R8

#30.11.2002#
= Diana =

Od śmierci Samanthy minął rok... matka Michaela zaprosiła nas na obiad... przysnęłam w samochodzie z głową opartą na ramieniu Slasha

Znów mieliśmy wypadek... przeżyłam tylko ja... kierowca, Slash, Alice i synek mój i Michaela zginęli na miejscu

Zerwałam się... jechaliśmy przez to samo pole na którym zginął Michael...

Zobaczyłam jadący zygzakiem z naprzeciwka samochód...

Odpięłam pasy Alice i małego...

- Diana, co ty robisz? - zapytał Slash

- Zaufaj mi... - szarpnęłam Alice, żeby się położyła głowę na kolanach Slasha, sama też się tak położyłam i z całej siły przytuliłam do siebie synka...

- Ja pierdolę! - wrzasnął Slash i się schylił

Znów poczułam uderzenie i szarpnięcie... straciłam przytomność...

***

Ocknęłam się w szpitalu...

Leżałam na jednej sali ze Slashem, moim synkiem i Alice... oni byli nieprzytomni...

Nagle zamiast ciągłego pikania, jeden ze sprzętów na sali zaczął wydawać ciągły dźwięk...

Lekarze przez 40 minut walczyli o życie mojego synka... bez skutku.

Dali mi się z nim pożegnać...

Mnie wypisali tego samego dnia.

#02.12.2002#

Dostałam telefon ze szpitala... Slash też zmarł, a Alice miała tylko 1% szans na dożycie wieczora

Po tym jak skończyłam tą rozmowę, wspięłam się na najwyższy punkt Neverland

- Po co ja żyję?! - rzuciłam się w dół

= Michael =

Wiedziałem, że to nic nie da, ale chciałem ją łapać

Przeniknęła przez moje ręce...

Uderzyła o ziemię roztrzaskując sobie głowę...

Grace wybiegła z budynku

- O boże pani Jackson! - klęknęła przy Dianie...

Diana jeszcze kontaktowała...

- Pani Jackson, co się stało? - zapytała Grace próbując wybrać numer ratunkowy

- On nie żyje... - odparła Diana... Nagle spojrzała na mnie - Michael zabierz mnie ze sobą....

Grace była przerażona...

W końcu dodzwoniła się na 911...

Nim przyjechała pomoc, Diana straciła przytomność... trzymałem ją za rękę, żeby pomóc jej wyjść z ciała...

Nagle ścisnęła moją dłoń

Pomogłem jej jako duchowi wyjść z ciała

- 5 lat... 5 lat żyłam bez ciebie... - zaczęła płakać i przytuliła się do mnie

- Teraz będziemy razem na wieki... Kocham cię

- Mike, gdzie Sami?

- Chodź...

Zaprowadziłem ją do biegającej po polance Sam

- Sam - zawołała ją Diana

Sami podbiegła do nas

- W końcu cię widzę maleństwo moje... - Diana przytuliła Sam i zaczęła płakać

- Mamusiu? - usłyszeliśmy głos naszego synka...

Obejrzeliśmy się... Mały podbiegł do nas i przytulił się do Diany i Sam...

- Kocham was strasznie... - przytuliłem ich do siebie...

- Musiałaś się zabijać? - zapytał nagle Slash

Diana spojrzała na niego

- Straciłam wszystkich...

- Chodź pogadać - zwróciłem się do niego...

Poszliśmy pogadać we dwójkę

- Stary, sorry... Ja się w niej zakochałem...- zaczął Slash

- Daj spokój... to był mój pomysł... dałem Sam twój numer, żeby cię przekonała na uwiedzenie Diany... gdyby nie ty, to zabiła by się szybciej...

- Czyli nie masz do mnie pretensji?

- Nie... Za tą akcję z Casanovą też ci dziękuję... jesteś świetnym przyjacielem...

#10.12.2002#

Moja rodzina dochowała Dianę, naszego synka i Slasha do grobu mojego i Sami

#21.12.2002#

Moja matka przywiozła Alice, która jakimś cudem przeżyła...

Usiadły przed grobem

- Babciu, co ja takiego zrobiłam? - zapytała z płaczem

- Ty nic... nie płacz... zaopiekuję się tobą... Mało ci zostało do 18... poradzimy sobie aniołku...

- Ona mnie nie chciała, prawda?

- Kto?

- Diana... czemu się zabiła, skoro żyłam?

- Postaw się na jej miejscu. Diana straciła męża, dwójkę dzieci i narzeczonego... tobie nie dawali szans na przeżycie, więc została sama... rozumiem ją... też już straciłam dwoje dzieci... gdyby spotkało mnie to, co ją, też bym się zabiła

- Czemu nie umarłam ja, tylko mój braciszek?

- Nie płacz... - mama ją przytuliła mocniej - Na pewno Jehowa tak chciał...

- Babciu, ja chcę umrzeć...

- Rozumiem cię, ale nie chciałabyś spróbować dorosłego życia? Doczekaj 18, poszalej... nie wiem poznaj kogoś?

#20.05.2006#

Alice skończyła 18 lat... cieszyło mnie, że wytrzymała nasze śmierci psychicznie, ale martwiłem się... zaprosiła znajomych ze szkoły...

To zdecydowanie nie było zwykłe przyjęcie urodzinowe, tylko jedna wielka orgia.

Nie mogłem mieć do niej pretensji, bo od 10 lat byłem martwy, no ale... serio?

#25.05.2006#

Alice odkryła, że jest w ciąży... było mi jej żal, bo straciła nas wszystkich, a teraz jeszcze musiała dorosnąć do macierzyństwa...

Usiadła przed grobem w moich ubraniach z albumu BAD

- Nie wiem już co robić tato... - powiedziała... - wyjęła spod kurtki moją broń, którą pewnie znalazła w szarce w sypialni - Tęsknię za wami... - przestrzeliła sobie głowę...

Kilka minut później już jako duch przytuliła się do mnie

- Tęskniłam tatusiu

- Mój aniołku... nie płacz... już dobrze... - przytuliłem ją

- Nareszcie nędzna szmato - Sarah jako duch wyrwała mi z rąk Alice i zaczęła ją tłuc...

Nie wiem jak, ale ze Slashem ją odciągnęliśmy...

- Puszczajcie zdrajcy!

- Zamknij się i nie tykaj mojej córki!

- To też moja córka!

- Tak? Dla tego mówiłaś, że jej nie chciałaś? Jak już mnie zmusiłaś do seksu, to mogłaś przynajmniej oddać mi córkę od razu!

- Zobaczysz, że zawsze wybierze matkę. Twoje bachory z tą dziwką też.

- Zabierz Dianę i dzieci. - Slash odepchnął mnie i sam dopychał Sarah do ziemi

Zabrałem Dianę, Sam, Alice i Mike'a w głąb lasku

- Nie ruszajcie się stąd, aż nie wrócę. - zwróciłem się do nich po czym wróciłem do Slasha i zza drzewa obserwowałem, co robi...

Dobrał się do Sarah i... zrobił jej to, co ona mi.

Wrzeszczała i szarpała się, więc podszedłem do nich, nogami docisnąłem jej ręce do ziemi i zakryłem jej usta dłońmi

- Nie przeszkadzaj sobie, Saul... nie chcę, żeby dzieci to usłyszały... - powiedziałem do niego

- Chcesz się potem zamienić?

- Tak. - chciałem, żeby poczuła to co ja fizycznie, i to co Alice mentalnie...

Widziałem łzy płynące z jej oczu, ale prawie 19 lat nie miałem jak się odegrać za to co zrobiła mi, Dianie, Sam i Alice... najchętniej oddałbym ją w ręce Hitlera, albo kogoś takiego, ale nie miałem serca. Wciąż to była moja była pracownica, a przede wszystkim człowiek...

To był jedyny raz, gdy z specjalnie kogoś skrzywdziłem (czyli np. nie był to wypadek w czasie gry np. w piłkę) i to jeszcze w dodatku dla przyjemności...

Myśląc o tym, co nam zrobiła, czułem przyjemność widząc jej łzy...

Kiedy ze Slashem szedłem do Diany i dzieci, słyszałem za plecami płacz Sarah...

- Co jej zrobiliście? - zapytała Diana

- To co ona mi. - odparłem - Po 19 latach poczuła to co ja

- Ty taki nie jesteś

- Wiem, ale to nie była zemsta tylko za mnie. Za to co nam wszystkim zrobiła...

- Michael ty taki nie jesteś. Ty przestajesz być duchem, stajesz się demonem

- Ale...

- Pójdziesz teraz do niej i potraktujesz ją tak, jak byś to zrobił normalnie.

- Ona chciała zabić ciebie i nasze dziecko.

- Dobra cofam to... za to możesz się mścić. Za Sami możesz.

Nagle usłyszałem wrzask Grace...

Pojawiłem się tam skąd dochodził... znalazła ciało Alice.

- Boże, dziecko, czemu? - płakała - czemu?

Alice pojawiła się obok mnie

- Tato, ja chcę wrócić do ciała - powiedziała Alice

- Nie wiem czy to możliwe... Możesz próbować, jeśli ci się uda, gratuluję... Tylko pamiętaj, że zawsze będę przy tobie...

Nagle Alice zniknęła...

Zobaczyłem, jak klatka piersiowa jej ciała się podnosi... Grace wezwała pomoc...

Alice trafiła do szpitala...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top