Rozdział 13
Rozdział 13
Harry kochał to uczucie, gdy wiatr unosił go coraz wyżej i wyżej. Ustawiał odpowiednio skrzydła, żeby złapać w nie podmuch, a potem pozwalał się nieść. Pierwszy raz, kiedy miał okazję tego doświadczyć, był nieziemski. Właśnie wtedy zrozumiał, dlaczego zawsze tak czuł się również na miotle. To nie było to samo, ale odczucia były podobne. Jego ciało instynktownie widziało, że kiedyś jego gen się przebudzi i przygotowywało go na ten moment.
Roześmiał się, czując kolejny podmuch, który uniósł go wyżej.
– Nie szalej – odezwał się Severus, podlatując do niego. – Patrz, gdzie niesie cię wiatr. Wolałbym, żeby nie rzucił tobą o jakąś górę czy drzewo.
– Spokojnie. Jesteśmy dość wysoko – zauważył Harry.
– Z tobą to nigdy nic nie wiadomo. Kłopoty cię uwielbiają.
Harry odwrócił się i podleciał do męża. Objął ramionami jego szyję i popatrzył mu w oczy.
– Martwisz się o mnie? – zapytał.
– Zawsze – potwierdził Severus. – Zwłaszcza że cię znam i wiem, że pakujesz się zawsze w te najgorsze sytuacje – zauważył, obejmując go w pasie i przykładając swoje czoło do jego. – Nie chcę, żeby coś ci się stało.
– Rok temu jeszcze chętnie zobaczyłbyś mnie pewnie poobijanego. Nie lubiłeś Harry'ego Pottera.
– Nie lubiłem i nie lubię ikony, którą z ciebie zrobili. Wolałem cię nienawidzić, niż się do ciebie przywiązać. Strata byłaby wtedy mniejsza – powiedział szczerze.
Harry rozumiał to. Severus stracił już swoją przyjaciółkę i wiedział, jaki to ból stracić kogoś bliskiego i ważnego dla siebie. Nie chciał przechodzić przez to ponownie, zwłaszcza że Gryfon co roku musiał walczyć o życie. Był taki młody, a już tyle razy otarł się o śmierć. Do tej pory wychodził ze swoich przygód w jednym kawałku, ale kiedyś to szczęście mogło się skończyć. Właśnie dlatego Mistrz Eliksirów uczył go przydatnych zaklęć, które wykorzystywały także jego zdolności. Nawet Dumbledore włączył się w proces szkolenia Harry'ego i wynajdywał w swoim prywatnym zbiorze ksiąg interesujące zaklęcia. Ciekawe były zwłaszcza te ostatnie.
Severus nie miał pojęcia, skąd Albus wziął tę księgę, ale jakimś cudem zdobył jedną z zakazanych ksiąg żywiołów. Za samo jej posiadanie można było skończyć w Azkabanie. Księga nie była mroczna, jednak jej zawartość budziła sprzeczne emocje i kłóciła się z wartościami, które wyznawała większość czarodziejów.
Księga została wydana ponad trzysta lat temu. Zawierała w sobie zbiór zaklęć i rytuałów ognia z całego świata. Przypominała w tym zapiski skrzydlatych podróżników, jednak w odróżnieniu od ich prywatnych dzienników ta mogła stanowić zagrożenie, jeśli znalazłaby się w nieodpowiednich rękach.
– Nie wiem, czy to rozsądne Albusie – przyznał Severus, kiedy przekartkował stary tom, który dyrektor przyniósł do jego prywatnych kwater. – Niektóre z tych zaklęć wymagają od czarodzieja ogromnego nakładu magii, jeśli mają być efektowne.
– Podejrzewam, że Harry nie miał większego problemu z ich rzuceniem. Jego pokłady magii są ogromne. Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że pod względem siły twój młody małżonek jest w pierwszej dziesiątce na świecie.
Mistrz Eliksirów popatrzył zaskoczony na swojego zwierzchnika. Oczywiście, że wiedział, iż jego towarzysz był bardzo silny, jednak nie spodziewał się, że tak bardzo. Nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby to sprawdzić.
– Co sugerujesz? – spytał wprost. To nie był czas na zabawę w podchody. Voldemort rósł w siłę. Mieli nieco czasu tylko dlatego, że Draco nie ukończył jeszcze swojego zadania.
– Każde dziecko, które przychodzi do Hogwartu, ma sprawdzany poziom magicznej siły. To procedura, która często ratuje życie, gdyby uczeń znalazł się w stanie jego zagrożenia. Pozwala to dobrać odpowiednie eliksiry, jeśli poziom magii jest niski, a samoistna regeneracja nie jest możliwa. Gdybyśmy określili skalę siły magicznej od jednego do dziesięciu, to Harry by ją bardzo mocno przekroczył. Ty również ją przekraczasz, ale nie w takim stopniu jak on.
Severus był naprawdę zaskoczony tym, co usłyszał. Powoli przestawał się dziwić, że jego małżonek zawsze wszystkich zaskakuje. Najwyraźniej Harry Potter miał to we krwi i nic nie mogło tego zmienić. Potrzebował kogoś, kto będzie go pilnował i wyciągał z tych wszystkich tarapatów. Kogoś takiego jak on.
Mistrz Eliksirów nie żałował swojego związku z chłopakiem. Nauczył się, że instynktowi podróżników należy ufać. Nie był czymś, co zawodziło i chyba tylko dlatego skrzydlaci podróżnicy nadal istnieli, a ich dziedzictwo przetrwało kolejne pokolenia. Nie wiedział, czy kocha swojego małżonka, ale na pewno zależało mu na nim i zamierzał spędzić z nim resztę życia. Gdyby obaj uważali inaczej, nie doszłoby do zaślubin. Wiedział, że Harry czuje podobnie i żaden z nich nie nalegał na jakieś głębsze wyznania. Było im dobrze tak jak teraz.
Gryfon był bardzo młody i jeszcze nie do końca wiedział, czego szukał w związku z drugą osobą, ale zaakceptował Severusa jako swojego towarzysza i małżonka. Wybaczył mu wszystkie błędy z przeszłości i jego okropne zachowanie względem niego. Harry miał naprawdę ogromne serce, ale często nie pokazywał, co tak naprawdę czuje. Mistrz Eliksirów zauważył to jakiś czas temu. Sam nie był zbyt wylewny, ale nie chciał, żeby Harry zamykał się przed nim.
– Harry musi nauczyć się panować nad magią, którą w sobie nosi – powiedział Dumbledore. – Bez tego może zrobić sobie krzywdę. Nosi w sobie prawdziwy magiczny ogień. Naszym zadaniem jest nie pozwolić mu się rozszaleć.
Severus wiedział o tym i nie miał zamiaru pozwolić Harry'emu na zrobienie sobie krzywdy z powodu braku kontroli. Miał zamiar porozmawiać z nim na ten temat, kiedy pokaże mu książkę od dyrektora.
– Już późno. Wracajmy do zamku – powiedział Severus, widząc nadciągające ciemnie chmury.
– Mogę dziś nocować u ciebie? – spytał Harry. – Lubię z tobą spać.
– Twoi przyjaciele mogą zacząć coś podejrzewać, jeśli rano nie będzie cię w wieży.
– Powiem im, że dyrektor wezwał mnie wcześnie rano do gabinetu. Nie będą drążyć dalej.
Starszy czarodziej skinął głową i skierowali się w stronę zamku. Obaj rozkoszowali się wiatrem, który utrzymywał ich w powietrzu. Po chwili wylądowali na jednej z wież, przybrali swoje bardziej ludzkie postacie i przemknęli się do lochów. Harry z rozkoszą ponownie rozłożył skrzydła i rzucił się na łóżko.
– Jak dobrze – zamruczał, obejmując ramionami poduszkę, po czym zerknął figlarnie na małżonka. – Dołączysz do mnie? – spytał.
Mistrz Eliksirów popatrzył tylko na niego, zdejmując swoją skórzaną kurtkę, a potem wszedł na łóżko i pochylił się nad leżącym Gryfonem. Powoli wsunął dłonie pod jego koszulkę i zaczął całować każdy odkryty kawałek skóry. Harry uniósł się lekko, żeby Severus mógł z niego zdjąć koszulkę. Jęknął cicho. Takie subtelne pieszczoty zawsze podniecały go najbardziej.
Złoty Chłopiec nigdy nie mógł zrozumieć tych wszystkich opowieści swoich kolegów, którzy chwalili się w dormitorium miłosnymi podbojami. Brzmiały dla niego strasznie płytko i jakoś tak bezosobowo. W jego ocenie były kompletnie pozbawione uczuć. Wątpił, że potrafiłby pójść z kimś do łóżka tylko z powodu naładowania hormonami. Zawsze marzył o związku, w którym obie strony będą o siebie dbały i w zaskakujący sposób znalazł to w osobie Postrachu Hogwartu.
Dursleyowie nigdy nie darzyli go żadnymi ciepłymi uczuciami. Harry nie przypominał sobie, żeby ciotka kiedykolwiek go przytuliła, czy pochwaliła za coś. Zawsze były tylko wymagania i kary, ale to już była przeszłość. Teraz miał męża i to się dla niego liczyło.
Westchnął cicho, czując ciepłe usta na swojej szyi, a po chwili na uchu. Nie miał pojęcia, że uszy mogą być takie wrażliwe na pieszczoty. Severus doskonale wiedział, gdzie i jak go dotykać, żeby wydawał z siebie te wszystkie słodkie dźwięki. Jego skrzydła zadrżały, kiedy palce Mistrza Eliksirów wsunęły się pod jego plecy i dotknęły nasady porośniętej miękkimi piórkami. Harry uwielbiał, kiedy starszy czarodziej dotykał tego miejsca.
– Severusie – mruknął cicho, poddając się mu całkowicie.
– Jesteś mój – usłyszał mruczenie przy uchu. Przymknął oczy i rozkoszował się doznaniami, które zapewniał mu mąż.
,,,
– Malfoy zachowuje się dziwnie – powiedział Ron. Harry i Hermiona podnieśli głowy znad swoich wypracowań.
– Co to znaczy dziwnie? – spytała dziewczyna.
– Dziwniej niż zwykle. Jakby czegoś się bał – wyjaśnił rudzielec.
Harry nie był specjalnie zaskoczony. Draco Malfoy odczuwał ogromną presję. Voldemort wyznaczył mu zadanie, które mogło skończyć się kompletną porażką, a wtedy dni Ślizgona będą policzone. Dumbledore opowiedział mu i Severusowi o rozmowie z Draco.
– Nie chciał mi zdradzić szczegółów. Bał się, że ktoś może o wszystkim donieść Voldemortowi, a wtedy byłby skończony – przyznał dyrektor, biorąc od Harry'ego filiżankę z herbatą.
– I tak będzie, jeśli zawiedzie – mruknął niechętnie Severus. – Próbowałem z nim rozmawiać, ale kazał mi się trzymać od tego z daleka. Jest pomiędzy młotem a kowadłem, jednak znam go na tyle, że wiem, co wybierze. Wstyd to przyznać, ale Draco jest tchórzem.
– Mówisz tak o jednym ze swoich Ślizgonów? – spytał Harry zaskoczony. – Chociaż Malfoy faktycznie nigdy nie stanął do walki. Zawsze tylko straszył swoim ojcem.
– Lucjusz jest nie mniejszym tchórzem niż jego syn – przyznał kwaśno Mistrz Eliksirów. – Malfoyowie zawsze byli dumnym rodem, ale godząc się pracować dla Czarnego Pana, popełnili ogromny błąd. Ich nazwisko już źle się kojarzy, a szacunek, jakim się cieszyli od pokoleń, słabnie. Lucjusz jednak zdaje sobie sprawę, że jeśli spróbuje się sprzeciwić, wszyscy zginą. Godzi się na wszystko ze strachu. Osobiście myślę, że po cichu liczą na upadek Czarnego Pana, ale nigdy nie zrobią czegoś, co mogłoby wspomóc jasną stronę.
– Lucjusz dał się skusić wizjom, jakie kiedyś roztaczał przed nim Voldemort – przyznał Albus. – Młodego czarodzieja, który dorastał w przeświadczeniu, że pochodzi z potężnego rodu, dla którego najważniejsza jest czystość krwi, nie było wcale tak trudno omamić. Lucjusz kocha władzę. Uwielbia to poczucie, że jest lepszy i potężniejszy od innych. Zaszczepił te same cechy w swoim synu, a teraz mamy tego efekty. Draco całe życie zasłaniał się ojcem, a teraz gdy postawiono przed nim zadanie, zaczyna panikować. Nie przyjmie jednak pomocy z obawy przed zagrożeniem.
– Nie można mu jakoś pomóc? – spytał Harry. Nie lubił blondyna od ich pierwszego spotkania, ale nie życzył mu śmierci. Draco był wredny, egoistyczny i narcystyczny do bólu, ale biorąc pod uwagę, z jakiej rodziny pochodził, to Harry nie dziwił się już aż tak bardzo jego zachowaniu. Malfoy był po prostu Malfoyem i to się pewnie nigdy nie zmieni.
– Draco musiałby zacząć logicznie myśleć, żeby zrozumieć, że nie jest w tym wszystkim sam – stwierdził Severus. – Jednak obecnie za bardzo się boi. Poza tym na przeszkodzie stoi także jego duma. Świadomość, że miałby prosić Albusa o pomoc, napawa go wstrętem.
– Duma co? – mruknął Harry. – Może ja spróbuję z nim porozmawiać? – zaproponował.
Obaj starsi czarodzieje popatrzyli na niego z zaskoczeniem.
– Dziękuję za twoją propozycję Harry – powiedział Dumbledore. – Ale obawiam się, że Severus ma rację. Draco zbyt się boi, żeby zacząć myśleć logicznie i poszukać wsparcia. Mam pewność, że nawet jeśli przełknie upokorzenie i poprosi kogoś o pomoc, to nigdy w życiu nie będzie to żaden Gryfon.
– Czyli lepiej, żebym się wstrzymał? – zapytał Harry.
– Na pewno nie możemy go tak zostawić – zauważył Severus. – Na plus liczę, że jednak porozmawiał z Albusem, mimo że powiedział niewiele. To znak, że wcale nie chce tego robić, ale nie widzi innego wyjścia.
– To może zaprosisz go tutaj i spróbujesz jeszcze raz? – zasugerował Gryfon. – Może w bardziej znajomym otoczeniu będzie chętniej mówił?
– Mogę spróbować, chociaż wątpię, żeby coś to dało.
– Trochę więcej optymizmu – mruknął Harry, siadając obok niego.
Severus burknął tylko pod nosem, słysząc to. Wśród jego Ślizgonów było sporo uczniów z rodzin Śmierciożerców. Niektórzy byli dumni, że ich krewni służą Czarnemu Panu i szczycili się czystą krwią. Jednak byli i tacy, którzy woleli zachować neutralność i nie wychylać się nadmiernie. Kilkoro kiedyś próbowało powiedzieć wprost, że popieranie Śmierciożerców źle się skończy. Skończyli wtedy na kilka tygodni w skrzydle szpitalnym. Severus napracował się wtedy, ważąc eliksiry, które zniwelowałyby skutki tych wszystkich klątw. Oczywiście ukarał wszystkich, którzy jawnie chwalili się tym, co zrobili. Mają takich rodziców, czuli się bezkarni.
Optymizm nie miał tutaj nic do rzeczy, ale w ostateczności mógł podjąć taką próbę. Możliwe, że tym razem Draco zacznie mówić.
Nagle Dumbledore zerwał się z fotela i zaczął się rozglądać.
– Albusie? – spytał Severus.
– Jakiś uczeń chce sobie zrobić krzywdę – powiedział.
– Co takiego? Skąd to wiesz? – spytał, kiedy razem z Harrym wybiegli za dyrektorem. Było już dość późno. Wszyscy uczniowie byli w dormitoriach. A przynajmniej prawie wszyscy.
– To stare zaklęcie nadzorujące. Uruchamia się, kiedy któryś z uczniów próbuje targnąć się na własne życie. Alarmuje dyrektora o zaistniałej sytuacji – wyjaśnił.
– Wiesz, gdzie szukać? – spytał Severus.
– Czuję, że chodzi o wyższe partie zamku – powiedział.
– Zaczekajcie – powiedział Harry i obaj starsi czarodzieje zatrzymali się, patrząc na niego. Harry wyjął szybko z kieszeni Mapę Huncwotów. – Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego – powiedział, aktywując mapę, na której pojawili się wszyscy, którzy przebywali na terenie szkoły. Szybko zaczął wodzić po niej wzrokiem. – Wschodnia wieża! – powiedział, wskazując na nią. Było tam nazwisko Malfoya, ale ku swojemu zaskoczeniu Harry zobaczył obok także nazwiska Hermiony i Rona.
– Pospieszmy się – powiedział dyrektor, ruszając.
– Byłoby szybciej, gdybyśmy polecieli – zauważył Harry.
Severus popatrzył na niego, a potem na Albusa. Jego małżonek miał rację. Tutaj chodziło o życie ucznia.
– Mam lepszy pomysł – powiedział nagle dyrektor. – Fawkes!
Sekundę później na jego ramieniu usiadł feniks. Piękny ptak zaświergotał na widok swojego właściciela.
– Przenieś nas szybko na wschodnią wieżę przyjacielu – polecił mu Albus. Fawkes ponownie wydał z siebie kilka dźwięków. Harry poczuł przyjemne ciepło i przymknął oczy, a kiedy je otworzył, zauważył, że stoją na murach niedaleko wieży.
– Merlinie – jęknął chłopak, kiedy zauważył, że Malfoy stoi po zewnętrznej stronie zabezpieczeń i najwyraźniej zamierza skoczyć.
– Malfoy! – usłyszeli nagle głos Rona Wesleya. Severus miał zamiar potem wyspowiadać chłopaka, co takiego robił poza dormitorium o tej porze. – Zejdź stamtąd! To nie jest tego warte!
– Nic nie rozumiesz! – krzyknął blondyn. – Jestem martwy bez względu na wszystko!
– Nie opowiadaj głupot! – Tym razem to Hermiona krzyknęła, chcąc nakłonić Ślizgona do zejścia. – Zejdź stamtąd! Pójdziemy do dyrektora!
– Co ten stary dziad może wiedzieć o mojej sytuacji?! – spytał Draco. – Nie pomoże mi! Jego obchodzi tylko Potter!
– Chrzanisz głupoty! Złaź stamtąd fretko albo sam ci pomogę! – zagroził mu Ron, podchodząc.
– Nie podchodź bliżej, bo skoczę! – zagroził Draco i Ron zatrzymał się w pół kroku. – Nie macie pojęcia, jak to jest, kiedy zmuszają was do czegoś, czego nie możecie zrobić! Tylko po to, żeby ratować rodzinę!
– Myślisz, że ja nie ratowałbym swojej rodziny, gdyby była zagrożona? – spytał Ron.
– Twoja rodzina jest inna! Jesteście biedni i jesteście zdrajcami krwi! A mimo to macie więcej wartości i cieszycie się większym szacunkiem niż my! – powiedział. – Nie chcę mu służyć, ale nie mam wyjścia!
– Malfoy! – odezwała się ponownie Hermiona. Dziewczyna była blada jak duch, ale z uporem próbowała przekonać chłopaka, żeby nie robił niczego głupiego. – Widzę, że nie darzysz dyrektora zaufaniem. W porządku. Nie musisz z nim rozmawiać, ale może porozmawiasz z kimś innym? Może z profesorem Snapem? Jest opiekunem twojego domu.
– Snape?! – prychnął Draco. – Mogę się założyć, że tak naprawdę nie służy Czarnemu Panu! Podejrzewam to od dawna!
– Dosyć tego! – powiedział Ron. – Natychmiast stamtąd złaź!
– Odsuń się Weasley! – zagroził Draco. W tym momencie poczuł, że jedna stopa ześlizguje mu się i traci pod nią oparcie. Ron rzucił się do przodu, łapiąc go za rękę i wychylając się niebezpiecznie poza balustradę. Hermiona również ruszyła, żeby pomóc mu, wciągnąć blondyna na mury. Nie zdążyła jednak dobiec do nich. Krzyknęła z przerażeniem, kiedy Ron również stracił równowagę i razem z Malfoyem runął w dół.
Harry nie zastanawiał się nad tym, co robi. Zeskoczył z muru, rozwinął skrzydła i zaczął pikować w dół, w kierunku szybko spadających rówieśników. Instynkt podpowiadał mu, że Severus jest obok, ale nie zastanawiał się teraz nad tym. Wyciągnął ręce i złapał Rona w pasie. Kątem oka dostrzegł, że Severus zrobił to samo z Draco.
– Co? – odezwał się nagle Ron ochrypłym głosem i otworzył oczy. – Ja żyję? Nie jestem mokrą plamą?
– Jesteś ciężki stary – odezwał się Harry i rudzielec odwrócił głowę, żeby upewnić się, że nie ma halucynacji. Jakim cudem wisiał w powietrzu, a jego najlepszy kumpel znajdował się tuż za nim? Zrobił wielkie oczy, kiedy zobaczył skrzydła.
– Dobra! Mam jakieś przywidzenia! Dlaczego ty masz skrzydła?! – spytał zaskoczony.
Harry westchnął tylko i skierował wzrok na męża, który mocno trzymał równie zaskoczonego Ślizgona.
– Najpierw porozmawiamy, a potem całej trójce odbiorę masę punktów i wlepię szlabany – warknął Mistrz Eliksirów, a Harry uśmiechnął się. Pewne rzeczy nigdy się jednak nie zmienią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top