p s y c h o p a t a

za weneckim lustrem naeun widzi, twarz znajomą twarz kobiety. poznaje ją. wszędzie poznałaby tą obojętność w jej oczach, a jak słyszy jej głos, wbija sobie paznokcie w przedramię, żeby nie zemdleć.

pamięta ją aż za dobrze. z tego zamknięcia. pamięta ten strach, kiedy zorientowała się, że nie przyszła jej z pomocą, ale jedynie bawiła się jej kosztem, z satysfakcją przyglądając się, jak kolejne ciosy na nią spadają.

— czy poznaje pani tą kobietę? — pyta policjant, ale Naeun milczy i mężczyzna chyba źle to rozumie. — może pani śmiało mówić. stąd nic nie słychać — wskazuje palcem na grube ściany, otaczające pomieszczenie przylagające do pokoju przesłuchań.

nie chcąc zdradzić swoich myśli, naeun kiwa lekko głową.

— mogłaby pani powiedzieć skąd?

na usta ciśnie się jej: to kochanka mojego męża.

nie może tego powiedzieć. nie jest w stanie. tym razem nie ma to nic wspólnego z dobrem firmy.

— pracuje... to znaczy kilka miesięcy temu pracowała z moim mężem — mówi. — osobiście jej nie znam. wiem tylko, że jest... podobno jest fanką hyungsika.

policjant ponuro kiwa na to głową.

— kto by pomyślał, że znanych osób też to dotyczy... — wzdycha, skrobiąc coś w notesie. — teraz wszędzie można znaleźć takie... nadgorliwe fanki.

naeun ledwo się powstrzymuje, żeby mu nie przyznać racji.

ale ona użyłaby innego określenia. zupełnie innego.


✖️

2...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top