r e w a n ż
wracają do domu, który nie jest ich
— każdego z osobna, ale nie ich wspólny.
ona odprawia służbę, on jedynie przygląda się, jak wszyscy wychodzą. nie mówi nic.
ciszę przerywa ona. odgłos dłoni uderzającej w jego twarz odbija się echem po pustych pomieszczeniach. nie wygląda to jak w filmach. głowa teatralnie nie skręca mu się w bok. stoi nieruchomo, bo ona ma za mało siły, jest za słaba.
próbuje uderzyć go jeszcze raz
— mocniej.
ale on zręczne łapie jej nadgarstek i już nie puszcza.
— co to do cholery miało być?! — praktycznie warczy mu w twarz.
— przemoc domowa? a podobno dotyczy jedynie kobiet. ciekawe... — puszcza jej nadgarstek. praktycznie rzuca.
— wiesz, że nie o tym mówię.
— ach... — mówi powoli, jakby dopiero co sobie przypomniał. — mówisz o tym, co się stało na lotnisku? nie rozumiem, dlaczego jesteś taka wściekła.
zaciska usta, a oczy znacznie jej się zwężają. nie jest wściekła. dla niego wygląda to tak, że jeszcze chwila, a padnie tu i teraz, bo to, co czuje jest tysiąc razy gorsze niż zwykła złość.
— nie masz prawa...
— jesteśmy małżeństwem — przypomina jej chłodno. — poza tym, sama powiedziałaś, że mogę robić, co chcę. — zbliża się do niej o krok. ona stoi w miejscu. — powinnaś się cieszyć, że zrobiłem tylko tyle... — kolejny krok. nachyla się ku niej i szepcze wprost do ucha: — są o wiele gorsze rzeczy, niż głupie cmoknięcie, kochanie.
tym razem naeun już nie wytrzymuje i się cofa. w jej oczach widzi cień strachu, ale tylko na chwilę. momentalnie z powrotem odzyskują twardy wyraz.
— nie ośmieliłbyś się.
— chcesz się założyć? — hyungsik uśmiecha się lekko.
wyzwanie.
prawdę powiedziawszy, nie posunąłby się do tego. to nie on. niemniej wbijanie w nią tych szpilek zaczyna sprawiać mu przyjemność. szczególnie, kiedy widzi, jak to na nią działa.
— ty dostałaś moją firmę, więc możesz mi się jakoś zrewanżować. pomyśl o tym — mówi jej na odchodnym, myśląc, że przez następne tygodnie zdecydowanie nie będzie mu jej brakować.
✖️
poprawione 122020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top