🌺15🌺
Jungkook wyszedł ze szpitala po krótkim czasie i wrócił do Busan, z czego nie byłem zadowolony, ale musiałem przeżyć.
Wróciłem do domu, zaraz zamykając się w swoim pokoju rozmyślając i ciesząc się, że mi wybaczył.
Po kilkunastu minutach usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili do mojego pokoju weszła rodzicielka.
ㅡ Nie jesteś w pracy?
ㅡ Co to za praca, skoro mój syn jest smutny?
ㅡ Mamo...ㅡ Spojrzałem na nią wzdychając. ㅡ Po prostu nadal boli mnie to jak zraniłem Kooka. Zresztą mówiłem wam.
ㅡ Daj mu czas, Jimin. Stracił brata. Teraz to go najbardziej boli.
ㅡ Wiem, wiem. Ale najgorsze jest to... Że wyprowadzili się z Seulu do Busan.
ㅡ Jimin, jeśli Ci zależy na nim walcz, kochanie. Jedź do niego i bądź przy nim.
ㅡ A szkoła?
ㅡ Nie martw się nią. Porozmawiam z dyrektor i załatwię Ci kilka dni wolnego. A teraz się pakuj. Ojciec zawiezie cię do Busan.
ㅡ Mogę pojechać pociągiem.
ㅡ Nie. Tak będzie bezpieczniej. Bez dyskusji, hm? ㅡ Wyszła z pokoju. Westchnąłem wyjmując średniej wielkości walizkę zaczynając chować do niej swoje ubrania.
Jungkook POV.
Siedziałem w pokoju trzymając w dłoniach zdjęcie swojego młodszego brata, płacząc jak małe dziecko, ale w tej chwili miałem do tego pełne prawo.
ㅡ Mogę? ㅡ Usłyszałem z boku głos ojca.
ㅡ Chcę być sam.
ㅡ Nie możesz być, synu. To źle na ciebie wpływa.
ㅡ I co z tego? To źle, że tęsknię za bratem?! Mam się cieszyć?
ㅡ Jungkook wiem, że cierpisz. Ja tak samo, synu.
ㅡ Nie rozumiesz. Sam nie pokazujesz swojego bólu, a o mój się martwisz? Wyglądasz jakbyś się z tego cieszył.
ㅡ O czym ty mówisz? Nie prawda. Sung-Won był moim synem. Jak mógłbym cieszyć się jego śmiercią? Postradałeś zmysły czy co?
ㅡ To chociaż trochę okaż emocje, co? ㅡ Wstałem. ㅡ Sung był dla mnie wszystkim. Jedynym bratem. Złamałem obietnicę, którą mu złożyłem. Zawaliłem, tato. Mogłem wrócić wcześniej. ㅡ Szepnąłem i wyszedłem z pokoju, szybko schodząc na dół i się ubierając.
ㅡ Jungkook zaczekaj.
ㅡ Chcę być sam. Puść mnie. ㅡ Warknąłem, gdy złapał moje ramię. Wyrwałem się opuszczając dom i idąc przed siebie.
Chodziłem po mieście jakieś dwie godziny. Gdy robiło się późno dostałem wiadomość.
Od Jimin:
Dasz swój adres?
Nie miałem siły, ani chęci na pisanie, dlatego odpisałem mu i zablokowałem urządzenie chowając do kieszeni. Nie miałem też chęci wracać do domu, ale przecież musiałem. Ruszyłem w drogę powrotną.
Wszedłem do środka zdejmując buty i kurtkę. Zdziwiłem się widząc jakąś walizkę. Wszedłem do salonu zastając tam ojca.
ㅡ Tato? Co to za walizka?
ㅡ Moja. Idź na górę, dobrze?
ㅡ Ale....
ㅡ Idź na górę. ㅡ Powiedział poważniej. Westchnąłem idąc do swojego pokoju zastając tam Jimina.
ㅡ Chim?
Odwrócił się z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie myśląc więcej podszedłem przytulając go.
ㅡ Nie będę pytał co tu robisz.. Ale dziękuję. ㅡ Szepnąłem głaszcząc go po głowie.
ㅡ Tęskniłem za tobą. Jak się czujesz? ㅡ Spojrzał mi w oczy.
ㅡ Dobrze. ㅡ Odparłem cicho, spuszczając wzrok.
ㅡ Nie musisz kłamać. Powiedz... Proszę.
ㅡ Koszmarnie. ㅡ Wyszlochałem. Chłopak od razu mnie przytulił głaszcząc po plecach. ㅡ Chcę mojego braciszka. Potrzebuję go, Jimin. Teraz. W tej chwili. Dlaczego mnie opuścił? Chce SungWona! ㅡ Krzyknąłem płacząc jeszcze bardziej.
ㅡ Spokojnie, Kookie.
ㅡ Miał tak trudno... Każdy miał do niego jakiś problem, w tym ja. Byłem najgorszym bratem.
ㅡ Guk, nie prawda. Sung cię kochał. Byłeś dla niego wzorcem. Byłeś jego bohaterem. Na pewno tak było i będzie. Nie mów, że byłeś najgorszym bratem, bo to kłamstwo. Byłeś wspaniałym bratem, rozumiesz?
ㅡ Nie. ㅡ Pokręciłem przecząco głową. ㅡ Nie byłem.
ㅡ Guk, uwierz mi.
ㅡ Przestań. ㅡ Odsunąłem się. ㅡ Złamałem dane mu słowo. Okłamałem..
ㅡ Kook, nie wiedziałeś, że tak się stanie. Nikt nie przewidział takiego obrotu spraw. To wina twojej mamy. Nie twoja. Uwierz w końcu.
Upadłem na kolana wybuchając płaczem. I tak mu nie wierzyłem. Praktycznie pół swojego życia był gnębiony przez swoich "znajomych", sięgał po używki, miał koszmarnych kolegów, a ja miałem to gdzieś. Jak jego samego. Dopiero pod koniec zauważyłem jego istnienie i jego problemy. Taki ze mnie brat? Zacząłem drżeć, nie z zimna. Ze zdenerwowania.
ㅡ Jungkook, uspokój się. ㅡ Ukucnął przede mną łapiąc me ramiona. ㅡ Gukie, spokojnie. Spójrz na mnie. Proszę, spójrz. ㅡ Mówił. Niepewnie uniosłem głowę patrząc w jego brązowe tęczówki. ㅡ Spokojnie. Jestem z tobą. Zostanę z tu przez kilka dni. Pomogę Ci z tego wyjść, byś nie musiał iść do psychologa, chyba że...
ㅡ Nie chce nigdzie iść. ㅡ Fuknąłem. ㅡ Pomóż mi, Chim.
ㅡ Pomogę nie martw się. ㅡ Uśmiechnął się cmokając mnie w usta kilka razy. ㅡ Mogę zostać, prawda?
ㅡ Na tyle ile chcesz. ㅡ Przytuliłem go. ㅡ Bardzo cie kocham.
ㅡ Ja ciebie też, Jungkookie.
****************
26.03.21
Hej
Jest jeszcze tu ktoś?
Jak wam się podoba?
Przepraszam, że nie było rozdziałów postaram się je nadrobić.
Miłej nocy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top