s a m o d z i e l n o ś ć

    przez kilka dni są ze sobą, ale jednak oddzielnie, bo nauen tylko obserwuje i przygląda się, jak hyungsik przez większość dni nerwowo maszeruje po tarasie z telefonem permanentnie przyklejonym do ucha.

    próbuje wszystko odkręcić.

    stara się wszystko wyciszyć.

    a naeun nie potrafi zrozumieć, dlaczego.

    pewnego wieczora wypija o jednego drinka za dużo i się go o to pyta.

    nie odpowiada jej.

    — po co to wszystko robisz? żal ci mnie, tak? — podchodzi do niego, patrzy z góry, choć to, że on siedzi, wcale nie daje jej aż tak dużej przewagi. — nie potrzebuję twojej łaski. nie musiałeś się fatygować. sama sobie świetnie...

    — w tym tempie, to sama byś ze sobą skończyła — przerywa jej. wstaje.

    ona nie daje mu odejść.

    — od dziecka byłam sama! — woła za nim — i jakoś przeżyłam! umiałam... — w gardle czuje formującą się gulę. dławi się nią. — umiem sobie sama radzić.

    — nie mówię, że nie potrafisz — słyszy jego cichą odpowiedź — ale to nie oznacza, że powinnaś.

    pętla uformowana w jej gardle już zupełnie się zaciska. naeun nienawidzi siebie za łzy, które mimowolnie ciekną jej po brodzie. czuje się upokorzona, żałosna. nie chce na niego patrzeć. odwraca się od niego na chwiejnych nogach.

    — uwierz mi, naeun, wiem, kiedy zachowujesz się, jak jędzą. potrafisz mi podnieść ciśnienie, ale to teraz... — przerywa na chwilę. ledwo dosłyszalne kroki. naeun przechodzi prąd, gdy czuje jego rękę na swoim ramieniu. — ale tym razem to nie była twoja wina. dobrze o tym wiesz.

    to moja przeszłość, więc i moja wina.

    nic o mnie nie wiesz. nie wiesz, jaka kiedyś byłam.

    może potrafisz grać, ale nie aż tak dobrze.

    naeun chce mu to wszystko powiedzieć, ale słowa nie chcą przejść jej przez gardło.

    ukrywa twarz w dłoniach.

    — o nic mnie nie prosiłaś — przypomina. kilka kroków. staje przed nią i odciąga jej dłonie od twarz, patrzy prosto w oczy. — jeżeli powiem, że robię to z własnej woli, to będzie ci z tym łatwiej? zmieni to coś?

    dlaczego niby miałoby zmienić — myśli naeun, ale jednak zmienia.

    i to wiele.

    w szczególności to, że go nie odtrąca, kiedy ją obejmuje, a ona w tej jednej, krótkiej chwili traci kontrolę i się w niego wtula.


✖️
042021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top