(03.) silly jelly boy.

"Til he sees her lost and hopeless
Got to save her won't betray her"

22/06/2019

+++

Złamane serce jest nazywane najgorszą chorobą. Dlaczego? Bo nie ma na nią lekarstwa. Człowiek po uzyskaniu diagnozy nie jest w stanie zrozumieć jak ma się czuć. Desperacko szuka ujścia swojego bólu. Niektórzy oddawali się rozpaczy, leżąc cały dzień w łóżku zajadając się kalorycznymi przekąskami lub nie jedząc w ogóle. Inni na siłę próbowali zapomnieć o osobie, która skruszyła ich serce, poprzez wielorazowe randki by wbrew sobie pokazać, że zerwanie nie miało na nich żadnego wpływu.

Byli także ludzie, którzy radzili sobie z nią tak jak (Y/N).

Bohaterka oddała się w wir pracy, przyjmując coraz więcej misji oraz przedłużając swoje patrole w mieście. Nabijała rekordowe ilości nadgodzin, które martwiły nie tylko jej przyjaciela, ale także współpracowników. Jednak kobieta nie przejmowała się opiniami innych, ciągłe ściganie przestępców było jedyną odskocznią od obsesyjnych myśli.

„Jak mógł dać mi przymusowy urlop?! To nie powinno istnieć!" Oburzona (h/c) włosa opadła na kanapę, wydymając swoje policzki. „Bohater zawsze ma być na straży!"

„(Y/N)... Musi odpocząć od tego wszystkiego, przemęczanie się wcale nie jest najlepszym sposobem na-..." Zielonowłosy urwał swoje zdanie, nie chcąc wynosić na wierzch tak bolesnego tematu. Sam nie chciał o nim rozmawiać. „Martwię się o ciebie."

„O mnie? Jestem taka jak zawsze! Nic się nie zmieniło!"

'A jednak brzmisz tak pusto.'

Od razu potrafił rozpoznać ból chowający się pod radosnym spojrzeniem. Znał ją tak dobrze, a nie potrafił znaleźć niczego co mogłoby załagodzić te katusze. Gdyby tylko wiedziała jak wiele wnosi do jego życia, jak za każdym razem gdy wypowiada jego imię bicie serca mężczyzny przyśpieszało...

Miłość nigdy nie jest łatwa, zwłaszcza gdy musimy się nią dzielić. Izuku dokładnie pamięta moment, w którym (e/c) oka skradła jego serce. Liceum U.A. – pierwszy rok, ćwiczenia ratowania z katastrof. Ta pewność siebie, z którą oznajmiała poszkodowanym sławne 'wszystko będzie dobrze' była jak zaklęcie. Od tamtej pory nie mógł oderwać od niej wzroku. Obiecał sobie, że nie będzie nadinterpretował przyjaznych gestów z jej strony, a jednak jego sławny rumieniec rozkwitał najintensywniej gdy była obok. W pewnym momencie doszedł do okropnej realizacji.

Była zakochana w Katsuki'm.

Nawet jeśli myśl o straceniu kogoś tak cudownego ze swojego życia, rozrywała go na strzępy... Nie umiał stać na drodze do ich szczęścia. Ze smutkiem obserwował jak powoli stają się sobie coraz bliżsi, aż w końcu pewnego dnia usłyszał wyznanie (Y/N). Bardzo brzydził się tego, że gdy została odrzucona, ucieszyło go to. Dało mu nadzieję, że wreszcie spojrzy na niego.

„Znam cię za dobrze, żeby nie wiedzieć... Przy mnie nie musisz udawać silnej, coś takiego załamałoby każdego." Wytłumaczył, kątem oka dostrzegając jak kobieta spuszcza wzrok na swoje kolana. „Bohaterstwo poczeka, najpierw ktoś musi uratować ciebie."

„Izuku, to nie jest takie proste... Ja nadal g-go..."

„Nikt nie mówi, że tak jest." W ciszy ukląkł przed skuloną sylwetką swojej przyjaciółki, sprawiając, że przeszklone (e/c) tęczówki spojrzały na niego w zdziwieniu. „Zgłaszam się na wolontariusza, żeby pomóc ci z tego wyjść. Zawsze będę obok, gotowy uratować cię z każdej sytuacji. Nawet jeśli nadal nie jesteś w stanie zapomnieć... Zrobię wszystko co trzeba."

Delikatnie uśmiechnął się w stronę zdziwionej, ale wreszcie rozluźnionej (h/c) włosej. Bohaterka bez wahania przytaknęła, zamykając sylwetkę mężczyzny w ciasnym uścisku, który był bez namysłu odwzajemniony. Napawał się słodkim zapachem jej skóry, która delikatnie ocierała się o jego sylwetkę. Tak bardzo chciał wypowiedzieć te wszystkie słowa, które miał na końcu języka, ale to zamieszałoby w głowie kobiety.

„Dziękuję, Izuku..."

Nadzieja znika tak szybko jak się pojawia, gdy osoba, którą kochamy najbardziej cierpi. Wtedy nie tylko ona przeżywa męczarnie. Zielonowłosy nie potrafił wykorzystać tej sytuacji do swoich korzyści. To byłoby nieludzkie. Tak samo jak wtedy, w dniu feralnego wyznania, nie chcę narzucać swoich uczuć i decyzji. Chce, aby sama doszła do tego co będzie dla niej najlepsze i jeśli ciemnooki będzie w stanie jej w tym pomóc, zrobi to bez wahania. Nie ważne jak bardzo będzie cierpiał.

Pokochał ją tak mocno, że widzenie jej szczęśliwej u boku kogoś innego łagodziło jego własny ból.

Dlatego nie potrafił zrozumieć intencji Kacchan'a. Tyle razy powtarzał jak bardzo kocha (Y/N), pokazywał to na wszystkie możliwe sposoby, a jego akty były szczere. Więc dlaczego zrobił coś tak okropnego? Gdy przyszedł odebrać rzeczy (e/c) okiej widział jak szkarłatne tęczówki są mieszanką wielu sprzecznych, nieprzyjemnych uczuć. Blady jak ściana, z rozczochranymi włosami i nieuprasowaną koszulą. Jeden wielki bałagan. Pomimo niegrzecznego powitania, widział te desperację i zawiedzenie, kiedy to nie (L/N) stała po drugiej stronie drzwi.

*BING BING*

W pomieszczeniu rozległ się dźwięk znajomego alarmu, który zmusił dwójkę do odsunięcie się od siebie. Zielonowłosy szybko sięgnął po telefon odpowiadając na wezwanie. Po kilku sekundach rozmowy przytaknął i poinformował o swoim przybyciu na miejsce w jak najszybszym tempie.

„Przepraszam, (Y/N). Mam wezwanie do ogromnego pożaru w centrum miasta-„

„Weź mnie ze sobą!" Mężczyzna zmarszczył brwi w niedowierzaniu słysząc prośbę swojej przyjaciółki. Już miał odmówić gdy kobieta ponownie zabrała głos. „Moja indywidualność jest idealna do ewakuacji z takich katastrof, nie chcę wiedzieć, że ktoś stracił życie gdy byłam pod ręką."

Spojrzenie ciemnych tęczówek kursowało między (e/c) odpowiednikami, a telefonem w dłoni. Nie ma zbyt wiele czasu, im szybciej tym lepiej. Westchnął ciężko przytakując na prośbę kobiety, która z radością ruszyła założyć swój kostium.

+++

Dym, ciepło i czerwone płomienie zjadały budynek od środka. Przerażone krzyki osób z zewnątrz nie polepszały stresującej sytuacji. Budynek walił się od środka, a jedynym co go utrzymywało były specjalne nici Pro Hero Best Jeanist. Akcja obejmowała wysoki na siedem pięter budynek biurowy, w którym ktoś podłożył ogień. (h/c) włosa bohaterka właśnie przedzierała się przez chmurę dymu, czując jak żrący popiół wdziera się do jej dróg oddechowych. Sunęła przed siebie wypatrując ocalałych. Budowla zaczęła niekontrolowanie się trząść, oznajmiając jak niewiele czasu zostało do upadku całej instalacji.

„Uravity! U ciebie czysto?" Zapytała bohaterka ochrypłym głosem, kilkukrotnie kasłając po jego zadaniu.

„Nie ma nikogo! Musimy uciekać, zaraz wszystko się rozpadnie!" Odkrzyknęła szatynka, w pośpiechu podchodząc do okna, sygnalizując drugiej kobiecie by zrobiła to samo.

(Y/N) ruszyła w stronę przyjaciółki, szykując się do opracowanej i dobrze znanej ewakuacji. Mimo tego jej kroki stawały się coraz wolniejsze by w pewnym momencie się zatrzymać. Nie zwracając uwagi na ponaglania krótkowłosej kobiety, spojrzała za siebie. Wśród języków płomieni leżała kobieca sylwetka, cicho szlochając.

„Ktoś został, zaraz wrócę!" Niezłomna heroska przeskoczyła przez ścianę ognia, ignorując rozpaczliwe krzyki swojej towarzyszki.

Wtargnęła do pomieszczenia, szybko lokalizując ostatnią żyjącą ofiarę tego nieszczęśliwego incydentu. Była przygnieciona warstwą sufitu oraz dużą metalową szafą. (L/N) w pośpiechu przykucnęła przy postaci, próbując uspokoić ją w całym tym szaleństwie. Złapała za obie ręce kobiety, uruchamiając przy tym swój dar. Nim zdążyła mrugnąć znajdowała się piętro niżej wraz z ocaloną.

„J-jak to...?" Wymamrotała przerażona kobieta, zaciskając swój uścisk, na szyi młodej bohaterki, gdy ta prowadziła ją w stronę najbliższego okna.

„Mój dar pozwala mi przenikać przez ściany oraz podłogę, więc z łatwością mogłam cię wyciągnąć." Uśmiechnęła się pogodnie pomagając kobiecie usiąść na zewnętrznym parapecie okna skąd szybko została odebrana przez nadlatująca Ochaco.

„Arise nie moż- UWAGA!"

(e/c) oka instynktownie uruchomiła swoją moc, w porę unikając bycia przygniecioną ogromną stalowa belką spadającą z górnych partii instalacji. Niestety rzekoma belka zablokowała jej jedyną drogę przejścia. Bohaterka przeklnęła pod nosem, próbując odnaleźć jakiekolwiek wyjście w chmurze czarnego dymu. Powoli traciła oddech, nie mogąc nabrać ani odrobiny świeżego powietrza. Próbowała walczyć z mroczkami stojącym przed jej oczami, jednak gdy usłyszała pękanie charakterystycznych nici, zamknęła oczy opadając na zwęgloną podłogę.

„DEKU, ARISE JEST W ŚRODKU! 4 PIĘTRO!"

Mężczyzna jak na zawołanie wbiegł do budynku, nie słuchając rozkazów od Best Jeanist. Korzystając ze swoich mocy, szybko wspiął się na danie piętro, rozpaczliwie szukając znajomej (h/c) włosej. Przebijał się przez stosy mebli, gruzu oraz żelastwa próbując dostrzec jakikolwiek ślad. Odetchnął z ulgą gdy wreszcie zobaczył leżącą na podłodze, nieprzytomną kobietę. Bez problemu podniósł ją do góry.

„BUDYNEK UPADA!"

W ułamku sekundy udało mu się przebić przez jedną z osłabionych ścian tworząc nową drogę ucieczki. Przyciskając (Y/N) do swojego torsu wyskoczył z dziury, by odbijając się od budynku obok, dostać się na sam dół. W porę by poczuć silny powiew wiatru spowodowany spadkiem budowli. Zielonowłosy ciężko dyszał próbując uspokoić swój gwałtowny oddech.

„Wszystko w porządku!? (Y/N)!?" W pośpiechu przekazał bezwładne ciało kobiety zespołowi medycznemu, ze zniecierpliwieniem obserwując ich pracę.

Oczywiście miejsce katastrof było oblegana przez dziesiątki, a nawet setki różnych reporterów, próbujących za wszelką cenę porozmawiać z herosami. A jeśli w akcji brał udział jedne z najlepszej trójki bohaterów, nie mogli odpuścić takiej okazji.

+++

„Deku! Deku! Niesamowita akcja ratunkowa, ale czego innego można było się spodziewać po tak świetnym bohaterze!" Jasnowłosy kliknął językiem w poirytowaniu słysząc otwarte podlizywanie się jednego z, w jego opinii, cholernych reporterów.

Dlaczego pierwszą rzeczą jaką widzi po włączeniu tego piekielnego ustrojstwa jest twarz Deku? Od czasu rozstania z (h/c) włosą nie potrafił pozbierać swoich myśli. Codziennie próbował przemóc się by do niej zadzwonić, by poprosić o jeszcze jedną szansę. Jednak wiedział, że tym tylko ją rozwścieczy. A po wszystkim co się stało... Nie chciał nawet o tym myśleć. Wszystko co robił kręciło się wokół niej. Jej ubrania, zapach, którym nadal przesiąkała poduszka tuż obok jego własnej i do tego kilkanaście wspólnych zdjęć, których nie miał odwagi zdjąć.

Nie chciał kończyć tego rozdziału, to jak najgorszy z jego koszmarów nawiedzający go w prawdziwym życiu.

„Niesamowita akcja! Nie dość, że uratowałeś wszystkich mieszkańców budynku, to do tego wspomogłeś inną bohaterkę!" Katsuki przewrócił oczami wsłuchując się w ciągnącą się papkę komplementów wypływającą z ust jednego reportera. Przyzwyczaił się do tego, w końcu sam już setki razy był oblegany przez media. Mimo to, nie potrafił zostać niewzruszonym na sam dźwięk ich irytujących głosów.

„Co stało się z Arise? W jakim była stanie, gdy wyciągnąłeś ją z upadającego budynku!?"

Suche gardło, zwężone źrenice i nagły, szybki oddech. Coś stało się z (Y/N). Spotkało ją coś złego. W głowie blondyna budził się dawno nie używany już alarm. Nigdy wcześniej nie przykuł do telewizora tak wielkiej uwagi.

„Dlaczego zabrał ją zespół medyczny? Jej stan jest aż tak poważny?"

„Wszystko jest w porządku, po prostu zasłabła. Przepraszam, ale musimy zająć się unieszkodliwianiem ruin budynku, musimy się upewnić, że nie naruszyły konstrukcji obok." Zielonowłosy uśmiechnął się nikle, delikatnie kłaniając w kierunku kamery. Po chwili odszedł, ukradkiem wymykając się w stronę jednego z ambulansów.

Katsuki doskonale znał tę kwestie. Zdanie, które mieli wypowiadać by nie zwracać uwagi publicznej na sytuację zagrożenia życia jednego z nich. Dobrze znany ścisk w klatce piersiowej ponownie zawitał w jego ciele.

„Reportaż z miejsca tego tragicznego zdarzenia sprzed kilku godzin pozostawia nam wiele pytań! Jak wielkie okażą się zniszczenia? Kiedy centrum miasta zostanie oczyszczone z gruzów? I co najważniejsze, co stanie się z Pro Hero Arise?"

Blondyn niewiele myśląc odrzucił na bok pilot od telewizora by dostać się do przedsionka. Po nałożeniu butów i zarzuceniu na ramiona losowej kurtki z szafy obok ruszyć w drogę do mieszkania swojego znajomego.

+++

Stał przed drzwiami do mieszkania zielonowłosego, jednak z jakiegoś powodu nie potrafił zrobić czegokolwiek. Działał instynktownie słysząc o całej sytuacji, a teraz gdy znajduje się tuż u celu, nie wie co powinien zrobić. Zapukać? A może najpierw zadzwonić i zapytać czy ktoś jest w domu? Jedyne czego teraz pragnął to zobaczenie, że (Y/N) jest cała i zdrowa. Że nie stała jej się żadna krzywda. Klnąc pod nosem, kilkukrotnie uderzył w drzwi przed sobą. Podczas oczekiwania na odpowiedź zdążył włożyć dłonie do kieszeni, w duchu żałując zasygnalizowania swojej obecności.

Mimo tego drzwi się otworzyły.

„Kacchan! Co ty tu robisz!?" Zielonowłosy nie potrafił ukryć swojego zaskoczenia przyjściem przyjaciela z dzieciństwa. Zdawał sobie sprawę czemu zawdzięcza te wizytę.

„Gdzie jest."

„..." Obaj mężczyźni mierzyli się wzrokiem w podobnie zaciętym pojedynku, co kilka nocy wcześniej, gdy Izuku przyszedł odebrać rzeczy (h/c) włosej. „Już wszystko w porządku, nic jej nie jest. Recovery Girl zajęła się nią na miejscu, na szczęście to tylko lekkie zatrucie dymem i od razu odzyskała siły."

„Dzięki Bogu..." Usta jasnowłosego wreszcie opuściło stłamszone do tej chwili powietrze. Z ulgą przypatrywał się swoim butom, choć nie potrafił pozbyć się tego okropnego uczucia bezradności.

Nie było go tam, żeby ją uratować. Gdyby nie Deku, to mogłaby się skończyć o wiele gorzej. Ona mogłaby... Nawet nie chciał o tym myśleć. W perspektywie tego czarnego scenariusza, był wręcz wdzięczny za ten ratunek. A teraz nawet nie może jej zobaczyć, uspokoić, przeprosić za to, że nie było go na miejscu. Nie mógł zrobić nic. 

+++

Mam nadzieję, że się pdobało~!

~Yurugina ʕ•ᴥ•ʔ

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top