d z i e c k o
od wybuchnięcia skandalu minął już miesiąc. dużo czasu, żeby o wszystkim zapomnieć, jednak wszystko zostaje rozdmuchane jeszcze bardziej, niebotycznie zwiększając swoje rozmiary.
to już nie jest zwykły żart. wieści docierają nawet zagranicę.
coraz więcej przeszłości wyziera ciemnym ślepiem na światło dzienne, rozdrapując nieskazitelny wizerunek na rodzinnym portrecie.
nastolatka jakich wiele.
zachowanie jakich nie mało.
zwykłe dziecko.
ale inne okoliczności, które bynajmniej nie łagodzą głośnego pomruku kpin i dezeprobaty.
nie ma go już dwa miesiące i do tej pory nie utrzymywał z nią żadnych kontaktów.
niby po co? naeun to urządzenie dziesięć w jednym z lśniącym wykończeniem. nie potrzebuje nikogo.
jednakże, pewnego wieczora, siedząc w garderobie mimowolnie przygląda się zdjęciom w internecie. z początku to tylko ciekawość.
później...
ze zmarszczonymi brwiami patrzy na szczery uśmiech pełen zębów. szklanka w jednej ręce, druga zarzucona przyjaźnie wokół szyji kościstego chłopaka w czapce z daszkiem.
kolejne.
powycierne spodnie, trampki, rzeka i papieros w palcach. wydęte usta w kolorze brzoskwini. mrugnięcie oka — to wszystko jedynie dla żartu.
i jeszcze jedno.
słuchawki na uszach, a na nosie okulary. powyciągany sweter na przygarbionych ramionach.
zaczyna mu się robić nieswojo, bo ta nastolatka z farbowanymi na czerwono końcówkami włosów, to nie naeun, a ten błysk w jej oku, to spojrzenie bardziej przypomina mu własne odbicie w lustrze.
mało prawdopodobnym jest, że to roześmiane dziecko przeżyło pod zwałami, grubych murów, które z czasem ją otoczyły, ale chyba właśnie ona jest powodem, dla którego jeszcze tego samego dnia znajduje się na lotnisku.
wraca.
sam w to nie wierzy, ale jednak wraca.
✖️
042021
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top