Rozdział 10
Rozdział 10
– Uciąłem sobie małą pogawędkę z dyrektorem – powiedział Harry, kiedy wieczorem siedział razem z Severus w jego laboratorium. Patrzył, jak jego mąż dodaje poszczególne składniki do złotego kociołka.
– Czyżby? – spytał Mistrz Eliksirów, nie podnosząc wzroku znad krojonego języka różowej ropuchy. – Jakie to jest satysfakcjonujące – mruknął. Harry prychnął śmiechem. Od razu wiedział, skąd to skojarzenie. W ten sposób wielu uczniów nazywało kiedyś Umbridge. Osobiście to nadal tak o niej myślał.
– Wyjaśniliśmy sobie kilka zaległych spraw i myślę, że dotarło do niego, że nie może ukrywać przede mną pewnych rzeczy. Myślę, że zrozumiał.
– Tego jestem pewien. Pytanie, czy się do tego zastosuje? – Severus wrzucił pokrojony język do kociołka i zamieszał pięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. To wystarczyło, żeby rozpuścił się w gorącej miksturze.
– Nie ma za bardzo innego wyjścia. Skoro stoimy po jednej stronie w tej wojnie, to musi mi mówić o pewnych rzeczach.
– Albus niczego nie musi. Taki już jest. – Pięć gramów morskiej soli wylądowało w kociołku.
Harry uśmiechnął się tylko do męża, opierając łokcie na stole.
– To ta maść niwelująca klątwy, o której mówił Isha? – spytał.
– Tak. Dostałem od niego kopię księgi z eliksirami, które wynaleźli, albo udoskonalili podróżnicy. Sporządzenie maści nie zajmuje dużo czasu. To zdobycie składników może być problematyczne. Na szczęście podzielił się ze mną tym, czego nie miałem.
– Najwyraźniej jest zapobiegliwy.
– Jest uzdrowicielem. Musi być przygotowany na wszelkie ewentualności. Jego pacjenci bywają równie problematyczni, co pewien Gryfon.
– EJ! – Harry nadął policzki, a Severus uśmiechnął się tylko.
Przez kolejną godzinę dodawał kolejno odpowiednie składniki, aż wywar otrzymał rdzawą barwę.
– Teraz potrzebny mi ostatni składnik – przyznał, patrząc na swojego towarzysza.
– To znaczy?
– Twoja krew.
– Moja krew? – zdziwił się Harry. – Dlaczego akurat moja?
– Twoją domeną jest ogień, a to pozwoli maści nabrać właściwości wypalenia klątwy ze zranionego miejsca – wyjaśnił.
– Och. Nie miałem pojęcia, że moja krew może mieć takie właściwości. Czułem, że nie powinienem jej pozwolić się marnować – przyznał, odczepiając od paska łańcuszek, przy którym nosi szklane łezki wypełnione swoją krwią. – Proszę. Możesz ją wykorzystać.
– Tyle w zupełności wystarczy – zapewnił, odczepiając jedną łezkę. – Dziękuję.
Harry ciekawe zajrzał do kociołka. Był ciekaw, jak jego krew wpłynie na mieszankę. Severus ostrożnie dodał ją do całości i zamieszał odpowiednią ilość razy. Ciecz od razu zaczęła gęstnieć i przybierać bordowy kolor.
– Gotowe – stwierdził Severus, sprawdzając w zapiskach, czy osiągnął zamierzony efekt. – Teraz musi ostygnąć przez noc. Po śniadaniu poproszę Albusa, żeby tu przyszedł. Wolałbym nie mówić za wiele przy tych wszystkich portretach. Niektóre są bardzo wścibskie.
– Mogę też przyjść? – spytał nagle Harry ku zaskoczeniu męża. – Chciałbym zobaczyć efekt.
– Od kiedy ciekawią cię takie testy? – spytał starszy czarodziej.
– Od kiedy używasz do nich mojej krwi. To jak będzie? Bo wproszę się sam – zagroził.
– Głupi bachor. Miej na uwadze, że wszystko może się wtedy wydać – mruknął, co w jego języku oznaczało „tak". Harry uśmiechnął się zadowolony, a potem podszedł do męża i pocałował go.
– Wiesz, że nie mieliśmy nocy poślubnej? – zamruczał nagle.
– Jak rozumiem, chciałbyś to nadrobić? – spytał Mistrz Eliksirów, obejmując go w pasie. Harry uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.
,,,
Albus Dumbledore nie krył zaskoczenia, kiedy Severus Snape zaprosił go po śniadaniu do swoich kwater.
– Chcę coś z tobą omówić Albusie – powiedział. – Bez wścibskich podsłuchiwań tych wszystkich portretów.
– Czy to ma związek z Voldemortem? Zostałeś wezwany? – zmartwił się dyrektor.
– Nie i nie.
Słysząc odpowiedzieć, Dumbledore poczuł się naprawdę zaintrygowany. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz był w prywatnych pokojach Severusa. Zwykle spotykali się w jego gabinecie. Temat rozmowy musiał być bardzo delikatny, skoro zmienili miejsce rozmowy. Tym większe zaskoczenie przeżył, kiedy weszli do środka. Na kanapie zupełnie zrelaksowany siedział Harry Potter i przeglądał jakąś książkę.
– Mam nadzieję, że nie wziąłeś niczego z górnej półki – odezwał się Severus, łypiąc na chłopca.
– Aż tak wysoko nie sięgam – odpowiedział.
– Jesteś jeszcze bardziej bezczelny niż zwykle.
– Uczę się o mistrza – zripostował Harry. – Dzień dobry panie dyrektorze – uśmiechnął się do Albusa.
– Dzień dobry Harry. Nie miałem pojęcia, że przesiadujesz w salonie naszego Mistrza Eliksirów – przyznał. – Odnosiłem raczej wrażenie, że za sobą nie przepadacie.
– Nadal nazywa mnie głupim, irytującym bachorem. W tej kwestii nic się nie zmieniło.
– I raczej się nie zmieni – odezwał się Severus, przynosząc słoiczek z maścią. – Siadaj Albusie. Zajmiemy się tą twoją nieszczęsną ciekawością i jej skutkami. – Dumbledore popatrzył na niego, a potem na Gryfona siedzącego na kanapie. – On o wszystkim wie. Nie jest ślepy. Przynajmniej nie bardziej niż zwykle.
– Bardzo zabawne – mruknął Harry, poprawiając okulary. Odłożył książkę i przyglądał się poczynaniom męża.
– Severusie – westchnął Albus, widząc, że Mistrz Eliksirów, nakłada maść na jego zniszczoną przez klątwę rękę. – Obaj wiemy, że to nie ma sensu.
– Bądź cicho i pozwól mi działać – odparł.
Dyrektor nic więcej nie powiedział, tylko pozwolił mu pracować. Nigdy nie widział jeszcze takiej maści i przyglądał się jej z zaciekawieniem. Była bardzo gęsta i dość lepka w dotyku. Miał wrażenie, że okleja mu rękę, jak rodzaj opatrunku.
– Interesujące – przyznał w końcu. – To jakiś twój nowy przepis, Severusie?
– Nie. To bardzo stary przepis, który dostałem w zaufaniu. Jeśli wierzyć opisowi, ręka może cię trochę piec.
– I jakiego efektu się spodziewasz?
– Całkowitej neutralizacji klątwy, którą na siebie tak bezmyślnie sprowadziłeś – powiedział wprost. – Teraz musimy poczekać na rezultat. Za chwilę powinieneś zacząć odczuwać działanie maści.
– Mówiąc szczerze, to już odczuwam. Od kilku miesięcy nie czułem ciepła w tej ręce. To całkiem przyjemne – przyznał stary czarodziej. Harry zachichotał, a Severus wywrócił oczami. – To może w międzyczasie powiecie mi, o co chodzi z waszym zawiedzeniem broni? Rzadko się zdarza, żebym nie wiedział o czymś, co dzieje się w Hogwarcie.
– Więc obrazy jednak donoszą – powiedział Harry. – A to wredne malunki. Mogę je nadpalić?
– Nie – powiedział stanowczo Severus. – Aczkolwiek, gdyby był tam też portret tej Różowej Ropuchy, sam bym się nad tym zastanawiał. Zawsze ciekawiło mnie, czy czarodziejskiej portrety boją się ognia?
– Twoje pomysły mnie czasem zaskakują Severusie – odezwał się Dumbledore. – Chociaż mogę to zrozumieć. Niektóre portrety też kiedyś działały mi na nerwy. Zawsze słyszałem, że jestem zbyt ambitny i żądny władzy, a moje metody nauczania pozostawiają wiele do życzenia.
– Sam przyznasz, że coś w tym jest. Od egzaminatorów SUMów w zeszłym roku słyszałem, że na swoich egzaminach wyczyniałeś różdżką cuda.
– Nie lubię się chwalić, ale może troszeczkę wtedy przesadziłem.
– A co pan zrobił? – spytał Harry ciekawie.
– Powiedzmy, że zamiast pióra lewitowałem egzaminatorkę – uśmiechnął się.
– Lewitowałes Gryzeldę Marchbanks? – Severus popatrzył zaskoczony na swojego zwierzchnika. – No to już rozumiem, skąd u ciebie te wszystkie idiotyczne pomysły!
Dumbledore jedynie zachichotał w odpowiedzi. Po chwili mruknął jednak pod nosem i wykonał gest, jakby chciał potrzeć zranioną rękę. Mistrz Eliksirów szybko złapał jego drugą dłoń.
– Nie próbuj Albusie. Pozwól maści działać. Wiem, że to nie jest przyjemne, ale wytrzymaj – powiedział stanowczo.
– Doceniam twoje wysiłki Severusie, ale wiesz, że i tak przyjdzie mi umrzeć.
– Jeśli mówisz o przysiędze wieczystej, którą złożyłem Narcyzie, to uprzejmie cię informuję, że została ze mnie zdjęta.
– Narcyza się wycofała?! – Harry wcale się nie dziwił, że dyrektor był zszokowany. Raczej nie słyszy się o przypadkach, kiedy taka przysięga zostaje zdjęta.
– Nie żartuj – prychnął Severus. – Znalazłem sposób, żeby została złamana. Nie było to przyjemne, ale teraz możemy odpowiednio zmodyfikować plan działania.
– Nie wiem, czy powinniśmy wtajemniczać Harry'ego w pewne sprawy.
– Chyba już o tym rozmawialiśmy? – spytał Gryfon. – Przez moją niewiedzę zginął Syriusz. Chyba czas, żebyśmy popracowali nad wzajemnym zaufaniem? Nie uważa pan?
Dumbledore milczał przez chwilę. Był naprawdę zaskoczony słowami Złotego Chłopca i jego rokiem rozumowania. Nie mógł jednak odmówić słuszności jego słowom.
– Masz rację – westchnął i uśmiechnął się lekko. – Kiedy ty tak wydoroślałeś?
– Chyba nigdy nie byłem do końca dzieckiem.
– Nie. Nie byłeś. I to częściowo moja wina.
Harry, słysząc to, machnął tylko ręką, jakby to już było nieważne. Oczywiście, że nadal myślał o Syriuszu, ale pracował nad swoim poczuciem winy. Wiedział, że jego ojciec chrzestny nie chciałby, żeby się zamęczał. Postanowił zatem walczyć z tym w imię jego pamięci i pozwolić sobie zachować jedynie te dobre wspomnienia o nim.
Chętnie słuchał teraz o egzaminach w czasach, kiedy Dumbledore był uczniem w Hogwarcie. Wyglądało na to, że wtedy przedmioty nieco się różniły od tych obecnych. Na przykład okrojono dość mocno program nauczania niektórych zajęć. Harry nie miał pojęcia o istnieniu niektórych zaklęć, które wtedy były wymagane.
– Dlaczego już się ich nie uczymy? – zapytał. – Brzmią naprawdę ciekawie.
– Obowiązywały jeszcze, kiedy uczył się tutaj Tom Riddle – odparł Albus. – Kiedy zaczął rosnąć w siłę, a ja zostałem dyrektorem, zmieniłem nieco program nauczania. Bałem się, że ktoś może skończyć podobnie. Uznałem, że nie każdy powinien mieć dostęp do takiej wiedzy. Dla niektórych jest zbyt kusząca.
Harry nie skomentował tego. Na własne oczy widział, co rządza władzy może zrobić z ludźmi. Tom Riddle był najlepszym przykładem. Miał dostęp do magii, która tylko podsycała jego pragnienia.
– Pokaż tę rękę Albusie – powiedział po pół godziny Severus. Wilgotną szmatką usunął skorupkę, która powstała po zastygłej warstwie maści. Po kilku chwilach okazało się, że po klątwie nie ma śladu. Ręka nadal był chorobliwie szczupła, ale nie wyglądała już na koszmarnie chorą. Skóra odzyskała swój naturalny kolor i dyrektor mógł znowu swobodnie poruszać palcami.
Harry miał ochotę zacząć panikować, kiedy zauważył, że Dumbledore zaczyna płakać. Popatrzył bezradnie na męża, który również miał niepewną minę.
– Nie wiem, jak ci dziękować Severusie – powiedział dyrektor, kiedy uspokoił się w końcu. – Od kilku miesięcy nie czułem się tak lekko. Nie spodziewałem się, że jest jakiś sposób, żeby zniwelować skutki klątwy. Naprawdę jesteś geniuszem.
Severus zerknął na Harry'ego kątem oka. Obaj wiedzieli, że może nadejść moment, kiedy będą musieli zdradzić Albusowi swoją tajemnicę. Brali to pod uwagę, chociaż nie wiedzieli, że nastąpi to aż tak szybko.
– Przepis nie jest mój. I jest to dość zawiła i długa historia – przyznał Severus. – Jeśli chcesz jej wysłuchać, to musisz nam obiecać, że nic, co zostanie powiedziane w tym pokoju, nie opuści go.
– Masz moje słowo Severusie – zapewnił dyrektor, nie ukrywając swojego zaskoczenia. – Wiesz, że możesz mi zaufać. Doskonale wiem, że niektóre sprawy nie powinny zostać usłyszane przez niektóre osoby.
– Gdybyś powiedział komuś choćby słówko, naraziłbyś na niebezpieczeństwo całą naszą społeczność – mruknął.
– Społeczność?
Mistrz Eliksirów popatrzył na Harry'ego. Chłopiec skinął głową i chwilę później Albus Dumbledore, Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, Głowa Wizengamotu po raz pierwszy w życiu omal nie spadła z fotela. Starszy czarodziej nigdy nie sądził, że dane mu będzie w życiu spotkać skrzydlatego podróżnik, a świadomość, że dwóch z nich ukrywało się po jego nosem, szokował go jeszcze bardziej. Zwykle wiedział o wszystkich istotnych rzeczach, jakie działy się w szkole.
– Cóż – odezwał się po dłuższej chwili. – Udało wam się mnie zszokować – przyznał.
Harry zachichotał tylko.
– Też byłem zaskoczony, że Severus jest taki jak ja – powiedział.
– A ja wcale – parsknął wspomniany Mistrz Eliksirów. – Wszyscy wiedzą, że wszystko, co zwariowane skupia się zawsze na tobie.
Harry nadął policzki, patrząc na niego. Severus z kolei wyjaśnił Albusowi całą sytuację związaną z maścią, którą dla niego przygotował. Dyrektor słuchał z zainteresowaniem, a Gryfon w międzyczasie zrobił dla wszystkich herbatę.
– Widzę, że czujesz się tu bardzo swobodnie, Harry – uśmiechnął się Dumbledore.
Chłopak przygryzł dolną wargę, zastanawiając się, czy o małżeństwie też będą mówić wprost.
– Mów – powiedział Severus, widząc jego wahanie. – I tak by się w końcu dowiedział.
– Jest coś jeszcze? Nie za dużo tych niespodzianek na dziś? – zaśmiał się Albus.
– Chyba więcej ich już nie będzie – zapewnił Harry. – Chodzi o to, że Severus i ja jesteśmy towarzyszami. Przywódca podróżników udzielił nam ślubu – dodał, pokazując obrączkę na palcu.
Albus po raz kolejny tego wieczoru zaniemówił. Pomijając fakt, że było to nieco nieetyczne, że nauczyciel wiązał się ze swoim uczniem i powinien ostro zareagować, to cieszył się, że jego dwaj chłopcy odnaleźli siebie nawzajem. Zawsze uważał, że obaj są bardzo samotni i zasługują na szczęście. Nie spodziewał się tylko, że znajdą je w sobie nawzajem.
– Pewnie chciałeś powiedzieć, że zachowałeś się nieodpowiedzialnie? – spytał Severus.
– Poniekąd, aczkolwiek domyślam się, że skrzydlaci podróżnicy kierują się nieco innymi zasadami życiowymi?
– To prawda. Polegamy głównie na instynkcie. Jakoś jeszcze nigdy nas to nie zawiodło w takich sprawach.
– Rozumiem, że nasz wspólny znajomy nie ma o niczym pojęcia?
– Oczywiście, że nie – prychnął Mistrz Eliksirów. – Śmierciożercy zabiliby mnie od razu, żeby pozyskać pióra z moich skrzydeł – zauważył.
– O skrzydlatych podróżnikach nie ma zbyt wielu informacji, ale wiem, że ich pióra są bardzo cenne – zgodził się Albus, upijając herbaty z filiżanki. – Słyszałem o różdżkach, gdzie używa się ich jako rdzenia.
– Należą jedynie do członków najbliższych rodzin podróżników. Głównie do ich dzieci. Oczywiście oficjalnie rdzeń jest inny. Nie możemy sobie pozwolić na ujawnienie. Nie po tym, co się stało. – Severus opowiedział dyrektorowi historię zabójstwa dwójki podróżników. Nie była to piękna historia i cała społeczność robiła wszystko, żeby się nie powtórzyła.
– Rozumiem. Taka tragedia – westchnął dyrektor. – Czarodzieje mogli naprawdę wiele się od nich nauczyć. Ludzkie serca są niestety bardzo zachłanne. To takie przykre.
– Pan też tego doświadczył – przypomniał mu Harry, patrząc na niego spokojnie.
– Nie zaprzeczę, że był taki moment w moim życiu. Na szczęście w porę zrozumiałem, że nie tędy droga. Dziękuję, że powiedzieliście mi o wszystkim, ale czy twoje połączenie z Voldemortem nie zdradzi twojej prawdziwej natury, Harry? – zmartwił się.
– Wszystko jest pod kontrolą – zapewnił go Gryfon. – Severus wprawdzie nie nauczył mnie blokowania umysłu, bo nasze lekcje były porażką, ale z pomocą podróżników, znalazłem inny sposób.
Na wyspie rozmawiał z podróżnikiem, którego specjalnością była magia umysłu o swoich wizjach. Ten przyznał, że słyszał już o czymś takim i jest to efekt bardzo mrocznego zaklęcia o złej intencji. Za zgodą Harry'ego wszedł w jego umysł i postawił odpowiednią blokadę, którą podtrzymywało jedno ze starych zaklęć. Nie zatarło to całkiem odczuć Harry'ego związanych z Voldemortem. Nadal wyczuwał jego nastroje, ale przynajmniej mógł spać spokojnie. Podróżnik nauczył Severusa zaklęcia. Twierdził, że nie powinno się go rzucać na siebie. Można się rozproszyć, a wtedy skutki mogą być opłakane. Czar musiał być odnawiany raz na miesiąc podczas pełni księżyca.
– Bardzo dobrze to słyszeć – przyznał dyrektor. – Kiedy Voldemort opętał cię w ministerstwie, bałem się, że będzie próbował zrobić to po raz kolejny. Nie wiem, czy zdołałbym ci wtedy pomóc.
– Na szczęście już nie musimy się tym martwić – uśmiechnął się Harry. – Teraz możemy zacząć planować, jak rozwiązać te wszystkie dziwne sytuacje, jakie mają miejsce wokół nas.
– Musimy też pomóc Draco – zauważył Dumbledore. – Biedny chłopak jest przerażony. – Harry uniósł brwi w górę. – On wie, że znalazł się w sytuacji, z której nie widać wyjścia. Nie będzie łatwo go z tego wyplątać, ale ponieważ Severusa nie obowiązuje już przysięga, a ja dostałem odroczenie od śmierci na jakiś czas, spróbujemy opracować jakiś plan.
Obaj podróżnicy pokiwali głowami. Nie chcieli, żeby Voldemort wciągał młodych czarodziejów, którzy nie znali jeszcze życia w swoje okropne plany. Nawet taki Draco Malfoy nie zasługiwał na to.
– No! – Dumbledore nagle radośnie klasnął w dłonie. – To teraz opowiedzcie mi, jak wyglądają zaślubiny skrzydlatych podróżników.
Harry zachichotał, a Severus jedynie pokręcił głową. Zapowiadał się długi dzień.
---
Zimno, ciemno... A łóżko rano takie ciepłe XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top