szybkim krokiem weszłam do środka wzrokiem przeczesując cały lokal. Nie było aż tak fatalnie... Kilka pojedynczych osób jakieś dwójki jednak grup jak narazie nie było. Weszłam na zaplecze wcześniej witajac się z rudą i odłożyłam rzeczy. Podeszłam za bar by się dowiedzieć od niej jak wygląda sytuacja na sali jednak jak na złość ludzie zaczęli przychodzić by składać zamówienia. Większość z nich chciała piwa więc ruda mając przy kasie wszystko, zajęła się tym. Mi przekazała wszystkie zamówienia na wszelkiego rodzaju drinki. W sobotę zawsze mamy ciągły ruch. Nie ma co narzekać czasami z napiwków wyjdzie druga wypłata. Czas mijał szybko, brzydko mówiąc miałyśmy niezły zapierdol. Ciągła bieganina na sale by wziąść puste naczynia, niekończace się zamówienia i pijani podchodzacy do baru byśmy puściły głośniej muzykę. Koło dziewiątej znalazłyśmy chwilę by jedna z nas mogła skoczyć na papierosa. Te pięć minut na zewnątrz pozwalało choć przez chwilę odpocząć.
- Ana piękności ty moje jak tam? - usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się w stronę baru.
- Całkiem dobrze, a co u ciebie ziółko - Uśmiechnęłam się do bruneta który lekko wstawiony opierał się o blat.
- A no jak widzisz wesoło - zaśmiał się a ja razem z nim. - Słyszałem że nie chcesz słyszeć żadnych życzeń. - Uspokoił się i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
- Dobrze słyszałeś - odeszłam na chwile by obsłużyć klientkę i wróciłam do kolegi.
- A pozwolisz bym postawił Ci urodzinowe piwo? - zrobił maślane oczy.
- Za dużo pieniędzy masz ? - oparłam się rekami o blat przed sobą patrząc na niego.
- Jesteś samochodem, dobrze widziałem?
- Jak zawsze zresztą.
- To weź sobie bezalkoholowe a mi lane - zrobił sobie chwilę pauzy - na mój koszt oczywiście.
- Nie mam siły by się z tobą kłócić ziółko - Wzięłam się za przygotowanie zamówienia i podeszliśmy do kasy. - Jak płacisz?
- Gotówką
- To 14 do mnie i złotówka do puszki - Uśmiechnęłam się gdy wrzucił napiwek i podałam mu piwo.
- A i jeszcze jedno - zaczął czegoś szukać po kieszeniach po czym wyciągnął paczkę malboro.
- Nie wygłupiaj się- spiorunowałam go wzrokiem.
- Osobiście robiłem nie zapominając dorzucić gratis do każdego. - położył paczkę na blat i przesunął w moją stronę
- Ile ci za to oddać?
- Nic - posłał mi głupi uśmieszek i podniosł kufel do góry - zbijesz czy mam tu tak stać do zamknięcia?
Podniosłam butelkę z napojem i przybiłam do kufla biorąc łyka. - Leć do swoich bo się doczekać nie mogą.
Oboje spojrzeliśmy w kierunku stolika gdzie siedzieli jego koledzy. Po czym położył mi paczkę papierosów na blat niżej gdzie przygotowujemy drinki i skierował się do kolegów.
- Ziółko! - Powiedziałam zanim się bardziej oddalił, gdy obrócił się lekko w moją stronę dokończyłam - Dziękuje za prezent - Uśmiechnęłam się i musiałam iść obsłużyć kilka osób.
- Przejebane - Powiedziała rudą podchodząc do mnie.
- Bywało gorzej - Puściłam jej oczko i kładąc dłoń na biodrze wyminęłam by wyjść zza blatu - Idę na fajkę bejbe. - uśmiechnęłam się i ruszyłam do drzwi. Odetchnęłam z ulgą zaciągając się dymem. Oparłam się o ścianę i odchyliłam głowę do tyłu mając nadzieje że zobaczę gwiazdy na niebie. Dopaliłam papierosa w patrząc na zegarek wróciłam do środka. Jeszcze z dwie godziny na pewno.
Skierowała się od razu po tackę by zebrać puste naczynia z stolików.
- Nareszcie! - usłyszałam krzyk rudej ktora właśnie zamkła drzwi za ostatni klientem.
- Jak się weźmiemy i sprężymy - spojrzałam na zegarek który pokazywał 00.30 - to może o pierwszej wyjdziemy.
- Ana bo ja wcześniej nie pytałam... - przerwała idąc w moim kierunku - ale ...
Wcięłam się nie pozwalając jej dokończyć -Tak, odwiozę cie. A teraz bierz mopa i na sale. - Powiedziałam odchodząc w kierunku zaplecza.
- Z kąd wiedziałaś że o to mi chodzi?
- Widziałam jak się dosiadłaś na chwilę do ekipy ziółka.
- Ty wszystko widzisz. - naburmuszona ruszyła po mopa.
- Nie prawda. Boje się wrócić do akademika. - zaśmiałam się.
- Czemu ? - powiedziała nalewając wody do wiadra.
- Mówiłam laską że nie chce żadnej imprezy ale wątpię by mnie posłuchały.- Powiedziałam rozkładając na miejsca naczynia z zmywarki.
- Wspominałaś ostatnio że masz dość imprez ale czy to przez... - zrobiła pauzę dzięki czemu udało mi się jej przerwać.
- Nie wracamy do tego - Spojrzałam jej w oczy i wróciłam do swojej pracy. Nie powiedziałyśmy już nic do siebie w trakcie sprzątania. Wyszłam pierwsza na zewnątrz by rudą mogła wpisać kod do alarmu i zamknąć lokal bez uruchamiania go.
- Trzymaj - wystawiłam paczke malboro w jej stronę.
- Czy to są te ? - Zapytała biorąc jednego.
- Spróbuj a się dowiesz. - Uśmiechnęłam się i podałam jej zapalniczką.
- Przecież Ty prowadzisz. - Powiedziała patrząc jak zaciągam się dymem.
- Przecież nikt nie musi wiedzieć - Puściłam jej oczko i ruszyłam powoli do samochodu - Red wiesz że nie lubie czekać - otworzyłam drzwi po stronie pasażera i czekałam aż towarzyszka wsiądze do samochodu. Po czym obeszłam samochód i sama wsiadłam.
- Już ci się humorek zaczął zmieniać - podrapałam mnie po karku, ja niewzruszona ruszyłam z parkingu.
- To pomyśl co by było po dodaniu alkoholu.
Obie zaczęłyśmy się śmiać i na takich wygłupach spędziłyśmy drogę pod jej mieszkanie. Po czym pożegnała się i wyszła. Chwilę stałam i obserwowałam jak odchodzi po czym wyciągnęłam kolejnego papierosa z gratisem i ruszyłam z piskien opon w kierunku akademika.
Chce się tylko umyć i iść spać tylko tyle. Czy to naprawdę tak dużo? Opierałam się o maskę samochodu paląc zwykłego papierosa i zbierając siły by wejść do akademika. Żadnej muzyki nie było słychać jednak to wcale nie wróżyło nic dobrego. Rzuciłam niedopałek na ziemię i depcząc go ruszyłam do akademika.
Przekraczając prób drzwi wejściowych skierowałam się do pokoju ochrony, może oni mi powiedzą z kąd ta cisza. Jednak jak na złość nikogo w środku nie było zrezygnowana kierowałam się do naszego mieszkania. Po drodze kilka razy zdarzyło mi się ziewnąć.
Stojąc przed drzwiami zmusiłam się by jeszcze raz przeanalizować cały dzień :
Rano wstałysmy wspólnie, następnie się na chwilę rozdzieliliśmy. W tak krótkim czasie jak zakupy nic by nie kombinowały. Do wyjścia na siłownie siedziałyśmy we trzy. Jednak wydawało się że strasznie im się spieszyło by wyjść choć chwilę wcześniej niż ja z siłownia. Nie pamiętam godziny jednak wydaje mi się że wyszły z silowni między 16 a 16.30... Kurwa... sklep z akcesoriami do imprez jest otwarty w dobie do 16.30.
Nacisnęłam klamkę z świadomością że na pewno tam ktoś jest poza współlokatorkami. Ściągłam buty w przedpokoju i ruszyłam do kuchni i zapaliłam światło.
- Wszystkiego najlepszego Ana!!! - usłyszałam krzyk kilkunastu osób. Narwy od razu mi podskoczyły naprawdę nie miałam ochoty na to. Wymusiłam na sobie sztuczny uśmiech gdy oni katowali mi słuch swoim śpiewaniem "sto lat".
- Czas na tort. Niestety nie ma świeczek ale myślę że ci się spodoba. - Powiedziała jedna z dziewczyn jednak nawet nie zarejestrowałam która szukając wzrokiem żony by móc ją zabić.
Wszyscy się odsuneli na boki i odsłonili stolik z " tortem " przy którym staly moje dwie współlokatorki i ich przyjaciółki. Wszystkie w jednym miejscu ... Jak przyjemnie
- Całą górną racje ty opróżniasz! - Emilia krzykła a wszyscy wyciągli telefony by to nagrać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top