Trzy metry od siebie

Dla wszystkich, którzy nie kochają, bądź robią to zbyt mocno.

°~♡~°

Jungkook miewał w swoim życiu momenty w których dumał nad tym, jakby to by było, gdyby nie był sławny. Zastanawiał się, czy korzystałby wtedy z przywilejów zwykłego, szarego obywatela, jakimi była chociażby możliwość zrobienia zakupów spożywczych bez duszenia się maseczką na twarz, kiedy temperatura sięgała nawet trzydziestu stopni Celsjusza w cieniu. Jak by to było móc spotkać się z kimś i nie martwić się o to, że następnego dnia w mediach pojawią się plotki o tym, iż kogoś ma. Chciałby wiedzieć, jak byłoby, gdyby nie narażał każdej nowo poznanej osoby na starcie z ciekawskimi dziennikarzami, których niespecjalnie obchodzi fakt, że każdy, łączne z osobami publicznymi, ma prawo do życia swoim życiem jak tylko mu się podoba.

Czasami odnosił wrażenie, że tylko we własnym mieszkaniu mógł czuć się w miarę bezpiecznie i swobodnie. Oczywiście osiedle na którym piosenkarz kupił jakiś czas temu apartament jest wszystkim znane, ponieważ nie obyło się bez informacji o jego cenie w serwisach plotkarskich, ale dobra ochrona tego miejsca zapewniała mu komfort psychiczny.

Komfort psychiczny na który, według niektórych, chyba nie do końca zasługiwał.

Jego skrytym w głębi serca marzeniem było przeżycie chociaż jednego dnia jak zwyczajny człowiek, który musiał harować na swoje utrzymanie. Chciał wstać rano niewyspany z niewygodnej kanapy i pojechać zatłoczonym autobusem do pracy, martwiąc się o to, czy nie spóźni się oraz, czy szef nie zagrozi mu utratą posady. Jeon miał ochotę przesiedzieć te osiem godzin za biurkiem w korporacji, wypełniając jakieś nudne dokumenty, a to wszystko za średnią krajową, która ledwo wystarczałaby mu do końca miesiąca. Chciał, zmęczony życiem, iść do pobliskiego sklepiku, aby kupić zupkę instant, a później ją zjeść, zapijając soju znalezionym gdzieś w lodówce.

Chciał przeżyć dzień życiem, jakiego nikt nie chciał. Było to idiotyczne i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że większość ludzi zaśmiałaby się mu w twarz, gdyby im się tym pochwalił.

To marzenie nie było natomiast niczym, co mógłby postawić sobie za życiowy cel, ponieważ było czymś nierealnym.

Miał wrażenie, iż niektórzy ludzie nie doceniali tego, jakim życiem żyli i to nie w kontekście materialnym, ale właśnie jeżeli chodziło o taką normalność. Wielu z całą pewnością pomyślałoby, że dwudziestoparolatek jest niewdzięczny, ale zapewne nie powiedziałoby tego samego o sobie, choć rzeczywistości ich marzenia były tego samego kalibru.

I on, i oni chcieli żyć życiem, jakim zapewne nigdy żyć nie będą.

Siedemnasty września zdecydowanie nie był najpiękniejszym dniem tego roku. Lało jak z cebra, a na dworze było bardzo duszno.

Takie dni piosenkarz spędzał zazwyczaj na swoim balkonie, a raczej zadaszonym tarasie, który co nieco zawarzył na tym, że Jungkook mieszka teraz w akurat tym miejscu. Od dziecka marzył mu się ogród, ponieważ dorastał w bloku, ale teraz pozostawało mu jedynie nacieszyć się swoim prywatnym zielonym zaułkiem, jednak nie do końca w takiej postaci jaką by chciał.

Pomimo tego mężczyzna bardzo lubił zajmować się tym miejscem, można nawet powiedzieć, że była to jedna z jego licznych pasji. Ta różniła się od innych tym, że sadząc i dbając o rośliny mógł się wyciszyć, czego troszeczkę mu brakowało na co dzień. Był introwertykiem pracującym z ludźmi, a więc oczyszczenie umysłu raz na jakiś czas zdecydowanie działało na niego dobrze.

Z resztą każdy, niezależnie od typu osobowości, potrzebuje się czasami wyciszyć oraz odpocząć od otaczającego go świata. Nie ważne jak bardzo ktoś lubiłby swoje środowisko to niebezpiecznym byłoby nie mieć czasami dosyć.

Wokalista bardzo kochał członków swojego zespołu, ale nie wyobrażał sobie przebywania z nimi non stop z jednego prostego powodu. Mają różne charaktery i różne poglądy, dlatego też prędzej posprzeczaliby się niż z powrotem zamieszkali razem w dormie. Jego samego denerwowało na przykład matkowanie Seokjina bądź bałaganiarstwo Joona, które był w stanie w jakimś stopniu zrozumieć, ale nie zmieniało to faktu, iż po prostu go wnerwiały. Nie chodziło też o to, że jako maknae boysbandu był w jakimkolwiek stopniu idealny, ponieważ tak nie było, a jego wady również były mu wypominane.

Po dłuższym wpatrywaniu się w okno oraz uczciwej ocenie pogody, stwierdził, że taki deszcz jest idealną okazją na wyrwanie się z domu. Po pierwsze pogoda była jak pod psem, po drugie powoli zaczynało robić się ciemno, a po trzecie był środek tygodnia i raczej tak głupie pomysły nie wpadały do głowy nikomu, kto nie chciał się rozchorować.

Nawet na seulskich ulicach bywało pusto, pomimo tego, że to stolica. Metropolia.

Mężczyzna narzucił na siebie ciepłą, czarną kurtkę skórzaną oraz tego samego koloru masywne buty. W takich właśnie ubraniach czuł się dobrze i nie czuł tej presji udawania kogoś, kim nie jest. Niestety ta dosyć często mu towarzyszyła, ale nie mógł zrobić z tym nic innego, niż stawianie na swoim bez względu na konsekwencje. Oczywiście wtedy kiedy mógł, gdyż praca wymagała od niego pełnego profesjonalizmu.

Po wyjściu z budynku skierował się w lewo, aby nie iść niepotrzebnie pod wiatr. Nie był on specjalnie silny, a bynajmniej nie na tyle, aby jego ciemna parasolka go nie wytrzymała. Słońce nie próbowało przebijać się nawet przez ciemne chmury. Mężczyzna rozejrzał się dookoła, ale kolor nieba w oddali był wręcz ciemniejszy od tego nad nim. Szkoda.

Dwudziestoczterolatka nie minął do tej pory jeszcze żaden pieszy, a samochodów również nie było zbyt wiele. Takie coś nieczęsto mu się przytrafiało, co sprawiało, iż przez myśl przeszło mu, że w metrze na pewno też nie ma zbyt wielu osób. Skierował się ku zejściu na stację, o czym odetchnął z ulgą, gdy zauważył jedynie sześcioosobową grupkę chłopaków w szkolnych mundurkach. Pewnie nie śpieszyło im się do domów i woleli przeczekać, niż biegać w deszczu.

Huk.

Burza.

Oczekiwanie na pojazd było dla Jeona całkiem przyjemne. Dźwięk kropli wody odbijających się od asfaltu oraz kostkę brukową były dla niego jak najpiękniejsza melodia od której nie mógł się oderwać. Przyszedł mu wtedy do głowy pomysł na piosenkę i aż żałował, że nie miał go gdzie zapisać, ale z drugiej strony wychodził z założenia, że o ile faktyczne było to takie dobre to na pewno nie zapomni. Nie mógł zapomnieć.

Wszedł do pustego na pierwszy rzut oka wagonu, ale po chwili zauważył skuloną postać na jednym z ostatnich miejsc od strony wejścia. Wydawała się być niesamowicie spięta oraz, pomimo wszystkiego, smutna. Kookowi zajęło chwilę zorientowanie się, że to raczej kobieta, niżeli chłopiec z włosami za ramiona. Miała ona na sobie nie wyglądający zbyt ciepło płaszcz w kolorze khaki oraz golf i proste spodnie. Czarne jak lukrecja, której mężczyzna z całego serca nienawidził.

Widząc, że ktoś postanowił usiąść w dosyć niebezpiecznej odległości od niej, wlepiła wzrok we własne buty, aby tylko nie zwracać na siebie uwagi ani niczym mu przypadkiem nie podpaść. Wyglądał na takiego, który mógłby zabić ją tu i teraz, a później zapłacić odpowiednim osobą, żeby wyszło na to, iż popełniła samobójstwo, nie patrząc na wyraźne ślady po uduszeniu na jej śnieżnobiałej szyi.

Jungkooka natomiast zaintrygowała postawa, siedzącej od niego jakieś trzy metry, kobiety. Próbował zbadać ją wzrokiem, ale ta zaczęła peszyć się jeszcze bardziej. Przeszło mu przez myśl, że może być to jedna z jego fanek, ale odkąd wszedł do pojazdu nie spuścił z niej wzroku, a nie zauważył, aby i ona raczyła przynajmniej rzucić na niego okiem.

Huk.

Postać niedaleko niego skuliła się, zasłaniając uszy mocno trzęsącymi się dłońmi.

Coś było zdecydowanie nie tak.

- Wszystko w porządku? - zapytał, patrząc na nią w oczekiwaniu aż podniesie wzrok. Jakoś aż za bardzo chciał ujrzeć jej twarz. Cisza. Zero odpowiedzi. Nawet jej oddech był taki cichy, że chwilami wydawało mu się, że kobieta może nie oddychać. - Przepraszam?

- Czy mógłbyś na mnie nie patrzeć, błagam - powiedziała bardzo cicho, ale nie na tyle, żeby osoba do której mówiła nie była w stanie tego usłyszeć. - Jeżeli masz zamiar mi coś zrobić to i tak się nie obronię, ale proszę, nie każ mi bać się jeszcze bardziej - jej głos drżał mocniej od rąk oraz w ogóle całego ciała. Jeona zamurowało. Nie do końca był pewny, czy to co usłyszał, usłyszał dobrze. Momentalnie odwrócił od niej wzrok, nie chciał naruszać jej strefy komfortu jeszcze bardziej niż już to robił, chociaż chyba było to niemożliwe.

Czuł też gdzieś w środku, że powinien zacząć działać, bo w przeciwnym razie ten dzień może nie skończyć się zbyt dobrze dla przestraszonej.

Następna stacja. Nikt nie wszedł do wagonu metra. Pięć przystanków do końca.

- Jestem Jungkook i nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy. Mogę podejść?

- Nie przejmuj się mną, po prostu bardzo boję się głośnych dźwięków.

Brak odpowiedzi przyjął jako "tak". Wstał niemalże bezgłośnie z plastikowego siedzenia i najciszej jak potrafił przeszedł te trzy metry odległości dzielącej ich. Cztery kroki. Przykucnął przed nią, jedną ręką chwytając się metalowej rury, służącej jako podłokietnik. Bezwstydnie zaczął wywiercać w niej dziurę swoim spojrzeniem, ale wiedział, że było to konieczne, aby zwrócić na siebie jej uwagę.

- Jak masz na imię? - uśmiechnął się delikatnie, kiedy zauważył, że nieznajoma zaczyna z powrotem kontaktować. Przynajmniej się starała, żeby nie narobić sobie jeszcze większego wstydu.

- Dziewięć, osiem, siedem - zaczął liczyć szeptem. - Sześć, pięć, licz ze mną, cztery...

- Trzy, dwa, jeden - głęboki wdech. Kobieta ułożyła dłonie na klatce piersiowej i starała się stopniowo przywrócić równomierny oddech. Zwykle wracała do siebie szybciej, a może tylko tak się jej wydawało. Zazwyczaj po prostu nie miała innego wyboru niż wziąć się w garść, bo w przeciwnym razie przyniosłoby to o wiele gorsze skutki. - Jestem Soojin.

Kobieta uniosła głowę do góry, tak że czarne jak smoła włosy nie zasłaniały jej już całej twarzy, pomijając nieco przydługą grzywkę, która weszła jej na oczy, ale ta zdawała się tym nie przejmować.

- Wszystko już w porządku, Soojin - objął swoimi dłońmi te jej, które zdawały się być aż nienaturalnie zimne. Oczy tajemniczej zaszły łzami na te słowa, więc przygryzła wargę, modląc się w myślach o to, żeby jej nerwy wytrzymały jeszcze trochę i w sumie na próżno, gdyż ułamek sekundy później pojedyncza kropelka wypłynęła spod jej powieki. - Oddychaj głęboko.

Jungkook zaczął panikować. To, iż szczerze chciał pomóc nowo poznanej nie oznaczało, że faktycznie wie jak dobrze to zrobić. Nie wiedział jaką strategię objąć, gdyż nie znał jej ani trochę. Musiał zdać się na swoją intuicję, na poczekaniu wymyślając nowy sposób na pomoc.

Wiedział jedynie tyle, że z Soojin było źle i chyba przyznałby to każdy, kto tylko zobaczyłby ją w takim stanie.

Cztery przystanki do końca. Do metra weszła starsza kobieta, która widząc ich usiadła jak najdalej.

- Możesz mi powiedzieć - przejechał kciukiem po wierzchu jej dłoni.

Czy opowiedzenie o swoich problemach i lękach losowej osobie z ulicy było dobrym pomysłem? Zależy od punktu widzenia, ponieważ najprawdopodobniej nigdy więcej nie spotka Jeona na swojej drodze, a ona sama trwała w przekonany, że mężczyzna zainteresował się nią tylko ze względu na to, iż było mu jej szkoda. Jakoś niespecjalnie wierzyła, żeby ktokolwiek mógł z własnej woli zwrócić na nią uwagę.

Huk.

- Nie mam już siły - jęknęła, chowając głowę w rękach.

Przełknął głośno ślinę, która zgromadziła się w jego gardle.

- Każdy z nas ma czasami gorsze chwile. To normalne, niedługo pewnie wszystko się ułoży...

- Nie, nie zrozumiesz tego - ponownie chwyciła się za serce, a Jungkook mógłby śmiało powiedzieć, że wyglądała jakby dopiero co skończyła biec maraton. Jedyne czym różniła się od biegacza, było to, iż jej policzki zamiast być czerwone, miały kolor biały. Mężczyzna nigdy wcześniej nie widział nikogo aż tak wystraszonego.

- Więc pozwól mi zrozumieć, Soojin - po raz pierwszy nadarzyła się okazja, aby spojrzeć jej w oczy, co też zrobił nie zastanawiając się ani chwili. Nie były one zbyt duże, można by było rzec, że ich kształt był totalnie przeciętny. Kolor tęczówki kobiety zdawał się być hipnotyzujący, a Kook mógłby przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie widział takiej barwy. Były piwne, ale niestety bez żadnego błysku, który zdecydowanie dodałby im jeszcze większego uroku. Twarzy kobiety w ogóle jakiegokolwiek życia. Wyglądała trochę jak jakiś żywy nieboszczyk, jakkolwiek to nie brzmi.

- Spędziłam pół roku sama w domu po tym jak zerwałam z chłopakiem, który krzyczał za każdym razem jak tylko coś mu nie pasowało. Rodzice grożą mi psychiatrykiem, mój lekarz co chwilę przepisuje mi nowe leki, które za cholerę nie działają. Przyjaciół i znajomych nie mam, studia musiałam przerwać, a Heon znowu zaczął robić z mojego telefonu gorącą linię. To nie są gorsze chwile, to piekło - powiedziała na jednym wdechu, nie chcąc pozwolić sobie na zająknienie. Poczuła też swego rodzaju ulgę, ponieważ nareszcie powiedziała głośno to, co trzymała w sobie od kilku miesięcy. Wzrok ponownie wlepiła we własne kolana i zaczęła bawić się złotym pierścionkiem, który widniał na jej środkowym palcu. Dopiero teraz zauważyła ubytek na swoim paznokciu. Płytka nie była już idealnie czarna, gdyż lakier ukruszył się delikatnie przy tak zwanej linii stresu. Skarciła się za to, ponieważ była to ostatnia rzecz o której powinna myśleć.

Trzy stacje do końca.

- Gdzie teraz idziesz?

- Mam pracę.

Jungkook nic jej na to nie odpowiedział. Zmienił jedynie swoją pozycję, tak że nie kucał już przed nią, ale usiadł na siedzeniu obok. Stykali się ramionami, co było dla Soojin niezwykle niekomfortowe. Nie odezwała się oczywiście ani słowem, bojąc się o to, że nowopoznany uzna ją za marudną i nawet on ją opuści. Czuła się przy nim całkiem bezpiecznie jak na to, że znali się od może dwudziestu minut. No i jak na to, że jest drugim człowiekiem, ponieważ dotychczas nie mogła poczuć się dobrze nawet przy rodzicach.

Następne minuty minęły im w ciszy, którą przerywały jedynie odgłosy metra jadącego po torach. Nie było wcale niezręcznie, ale ich sytuacja zbyt wielu słów nie wymagała, ponieważ mogłyby one być zwyczajnie zbędne. Tak samo jakiekolwiek słowa otuchy z ust Jeona byłyby zwykłym idiotyzmem. Miał mówić jej jak bardzo mu przykro, że psychiatra na którego wydawała krocie nie potrafi nawet dobrze dobrać jej pigułek? Z jego obserwacji wynikało, że ludzie bardzo często sami robili sobie pod górkę, bo nie posiadali tej umiejętności zamknięcia buzi na kłódkę. Musieli trzepać ozorami tylko po to, aby to robić.

Czując, że pojazd powoli zaczyna zwalniać, kobieta podniosła się z niewygodnego siedzenia, zaś wciąż drżącą ręką poprawiła pasek sporej listonoszki przewieszonej na ramieniu. Powolnymi krokami podeszła do wyjścia, aby tam poczekać aż się otworzy, gdyż chciała jak najszybciej opuścić pojazd. Jungkook podążał za nią jak cień. Wyglądali razem całkiem komicznie.

Następna stacja. Jej stacja. Ich stacja?

- M-miałam nadzieję, że ju-już nie pada - zająknęła się Soojin, kiedy pierwszym co usłyszała po wyjściu z pojazdy był deszcz. Deszcz, który raczej trudno nazwać po prostu deszczem, ponieważ nawet określenie go ulewą zdawało się być niewystarczające. Wyciągnęła z torebki zwinięty parasol, ale nawet nie zdążyła go rozłożyć.

Huk.

Kobieta nawet nie zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, ponieważ Kook przyciągnął ją do siebie, tak że jej nos zderzył się z jego torsem. Dłonie ponownie wtopiła we włosy, zasłaniając przy tym uszy. Nie odsunęła się. Jeon zaczął gładzić dłonią jej plecy, żeby trochę ją ogrzać oraz okazać wsparcie, gdy drgawki ponownie zaczynały brać nad nią górę. Emocje również bardzo często brały nad nią górę i nie było to nic z czym radziła sobie dobrze, o ironio, bo trzymanie emocji na wodzy nieraz przerabiała na terapii.

- Jesteś bezpieczna, Soojin - schylił się, po czym wyszeptał do jej ucha. Pomimo tego, że na stacji nie było nikogo poza nimi to te słowa były skierowane do niej i chciał, żeby ona też o tym wiedziała. Chciał wzbudzić w niej jakiekolwiek zaufanie. Chciał, żeby chociaż przez chwilę nie czuła się sama. - Wszystko jest w porządku.

Kobieta oderwała się od niego, po czym podniosła z ziemi parasol, który parę chwil wcześniej wypuściła z dłoni. Wszystkie jej ruchy były przesiąknięte nerwami, a Jungkook mógłby przysiąc, że nigdy dotąd nie widział nikogo w aż tak słabym stanie. Nie miał pojęcia co robić, ale dopóki przed nim nie uciekała i nie wyglądała na złą to chyba było dobrze. Przynajmniej tak myślał.

Nigdy wcześniej nie doceniał tego, że w życiu tak na prawdę nie spotkała go żadna tragedia, czy traumatyczne wydarzenie. Chyba nie zwracał uwagi na to jakie ma szczęście, że zażywane przez niego leki to jedynie raczej słabe środki na uspokojenie, które przyjmował tylko w kryzysowych sytuacjach.

- Już lepiej - wyszeptała, nieco nieudolnie rozkładając swój parasol.

- Jesteś pewna? Może cię odprowadzę? Nie chciałbym, żeby coś stało ci się po drodze - zapytał, chociaż wiedział, że i tak to zrobi, nawet jeśli spotkały się z dezaprobatą kobiety. Bał się o nią chyba bardziej niż ona sama, ponieważ po jej wypowiedziach mógł stwierdzić, iż raczej nie specjalnie przejmowała się tym co się z nią stanie. Pomimo tego, że w ogóle jej nie znał, bolało go to. Zastanawiał się, czy jeżeli kiedykolwiek uda im się jakimś dziwnym przypadkiem spotkać to czy zobaczy błysk w jej oczach.

- Nie - od razu zaprzeczyła. Nie chciała w końcu zajmować jego bardzo cennego czasu, który był w szanowany, a przynajmniej w porównaniu tego jej. Mógłby robić wiele rzeczy i uszczęśliwić tym mnóstwo osób. Nie chciała, żeby marnował czas na nią, tylko przez towarzyszące mu współczucie. Heon prędzej czy później ją znajdzie, była to tylko kwestia czasu, a Jungkook nie był w stanie jej przed tym uchronić. - Dam sobie jakoś radę.

Huk.

- Cholera - pisnęła, a chwilę później zaczęła czuć kolejne łzy na policzkach. To co działo się w jej głowie nie do opisania. Czuła bardzo dużo, jednocześnie nie czując nic. Jej ciało i organizm na strach reagowały bardziej niż ona sama, co było okropne, bo może przerażenie nie byłoby aż takie wielkie, gdyby nie potworne skurcze, które niemal paraliżowały jej ciało.

Dlaczego wszystko nie mogło być tak jak dwa lata temu?

- Chodź, idziemy - przejął od niej parasol i nie zwracjąc uwagi na jej kolejny wybuch, pociągnął ją za dłoń w stronę wyjścia ze stacji. Kiedy nareszcie znaleźli się pod osłoną zachmurzonego nieba, upewnił się, że na kobietę nie spadnie ani kropla deszczu.

Może udawanie, że nie widzi jej strachu było głupie, ale nic innego nie przychodziło mu już na myśl. Sięgnął pamięcią do swoich nastoletnich lat i przypomniał sobie jak często opiekował się wtedy trzyletnim kuzynem. Mały był dosyć energicznym dzieckiem, przez co często robił sobie krzywdę, a czasami wręcz przesadnie histeryzował tylko po to, aby ktoś zwrócił na niego uwagę. W takich sytuacjach Jungkook podchodził do niego i rzucał tekstami w stylu "Wszystko jest dobrze", "Nic się nie stało", co działało o wiele lepiej niż użalanie się połowy rodziny nad tym, że ich malutki chłopiec się przewrócił. Dlatego też, pomimo wielu wątpliwości, postanowił wypróbować ten sposób również na dorosłej kobiecie.

- Co lubisz, Soojin? - zapytał nagle, chcąc zmusić ją do patrzenia na niego, gdyż niebo nadal niebezpiecznie błyskało. Szli wzdłuż rzędu niezbyt przyjemnie wyglądających bloków i Kook na prawdę nie chciał oceniać mieszkańców tego osiedla zbyt pochopnie, ale obawiał się, że oni również nie byli zbyt przyjemni.

- Nie-niewiele rzeczy sprawia mi przyjemność. Prowadzę podcast kryminalny i w sumie gdyby nie on to już dawno wisiałabym na lampie w kuchni - spuściła wzrok na betonowe płyty chodnika i nie wiedząc dlaczego, jak małe dziecko zaczęła omijać linie łączące kamienie.

- Skąd takie zainteresowania?

Dla Jungkooka odpowiedź kobiety była niemałym szokiem. Jakoś niespecjalnie spodziewałby się po drobnej, nieszczególnie wyróżniającej się Soojin takich zainteresowań. W pewnym sensie też mu tym zaimponowała, gdyż kryminalistyka zdecydowanie nie była łatwą dziedziną, a wręcz nazwałby ją nauką dla ludzi myślących.

- Studiowałam kryminalistykę.

Na prawdę bardzo chciał zapytać, dlaczego Soojin studiowała, a nie studiuje, ale nie chciał naruszać jej prywatności, ani wypytywać, kiedy ta dopiero co się przed nim otworzyła. Nie zaufała, bo trudno byłoby zaufać komuś, kogo zna się może godzinę. Po tym, co powiedziała mu wcześniej i o rodzicach, i o rzekomym byłym chłopaku raczej nie spodziewał się tego, aby była to wyłącznie jej decyzja. Kobieta zdawała mu się być tylko pionkiem w grze.

- Czyli znasz sto sposobów na morderstwo idealne i bez problemu uciekłabyś z więzienia? - mężczyzna zmarszczył brwi Wyglądał jakby pytał na poważnie.

Te pytania jeszcze jakiś czas temu dostawała całkiem często. Jak ona ich nie doceniała.

- No co ty, Jungkook - uśmiechnęła się pod nosem. - Kojarzysz Teda Bundy'ego? Zabił niemalże setkę osób, sam bronił się w sądzie, uciekał dwa razy, a i tak go łapali. Chodzi mi o to, że nikt nie jest geniuszem zbrodni.

Na niebie błyskało coraz bardziej, a Soojin przypomniała sobie jak ojciec w dzieciństwie uczył ją liczyć jak daleko jest burza. Kobieta podziękowała sobie za to, iż nie pamięta jak się to robi. Z jednej strony mogło to zdecydowanie jej pomóc, jeżeli tylko okazałoby się, że huragan znajduje się wystarczając daleko, a z drugiej znacznie pogorszyć sytuację, ponieważ mógłby okazać się on być zbyt blisko.

- To tutaj.

Zatrzymała się przed przeszklonymi drzwiami mini marketu. Wyglądał jak typowy, osiedlowy sklep spożywczy w którym można też coś zjeść. Coś w stylu 7eleven tylko pod innym szyldem. Kook rozejrzał się, a jego uwadze nie umknęło to, że sklep był zamknięty. Wydało mu się to być wyjątkowo dziwne, gdyż raczej nikt nie otwierałby sklepu specjalnie na noc. Może w weekend byłoby to bardziej zrozumiałe, ale patrząc na to, iż była środa, a pogoda również nie zachęcała do wyjścia z domu.

- Uhm, no to... - Jungkook przełknął głośno ślinę. Co robić? Nie wydawało mu się zbyt rozsądnym zostawiać jej samej z naprawdę wielu względów, ale równocześnie wiedział, że nie powinien go szczególnie obchodzić jej dalszy los. Może to dlatego, iż Jeon z natury był bardzo empatyczny? Poza tym spodobało mu się jej towarzystwo i z nieznanego powodu w pewien sposób go do siebie przyciągała. Soojin miała wiele tajemnic, a młody mężczyzna na prawdę chciał je odkryć. Stopniowo, oczywiście, nie wszystko na raz. - Miło było mi cię poznać, mam nadzieję, że znajdziesz kogoś przy kim burza nie będzie aż taka strasz...

- Lubisz herbatę malinową? - przerwała mu, wpatrując się w jego klatkę piersiową, bo akurat ona znajdowała się na wysokości jej wzroku.

- Słucham? - zapytał zbity z tropu.

- Czy lubisz...

- Pewnie. Kto nie lubi? - parsknął.

- To może miałbyś ochotę napić się ze mną herbaty malinowej? - powiedziała bardzo szybko i bardzo cicho, ale jakimś sposobem zdołał ją usłyszeć.

Nie chciała zostawać sama. Generalnie Soojin bardzo nie lubiła być sama i w dalszym ciągu za tym nie przepadała, ale siłą rzeczy była do tego zmuszona. Poza tym trochę też się bała. Nie tylko otaczającego ją świata. Z dnia na dzień zaczynała bać się samej siebie. Czasami starała się tłumaczyć to swoimi chorobami, ale to z czasem przestało być jakimkolwiek wyznacznikiem. Po prostu była dziwna.

- Bardzo chętnie, Soojin - uśmiechnął się mimowolnie. Wspomniana obróciła się na pięcie i otworzyła drzwi jedynie zwykłym przekręceniem klucza. Jeonowi zawsze wydawało się, że te sklepy są jakoś lepiej zamykane. Że wartość towaru była zbyt wysoka, aby ryzykować aż tyle, ale w sumie to nie zdziwiłby się, gdyby pracowników nie obchodziło to co się wydarzy. Ich najniższa krajowa nadal była tylko najniższą krajową.

Dla Jungkooka najniższą krajową.

Pomieszczenie otuliło ich ciepłem, a osłona nocy została zamieniona na sztuczne światło, o wiele lepsze od tego w metrze. Dlatego też Kook przymknął na chwilę oczy, żeby przyzwyczaić się do tak intensywnej jasności. Soojin zaprosiła go skinieniem głowy na zaplecze, a zaraz potem zaczęła grzebać w swojej szafce w celu znalezienia, tak jak zauważył po chwili jej towarzysz, czajnika, herbaty w torebkach przypominających trójkąty i dwóch kubków. Te ostatnie szczególnie zwróciły jego uwagę, gdyż znajdowały się na nich wzory, których niespecjalnie spodziewał się po swojej znajomej-nieznajomej. Jeden z nich był bardzo duży, na oko mogło mieścić się w nim pół litra napoju, a na nim samym wyrzeźbiona była podobizna Kubusia Puchatka, paru pszczółek oraz, oczywiście, garnuszka miodu. Drugi natomiast miał ucho w kształcie serca i ogólnie został wykonany z różowego, lekko przeźroczystego szkła.

Pomieszczeniem potocznie nazywane zapleczem mogło mieć około pięciu, może sześciu metrów kwadratowych, ściany były pomalowane na biało, ale farba z nich odchodziła. Odcień metalowych szafek dla pracowników był bardzo zbliżony do intensywnego indygo, a krzesła oraz mały stoliczek były z ciemnego drewna. A raczej zostały oklejone słabej jakości, brązową okleiną.

Soojin niezbyt miała ochotę na zabieranie głosu w tej sprawie, ale zdawało jej się, że taka ciasna, niezbyt zadbana komórka nie była miejscem marzeń piosenkarza za którym szalało pół świata, a ona sama również nie była osobą z którą on powinien chcieć rozmawiać. Ponieważ sam w jej oczach był ideałem i tylko takimi mógł chcieć się otaczać. Zdecydowanie daleko było jej do ideału.

Podeszła do prowizorycznego zlewiku i nalała wodę do czarnego czajnika elektrycznego. Włożyła do kubków torebki z liśćmi herbaty oraz kawałkami malin i oparła się o ścianę w oczekiwaniu na wrzątek. Przyglądała się Kookowi, który usiadł na jednym z krzesełek. Ukradkiem, bo nie chciała, żeby wiedział, że patrzy.

- Co się dzieje, Soojin? - kobieta popatrzyła na niego niezrozumiale, ale w rzeczywistości doskonale wiedziała co miał na myśli. - Wiesz, to wszystko nie wyglądało zbyt dobrze - powiedział ze szczególnym naciskiem na trzecie słowo.

- Da się przyzwyczaić do bólu fizycznego, ale nie do psychicznego. Nigdy nie było ze mną dobrze, wręcz przeciwnie, ale szczerze mówiąc wolałabym, żeby lał mnie do nieprzytomności, byleby nie krzyczał. I nawet wtedy, kiedy jakoś udało mi się uwolnić nie czuję ulgi, bo nadal nie mogę oddychać. Kiedyś wylądowałam w szpitalu po próbie, a pielęgniarki nazywały mnie "zaburzoną księżniczką" - zrobiła cudzysłów z palców, praskając śmiechem. Nie wyrażał on jednak rozbawienia, ale histerię. Można by było powiedzieć, że rozpaczliwe wołała o pomoc. - Ale nie wiem, dlaczego ci to mówię. Raczej nie rozmawiałam z nikim więcej niż przez pięć minut od dłuższego czasu.

Czyli stąd ten strach. Jeon wypuścił głośno powietrze z ust. Ponownie nie miał zamiaru wypuszczać z siebie żadnych słów współczucia, chociaż te same cisnęły mu się na język.

"Przykro mi" - czy to by cokolwiek zmieniło?

- Ja na przykład boję się motyli - uśmiechnął się na samą myśl o swojej niby idiotyczne fobii. Jak to dorosły mężczyzna boi się motyli? - Babcia zabrała mnie do motylarnii jak miałem może sześć lat, a te jebane motyle na sterydach tylko latały od ściany do ściany. Jeden na mnie usiadł, Boże, popłakałem się, a wszyscy ludzie się ze mnie śmiali - zażenowany schował twarz w dłoniach. - Trochę wstyd, dobrze, że nikt tego nie nagrał, bo niezbyt chciałbym, żeby każdy o tym wiedział.

Kobieta, po odczekaniu chwili, zalała herbatę gorącą wodą, prawie wrzątkiem i postawiła naczynia na blacie. W myślach modliła się o to, żeby jej gość nie wybrał kubka z podobizną Puchatka, ponieważ był on jej ulubionym. Patrzyła na dłonie oraz, opatulone czarną bluzą na zamek, nadgarstki.

Wziął różowy.

- To musi być dosyć męczące - zaciągnęła się malinowym aromatem. - Wiesz, kiedy losowe osoby, wiedzą o tobie zbyt dużo.

Huk.

Krople, a raczej jedna szósta napoju Soojin wylądowała na prążkowanym materiale golfu, który miała na sobie. W pomieszczeniu z jednym małym oknem nie powinno być słychać grzmotów aż tak głośno. A przynajmniej tak myślał Kook. Przełknął w myślach, zabierając gorące naczynie jak najdalej od kobiety.

Ręce Soojin wylądowały skrzyżowane na blacie, zaś jej głowa znajdowała się pomiędzy nimi. Włosy miała porozwalane na każdą możliwą stronę, co sprawiało, że trochę wyglądała jak obrażone dziecko. Zdawała się w ogóle nie przejmować oparzeniem, a co za tym idzie, piekącymi pęcherzykami powietrza, które zdążyły już utworzyć się na jej skórze.

Do bólu fizycznego da się przyzwyczaić.

Huk.

Cichy pisk wydostał się z jej ust. Jungkook położył dłoń na rozgrzanych plecach kobiety.

- Nie dotykaj mnie, błagam.

Jungkook starał się opanować myśli. Postanowił, że będzie nienawidzić burzy do końca życia. Nie, nie postanowił - już ją znienawidził. Starając się nie patrzeć na towarzyszkę, ukucnął obok niej i oparł głowę o kant stołu. Był blisko, ale jej nie dotykał. Był tak samo bezsilny jak ona i bolało go to niemiłosiernie. Chcąc nie chcąc przywyknął do posiadania kontroli nad sytuacją, bardzo rzadko zdarzało się, że coś wymykało się spod kontroli, a nawet jeśli to nie były to zbyt istotne sprawy.

Soojin ponownie zaczęła się trząść. Jeon był pewny, że ten etap mają już za sobą, ale jak widać było inaczej. Prawda była jednak taka, że Jungkook totalnie nie miał pojęcia jak pomóc, a raczej uspokoić osobę chorą albo chociaż taką z atakiem paniki. Nigdy nie musiał tego robić i raczej nie należało to do rzeczy o których czytał z własnej woli, żeby coś na ten temat wiedzieć. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu tylko tyle, że panika na pewno nie pomoże.

- O czym marzysz, Soojin?

- N-nie mogę teraz...

- Musisz do mnie mówić - kolejny raz tego wieczoru wszedł jej w środek zdania. Dokładnie wiedział, co chciała powiedzieć, więc nie było sensu, żeby kończyła. Nie musiał na nią patrzeć i jej dotykać, ale musiał mieć pewność, że nie ma problemu ze złapaniem oddechu.

Stanął na równe nogi i ruszył na sklep, a chwilę później wrócił do małego pomieszczenia z plastikową butelką wody mineralnej. Odkręcił ją, prawie w ogóle nie używając siły, oraz podłożył niemalże pod nos Soojin. Kobieta podniosła się ze stołu, wzięła łyka, może dwa, odchrząknęła delikatnie i z powrotem wplotła palce we własne włosy.

- Chciałabym mieć przyjaciela - jej głos się załamał. - Chciałabym mieć komu ponarzekać na wysokie ceny w sklepach, pooglądać film w sobotę wieczorem albo chociaż do kogo zadzwonić, kiedy będzie mi nudno. Chciałabym mieć z kim porozmawiać - spojrzała na niego z zaszklonymi oczami.

Soojin zasługiwała na więcej niż oferował jej ten cholerny świat.

Może zabrzmi to głupio, ale Jungkook, nawet po tak krótkim czasie, był w stanie stwierdzić, że nastrój i samopoczucie Soojin były cholernie niestabilne. Mało powiedziane, ono po prostu mogło ulec zmianie w ułamku sekundy niezależnie od okoliczności. I to niewyobrażalne jak wielki niepokój to w nim budziło.

- Pewnie uznasz mnie za egoistę - zaczął niepewnie. Kobieta zaczęła kręcić głową, jakby chciała zaprzeczyć temu, co przed chwilą powiedział. - Chciałbym nareszcie móc żyć własnym życiem. Nie chodzi o to, że nie lubię tego co robię, ale jakoś ciężko mi patrzeć na to jak młodość przelatuje mi pomiędzy palcami. Cholera, nie mogę nawet pójść do klubu, żeby informacja nie pojawiła się w mediach - oparł podbródek o otwartą dłoń. Soojin podniosła wzrok z blatu stołu na jego oczy. Wyrażały pewnego rodzaju ból, a może nawet sprawiały, że wydawał jej się być trochę zły. Pięknym dla dwudziestoparolatki było jednak to, iż ani przez chwilę nie widziała w nich zwątpienia i nie wydawało jej się, żeby żałował swojej nastoletniej decyzji.

Zazdrościła mu tego. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę z tego, że są na świecie rzeczy do których nadają się tylko konkretni ludzie. Doskonale wiedziała, że on był tą osobą. Z resztą nie tylko ona, pół świata doskonale wiedziało. Ani przez chwilę nie wydał jej się niewdzięczny, bo tak samo jak on pragnęła żyć w społeczeństwie jak normalny człowiek. To wręcz niesamowite jak podobne są problemy ludzi z dwóch różnych światów.

- Najwyraźniej jesteśmy zbyt chciwi, Jungkook.

Jeon podał jej z powrotem nadal parujący kubek, a ona z delikatnym uśmiechem upiła większy łyk. Zdawało się być tak jakby lżej. Było tyle rzeczy o których Jungkook miał ochotę jej opowiedzieć, że aż sam był zaskoczony. Skarcił się za to w myślach, bo pomimo tego, że zaufał jej prawie od razu, nie mógł powiedzieć jej wszystkiego od tak sobie. Chciał, ale to nie znaczy, że mógł.

Myśli nie są darmowe

- Najwyraźniej jesteśmy zbyt chciwi - powtórzył, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.

A gdyby świat tak po prostu się skończył?

°~♡~°

Cześć,
Długo zastanawiałam się nad tym, w którym momencie zakończyć historię Soojin i Jungkooka, ale pomyślałam sobie, że pomimo tego, iż są to bohaterowie wykreowani przeze mnie to relacja, którą nawiązali jest zbyt intymna, żebym dalej się w nią zagłębiała. Zastanawiałam się również nad tym, jak chciałabym ją zakończyć, ale dochodzę do wniosku, iż nie chcę, żeby się kończyła. To chyba głupie.

"Myśli nie są darmowe" - cytat pochodzi z książki "Some mistakes were made".

Buziaki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top