Rozdział 8
Jak wam mijają wakacje lub urlopy? XD Jakieś konkretne plany?
Rozdział 8
Harry powiedział Hermionie o wszystkim kilka dni później, kiedy nadarzyła się okazja. Nie zdradził jej, z kim się spotyka, ale przyznał, że jest ktoś taki i nie jest to dziewczyna. Przyjaciółka wysłuchała go spokojnie i przyznała, że ją zaskoczył.
– Nie masz wpływu na to, w kim się zakochujesz – stwierdziła, a Złoty Chłopiec zarumienił się mocno.
– Nie jestem w nim zakochany, ale chyba jestem bliski tego stanu – przyznał, na co dziewczyna uniosła brwi.
– Poszedłeś z nim do łóżka – zauważyła cichym głosem. – A to coś chyba znaczy.
Harry nie zaprzeczył i cieszył się, że Hermiona nie robiła mu żadnych kazań i nie odwróciła się od niego. Ulżyło mu, że jego przyjaciele, chociaż skłóceni ze sobą, okazali się w stosunku do niego w porządku.
– I jakie macie plany? – spytała po chwili.
– Plany? – Gryfon nie bardzo rozumiał, co miała na myśli.
– Na przyszłość.
– Nie mamy planów – powiedział. – Uznaliśmy, że to nie ma sensu i po prostu zobaczymy, jak wszystko się rozwinie. Oczywiście, że chciałbym z nim zostać, ale jeśli za jakiś czas dojdzie do wniosku, że to jednak nie jest to, czego by chciał, to będę musiał się z tym pogodzić.
– Bardzo dorosłe podejście – pochwaliła go szczerze.
– Nigdy nie zmusiłbym nikogo do bycia ze mną. To nie jest związek, tylko jakaś marna imitacja. Sama wiesz, jak zachowywały się te dziewczyny, które chciały mi podać eliksir miłosny.
Hermiona prychnęła tylko zniesmaczona. Wcale nie ukrywała, co myśli o takim zachowaniu i w pełni popierała profesorów, którzy przeszukali pokoje dziewczyn.
– Idiotki – stwierdziła. – Eliksiry miłosne bywają zdradliwe. Mogłoby się okazać, że masz uczulenie na jakiś składnik i wylądowałbyś w skrzydle szpitalnym.
– Składniki mogą uczulać?
– Odnotowuje się takie rzadkie przypadki. Najwięcej w przypadku właśnie tego typu eliksirów. W końcu mają one za zadanie wpłynąć na pewne obszary w mózgu, a to może się okazać niebezpieczne.
Złoty Chłopiec pokiwał głową. Jeśli tak się sprawa miała, to Hermiona ostrzegła go w porę i na szczęście żadna z dziewczyn nie podała mu ukradkiem eliksiru. Wprawdzie nigdy nie dostał żadnego uczulenia, ale nie miał przecież styczności ze wszystkimi potencjalnymi alergenami.
– Cieszę się, że układasz sobie życie – powiedziała nagle. – Po tych wszystkich problemach zasłużyłeś, żeby nareszcie robić to, na co masz ochotę.
– Dzięki. – Harry uśmiechnął się szeroko do niej. – A co z tobą? Myślałaś już, co będziesz robić po skończeniu szkoły?
– Myślałam nad pracą w ministerstwie. Jest tam sporo rzeczy, które można naprawdę ulepszyć. Na przykład pozbyć się tej starej różowej landryny. – Złoty Chłopiec parsknął pod nosem. No tak. Hermiona do tej pory była cięta na Umbridge w nie mniejszym stopniu niż na Ritę Skeeter. Według niej obie były ulepione z tej samej gliny. – Naprawdę nie wiem, jakim cudem ona zdobyła tak wysokie stanowisko.
– Może uwiodła ministra? – podsunął Harry, na co tym razem dziewczyna parsknęła.
– To aż niesmaczne, ale kto wie? Aczkolwiek nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto nie jest ślepy, poleciał na nią. W tym różu widać ją na kilometr.
– Jestem pewien, że jak zrobisz karierę w ministerstwie, to pozbędziesz się jej.
– Chcę po prostu zrobić coś dobrego dla wszystkich, a tym samym także i dla siebie. A co z tobą? Nie chcesz zostać aurorem, to już wiem, ale chyba coś ci chodzi po głowie?
– Właściwie to tak, ale na razie chciałbym wszystko dokładnie przemyśleć i zaplanować, zanim przejdę do działania. Chyba zbyt długo musiałem iść na żywioł. Takie powolne planowanie też ma swój urok. W końcu żaden nawiedzony czarnoksiężnik nie wisi już nade mną – zauważył, a Hermiona pokiwała głową, w pełni się z nim zgadzając. – Nie sądziłem, że przyjmiesz tak spokojnie fakt, że spotykam się z kimś tej samej płci – powiedział nagle.
– Nie jestem jakimś homofobem – zapewniła go. – Poza tym, jakie to ma znaczenie, że obdarzyłeś uczuciem kogoś tej samej płci? Z tego, co wiem, świat mugoli i czarodziejów jest tutaj podobny. Jedni to akceptują, a inni nie.
– Biorąc pod uwagę te wszystkie dziewczyny, u których znaleziono eliksiry miłosne, to zaczynam się zastanawiać, czy wśród czarodziejów prawdziwe uczucia są czymś rzadkim?
– To nie uczucia są rzadkością. To głupota jest powszechna – stwierdziła Hermiona, a Harry zaczął się śmiać. Właśnie za to ją lubił. Była dosadna i nie owijała w bawełnę. I mogłaby w końcu pogodzić się z Ronem. Napomknął jej o tym, ale dziewczyna nadal była zbyt zraniona, żeby spokojnie o tym rozmawiać. Odpuścił zatem i uznał, że niech się dzieje, co chce, ale jego przyjaciele muszą sami dojść do porozumienia. Powiedział już zresztą, co myśli o całej sytuacji i nic więcej nie mógł zrobić. Nie posadzi ich przecież przy stole i nie zmusi do rozmowy. Mruknął coś na ten temat Severusowi, kiedy udało mu się przekraść do lochów.
– Naprawdę chcesz, żeby skomentował tak idiotyczny łańcuch zachowań? – spytał, wrzucając do kociołka korzeń rośliny, której nazwy Harry nie mógł wymówić i zamieszał kilka razy. – Nie ma takiej opcji.
– Szkoda. Twoje komentarze bywają zabawne.
– Moje komentarze są wyjątkowo trafne. Nie ma w nich nic zabawnego.
– Wcale nie mówię, że nie są trafne. Po prostu uważam je za zabawne. Lubię sposób, w jaki się wypowiadasz.
Severus prychnął pod nosem i zamieszał ponownie w kociołku. Chyba tylko Harry mógł uważać, że jego ociekające sarkazmem i złośliwością wypowiedzi są zabawne.
– Byłem też u pani Pomfrey – powiedział Harry, a Mistrz Eliksirów zerknął na niego kątem oka. – Powiedziała, że mój pogarszający się wzrok to jakaś rodzinna wada, ale w moim przypadku postępuje ona bardzo szybko. Najlepszym wyjściem będzie dla mnie ten eliksirów, o którym kiedyś wspominałeś. Inaczej za kilka lat moje nerwy wzrokowe mogą przestać działać, a wtedy będzie problem z ich regeneracją. Wolałby tego uniknąć.
– Już zacząłem sprowadzać składniki. Za kilka tygodni powinienem mieć wszystkie.
– Wspominałeś, że niektóre są trudne do zdobycia.
– Głównie dlatego, że część z nich kiełkuje o określonej porze roku i w konkretnych warunkach. A najlepsze efekty dają, kiedy używa się jak najświeższych składników. Wtedy eliksir jest mocniejszy w działaniu. To nie eliksir pieprzowy, który nie jest zbyt wymagający. Ale skoro już jesteśmy przy eliksirach, to nadal ciekawostką dla mnie jest, jakim cudem nagle w tym roku tak dobrze sobie radzisz? Jakoś w poprzednich latach nie zauważyłem talentu, o którym wspominał Slughorn.
Harry zarumienił się lekko, a potem westchnął i sięgnął do swojej torby. Wyjął z niej stary podręcznik do eliksirów. Ku jego zaskoczeniu, Severus odłożył nóż, którym właśnie coś kroił i sięgnął po zużytą książkę.
– Skąd ją masz? – spytał.
– Slughorn mi ją pożyczył na początku roku – wyjaśnił Harry. – Myślałem, że nie będę mógł kontynuować nauki eliksirów i nie kupowałem podręcznika. Na pierwszych zajęciach korzystałem z dopisków w niej. Trochę ryzykowałem, ale szybko zrozumiałem, że ktokolwiek wprowadził te poprawki w przepisach, musiał być geniuszem.
– Cóż... To małe oszustwo, które puszczę ci płazem, skoro już nie uczę cię eliksirów. Przynajmniej mój podręcznik nie trafił w ręce Weasleya albo Longbottoma – mruknął, wracając do krojenia i Harry dopiero po chwili zrozumiał, co właśnie usłyszał.
– Ty jesteś Księciem Półkrwi? – spytał.
– Panieńskie nazwisko mojej matki brzmiało Prince.
Harry nagle zarumienił się jak dojrzała wisienka, a potem objął mocno Mistrza Eliksirów, który omal nie wypuścił noża z ręki.
– Oszalałeś? – spytał.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to ty jesteś moim Księciem.
– Twoim Księciem? – Severus miał wrażenie, że coś mu umknęło.
– Powiedziałem to na głos? – spytał Harry i ukrył twarz na torsie mężczyzny.
– Powiedziałeś. Więc jestem twoim Księciem? Cóż za niespodzianka. Czuję się jednak odrobinę zraniony, skoro będąc ze mną, myślałeś o kimś innym.
– Przecież to ty – zaoponował Gryfon, a starszy czarodziej uśmiechnął się tylko kpiąco. – Mówiłem ci już, że bywasz okropny?
– Ciągle to słyszę – zapewnił go.
Harry wrócił do wieży Gryfonów naprawdę szczęśliwy, chociaż przez cały wieczór Severus dogryzał mu z powodu jego zauroczenia pewnym Księciem Półkrwi. Wcale nie zamierzał zaprzeczać, że tak właśnie było i naprawdę się ucieszył, że tym kimś okazał się jego kochanek. To rozwiązało kolejną sprawę i mógł zatrzymać podręcznik.
– Tylko nie wykorzystuj go do czegoś dziwnego – zastrzegł mężczyzna, a Harry'emu zajęło kilka chwil, żeby zrozumieć, o czym była mowa.
– No wiesz?! – oburzył się, ale odpowiedział mu tylko wredny uśmieszek. Ten facet był niemożliwy, ale to była część jego uroku. Harry wcale nie chciałby, żeby Severus był miły, uczynny i pozbawiony swojego sarkazmu. To nie byłby wtedy ten człowiek, który go zauroczył.
– Dwunastego lutego jest wyjście do Hogsmeade – powiedział nagle Mistrz Eliksirów. – Mogę wtedy zabrać cię do Doliny Godryka.
Harry podejrzewał, że kolejne wyjście do Hogsemade może być właśnie w okolicy Walentynek. Rok wcześniej było podobnie i wtedy była ta jego nieudana randka z Cho. Teraz cieszył się, że nic z tego nie wyszło.
– Świetnie. Już nie mogę się doczekać – zapewnił.
,,,
– Czyli w Hogsemade się rozdzielamy? – spytała Hermiona, kiedy razem z Harrym szła do wioski. Prychnęła, kiedy Ron minął ich w towarzystwie Lavender kilka minut wcześniej.
– Tak. Muszę coś załatwić – potwierdził. – Nie powinno to zająć dużo czasu.
– Harry. Umówiłeś się na randkę. To nic złego – stwierdziła rozbawiona.
– To akurat nie będzie randka. Muszę się czegoś dowiedzieć i chodzi o moje plany na przyszłość. Wszystko ci wyjaśnię, kiedy nabiorę pewności, że wszystko się uda – zapewnił ją. – Spotkamy się potem w Trzech Miotłach, zgoda?
– Jasne – zgodziła. – Nie idziesz na randkę. Jasne – mruknęła rozbawiona.
Na miejscu rozdzielili się i Harry poszedł za budynek tutejszej poczty, gdzie miał na niego już czekać Severus. Uśmiechnął się na widok mężczyzny i objął mocno, a potem poczuł charakterystyczne szarpnięcie i aportowali się. Wylądowali w bocznej uliczce pomiędzy dwoma domami. Jednym ruchem różdżki starszy czarodziej zmienił swoje wierzchnie ubrania na mugolski płaszcz.
– Chodźmy. To niedaleko – powiedział.
Harry rozglądał się ciekawie wokół. Gdyby nie ta cała sytuacja z Voldemortem, mógłby się tu wychowywać. Pewnie wiedziałby, kto mieszka w którym domu, gdzie jest miejscowa szkoła albo sklep. Mieszkając z Dursleyami, nie miał okazji poznać sąsiadów. Wuj wmawiał wszystkim, że jest dzieckiem swoich nic niewartych rodziców i na początku tak właśnie o sobie myślał, ale potem zaczął chodzić do Hogwartu i jego życie nabrało tempa. Pierwsze prawdziwe przyjaźnie, spotkanie z przeszłością i oczywiście masa kłopotów. Na szczęście Voldemort był przeszłością.
– To tutaj – powiedział Severus, kiedy minęli jakiś pomnik i stanęli przed furtką. Zaklęcie, które chroniło to miejsce, musiało rozpoznać sygnaturę Harry'ego i po chwili ich oczom ukazał się mocno uszkodzony dom. Mężczyzna zerknął na milczącego młodzieńca, który stał obok niego.
– To smutne – powiedział w końcu, ruszając przed siebie.
Nie wszystkie pomieszczenia były zrujnowane, ale wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu. Harry znalazł też swój pokój. Dziecięce łóżeczko nadal tam stało, był kufer z zabawkami i komoda z ubrankami. Pod ścianą nadal stała dziecięca miotełka do nauki latania. Uśmiechnął się smutno i wziął ją do ręki. Severus obserwował go cały czas. Bał się, że chłopak może się załamać, ale nic takiego się nie stało. W zielonych oczach była jakaś dziwna determinacja.
– To nie może tak zostać – powiedział stanowczo. – Ten dom nie zasługuje na to, żeby niszczeć. Kto mógłby zająć się dyskretnie jego odbudową?
– Najlepiej porozmawiać z goblinami – stwierdził Severus. – Musisz im tylko powiedzieć dokładnie, czego oczekujesz.
– Nie jestem jeszcze pełnoletni. Myślisz, że to będzie problem?
– Nie sądzę. Jesteś prawowitym właścicielem tego domu. Nikt nie może się w to wtrącać.
Harry zamyślił się na chwilę.
– Możesz mnie zabrać do Gringotta? – spytał. – Chciałbym to załatwić od razu. Chciałbym, żeby ten dom był gotowy na wakacje.
– Myślę, że już wiem, co chcesz zrobić, ale nie ukrywam, że może być ciężko, bez kogoś pełnoletniego obok.
– Coś wymyślę do wakacji – powiedział Harry.
W banku poprosił o rozmowę z goblinem odpowiedzialnym za jego konto. Z doświadczenia wiedział już, że z tymi stworzeniami lepiej było rozmawiać z szacunkiem. Wtedy można było więcej załatwić. Kilka minut później Harry wyjaśniał już odpowiedniemu goblinowi, co chciałby zrobić.
– To da się załatwić – zapewnił go. – Jak rozumiem, dyskrecja jest wskazana?
– Oczywiście. Wolałbym, żeby Prorok Codzienny nie rozpisywał się o moich prywatnych sprawach. Już za dużo mi namieszali w życiu swoimi bzdurnymi artykułami.
Goblin jedynie uśmiechnął się groteskowo, pokazując ostre zęby. Harry uzgodnił z nim jeszcze kilka szczegółów i mogli zacząć działać. Potem razem z Severusem wrócili do Hogsmeade i chłopak przytulił go mocno.
– Dziękuję – powiedział. – Bez ciebie niczego bym nie załatwił.
– To prawda – stwierdził mężczyzna wprost. Harry parsknął tylko rozbawiony. – Wracaj do przyjaciół. Teraz oni muszą z tobą wytrzymać przez chwilę.
– Mówiłem ci już, że jesteś złośliwy? – spytał.
– Nie musisz mi tego mówić. Ja to wiem i czerpię prawdziwa przyjemność z pastwienia się nad niewinnymi Gryfonami.
– Dodał do tego deprawowanie jednego z nich – mruknął Harry. Pocałował go jeszcze szybko, a potem pobiegł na spotkanie z Hermioną.
W Trzech Miotłach jak zawsze panował tłok i dopiero po dłuższej chwili zlokalizował przyjaciółkę. Usiadł obok niej i zamówił piwo kremowe.
– Udało się – powiedział z zadowoleniem.
– To musiało być coś naprawdę ważnego, skoro nie mogło czekać – zauważyła, pociągając ze swojego kufla.
– Było – przyznał i rozejrzał się wokół, a potem rzucił dyskretnie Muffiliato. – Byłem w Dolinie Godryka. W domu moich rodziców – wyjaśnił. – Jest w naprawdę kiepskim stanie.
– Zamierzasz coś z tym zrobić? Myślałam, że w te wakacje wyprowadzisz się od Dursleyów i zamieszkasz na Grimmauld Place?
Harry skrzywił się mocno.
– Nie wiem, czy potrafiłbym tam zamieszkać – powiedział szczerze. – Nie po tym, co się stało.
Dziewczyna przyjrzała mu się badawczo.
– Nadal się obwiniasz – stwierdziła.
– Tak. Nie! – Złoty Chłopiec westchnął. – Nie aż tak, jak na początku. Po prostu mam wrażenie, że mogłem wszystko rozegrać inaczej i spieprzyłem. Wiem, że Syriusz był dorosły i sam podjął decyzję, żeby mnie ratować, ale to nie zmienia faktu, że ta sytuacja wydarzyła się przeze mnie.
– Ale rozwinęła się tak nie z twojej winy – zauważyła Hermiona. – Gdyby dorośli dali ci więcej wsparcia, nie straciłbyś do nich zaufania i to mogłoby się potoczyć inaczej. Nie zmienimy przeszłości. Nawet gdybyśmy mieli zmieniacz czasu. Pomyśl o tym w ten sposób: wtedy kupiliśmy Syriuszowi dodatkowy czas. Myślę, że to cieszyło.
– Może i tak – zgodził się i westchnął.
– Jestem też pewna, że chciałby przede wszystkim, żebyś był szczęśliwy.
Harry uśmiechnął się lekko. Wiedział, że Hermiona ma rację. Severus mówił mu coś podobnego i wiedział, że oboje mają rację, ale gdzieś tam w głowie jeszcze tliło się, że to wszystko było przez niego. Miał tylko nadzieję, że niedługo uda mu się dojść do porozumienia ze swoimi myślami. Nie miał czasu na dołowanie się, jeśli chciał wprowadzić swoje plany w czyn.
– Nie planuję wracać do wujostwa na wakacje – powiedział. – Mam ich serdecznie dość i wiem, że oni czują podobnie. Nie mam ochoty jeszcze raz znosić ich zachowania i robienia im za domowego skrzata. Mogę się założyć, że będą zachwyceni, że więcej mnie nie zobaczą.
– Ale jeszcze nie jesteś pełnoletni.
– Dowiedziałem się kilku rzeczy i można zrobić wyjątek na określonych warunkach. Zamierzam z tego skorzystać i nareszcie mieć spokój – powiedział szczerze.
Wracając do zamku, rozmawiali o różnych sprawach. Oczywiście głównym tematem w szkole była teraz walentynkowa uczta, na którą wszyscy czekali. To zawsze był zwariowany czas w szkole, bo nagle większość osób chciała się z kimś spotykać. Nie rozumiał tego bycia z kimś na siłę. Jego plan obejmował spędzenie tego wieczoru z Severusem, jeśli mężczyzny nikt nie obarczy jakimś szlabanem czy patrolem. Miał szczerą nadzieję, że los okaże się miłosierny i nie pokrzyżuje mu planów.
---
Jakieś teorie spiskowe?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top