Rozdział 5

Wszyscy gotowi na kolejne przygody?

Rozdział 5

Severus nie mógł przestać się dziwić, jak bardzo jego związek z Harrym się rozwinął. Jego wspomnienia o rzekomej nienawiści do chłopaka powoli usuwały się w cień na rzecz miłych chwili, które spędzali razem.

Mistrz Eliksirów pamiętał swój pierwszy raz. Był wtedy na ostatnim roku, ale to nie mogło się równać z bliskością, którą odczuwał, będąc z Harrym. To było tak cudowne uczucie, że z prawdziwą trudnością przychodziło mu wypuszczenie chłopaka ze swoich ramion. Wiedział, że po części była to wina ich więzi, która jeszcze nie była zbyt stabilna. Nie mogli jednak spędzać więcej czasu razem. Severus nadal dzielił czas pomiędzy uczenie bandy idiotów, opiekę nad Ślizgonami i szpiegowanie dla jasnej strony. Ten ostatni obowiązek był teraz szczególnie przykry.

Severus został nagle wezwany pewnego wieczoru, kiedy spędzał czas z Harrym w swoich prywatnych pokojach. Był zły, że przerwano im tak miłe chwile, ale nie miał wyjścia. Czarny Pan surowo karał swoje sługi za spóźnienie. Niechętnie zamaskował swoją postać podróżnika, założył szaty Śmierciożerców i wyszedł w pośpiechu. Wiedział, że jego towarzysz zrozumie.

Aportując się pod obecną siedzibą Czarnego Pana, zauważył innych, którzy zostali wezwani. Nie było ich wielu, a to oznaczało, że chodziło o coś bardzo delikatnego. Gdyby chodziło zasianie strachu, zostaliby wezwani Śmierciożercy niżsi rangą. Tacy w pełni wystarczali do takich zadań. Czarny Pan wiedział, że byli aż nazbyt chętni, żeby przypodobać mu się swoim okrucieństwem. Większość z nich nie była zbyt potężna, ale wystarczająco chętna do terroryzowania mugoli i traktowania ich jak gorszy gatunek. Często zapominali, że ich przodkowie wywodzili się od niemagicznych ludzi.

Swego czasu Severus pasjonował się historią czarodziejów. Oczywiście nie tym, co na swoich lekcjach mówił im Binns. To było niewiele warte, ale zdarzało mu się czasem, naprowadzić uczniów na jakiś trop. Oczywiście byli to ci nieliczni, którzy próbowali go słuchać. Właśnie w takich okolicznościach Severus za młodu zainteresował się początkami czarodziejów, a jego badania doprowadziły go do zaskakujących wniosków.

Pierwsi czarodzieje pojawili się na świecie, kiedy pierwsi ludzie zaczęli się rozwijać i ustanawiać hierarchię w plemionach. Ci, którzy potrafili leczyć i rozmawiać z duchami, zyskiwali miano przewodników duchowych danej społeczności. To do nich wszyscy kierowali swoje pytania, u nich szukali pocieszenia po stracie bliskiej osoby, chcąc wiedzieć, czy przeszła bezpiecznie na drugą stronę. Severus znalazł wzmianki, że wielu określało to wtedy wejściem za zasłonę, która miała symbolizować zostawienie za sobą świata śmiertelników.

Nigdzie nie znalazł informacji, kiedy na świecie pojawili się skrzydlaci podróżnicy, ale w bibliotece w rezydencji Malfoyów natrafił kiedyś na stary, odręcznie zapisany dziennik. Lucjusz najwyraźniej nie miał pojęcia, jaki skarb spoczywał na zakurzonych półkach. Sądząc po warstwie, która osiadła na woluminie, nikt nie sięgał po niego od bardzo dawna. Delikatnym zaklęciem oczyścił swoje znalezisko. Na początku sądził, że natrafił na zapiski dotyczące dawnych metod przechowywania ziół. Szybko jednak zrozumiał, że nie była to do końca prawda.

Na pierwszej stronie u dołu widniała data: 3 V 398 roku. Pod nią był podpis właściciela. Leith. Jednak to zapis na kolejnej stronie wprawiła Severusa w osłupienie. Z jakiegoś powodu jego właściciel zapisał wszystko w łacinie. Ten język nie stanowił dla Severusa większej przeszkody.

„Jestem Leith. Takie imię nadał mi ten, którego spotkałem. Tradycja dopełniła się i zostałem rozpoznany przez takich jak ja, chociaż przyszło mi na to poczekać.

Nareszcie czuję się kompletny. Przebudziłem się, mając dwanaście wiosen i przyniosłem chlubę mojemu ojcu i matce, a plemieniu szacunek wśród innych. Otrzymałem imię, a moje skrzydła są gotowe do podróży. Muszę wyruszyć, żeby zdobyć wiedzę i dobrze służyć kiedyś moim ludziom. Na wyspie daleko od domu, odnajdę innych, od których będę mógł pobierać nauki.

Jestem Leith. Jestem skrzydlatym podróżnikiem."

Lucjusz pozwałam mu pożyczać książki i w tej sytuacji Severus skwapliwie skorzystał z tej okazji. Do tej pory nie oddał tego dziennika, ale skoro nikt się o niego nie upominał, to nadal pozostawał w jego posiadaniu.

Leith był specjalistą od ziół, które skrupulatnie rysował i opisywał. Poświęcił także część stron na opisy ze swojego codziennego życia. Jego skrzydła były zielone o białych końcówkach. Pisać i czytać nauczył go podróżnik o podobnych zdolnościach, który pochodził z Rzymu. Nosił imię Flaviu i był potomkiem niewolników, pochodzących z obecnej Francji. Kiedy zaczął wykazywać magiczne zdolności, jego możnowładca zezwolił mu na naukę w świątyni, aby mógł mu dobrze służyć. Potem chłopiec zbudził się jako podróżnik, co dało mu wolność. Skrzydlaci podróżnicy nie mogli być pętani. To przynosiło pecha temu, kto uczyniłby coś takiego.

Flaviu dosłownie wziął Leitha pod swoje skrzydła i nauczył go wszystkiego, zanim nie wyruszył w świat po dalsze nauki. Na wyspie spotkał także swoją przyszłą towarzyszkę, nie pisał jednak, czy ich potomkowie byli podróżnikami.

Severus dowiedział się całkiem sporo z jego zapisków. Bardzo rozszerzyły jego wiedzę o zdolnościach podróżników. Leith żył wiele wieków przed nim, ale pozostawił po sobie fragment dziedzictwa podróżników. Nie miał pojęcia, czy inni robili podobnie, ale może na wyspie podróżników znalazłby coś.

Teraz jednak musiał ukryć swoje myśli o swoim prawdziwym ja. Gdyby Czarny Pan dowiedział się, kim jest Severus i kim jest Harry, zrobiłby wszystko, żeby ich dopaść, a potem wykorzystać ich magię do swoich celów. Nie mógł na to pozwolić. Zamierzał zrobić wszystko, żeby jego młody towarzysz był bezpieczny.

– Moi wierni słudzy – odezwał się Czarny Pan, kiedy wszyscy zebrali się w jednym pomieszczeniu. – Doszły mnie słuchy o niecodziennej sytuacji.

– Niecodziennej mój panie? – spytała Bellatrix. Severus z trudem powstrzymywał się przed prychnięciem. Ta kobieta zrobiłaby wszystko, że Czarny Pan patrzył tylko na nią. Nie przejmowała się nawet obecnością swojego męża. Było powszechnie wiadomo, że wyszła dla niego tylko dlatego, że jej rodzina tego oczekiwała. Jedyną osobą, z którą chciała być, był Czarny Pan. Severus od zawsze wiedział, że był jedyną osobą, która ją fascynowała. Nawet na Lucjusza Malfoya patrzyła z pogardą, mimo że był mężem jej siostry.

–Doniesiono mi, że w okolicach Hogwartu widziano skrzydlatego podróżnika – powiedział, jakby od niechcenia. Severus poczuł, jak cierpnie mu skóra. Domyślał się, kto mógł przekazać takie informacje. – Twój syn o tym słyszał, prawda Lucjuszu?

– Tak panie. Chociaż nie widział go osobiście i nie może tego potwierdzić. Podobno widział go jeden ze zdrajców krwi, ale nie dawałbym wiary jego słowom – powiedział Lucjusz. – Bywa bardzo zazdrosny i może zmyślać, żeby skupić na sobie uwagę innych.

– Ach tak? A jeśli to jednak prawda? – spytał Voldemort. – Czy coś ci o tym wiadomo, Severusie? – zwrócił się nagle do Mistrza Eliksirów.

– Mój panie. Lucjusz ma rację. Ten zdrajca krwi uwielbia być w centrum uwagi. Słusznym jednak było sprawdzić, czy jego słowa ponownie były kłamstwem. Specjalnie brałem nocne patrole, ale nigdy nie zauważyłem żadnego stworzenia, które mógłbym uznać za skrzydlatego podróżnika – powiedział gładko. Miał nadzieję, że Czarny Pan mu uwierzy.

– Jako Mistrz Eliksirów i znawca czarne magii na pewno wiesz, jaka moc kryje się w ich piórach.

– Oczywiście mój panie. Mistrzowie Eliksirów sprzed wieków zdobywali ich pióra i udoskonalali nimi swoje wywary. Wiele z nich uległo zapomnieniu z powodu braku tego surowca. To wielka strata. Sam nie miałbym nic przeciwko, żeby sprawdzić, jak bardzo wzmocniłby trucizny i eliksiry tortur.

– Ależ oczywiście. – Voldemort uśmiechnął się sadystycznie. – Miej oczy otwarte Severusie. Jeśli skrzydlaci podróżnicy powrócili do Wielkiej Brytanii, może być to dla nas bardzo korzystna sposobność.

– Oczywiście mój panie.

Tym razem ominęła go seria tortur. Czarny Pan wydawał się wręcz upajać możliwością pojmania podróżnika. On i Harry będą musieli jeszcze bardziej uważać, aby nikomu nie dać nawet cienia podejrzenia co do swojej prawdziwej natury.

,,,

Harry czekał na Severusa w jego komnatach. Starszy czarodziej nie kazał mu wyjść. Skorzystał więc z okazji i został. Chciał mieć pewność, że jego towarzysz wróci cały i zdrowy. Jeśli jednak tak by się nie stało, chciał być na miejscu, żeby mu pomóc. Mistrz Eliksirów zawsze otaczał go swoimi skrzydłami i zapewniał bezpieczeństwo. Jeśli sytuacja będzie tego wymagała, zrobi dokładnie to samo. Nie chciał stracić swojego towarzysza.

Siedząc w sypialni mężczyzny, rozmyślał nad wszystkim, co im się przydarzyło. Obaj mieli niełatwe życie. Czuli presję ze strony jasnej strony, chociaż każdy w inny sposób. Od Harry'ego jawnie oczekiwano pokonania Voldemorta, od Severusa z kolei dostarczania informacji. A mimo wszystko coś dobrego wynikło z tego całego zamieszania. Poznali prawdę o sobie nawzajem, a to pozwoliło im zbliżyć się do siebie.

W zasadzie nigdy nie zastanawiał się na tym, czy podobają mu się mężczyźni. Nikt nigdy nie rozmawiał z nim na takie tematy. Oczywiście miał świadomość, że takie osoby są w mugolskim świecie, ale nie miał pojęcia, jak to się odnosiło do czarodziejów. Już wiedział, że dla podróżników płeć partnera nie miała znaczenia i był pewien, że Severus nie zalecałby się wtedy do niego, gdyby miał jakieś wątpliwości.

Próbował sobie przypomnieć, czy słyszał kiedyś coś o homoseksualnych czarodziejach. Oczywiście nie mógł traktować jako źródła wiedzy głupich dowcipów Freda i George'a. Ci dwa byli niereformowalni w każdym zakresie, ale może nie byłoby takim złym pomysłem napisać do nich i zapytać. Rozważał rozmowę na ten temat z Ronem, ale mógł się założyć, że jego przyjaciel poczerwieniałby zapewne z zażenowania, a znając jego szczęście, usłyszałaby o tym Hermiona i zaczęła dociekać wszystkiego. Oczywiście wtedy dowiedzieliby się wszyscy, a ktoś na pewno wpadłby na genialny pomysł, żeby wysłać sowę do Proroka i Harry ponownie zdobiłby pierwsze strony tego szmatławca. W takich okolicznościach list do bliźniaków jawił się jako najbezpieczniejsza opcja.

Mógłby też zapytać Severusa, ale nie chciałby, żeby towarzysz źle go zrozumiał. Wolał najpierw wybadać nieco teren, a list na pewno nie byłby tak zawstydzający, jak rozmowa twarzą w twarz.

To było niesamowite, że nie krępował się leżeć nago obok Severusa, ale wstydził się zapytać go o coś takiego. Zarumienił się lekko. Nie mógł wyjść z podziwu, że pod tymi obszernymi, nauczycielskimi szatami kryło się ciało warte zawieszenia na nim oka. W zasadzie cieszył się, że tylko on mógł podziwiać Mistrza Eliksirów w całej okazałości i rozkoszować się jego bliskością. Nie był naiwny i wiedział, że mężczyzna miał wcześniej innych partnerów, ale cieszył się, że to z nim postanowił związać się na stałe.

To była nagła decyzja, podjęta w przeciągu kilku chwil, ale ich magia była zgodna, że tak powinno być. Instynkt Harry'ego podpowiadał mu, że Severus będzie dla niego najlepszym partnerem i do tej pory nie pożałował swojej decyzji. Uwielbiał to uczucie, kiedy wsuwał głowę pod brodę mężczyzny. Miał wtedy ochotę mruczeć.

Złoty Chłopiec uważał, że jego towarzysz jest naprawdę seksowny. Podobał mu się też jego władczy ton i uczucie dominacji, jakie roztaczał wokół siebie. Nic dziwnego, że niektórzy się go bali. Harry nigdy się go nie bał. Nie lubił go, ale podziwiał za umiejętności i szanował za odwagę. Tak naprawdę do Severus ryzykował najbardziej. Szpiegowanie takiej kanalii jak Voldemort, nie było ani łatwe, ani bezpieczne. Wiedział, że kiedyś mężczyzna wierzył w ideały Toma Riddle'a, ale z czasem zrozumiał, że nie tędy droga i przyłączył się do jasnej strony, zostając jej szpiegiem w szeregach Śmierciożerców.

Harry westchnął cicho. Wrócił myślami do wyspy podróżników, o której opowiadał mu Severus. Obaj bardzo chcieli się tam wybrać i poznać innych skrzydlatych czarodziejów. Miał szczerą nadzieję, że uda im się tam wybrać w najkrótszy dzień w roku i razem ze wszystkimi świętować odchodzącą ciemność.

Z jego rozmyślań wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Od razu wstał z łóżka i zerknął dyskretnie do salonu. Uśmiechnął się szeroko. Severus wrócił i nie wyglądał na rannego. Od razu objął go mocno.

– Nie wróciłeś do wieży? – spytał starszy czarodziej, rozkładając swoje skrzydła i otulając nimi chłopaka.

– Nie powiedziałeś, żebym wracał, więc czekałem na ciebie – przyznał. – Nic ci nie jest?

– To nie ja byłem dziś obiektem złości Czarnego Pana – przyznał. – Musimy być od teraz bardzo ostrożni. Draco przekazał swojemu ojcu informację o rzekomych przywidzeniach Weasleya. Czarny Pan bardzo zainteresował się tym tematem i jestem pewien, że ktoś będzie obserwował okolice Hogwartu.

– Koniec z nocnymi lotami – mruknął Harry.

– Niekoniecznie. Spróbujemy to przekuć na naszą korzyść. Muszę się też zastanowić, co powiedzieć dyrektorowi w obecnej sytuacji. Na pewno nie mogę mu na razie zdradzić naszego sekretu.

– Zastanawiałeś się nad tym?

Severus zamilkł na chwilę i wziął głębszy oddech.

– Widziałeś rękę Dumbledore'a? – spytał. Harry pokiwał głową. Oczywiście, że ją widział. Wszyscy na uczcie powitalnej zwrócili na nią uwagę. – Albus zrobił coś bardzo głupiego. To efekt klątwy, którą udało mi się częściowo zablokować, ale w końcu nadejdzie moment, że uwolni się i go zabije. Szukam czegoś, co mogłoby mu pomóc, ale na razie bez efektu. Nie muszę chyba dodawać, że nie wolno ci nikomu o tym powiedzieć?

Harry był w szoku. Miał żal do dyrektora za jego zachowanie z zeszłego roku, ale nie życzył mu śmierci. Dumbledore był tylko człowiekiem, który popełniał błędy. Sam się do nich przyznał, kiedy chłopak zdemolował mu z wściekłości połowę gabinetu.

– Nic nie można zrobić, żeby mu pomóc? Jeśli on umrze, Voldemort przystąpi do ataku.

– Jest jeszcze coś – przyznał niechętnie Severus. Nie widział teraz innego wyjścia, jak powiedzieć swojemu towarzyszowi o wszystkim.

– Twój ton głosu sugeruje, że mi się to bardzo nie spodoba – stwierdził Harry, odsuwając się nieco i spoglądając na niego.

– Nie. Nie spodoba ci się – potwierdził, a potem opowiedział mu o sytuacji, w jakiej znalazł się Draco, przysiędze, którą złożył i co będzie zmuszony zrobić. Harry był szczerze przerażony.

– Czyli albo zostaniesz mordercą i zdrajcą, albo umrzesz – podsumował. – Czy Dumbledore oszalał?! Tak się nie robi! – krzyknął. – Co za pieprzony egoista!

– Uspokój się.

– Nie! Nie uspokoję się! Przez chwilę byłem w końcu szczęśliwy, a teraz wszyscy chcą nam to odebrać! Tak nie wolno!

Severus złapał go szybko i przyciągnął do siebie, otulając ponownie skrzydłami.

– Uspokój się. Krzykami niczego nie zdziałasz – powiedział mu.

– Nie chcę, żeby coś ci się stało! Rozumiesz?! – Harry miał ochotę się rozpłakać. Nie czuł się tak od śmierci Syriusza. – Nie możesz tego zrobić. Nie możesz.

– Nie mam wyjścia! Myślisz, że tego chciałem? Gdybym odmówił złożenia przysięgi, byłbym spalony. Bellatrix z radością by mnie zabiła albo wydała Czarnemu Panu na tortury. Posłuchaj mnie uważnie. Nie zawsze wszystko układa się tak, jak byśmy tego chcieli. Ufasz mi?

– Tak – powiedział cicho Harry, patrząc mu w oczy. Nie ukrywał, że był przerażony. – Ale to jest niesprawiedliwe. Już myślałem, że wszystko się ułoży, a teraz dowiaduję się czegoś takiego.

Severus objął go mocno. Podzielał jego zdanie, ale jakie miał wyjście w tej sytuacji. Był pomiędzy młotem a kowadłem. Nieważne, jaką decyzję podejmie, każda będzie zła.

– Już jestem spokojny – powiedział Harry. – Dobrze. Czyli mamy dwa problemy do rozwiązania – zaczął mówić, chodząc po salonie Mistrza Eliksirów. Severus z kolei usiadł w fotelu, spoglądając na niego. Widział, jak skrzydła Harry'ego drgają co jakiś czas. Chłopak tylko z pozoru był spokojny.

– Nie wiem, jak chciałbyś je rozwiązać. Przypominam ci, że przysięgi wieczystej nie można złamać. Do końca życia zobowiązuje czarodzieja, który ją złożył.

– Co powiedziałeś? – Harry zatrzymał się nagle.

– Że przysięga wieczysta obowiązuje czarodzieja do końca życia. Albo do momentu, kiedy przysięga zostanie wypełniona. Zależy od treści.

– Tak, ale chodzi mi o coś innego. Nie jesteśmy do końca czarodziejami. To znaczy, jesteśmy, ale czy skrzydlaci podróżnicy nie mają nieco innej magii? Może jest sposób, żeby złamać przysięgę bez konsekwencji?

– Nigdy o tym nie słyszałem – przyznał Severus. – Musiałbym zapytać jakiegoś innego podróżnika, czy jest to możliwe.

– Może ktoś z nich znałby też sposób, żeby pomóc Dumbledore'owi – mówił dalej Harry. Podszedł do Mistrza Eliksirów i usiadł mu na kolanach. – Polećmy na wyspę w najkrótszy dzień w roku. Co mamy do stracenia? Możemy tylko na tym zyskać.

Severus po chwili pokiwał głową. Z doświadczenia wiedział, że magia podróżników miał nieco inny charakter niż ta u normalnych czarodziejów. Nie miał jednak dostępu do żadnych zbiorów podróżników, poza tym jednym dziennikiem, który sobie na jakiś czas przywłaszczył. Harry miał rację. Jeśli mieli mieć szansę na rozwiązanie kłopotów, w które zostali wpakowani, musieli poszukać niestandardowych rozwiązań. Możliwe, że ich prawdziwa natura okaże się rozwiązaniem, którego poszukiwali. Severus miał nadzieję, że tak właśnie będzie.

---

No i co powiecie? Zaskoczeni, czy jednak mi się nie udało tym razem? Zawsze staram się, żeby nie było nudno :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top