(o5.) trust is flexible. [FINAL]
"Why do you keep reaching for my hand?
Do you see something I can't?
Why do you try to save me?
This fate is well deserved
I only make things worse"
24/06/2019
+++
Bohaterka pocierała swoje ramiona, starając się chociaż odrobinę ogrzać, gdy przekraczała próg osiedlowego sklepiku spożywczego. Tamta noc wydawała się dziwnie oziębła, nawet jeśli na jej ramionach spoczywał gruby płaszcz. Z cichym westchnieniem podniosła plastikowy koszyk, kierując się w stronę regałów wypełnionych po brzegi różnokolorowymi opakowaniami. Sama nie wiedziała po co weszła do środka. Była w trakcie drogi do swojego starego mieszkania, żeby spełnić prośbę Mitsuki i upewnić się, że Katsuki żyje i ma się dobrze.
'Pewnie będzie w dobrej formie, przecież jest Pro Hero. Musi o siebie dbać, życie osobiste nie może przeszkadzać w pracy...'
Profesjonaliści nie mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy czy odpoczynek. To, że jej szef zmusił ją do przymusowego urlopu było niezwykłą rzadkością. W końcu wokół jest mnóstwo osób do ratowania. Dlatego była pewna, że jasnowłosy jest w dobrej formie. Pewnie świetnie się trzyma. Jego uczucia nigdy nie wpływały radykalnie na jego zachowanie, mimo tego jak się czuł zawsze robił to co musiał.
Dlatego nie wie jakim cudem pomyślała, że może czegoś mu brakuje. Może potrzebuje czegoś do jedzenia? Albo skończyły się papierowe ręczniki w kuchni. Lub żarówka w łazience znowu się przepaliła i nie ma pod ręką nowego egzemplarza. Jak w ogóle miała zacząć rozmowę? Co zrobić by to wszystko nie wydawało się dziwne?
Co zrobić, żeby zrozumieć co tak naprawdę czuje?
Uparcie przypatrywała się puszcze brzoskwiń w syropie tuż przed swoją twarzą. Jakby gdzieś na kolorowej etykiecie miała znajdować się odpowiedź na każde z pytań. Przygryzła delikatnie dolną wargę, oddając się zamyśleniu. Jednak uwagę kobiety rozproszył dźwięk obijających się o siebie, szklanych butelek. Instynktownie zwróciła głowę w stronę hałasu, czując jak oddech zatrzymuje się w jej gardle.
'K-katsuki...?!'
Od razu rozpoznała tył charakterystycznej fryzury mężczyzny. Nawet gdy był odwrócony plecami nie byłaby w stanie pomylić go z kimś innym. W pośpiechu schowała się za jednym z regałów, jedynie wychylając skrawek swojej głowy, obserwując blondyna. To pierwszy raz od wielu, wielu dni gdy widziała go na żywo. Jedynym co zmartwiło (h/c) włosą był fakt, że stał przed stoiskiem z alkoholem.
'Przecież on praktycznie nigdy nie pije... A jeśli już, to tylko z kimś...'
Racja, przecież był otoczony przez przyjaciół. Może spotyka się Kirishimą? Albo cały Bakusquad zawitał u jego progów? To ściskające uczucie zawitało ponownie, tym razem silniej. On świetnie sobie radzi, ma mnóstwo osób, które go wspierają. Pewnie już o tym nie myśli, poszedł na przód. I co, miała wejść między jakieś spotkanie i zepsuć atmosferę swoją niezręcznością? Nie powinna mu się narzucać.
Przecież mógł spotykać się z tą kobietą.
Tego bała się najbardziej. Minęło trochę czasu, może zdołał już zastąpić ją kimś innym. Lepszym, godnym jego oczekiwań. Kilka razy przyłapała go na spoglądaniu na swój telefon, jednak nie wyglądało to jakby robił coś konkretnego. Zdawało się jakby cały czas sprawdzał czy ktoś się z nim nie kontaktował. Gdy w końcu obrócił się w stronę kas, kobieta mogła dokładniej przyjrzeć się zmianom na jego twarzy. Okropne wory pod oczami, pusty wzrok i odrobinę wklęsłe policzki wystarczyły by zaczęła się martwić ponad skalę. Przejechała wzrokiem po sylwetce jasnowłosego utwierdzając się w przekonaniu, że stał się smuklejszy niż kiedy ostatnio go widziała. Te wszystkie znaki nie wyglądały dobrze. Do tego dwie butelki mocnego alkoholu w jego koszyku dolewały oliwy do ognia zmartwień.
'Co ty ze sobą robisz, Katsuki?!'
Chciała podejść i dać mu w twarz za traktowanie się jak śmiecia. A jednak została w swojej kryjówce, nie potrafiąc ruszyć się nawet centymetr. W ciszy obserwowała jak płaci za swoje zakupy i rusza w stronę ich starego mieszkania, cały czas paranoicznie sprawdzając telefon.
Coś było nie w porządku. I nawet jeśli sama myśl o stanięciu w progu tamtego domu przyprawiała ją o mdłości, nie mogła patrzeć na wyniszczenie osoby, którą wciąż kochała.
+++
Nienawidził tego jak słaby się stał. Jak bardzo zawładnęła nim ta bezradność, której cholernie się bał. Czemu w ogóle do tego dopuścił? Nie przestał jej kochać, nawet na moment, a mimo tego potraktował zaufanie, którym go obdarzyła jak coś niepotrzebnego, odkładając je na bok. Nie potrafił sobie wybaczyć tego co się stało. Ten wzrok, ten głos, ten wyraz twarzy... Wszystko nawiedzało go zarówno w koszmarach jak i w dobrych snach. Chciał ponownie zobaczyć jak się uśmiecha, poczuć jej sylwetkę obok swojej i powiedzieć wszystko na co do tej pory nie miał odwagi.
Ale teraz zastępował to gorzkim alkoholem.
To było cholernie żałosne, picie w samotności. Ale nie potrafił przebywać w tym domu nie myśląc o niej. Każda rzecz była ich wspólną własnością, tak jak uczucia, którymi kiedyś się darzyli. Przełykając kolejny łyk przezroczystego płynu wzdrygnął się w obrzydzeniu. Tak bardzo chciał ją zobaczyć, ale nie mógł. Dlatego paranoicznie wypatrywał jakiegokolwiek znaku, że może ponownie stać się częścią jej życia. Drobna wiadomość, krótki telefon, a nawet kontakt wzrokowy na ulicy by wystarczył.
Niestety, (Y/N) zniknęła. A on nie miał bladego pojęcia jak ją odzyskać.
Między licznymi butelkami leżało znajome, aksamitne pudełeczko z dobrze znanym pierścionkiem w środku. W swoim lekko zamroczonym stanie, podniósł je do góry, próbując w jakiś sposób zrozumieć w jaki sposób doszedł do tego cholernie genialnego pomysłu o 'wolnych wieczorach'. Przecież tak bardzo chciał zatrzymać (h/c) włosą przy sobie, najlepiej pokazując wszystkim jak wiele dla niego znaczy. Mógł mieć tak wiele, ale wybrał złą drogę.
„Bakugō..."
Nie potrafił uwierzyć w to co usłyszał. Jego mózg znowu musiał płatać mu figle. Jednak, gdy z szokiem obrócił głowę w stronę wejścia do domu zobaczył ją. Przyglądała się mu z pod na wpół przymkniętych powiek, analizując go z nieukrywanym zmartwieniem. Nie potrafił wykrztusić z siebie słowa, nie miał pojęcia czy było to spowodowane alkoholowym otępieniem czy sama obecność kobiety w tym samym pomieszczeniu była tak mistyczna. (e/c) oka wraz z cichym skrzypieniem podłogi stanęła przed stolikiem podnosząc z niego do połowy wypitą butelkę.
„Wylewam to."
„H-huh...? Nie potrzebuję niańki-„
„Wiem, że nie. Ale teraz zachowujesz się jak dziecko." W ciszy skierowała się do kuchni, znikając za ścianą. O jej obecności w pomieszczeniu świadczył tylko dźwięk wylewanej do zlewu cieczy. „Zadzwoń do mamy, martwi się o ciebie."
Przeklinał pod nosem swój stan, nie chciał wyjść na słabeusza, nie przed nią. Przed osobą, którą kiedyś obiecał chronić. A teraz osoba, którą tak kochał była tu i patrzyła na niego ze współczuciem. Wiedział, że ma za dobre serce i nawet po tym wszystkim nie będzie w stanie zostawić go na pastwę losu gdyby potrzebował pomocy.
Ale dlaczego wciąż widzi w jej oczach odrobinę tego starego blasku, który myślał, że zupełnie wyprał?
„Strasznie schudłeś. Nie mów mi, że żyjesz na chińskich zupkach." Usiadła na przeciwnej stronie kanapy, zajmując jak największy możliwy dystans.
Chciał zadać tak wiele pytań. Jak się trzyma? Czy wszystko w porządku? Jak się tu znalazła? Gdzie teraz mieszka, w końcu dostał niedawno wiadomość od Deku na temat jej wyprowadzki. Ale siedział w ciszy, zaciskając razem swoje dłonie. Bo wiedział, że czegokolwiek nie zrobi, czegokolwiek nie powie... Nie będzie w stanie zrobić tego bez płaczu.
„Przyszłam tylko sprawdzić czy żyjesz... Nie będę już zawadzać."
Charakterystyczny dźwięk kanapy gdy ktoś właśnie wstawał sprawił, że jego głowa zaczęła wariować. Znowu ją straci, znowu nie będzie mógł jej odnaleźć. To było jak obsesja, nie umiał przestać o niej myśleć. Dlatego nim zdążyła postawić jeden krok w kierunku drzwi, delikatnie złapał za rękaw płaszcza kobiety, skutecznie zatrzymując ją w miejscu.
„(Y-Y/N)..." Po raz pierwszy w życiu jego głos łamał się tak nienaturalnie, a ton głosu stał się tak oczywiście błagalny. Bał się dotknąć jej ciała, w końcu tamtego dnia dosłownie odsuwała się od jego dłoni.
„Katsuki... Proszę, ja-„
„Daj mi dokończyć, do jasnej cholery!" Niskie warknięcie nie było spowodowane złością na kobietę, tylko buzującą w nim frustracją i stresem związanym z tą nieoczekiwaną konfrontacją. „...Nieważne jak bardzo mnie nienawidzisz, jak bardzo się mnie brzydzisz... Ja nie potrafię przestać o tobie myśleć. Nie mówię tego żeby zatrzymać cię przy mnie na siłę, bo nie jestem pieprzonym słabeuszem. Mówię to tylko dlatego, tylko po to, to co chcę-... Pieprzyć to."
Nie umiał powstrzymać swoich ramion przed owinięciem się wokół sylwetki kobiety. Tak bardzo tęsknił za jej zapachem, za ciepłem jakie emitowała. Za wszystkim co było z nią związane. Marzył, że kiedyś ponownie zatrzyma ją przy sobie.
„Jestem chujem, doskonale o tym wiem. Zrobiłem coś tak potwornego, że nie zdziwię się jeśli już nigdy nie będziesz chciała mieć ze mną żadnego kontaktu. Ale... Przepraszam, tak cholernie przepraszam." Chyba po raz pierwszy w życiu, tak wiele łez wypływało z niegdyś wypełnionych dumą oczu. A teraz, stał jak dziecko, wypłakując sobie oczy na ramieniu kobiety, która stała się najważniejszą w jego życiu. „Nie rozumiem dlaczego to zrobiłem. Nigdy, przenigdy, nie przestałaś być jedyną osobą, którą... pokochałem. Tylko ty jesteś w stanie to zrobić. I nawet jeśli nie chcesz mnie widzieć, nawet jeśli nie chcesz mnie znać... Kurwa, tak bardzo za tobą tęskniłem. Za twoim głosem, za twoim zapachem, za twoim śmiechem, za wszystkim. A teraz nie umiem nawet zrobić nic żeby cię zatrzymać. Nie mam prawa nawet mówić ci po imieniu! Jak idiota czekałem na jakąkolwiek wiadomość, bo byłem zbyt wielkim tchórzem by pierwszy to zrobić."
W ciszy szlochał, nie przejmując się tym co będzie potem. Chciał przekazać każdy szczegół swoich rozterek.
„Bałem się, tak bardzo, kiedy widziałem reportaż z tamtego budynku. Nie było mnie tam, żeby cię ochronić. Byłaś ranna, a mnie tam nie było. Byłem bezradny. Nie mogłem nawet zobaczyć cię po tym wszystkim! Nigdy nie chciałem być osobą, na którą nie będziesz mogła patrzeć. Przez to sam nie mogę spojrzeć na siebie w lustrze. Przepraszam, tak bardzo przepraszam... P-proszę... Nawet jeśli nie chcesz mnie już widzieć... Wybacz mi, (Y/N)."
Był pewny, że gdy skończy swój monolog kobieta odepchnie go i wybiegnie z mieszkania, nawet nie patrząc za siebie. Mimo swojego ogromnego zdziwienia, poczuł jak dłonie kobiety powoli spoczywają na jego plecach, kojąco je głaszcząc. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie tylko on płakał.
„K-katsuki... Nawet nie wiesz jak okropnie mnie to boli... Jak możesz mówić te wszystkie rzeczy... Kiedy to robisz nie mogę przestać cię kochać... Nigdy nie przestanę. To nadal boli, to wszystko jest tak popieprzone. Mimo to, nie umiem od ciebie odejść, ale nie chcę tak cierpieć. Nie wiem czy wytrzymam. Codziennie czekałam aż zadzwonisz, chciałam znowu cię usłyszeć. Chciałam, żeby to wszystko było jak zły sen, z którego się obudzę. Ale to wszystko jest zbyt prawdziwe by o tym zapomnieć..."
Nigdy wcześniej serce mężczyzny nie stanęło tak boleśnie w miejscu. Czyli to ten moment, w którym będzie musiał pożegnać się z nią na zawsze. Mimowolnie zacisnął uścisk na sylwetce ukochanej, w obawie przed jej utratą.
„Dlatego, proszę... Bądź obok, pomóż mi o tym zapomnieć. Zacznijmy to od nowa. Chcę znowu móc kochać cię tak samo jak wtedy. Chcę patrzeć na ciebie jak na kogoś z kim pragnę spędzić resztę życia. P-proszę, mów mi jeśli coś jest nie tak. Nie trzymaj tego w sobie! Chcę tu być, pomóc ci z twoimi wątpliwościami! N-nie radź sobie z tym sam. Oboje musimy sobie pomóc, jeśli chcemy znów być razem... Nawet jeśli teraz to tylko ból, powoli to zwalczymy... Powoli znajdziemy naszą miłość."
Blondyn nie mógł uwierzyć w to co słyszał z każdym słowem przytakiwał agresywniej, dziękując Bogu za tę ogromną szansę jaką go obdarzył. (Y/N) chciała spróbować ponownie, ona wciąż go kochała, jeszcze nie wszystko było stracone. Oboje trzymali się blisko, jakby za chwilę cały świat miał runąć. Ich wypływającym emocjom towarzyszyły jedynie ciche szlochy i nieregularne oddechy miedzy nimi.
Każda rana kiedyś stanie się blizną, która przestanie boleć, a pozostawi za sobą jedynie nieprzyjemne wspomnienia. Ale do tego potrzeba czasu, dobrego leczenia i jak w tym przypadku dwójki współgrających ze sobą serc gotowych na ciężką pracę.
+++
Lekko chłodny powiew powietrza sprawił, że na skórze bohaterów pojawiły się znajoma gęsia skórka. Głośne rozmowy i ostrzeżenia były zagłuszane przez policyjne syreny stojące przed lokalnym bankiem, który jeszcze przed kilkoma godzinami był w rękach zorganizowanej grupy przestępców.
„Ground Zero! Niesamowita akcja! W ciągu kilkunastu minut pochwyciłeś wszystkich złoczyńców doręczając ich prosto w ręce policji!" Blondyn obrócił głowę w stronę tłumu, od razu zostając złapanym w pułapkę z wielu mikrofonów. „Zdradzisz nam jak udało ci się to zrobić?"
„Arise weszła do środka i otworzyła mi dostęp do tylnego wejścia. Dzięki temu złapałem tych przestępców. Macie szczęście, że najlepszy bohater w mieście był w pobliżu!" Odburknął pysznie, jednak popełnił błąd wymieniając imię swojej wspólniczki.
„Bardzo cenisz Arise jako swoją współpracowniczkę! Ostatnio w sieci pojawiły się pogłoski, że łączy was coś więcej niż zwykły sojusz w trakcie kryzysów. Czy możesz ustosunkować się co do tych informacji?"
„Huh? Moje prywatne życie nie jest publiczną gazetą, znajdźcie sobie inny temat na nagłówki i nie wplątujcie w to innych bohaterów. Przez taką papkę ludzie za dużo sobie wyobrażają." Z tymi słowami wrócił w stronę wejścia do budynku, gdzie (h/c) włosa konsultowała z policją szczegóły zajścia.
„Kontrowersyjna wypowiedź Ground Zero nie zaprzecza wyraźnie istnieniu bliższych relacji między dwójką herosów! Czy to znaczy, że lód jest jeszcze zbyt kruchy by ogłaszać publicznie ich związek? Oddaję głos do studia!"
Przewrócił oczami słysząc za sobą paplaninę jednego z przedstawicieli mediów. Oni nigdy nie dadzą sobie spokoju, co? Zatrzymany przez jednego z policjantów opowiedział swoją wersję wydarzeń i sprecyzował, który z rabusiów okazał się szefem całej bandy.
„Oi, Zero." Tylko jego własny refleks uratował go przed otrzymaniem solidnego ciosu butelką wody. Zmarszczył brwi słysząc śmiech (e/c) okiej kobiety na jego reakcje. „Musisz coś pić 'herosie'."
„Tch..." Kliknął językiem w udawanym poirytowaniu po czym w ciszy wypił ponad połowę zawartości butelki. Nie przyznałby się do tego szczerze, ale cieszył go fakt takiej troski z jej strony. Oboje zajęli miejsca na krawężniku znajdującego się w bocznej ulicy przy budynku, skutecznie odcinając się od uporczywych reporterów.
W ciszy odpoczywali od męczących świateł reflektorów i ciągłych krzyków fanów zebranych przed budynkiem. Kątem oka zerkali na siebie, kobieta szeroko się uśmiechając, a blondyn tylko lekko unosząc kąciki ust. Choć blizna zostawiła swój ślad, który nigdy nie będzie mógł być w pełni zmazany, to przestała już boleć. Oboje musieli zrozumieć, że by odbudować ich relacje musieli ponownie bezgranicznie sobie zaufać. Oczywiście, nie zawsze było kolorowo, dopadały ich różnego rodzaju niepewności. Ale po kilku miesiącach ciężkiej pracy udało się. Byli obok siebie, uśmiechali się i ponownie potrafili zakochać się w sobie.
„Pamiętałeś o wzięciu wolnego w następny weekend? Nie możemy przegapić tego ślubu. Uraraka i Izuku na pewno nie chcieliby żeby ich świadkowie się nie pojawili." Zaśmiała się cicho, rozmyślając o tym jak udało się zaręczyć tej dwójce. Pamięta telefon szatynki w środku nocy, w którym dosłownie piszczała ze szczęścia. Miała szczęście, że Deku złapał ją podczas nieświadomej lewitacji. Kto wie gdzie by skończyła!
„Jakby nie mogli wybrać tej metalowej puszki, albo mieszańca na moje miejsce..." Westchnął ciężko jasnowłosy, w ciszy potwierdzając swój urlop w przyszłym tygodniu. „Przynajmniej się dobrali... Zwlekała cholerne dziesięć lat zanim mu powiedziała! Kto tak robi?!"
„Zakochani ludzie~" Szeroki uśmiech na jej twarzy odzwierciedlał długo wyczekiwany spokój. „Nikt nie chce narzucać swojej miłości, prawda Katsuki?"
Czubki uszu mężczyzny stały się płomiennie czerwone, gdy zrozumiał do czego nawiązywała swoją wypowiedzią. Odwrócił głowę w bok, wciąż myśląc, że lekki rumieniec jest powodem do wstydu.
„Masz szczęście, że się zgodziłam! Żeby rozkazać komuś za siebie wyjść... Tylko ty potrafisz to zrobić." Szkarłatne tęczówki z nieukrywanym ciepłem obserwowały lekki rumieniec na policzkach kobiety obok, gdy przyglądała się zawieszonemu na łańcuszku pierścionku na swojej szyi. Był zupełni inny od swojego poprzednika, był takim o jakim marzyła. „Ale chyba za to cię kocham."
„..." Jedno z jego ramion powędrowało na barki (h/c) włosej, obejmując ją w ciepłym uścisku, gdy składał pocałunek na jej czole. „Vice versa."
„Wiesz, że musimy jeszcze wybrać dużo rzeczy, prawda? Twoja mama przyjeżdża na wybór sukienki i garnituru, Katsuki."
„Do jasnej cholery..."
Każdy musi dorosnąć na tyle by zrozumieć, że wszystko da się zniszczyć. Czasem nieodwracalnie naginamy granicę, która krzywdzi osoby, które obiecaliśmy chronić. Jednak w nielicznych przypadkach, wtedy gdy uczucie jest zbyt mocne by jednoznacznie urwać wszystkie nici łączące dwie osoby, da się je ocalić. Ciężka praca i łączenie nitki po nitce w celu stworzenia tak samo, jak nie bardziej, silnej liny więzi.
Zaufanie można zniszczyć.
Ale nigdy nie należy lekceważyć dwójki osób, która za wszelką cenę próbuje ponownie patrzeć na siebie z tą samą pasja co kiedyś. Druga szansa pozwala ludziom na naprawienie tak wielu godnych pożałowania decyzji. Są osoby tak uparte i poświęcone sprawie, że...
Potrafią odzyskać czyjeś zaufanie.
+++
I tak oto kończy się moja specjalna książka z okazji tak ważnej rocznicy! Zauważyłam, że dużo ludzi spodziewało się, a nawet chciało, innego zakończenia tej historii. Każdy ma swoją wizję i to jest jak najbardziej okej! Naprawdę!
Ja po prostu zaczęłam patrzeć na miłość pod innym kątem, wydaje mi się, że bardziej dojrzałam do tego uczucia. Bo miłość to nie tylko dramatyczne, teatralne czy przesłodzone akty. Oczywiście, zdarzą się takowe, ale między nimi na pewno będzie występować zetknięcie z szarą rzeczywistością. I zobaczenie tego pozwoliło mi patrzeć na miłość nie jak na chemiczną reakcje mózgu czy kultowy romans. Miłość to dwójka ludzi - a dokładniej ich decyzje - to wpływa na to mistyczne uczucie.
Ale jestem Yurugina. Jak mogłabym nie wkraść do tej surowej zasady odrobiny cukru? Dlatego oto zakończenie. Każdy z nas pracuje na swoje własne, więc pamiętajcie, że wszystkie decyzje mają swoje konsekwencje!
Jeszcze raz dziękuję, za te wszystkie lata i mam nadzieję, że spotkamy się w następnych utworach! A teraz, mała zapowiedź następnej z moich książek! Kiedy ją udostępnie, spotkajmy się tam!
Mam nadzieję, że sie podobało!
~Yurugina ʕ•ᴥ•ʔ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top