b a j k a
ten dzień w końcu musiał nadejść. ceremonia jak z bajki, bo przecież jej życie jest bajką. setki kwiatów zakrywających pustki w pomieszczeniach, które nigdy nie miały uświadczyć śmiechu. tysiące gości, bardzo rozmownych i dyskretnych, jednak i tak przesuwających się instynktownie przed obiektywy kamer.
wydarzenie towarzyskie.
spełnienie marzeń.
a może jednak bardziej transakcja biznesowa.
na zdjęciach z nią chce być każdy, więc naeun z uśmiechem ustawia się do każdego z nich z osobna, póki nie wywołają ją na salę. już czas.
wszyscy patrzą tylko na nią. wszyscy oprócz niego. znudzenie z jego oczach jest wyraźne tylko dla niej. ona odwzajemnia mu się twardym spojrzeniem.
— lepiej tego nie popsuj — szepcze, kiedy podaje mu rękę.
— przyszli zobaczyć widowisko. dlaczego miałbym im to odebrać? — pyta hyungsik. nawet na nią nie spojrzy.
naeun próbuje mocniej ścisnąć jego rękę, ale nie robi to na nim różnicy. wbija mu paznokieć we wnętrze dłoni.
— mogę ci odebrać o wiele więcej. nie zapominaj się.
i on faktycznie bierze to sobie do serca i później wykorzystuje przeciwko niej.
✖️
poprawione 122020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top