Trudna sprawa

Śmierć, jako siostra Boga, rządziła w Zaświatach i, zwykle, była zadowolona z roli, jaką odgrywała w Kręgu Życia (a przynajmniej nie narzekała na swój los). Zdarzały się jednak sytuacje, kiedy puszczały jej nerwy. Na przykład czas, kiedy w Zaświatach przebywał Feliks Łukasiewicz. Samo wspomnienie tych stu dwudziestu trzech lat przyprawiało Śmierć o mentalny ból głowy. Polska tak idealnie potrafił grać kobiecie na nerwach, że ta w końcu poprosiła brata o wskrzeszenie upierdliwej personifikacji. Teraz jednak Śmierć patrzyła na wysoką blondynkę i stojącego obok niej mężczyznę.

-Przypomnijcie mi jeszcze raz, proszę... Z czym do mnie przychodzicie?- zapytała, czując znajome ukłucie w okolicach skroni.

-Ja chcę, na jakiś czas, wrócić na Ziemię- oznajmiła kobieta znana za życia, jako Jadwiga Andegaweńska - księżniczka Węgier i król Polski.

-Ja również- przytaknął mężczyzna ochrzczony imieniem Władysław.

-I niby po co?- dociekała dalej Kostucha.

-Ja, bo muszę pilnować Jadwigę- odezwał się Wielki Książę Litewski i król Polski.

-Nie trzeba mnie pilnować- blondynka nadęła policzki.

-Nie?- Jagiełło uśmiechnął się chytrze. -A kto, na naszym weselu, napił się z Feliksem i uznał, że skopanie krzyżackich tyłków to genialny pomysł, który trzeba zrealizować natychmiast?

-Niczego nie żałuję!- stwierdziła blondynka, ale minę miała raczej niepewną.

-Tak? Tolys miał trochę inne zdanie na ten temat, bo to on próbował was powstrzymać- założyciel dynastii Jagiellonów pokręcił głową z delikatnym uśmiechem. Patrząc na minę jego pierwszej żony, Kostucha uznała, że ta runda należała do mężczyzny.

-Ale to właśnie o Feliksa i Tolysa chodzi- stwierdziła Andegawenka. Znów spojrzała na Śmierć, a w jej oczach błyszczała determinacja. -Mieli być nierozłączni na wieki, a wszystko zepsuli. Ktoś musi im pomóc to naprawić.

I w tym momencie nasza, biedna siostra Boga dostała migreny, choć personifikacji Polski nie było w pobliżu. Westchnęła więc ciężko, nie wierząc w decyzję, jaką podjęła.

-Dobrze...- zaczęła wolno i rozmasowała skronie. -Niech wam będzie. Odeślę was na Ziemię, ale jest kilka warunków... Po pierwsze: będziecie zjawami widocznymi tylko dla personifikacji. Po drugie: z racji tego pierwszego nie mieszacie się w sprawy polityczne, nawet jeśli będzie was korciło i jesteście zdani tylko na siebie, bez względu na to, gdzie wylądujecie, a nie wiem dokąd portal was wyśle. Po trzecie: macie tydzień. Gdy minie siedem dni to znikacie i pojawiacie się z powrotem w moim gabinecie, niezależnie od tego co będziecie wtedy robić i czy wam się uda. Czy to jest jasne?

-Jak słońce!- zawołała Jadwiga, a Władysław skinął głową. Po chwili Śmierć machnęła swoją Kosą (koniecznie pisane z dużej litery!) i dwóch królów Polski pochłonęła biel.

-Powodzenia. Przyda wam się- mruknęła władczyni zaświatów i wyciągnęła polską gazetę, a dokładniej Angorę. Z pierwszej strony spoglądali na nią Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki i Donald Tusk, a chwytliwy tytuł mówił coś o tym, że prezydent Polski zwleka z utworzeniem nowego rządu. Oczywiście, gazeta była z przed kilku miesięcy, ale kobieta się tym nie przejmowała. Zabrała się do czytania, zadowolona ze spokoju i ciszy, jakie zapanowały w jej gabinecie.

~*~

Artur Kirkland (znany też jako personifikacja Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, ale nikomu nie chciało się tego wymawiać, więc, zwykle, był nazywany Anglią) zasiadł właśnie w swoim ulubionym fotelu i już miał sięgać po filiżankę herbaty, jak na prawdziwego gentelmana przystało, gdy nagle poczuł coś dziwnego. Jakby coś naruszyło magiczne osłony oddzielające od siebie poszczególne światy i wymiary...

Pewnie machnąłby na to ręką i zrzucił to na karb stresu spowodowanego faktem, że już jutro, w Londynie, miała odbyć się konferencja państw, gdyby nie to, że przed jego oczami pojawiły się dwie postacie. Wysoka blondynka była piękna i bardzo młoda, a z jej postawy biła dobroć, ale też władczość. Artur czuł chęć wstania i okazania jej honorów należnych wybitnemu władcy. Stojący za nią mężczyzna był zdecydowanie starszy. Łysiał też na czubku głowy i był gładko ogolony, a jego aura również emanowała władczością, ale i podejrzliwością. Oboje rozejrzeli się z zaciekawieniem, aż dostrzegli Anglię.

-Witaj- uśmiechnęła się kobieta. Kirkland zmarszczył brwi. Dawno nie słyszał języka łacińskiego, ale był pewien, że właśnie w nim odezwała się zjawa. Ale mieli dwudziesty pierwszy wiek, do cholery! Kto normalny używa łaciny w tych czasach? Przecież mieli angielski, który jest językiem uniwersalnym! Blondynka spojrzała zdziwiona. -Jesteś niemową?- dopytała. Artur tylko pokręcił głową.

-Nie. Ja...- odezwał się dość niepewnie. Miał tylko nadzieję, że nie pomyli żadnego słowa. W końcu łacina była językiem martwym. -Jestem, po prostu, zaskoczony- wyjaśnił. -Jeśli mogę wiedzieć... Kim państwo są?

-Ja jestem Jadwiga - z łaski Bożej i woli Narodu, król Korony Polskiej- przedstawiła się kobieta. -A to jest mój mąż - Władysław II Jagiełło - Wielki Książę Litewski, poprzez ślub ze mną koronowany na króla Korony Polskiej.

Anglia zbladł, jak papier. Oto miał przed sobą dwóch, historycznych władców zarówno Polski, jak i Litwy. Tych, którzy swoim ślubem utworzyli silny sojusz przeciwko Zakonowi Krzyżackiemu. Sojusz, który przetrwał czterysta dziesięć lat, zanim Prusy, Rosja i Austria siłą zmusili Feliksa i Tolysa do rozwodu, po dwustu dwudziestu sześciu latach małżeństwa.

-Czy coś nie tak?- zapytał Władysław. Odezwał się po raz pierwszy. Wcześniej, po prostu, obserwował personifikację, więc nie umknął mu żaden szczegół w zachowaniu rozmówcy Jadwigi.

-Wszystko w porządku- zapewnił pospiesznie blondyn. -Zastanawiam się jednak co was do mnie sprowadza?

-Właściwie to, gdybyś nam powiedział, gdzie jesteśmy i jak dostać się stąd do Krakowa lub Wilna. Bylibyśmy wdzięczni- Jadwiga była urodzoną mówczynią i nagle Artur zrozumiał dlaczego to węgierska księżniczka często była polską dyplomatką. -Chcielibyśmy rozmówić się z Feliksem i Tolysem.

-Jesteśmy w Londynie, który jest stolicą Anglii- wyjaśnił Artur. -Daleko stąd zarówno do Wilna, jak i Krakowa- ciągnął dalej, a dwójce przybyszów miny zaczęły rzednąć. -Ale możecie zostać u mnie, jeśli bardzo chcecie z nimi porozmawiać. Jutro Polska i Litwa przybędą do Londynu, na zebranie. Tak samo uczynią też personifikacje innych państw.

-Dobrze- zgodzili się goście Anglii, a ten odetchnął i zajął się wypełnianiem obowiązków gospodarza.

~*~

Następnego dnia port lotniczy Londyn-Heathrow wypełnił się samolotami z całego świata. Niektóre były lotami zaplanowanymi, inne samoloty były prywatne, ale z każdego wysiadły osoby, które tylko na pozór były normalnymi ludźmi. W rzeczywistości uosabiały państwa z całego świata.

Personifikacje sprawnie poradziły sobie na lotnisku i ruszyły do hotelu wynajętego dla nich, przez Anglię, na czas konferencji. Były jednak dwa państwa, które zboczyły z trasy...

Feliks i Tolys siedzieli na tylnym siedzeniu taksówki, jak najdalej od siebie, i w ciszy podziwiali Londyn. W końcu dojechali do budynku pomalowanego w kolory flagi Wielkiej Brytanii, zapłacili taksówkarzowi, zabrali bagaże i ruszyli w kierunku domu gospodarza obecnej konferencji. Nadal zachowywali ciszę i przesadną odległość.

-Masz zamiar coś powiedzieć?- odezwał się w końcu Polak, ale Litwin dalej milczał. Łukasiewicz westchnął. -Tak naprawdę to ja powinienem być obrażony- zauważył. -Wiesz, Liciu... To było dla mnie totalnie ważne. Generalnie myślałem, że dla ciebie też. Jakby... To rocznica naszego ślubu i połączenia się w jedność. Wiem, że generalnie nie jesteśmy już razem, ale znam pary, które, nawet po rozwodzie, obchodzą rocznice totalnie ważne dla nich obojga i...

-Polsko- odezwał się Tolys przyciszonym głosem, a Feliks zamilkł. -To nie tak, że dla mnie ta rocznica nie jest ważna, ale nie mogłem przyjść, bo miałem dużo pracy. Mówiłem ci o tym wcześniej, ale ty zadecydowałeś za nas obu- spojrzał krótko na byłego męża. -Zresztą... Ty zawsze sam decydowałeś o tym, co jest najlepsze dla naszej dwójki. Nigdy nie brałeś mojego zdania pod uwagę. Zawsze twoje musiało być na wierzchu. Bawiłeś się i dyrygowałeś mną, jak chciałeś, a ja ci na to pozwalałem. Zawsze byłem dla ciebie, ale jak prosiłem, żebyś mi pomógł, bo nie chciałem, żeby pan Rosja zabrał mnie od ciebie, to ty mnie wyśmiałeś.

-Co?- Feliks Łukasiewicz zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na Litwę oczami rozszerzonymi w niedowierzaniu. -Czy ty mi sugerujesz, że generalnie to najpierw się tobą zabawiłem, a potem totalnie porzuciłem, jak zabawkę, która już mi się znudziła?

-A nie było tak?!- Laurinaitis lekko podniósł głos i również się zatrzymał. -Do dziś widzę, jak leżysz w tamtym śniegu i słyszę, jak się ze mnie wyśmiewasz, jaki to ja nie jestem naiwny!

-Ok, Liciek. Totalnie wyjaśnijmy sobie jedną rzecz- Polska podszedł do byłego męża i chwycił go za skrawek koszuli na piersi. -Tak jakby nie miałem wtedy zbytniego wyboru, wiesz? Wiadomość z ostatniej chwili: Poniatowski zdradził nasz naród i oddał nasze ziemie w zamian za spłacenie jego długów przez carycę. To nie tak, że chciałem pozwolić Ivanowi, żeby ten nas rozdzielił. Po prostu nie miałem sił, by mu się przeciwstawić. Na tamtą chwilę byłem za słaby, żeby obronić samego siebie, a co dopiero ciebie, czy twoich braci, Liciu. Zdrada władcy bolała cholernie, ale mnie bardziej bolała utrata ciebie. A dzień, w którym Rusek zmusił nas do podpisania papierów rozwodowych, był najgorszym dniem mojego życia. Mimo tego, ja wciąż uważałem nas za małżeństwo i walczyłem o wolność nie tylko dla siebie, ale również dla ciebie. Chciałem być twoim bohaterem, tak jak ty byłeś moim, pod Grunwaldem- na wspomnienie tamtej bitwy oba kraje uśmiechnęły się mimowolnie. -Marzyłem o tym, by wpaść do domu Ivana, totalnie skopać mu ten ruski tyłek i zabrać was stamtąd. Zabrać ciebie w bezpieczne miejsce, gdzie nikt by już nas nie rozdzielił. Przez sto dwadzieścia trzy lata starałem się urealnić to marzenie, a gdy wreszcie się udało, to ty nagle stwierdziłeś, że mnie nienawidzisz.

-Zabrałeś mi Wilno- zauważył szatyn słabym głosem, a blondyn westchnął.

-No, tak. Wilno- skwitował krótko i puścił drugi kraj. -Przepraszałem cię za to, jakieś milion razy. Generalnie to ja nawet nie wiedziałem o planach Piłsudskiego. Powiedział mi, że jedziemy wesprzeć ciebie i twoich ludzi w walce z Rosją. Nawet się ucieszyłem. Wyobrażałem sobie, jak obaj totalnie skopiemy Ivanowi dupsko, za wszystko co nam zrobił. Gdybym wiedział, że chodzi o zabranie ci Wilna, to w życiu bym się nie zgodził. Zrobiłbym totalnie wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Czemu nie potrafisz tego, generalnie, zrozumieć?

-Feliks- jęknął cicho Tolys i wyciągnął rękę, ale niższy chłopak odskoczył do tyłu, jakby spodziewał się ataku. Litwin przygryzł dolną wargę. -Poliś...- szepnął, ale na tyle głośno, żeby tamten go dosłyszał. -Lenkija, ja...

-A teraz buzi-buzi na zgodę- żaden nie usłyszał otwieranych drzwi, ale obaj usłyszeli głos należący do...

-Jadwiga?!- krzyknął Polska w niedowierzaniu.

-Jogaila- Litwa przełknął ślinę widząc surowy wzrok swojego, dawnego księcia. Zresztą żona owego księcia również nie miała zbyt wesołej miny. Za dwójką władców stał niepewnie Artur.

-Poland. Lithuania- Anglia skinął im głową. -Dobrze, że jesteście. Wejdźcie.

Wyżej wymieniona dwójka niepewnie weszła do środka. Feliks zdjął buty, a Tolys zamknął drzwi i obaj przeszli do salonu. Usiedli na przeciw swoich władców, a ich gospodarz ulotnił się pod pretekstem zrobienia herbaty.

-Generalnie to później się trochę posypało, nie?- Polak postanowił przerwać przedłużającą się ciszę. Zachichotał histerycznie i spojrzał na byłego małżonka, szukając u niego wsparcia.

-Trochę- przytaknął Litwin. -Czterysta dziesięć lat unii, w tym dwieście dwadzieścia sześć lat małżeństwa, i bycia jednością, jako jedno, wspólne państwo. Kto by pomyślał, że to się tak skończy?

-Dokładnie- pałeczkę znów przejął Feliks. -Ale nauczyliśmy się, że wolna elekcja to nie jest możliwie najlepszy ustrój polityczny. Owszem, mieliśmy takiego Jana III Sobieskiego, który przyczynił się do wygrania z Turkami, ale mieliśmy też tego tchórza, drania, sprzedawczyka, szuję...

-Lenkija, przestań- zastopował go Tolys. Spojrzał na Jadwigę i Władysława, po czym westchnął cicho. -Feliks miał na myśli naszego, ostatniego władcę - Stanisława II Augusta Poniatowskiego, który miał romans z carycą Rosji - Katarzyną II i, ostatecznie, zgodził się na to, żeby Rosja, Austria i Prusy... Znaczy się, Zakon Krzyżacki... Żeby zagarnęli nasze ziemie. Obaj zniknęliśmy z map, a nasz sojusz został zerwany przez naszych zaborców. Później też mieliśmy kilka problemów...

-Przepraszałem cię za Wilno- wymamrotał Łukasiewicz, a Laurinaitis posłał mu ostre spojrzenie. Jadwiga i Władysław natomiast spojrzeli na siebie. Zadanie, którego chcieli się podjąć, było trudniejsze niż początkowo zakładali, ale teraz nie było już odwrotu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top