Rozdział 14

DollyLoo p.o.v.
Obudziłam się w pokoju, w którym dowiedziałam się kim jest mój ojciec. Ja nie chce go zabijać, po prostu nie mogę. Wiem, że w każdej chwili ktoś tu może wejść. Bycie na drugim piętrze nie ułatwia mi zadania. Teraz liczy się ucieczka. Moja kochana skóra została cała poszarpana. Jak dobrze, że tu jest szafa. Wstając lekko się zachwiałam. Mimo bólu w dosłownie każdej części ciała wstałam. Otworzyłam szafę. Były tu tylko sukienki, więc szybko ubrałam ją. Przez to wszystko niezauważyłam Smile leżącego całego w bandarzach. Muszę uciec bez niego choć mi ciężko. Znam go od niedawna, a już się do niego przywiązałam. Wrócę po niego w najbliższym czasie. Wyszłam z pokoju ówcześnie zabierając sztylety i maskę. Niestety mojej róży tu nie było. Niby nic nie znaczący kwiat, ale stał się nierozłączną częścią mnie, tak jak moja maska. Podążałam korytarzami one jakby nie miały końca. Nagle usłyszałam kroki. Wiedziałam, że to któryś z nich. Muszę biec, nie mogę ich zabić. Teraz wiem, że popełniłam błąd. Jednak jak ja mogłabym się równać z samym demonem. Wiem, że prędzej czy później będę musiała się poddać. Choć na razie mogę korzystać z życia. Widzę drzwi wyjściowe. Biegne jak najszybciej i prawie wyrywam je z zawiasów. Przede mną rozwija się panorama lasu. Biegnę jak najszybciej. Słyszę jak ktoś za mną biegnie. Szybkim, ale zdecydowanym ruchem chowam się za drzewo. Nagle ktoś mnie obezwładnia. Leże na ziemi przygwożdżona przez kogoś. Lekko unosze głowę, aby zobaczyć kto to.
To był Liu...

3 os. p.o.v.
Liu przygniatał całym swym ciałem Dolly do ziemi. Ona próbując się wyrwać kopała go gdzie popadnie, a on nie dawał za wygraną. Szukał w jej oczach wytłumaczenia na to wszystko. Nagle zastygneła w miejscu, a Liu zwolnił uścisk. To był jego błąd. Teraz ona górowała (͡° ͜ʖ ͡°). Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Nagle DollyLoo wyjęła sztylety. Wiedziała, że musi go zabić. Uniosła rękę do góry jednocześnie się zamachując. Liu jedynie wypowiedział ciche:

-Dlaczego Dolly?- już miała wbić sztylet prosto w serca, lecz ona tego nie zrobiła. Pocałowała go namiętnie, a on to odwzajemnił. Ta chwila mogła dla nich trwać wieczność, lecz tak nie mogło być.

DollyLoo p.o.v.
To było piękne, czułam jak tysiące motylków tańczy w moim brzuchu. Teraz zrozumiałam, że przez to wszystko byłam strasznie samolubna. Zabijałam swoich, aby sama czerpać z tego korzyści. Nagle przyszedł do nas Smile i polizał mnie po buzi. Liu wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku.

-Choć ze mną. Jeff i Jane na nas czekają.

- J-ja nie mogę. Zerwałam pakt przepraszam.- ostatnie słowo wypowiedziałam prawie niesłyszalnie, a łzy same wkradły się na moje polski.

-Czemu nie możesz, ja i Jeff nie mamy ci tego za złe. Wróć do nas i nich będzie jak dawniej. Będziesz naszą... moją, małą DollyLoo.

-Ale ja nie mogę! On zaraz tu przyjdzie!- nie wytrzymałam, nie kontrolowałam własnych łez.

-Kto!?- wręcz wykrzyczał. Liu wydaje się być groźny jak jest wściekły. Widziałam już Zalgo stojącego za Liu.

-On- smutno wskazałam za jego plecy, a on stał jak wryty.

-Już czas...- odezwał się Zalgo... .

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top