R 7

#11.12.2001#
= Diana =

Po sekcji zwłok mogliśmy pochować Samanthę. Nie miałam siły na nic. Znów przepłakałam pogrzeb w ramię Jermaine'go. Jego żona, Alejandra znów niebyła szczęśliwa z tego powodu, ale po tym, jak Janet powiedziała jej coś na ucho, Alejandra przestała tak na mnie patrzeć. Generalnie to najbardziej tym jak sobie radzę martwiło się właśnie tych dwoje. Janet i Erms...

Stojąc nad otwartą trumną gładziłam włosy córki. Ale mówiła teraz Alice, więc tylko pocałowałam Sami w czoło i wróciłam na miejsce...

Alice podeszła do trumny powiedziała jeszcze coś trzymając dłoń Sam, po czym, ku zdziwieniu wszystkich, pocałowała Samanthę w policzek.

Gdy chowali Sam w jednym grobie z Michaelem, dostrzegłam prześwitującą spod cienkiej warstwy gleby, złotą trumnę Mike'a... Sami chowali w identycznej... Tuląc się teraz do Slasha obserwowałam Sarah... trzymała Alice przy sobie i nie dawała się jej ruszyć...

Gdy tylko pogrzeb się skończył, Alice przytuliła się do mnie
- Diana ratuj... Matka chce mnie wywieść do innego kraju

- Nie wywiezie cię legalnie, spokojnie. Michael się o to zatroszczył... Nie możesz wyjechać bez zgody jego matki. - objęłam ją - spokojnie... Nie płacz... Coś wymyślę, żeby cię chronić...

***

"Poczułam jak ktoś gładzi mój policzek, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą Michaela. Siedział w kuckach przy brzegu łóżka i gładził mój policzek dłonią
- Nie martw się... Zajmę się Samanthą... - powiedział
- Mogę wyjść za Slasha?
- Jeśli chcesz, to tak. Nie musisz mnie pytać. Ja przecież nie żyję
- Wiem... - usiadłam na łóżku - ale mi ciebie brakuje...
- Nie płacz kochanie... - przytulił mnie
- Cisza... Nic nie słyszę... - powiedziałam przykładając ucho do jego klatki piersiowej
- Diana, to może być jedyna szansa...- zatkał mi usta pocałunkiem. "

- Diana? - zapytał Saul - gadasz przez sen, wiesz?

- Michael mi się śnił...

- Spróbuj zasnąć... - objął mnie

Gdy zamknęłam oczy widziałam uśmiechającego się Michi'ego... On się śmiał. Ja płakałam. Mój mąż zginął w wypadku, moją córkę zabili, do synów nie miałam praw.

- Diana nie płacz - powiedział zaspany Slash - Poczekaj... zadzwonię tylko do jednej osoby...

Wyszedł z sypialni

= Slash =

Zadzwoniłem do przyjechała i sobowtóra Michaela, Casanovy. Jeśli ktoś miał pomóc Dianie, to sobowtór Jacksona...

- Halo? - zapytał zaspany

- Pamiętasz mnie?

- No tak... Czemu dzwonisz tak późno?

- Zakochałem się, ale musisz mi pomóc

- Niby jak?

- Wpadnij już teraz do Neverland

- Michael nie żyje. Nie wpószczą mnie

- A chcesz iść jeszcze na pogrzeb Diany? Potrzebuję Cię jak najszybciej.

- Po co?

- Diana nie doszła do siebie po wypadku... wyglądasz i masz głos jak Michael... proszę Cię. Tylko Ty możesz jej teraz pomóc...

- Jak?

- Spotkasz się z nią, żeby mogła się poczuć jakby Michael żył. Proste?

- Mam go udawać?

- Mniej więcej... słuchaj Casanova... Wiesz dobrze, że Diana przeszła za dużo...

- Wiem. Daj mi dwie godziny. Przyjadę

- Dzięki...

Wróciłem do Diany

- Dalej nie śpisz? Chodź. Przejdziemy się. Powinno ci pomóc...

- Dobra... i tak jest ciepło jak na zimę...

Przeszliśmy się po Neverland...

Diana stanęła nad grobem Michaela i Samanthy

- Tak mi was brakuje... chciałabym móc was znów widzieć... żywych...

Casanova podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu... odwróciła się i momentalnie ho przytuliła

- Boże, żeby to nie był sen... jak to możliwe, że jesteś?

- Chodź wyjaśnię Ci...

Poszli dalej razem... wiedziałem, że Diana pewnie się zorientuje, ale ważne, że na razie wierzyła, że to Michael...

= Michael =

Z Samanthą ruszyliśmy za nimi. Pomysł Slasha był świetny, bo teraz Diana poczuje, że nadal nad nią czuwam...

Casanova obejmował Dianę ręką...zaczęli iść w stronę głównego budynku... nadal szliśmy za nimi.

Usiedli w sypialni na łóżku

- Tak mi Ciebie brakowało... - przytuliła się do Casanovy - Gdzie Samantha?

- Za mało czasu minęło od jej śmierci... na razie masz mnie... Strasznie Cię kocham

- Ja Ciebie też... - zaczęli się całować... wygoniłem Samanthę z sypialni...

Jak przypuszczałem, przespali się ze sobą...

Diana nazywała go moim imieniem, ale co się dziwić?

Sam chętnie bym ożył, byleby tylko móc chociaż porozmawiać z Dianą... mógłbym nawet żyć sparaliżowany, ale chciałem być przy niej, gdy mnie potrzebowała... byłem skłonny oddać za to nawet talent wokalny, nerkę, płuco, ¼ krwi, lewą rękę, wątrobę, oko, nawet obie nogi. Byle by być przy Dianie żywym

Wbiegłem w Casanovę i go opętałem... Ale teraz czułem bliskość Diany...kochałem ją i mimo, że nie była już członkiem rodziny królewskiej, to była królową mojego serca...nareszcie Ja mogłem poczuć jej pocałunek, jej ciepło

Odpuściłem to opętanie po 7 minutach, ale byłem szczęśliwy. Byłem przekonany, że przeżyję wypadek... Że co najwyżej skończę przykuty do wózka... po za tym Samantha by żyła... zabili by mnie...

***

- Diana - zaczął gdy wychodzili z budynku...

- Tak? Michi, ja nie chcę, żebyś znów nie żył...

- O to chodzi... Ja nie wiem, kiedy to się powtórzy, kiedy znów będę mógł z Tobą rozmawiać...być przy tobie...

- Michi... - zaczęła płakać

- Nie płacz...  - przytulił ją - lecę... uściskam od Ciebie Sam...

Poszedł zostawiając Dianę płaczącą na ławce... po chwili zajął się nią Slash...

– Nie płacz tatusiu... – przytuliła mnie Samantha

– Muszę ratować Dianę...

= Diana =
(Następnego dnia)

Z jednej strony chciałam żyć i być szczęśliwa ze Slashem, który za wszelką cenę chciał się ze mną ożenić i był dla mnie wsparciem... z drugiej strony chciałam przytulić się do Michaela i Sami i być z nimi na zawsze...

- Diana, nie będzie mnie przez kilka godzin... zawiozę Sarah do sklepu, a potem mam kilka spraw do załatwienia... pogadaj z Alice...  - powiedział Slash po czym wyszedł z Sarah

= Slash =

Życie Michaela rozsypało się przez Sarah, więc chciałem się zemścić... Mike nie żył, jego córka też, a to wszystko przez Sarah.

- Gdzie jedziemy? Miałeś mnie zawieść do sklepu na zakupy - zapytała Sarah, gdy skręciłem do lasu

- Zobaczysz... - zatrzymałem się w lesie - Chodź. Coś ci pokażę

Wysiedliśmy i odeszliśmy od samochodu

- Co mi pokarzesz?

- Jesteś piękna, mówiłem Ci już?

- Nie... Chcesz zdradzić Dianę?

- A jeśli?

- To powiedz... jestem do usług - zaczęła pchać ręce na moje krocze

- Rusz się tylko, a strzelę! - wycelowałem w nią z pistoletu

- Saul, nie... proszę

- Jesteś dziwką. Przez Ciebie nie żyje i Michael i Samantha. To ci się należy - przystawiłem pistolet do jej głowy

- Saul, błagam... nie... pomyśl o Alice... Chcesz zrobić z niej sierotę?

- Lepiej być sierotą niż mieć Ciebie jako matkę

- Zabijesz mnie?

- Tak. Dobranoc - strzeliłem...

Bezwładne ciało Sarah obsunęło się na ziemię

Odjechałem zostawiając ją tam

Pojeździłem trochę po okolicy, żeby Diana nic nie podejrzewała, po czym wróciłem do Neverland

- Gdzie Sarah? - zapytała Diana

- Wróci taksówką... nie chciało mi się na nią dłużej czekać...

- Tak sobie myślę... jeśli coś się jej stanie, to opiekę nad Alice przejmie matka Michaela, która zapewne jeśli ją poproszę, odda mi prawa rodzicielskie...

- No tak... chcesz wychowywać dalej Alice?

- Tak... Sarah to najgorsza możliwa matka...

Wiedziałem, że gdy znajdą Sarah, to nikt nie będzie podejrzewał mnie...

(Kilka godzin później)

Sarah dalej nie wróciła, więc zgłosiliśmy zaginięcie, przyjęli je ze względu na to, że ludzie Escobara mogli ją porwać.

#11.01.2002#
= Diana =

Alice przybiegła do mnie

- Diana! Znaleźli ciało mamy!

- Jak to?

- W mediach o tym mówią... znaleźli ciało w lesie... to na pewno mama!

- Jeśli to ona, to z racji, że Michael nie żyje to opiekę nad tobą przejmie jego matka...

- Ja chcę zostać z wami

- Zostaniesz... poproszę ją, żeby oddała mi prawa rodzicielskie.

- Martwię się o Sami

- Czemu?

- Jeśli to naprawdę ciało mamy, to ona teraz będzie wiecznie znęcać się nad Sami

- Skarbie... Nie martw się o to... Michael jest z Sami, nic jej nie grozi...

(Kilka minut później)

Dostaliśmy wezwanie na komisariat, w celu rozpoznania ciała

- To mama - stwierdziła Alice - Dałam jej tą bransoletkę gdy miałam 5 lat...

- Potwierdza pani, że to pani Sarah? - zapytał policjant

- Tak... to ona. Wiadomo coś o przyczynie śmierci?

- Strzał w głowę z bliskiej odległości... czy chcą państwo ją pochować w trumnie?

- Nie chcę jej znać - odparła Alice i przytuliła się do mnie

- Sarah nie traktowa jej dobrze - wyjaśniłam - Nie chcemy jej chować wcale... odebrała mi wszystkich.

- Rozumiem. Czy wiedzą państwo kto mógł ją zabić?

- Ludzie Escobara... od dawna chcieli nas wykończyć...

#15.01.2002#

Uporaliśmy się ze sprawą opieki nad Alice. Matka Michaela nie miała żadnego problemu, żebyśmy my się opiekowali Alice... w szkole do której chodziła Alice, musieli zmienić nauczyciela, a my zatrudniliśmy dla Alice prywatną nauczycielkę

#21.06.2002#

Od rana nie mogłam znaleść Alice... aż poszłam na grób Michaela.

Alice klęczała na ziemi i opierała głowę na nagrobku

- Czemu? Tatusiu, czemu?

Kilka sekund panowała cisza

- Kocham cię... wolę umrzeć, niż żyć bez ciebie

Znów zapanowała kilku sekundowa cisza, po czym Alice podniosła głowę i spojrzała na mnie

Wstała i podbiegła do mnie

Przytuliła się do mnie mocno i szepnęła
- Cieszę się, że cię mam, mamo...

- Kochanie... nie płacz... - popłakałam się sama...córka mogę męża nazwała mnie mamą - Ćsiii... skarbie...już dobrze...

- Mamo, możemy pojechać do Anglii?

- Po co? Nie mam ochoty tam wracać

- Tatuś mi powiedział, jak się dostać do twoich synów

- A to legalne?

- Tak. Tak jak wożenie kardiochirurga w bagażniku

- Michael ci o tym powiedział?

- Tak

- Ok... postaram się. Jak się do nich dostać?

- Zadzwoń do Karola i powiedz, że chcesz się spotkać z synami.

Nigdy nie zadzwoniłam...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top