🌺1🌺
Jimin POV.
Siedziałem na parapecie ucząc się na sprawdzian, który miałem za dwie lekcje. Co jakiś czas zerkałem na przystojnego chłopaka, który rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi co chwilę poprawiając włosy.
Był idealny w każdym calu. Szkoda, że nie wiedziałem jak ma na imię...
Westchnąłem wiedząc, że nigdy nie spojrzy na takiego nudziarza jakim jestem ja.
Po chwili skrzyżowałem z nim kontakt wzrokowy. Cały czerwony spuściłem głowę szybko się pakując i idąc pod klasę. Akurat po dwóch sekundach rozbrzmiał dzwonek na lekcje.
Przyszedł nauczyciel, więc weszliśmy do środka zajmując swoje miejsca.
Przez czterdzieści pięć minut byłem skupiony praktycznie tylko na lekcji i to był plus by nie myśleć o tym chłopaku.
Ocknąłem się słysząc dzwonek na przerwę. Westchnąłem niezadowolony iż był ciekawy temat zaczynając się pakować, a następnie wyszedłem z sali ruszając w stronę biblioteki.
Czułem się obserwowany, a kiedy się odwracałem nie zauważyłem nikogo podejrzanego.
*
Mieszkałem w domku jednorodzinnym nieopodal mojej szkoły. Była to bogata dzielnica, ponieważ moi rodzice byli adwokatami, a że byłem ich oczkiem w głowie jako, że nie miałem rodzeństwa mogłem i miałem wszystko, lecz tak naprawdę niczego nie potrzebowałem. W szkole nikt nie wie jak mieszkam i kim są moi rodzice. Z plotek słyszałem, że mieszkam w brudnej i zniszczonej kawalerce. Nie obchodziło mnie to co mówią za plecami, gorzej jednak było wtedy, gdy powiedzą to wszystko prosto w oczy. Czułem się wtedy... Jak popychadło i od tamtego momentu wiem, że byłem pośmiewiskiem szkoły, ale nie zwracałem na to uwagi ucząc się cały czas.
Wszedłem do mieszkania, gdzie od razu przywitała mnie Lucy nasza śnieżnobiała psina. Ukucnąłem głaszcząc ją za uchem, a następnie rzucając jej ulubioną zabawkę w głąb domu.
Rodziców jak zwykle nie było w domu. Jeszcze trochę, a zapomnę jak wyglądają. Najgorsze jest to, że nie wiedzą, że podobają mi się chłopcy. Chcą bym poszedł w ich ślady co mnie nawet nie kręci.
Lecz wracając.... Gdyby się dowiedzieli prędzej wyrzuciliby mnie na ulicę. Dlatego to ukrywałem mimo iż są bardzo w porządku.
ㅡ Dzień dobry, Pani Hee. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko do naszej kucharki. Była to starsza kobieta, bardzo kochana. Traktowała mnie jak syna i oczywiście wiedziała o jednym chłopaku, że mi się podoba, lecz nikomu tego na szczęście nie powiedziała.
ㅡ O, Jiminnie. Siadaj, siadaj. Zaraz ci, skarbie podam obiad. ㅡ Uśmiechnęła się szeroko kładąc pusty talerz przede mną, a po chwili wlała mi odrobinę zupy. ㅡ Ciągle nie przybierasz na wadze, a twoi rodzice mnie o to prosili.. ㅡ Westchnęła zrezygnowana.
ㅡ Dbam o linię, Pani Hee. Nie chcę być gruby. Za to pani wygląda dzisiaj bardzo blado. Ma pani gorączkę?
ㅡ Nie, wszystko w porządku, kochanie. Zjedz i idź się pouczyć.
ㅡ Nie musi pani przede mną tego ukrywać. Jeśli czuje się pani źle to niech pani wróci do domu, albo odpocznie w pokoju gościnnym.
ㅡ No nie najlepiej się czuje. Ah, nic się przed tobą nie ukryję.
ㅡ W takim razie niech pani odpocznie w gościnnym, dobrze?
ㅡ Nie mogę. Jestem w pracy.
ㅡ Dopóki moich rodziców nie ma ja jestem tutaj szefem i każę pani odpocząć.
ㅡ No dobrze. Pójdę. Dziękuję, Jiminnie. ㅡ Pogłaskała mnie po głowie idąc na górę. Zjadłem obiad, lecz nie cały, ponieważ nie miałem apetytu jak codziennie.
Również poszedłem na piętro do swojego pokoju, gdzie przypominał bibliotekę, choć nią nie był.
Jedna ściana była cała w książkach, a pomiędzy regałami moje biurko. Zaś po drugiej stronie stało moje łóżko z dwoma szafkami nocnymi.
Rzuciłem plecak na bok wchodząc do garderoby i tam przebierając się w jakieś luźne ciuchy niż sam mundurek.
Następnie położyłem się na łóżku patrząc w sufit. Zawsze jak to robię czuje się samotny. Nie miałem przyjaciół, znajomych, bo nikt nie chciał się ze mną zadawać wierząc w jakieś głupie plotki, dlatego wiedziałem, że nie mam szans u tego chłopaka. Jego ciemne oczy hipnotyzowały. Mogłem patrzeć się w nie cały czas. Ciemne oczy, które nigdy na mnie nie spojrzą.
Przytuliłem poduszkę wzdychając.
Chciałbym choć raz z nim porozmawiać.
Jungkook POV.
Nie mam czym się chwalić.
Mieszkam w zwykłym domu jednorodzinnym. Mam młodszego dwunastoletniego brata- SungWon, który wplątał się w złe towarzystwo, a my nic nie możemy z tym zrobić. Moi rodzice nie zarabiają kokosów. Mama pracuje jako urzędnik bankowy, a ojciec w jednej firmie marketingowej, lecz oni i dlatego chcą mnie wysłać na studia zarządzania, co nie bardzo mnie kręci.
ㅡ Jestem! ㅡ Krzyknąłem, a po chwili dostałem piłką w brzuch. Ugiąłem się patrząc na brata, który śmiał się na cały głos. ㅡ Pożałujesz! ㅡ Warknąłem biegnąc za nim.
Złapałem go za koszulkę patrząc na niego groźnie.
ㅡ Jungkook, bądź dobry dla brata. ㅡ Powiedziała rodzicielka schodząc z góry.
ㅡ Uderzył mnie piłką.
ㅡ A ty nie umiesz się bronić. ㅡ Odezwał się wspomniany pokazując mi język, za który złapałem ciągnąc za niego.
ㅡ Następnym razem ci go obetnę. ㅡ Fuknąłem. ㅡ Plus nogę. ㅡ Dodałem widząc strach w jego oczach na co parsknąłem prychając.
ㅡ No już nie strasz go. ㅡ Odsunęła mnie kobieta. Młodszy zrobił mimikę obrażonego.
ㅡ Co, twój romeo znowu cię olewał? Nie dziwię mu się. ㅡ Zaśmiał się uciekając na górę. Westchnąłem spuszczając głowę.
ㅡ Nadal do niego nie zagadałeś? ㅡ Spytała.
Rodzice wiedzieli o mojej orientacji, a także o tym, że podoba mi się jeden chłopak, a także o tym, że nie potrafię do niego zagadać, bo się zwyczajnie bałem.
ㅡ Nie. To trudne mamo.
ㅡ Łatwe, kochanie. ㅡ Położyła dłoń na mym ramieniu. ㅡ Podejdź, zaproś gdzieś go, a reszta pójdzie sama.
ㅡ Nie. ㅡ Zaśmiałem się czując narastający stres jakbym musiał to robić. ㅡ Jestem tchórzem. Pójdę się pouczyć.
ㅡ Oh, kochanie...
Poszedłem na górę zamykając się w swoim pokoju. Podszedłem do okna widząc pola i lasy. Taki piękny widok miałem ze swojego domu, ponieważ mieszkaliśmy bardziej na takim odludziu, lecz nie aż tak.
ㅡ Jungkook, pomożesz mi w matmie? ㅡ Spytał młodszy wchodząc do mojego pokoju.
ㅡ Chciałbyś. Za to co zrobiłeś nie pomogę ci w niczym. ㅡ Mruknąłem otwierając okno wpuszczjąc do środka odrobinę chłodnego jesiennego powietrza, w końcu końcówka września.
ㅡ Oj no... Jungkook, proszę. Przepraszam za tamto.
ㅡ Czy ty właśnie... Mnie przeprosiłeś? ㅡ Spojrzałem na niego zaskoczony. Odkąd związał się z niewłaściwym towarzystwem zapomniał o takich słowach. ㅡ Ale mniejsza.. Mam również swoje sprawy i więcej niż ty. Musisz poradzić sobie samemu.
ㅡ Ale.. Ale ja muszę poprawić ten sprawdzian. To ostatni termin poprawy.
ㅡ Trzeba było się uczyć. Idź już.
Chłopiec wyszedł, lecz zaskoczyło mnie jego pociągnięcie nosa. Westchnąłem ciężko idąc do jego pokoju. Zapukałem wchodząc do środka. Młody siedział przy biurku nad książkami.
ㅡ No dobrze. Przepraszam, Sung. Pomogę ci.
ㅡ Nie chce już twojej pomocy. ㅡ Wyszlochał.
ㅡ Hej.. ㅡ Odwróciłem go w swoją stronę. ㅡ Chcesz mi powiedzieć? Wiem, że zależy ci na tej ocenie i chcesz bym ci pomógł. Więc może powiesz co jest grane? No... Bratu nie powiesz?
ㅡ Bo nikt mnie nie kocha. ㅡ Szepnął.
ㅡ Co? Dlaczego tak mówisz?
ㅡ Bo... Bo wszyscy na mnie wciąż krzyczą, wyzywają, mają o coś problem... Tylko do mnie.
ㅡ Sung, a pomyślałeś czego to jest wina? Może twojego towarzystwa?
Nie zauważyłeś, że przez nie się zmieniłeś?
ㅡ Oni są naprawdę w porządku.
ㅡ Nie są, młody. Zacząłeś przez nich palić, pić... To nie są odpowiedni znajomi dla ciebie. Pomogę ci zdać i poprawić wszystko w zamian za to, że poprawisz swoje zachowanie oraz zerwiesz z nimi kontakt. Może tak być?
ㅡ W porządku.. ㅡ Westchnął. ㅡ Dziękuję.
*******************
05.12.20
Witajcie
Jak wam się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top