Rozdział 6

Ten moment kiedy YT w polecanych wyświetla ci rumuński odpowiednik disco polo... Wypala oczy XDDD

Rozdział 6

Harry zastanawiał się, czy nie powiedzieć również Hermionie, że wpadł mu w oko przedstawiciel jego własnej płci, ale doszedł jednak do wniosku, że na razie się wtrzyma. Nie dlatego, że jej nie ufał, ale dlatego, że dziewczyna miała w tej chwili swoje własne problemy. Nadal nie rozmawiała z Ronem i wyglądało na to, że nie ma zamiaru się złamać i pierwsza wyciągnąć ręki. To robiło się naprawdę męczące i Harry zaczął się zastanawiać, co może z tym zrobić? Miał serdecznie dość robienia za pośrednika między swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Właśnie dlatego spytał Rona, czy nie mógłby pogadać z Hermioną?

– Żeby znowu rzuciła we mnie jakimś wrednym zaklęciem? – spytał, krzywiąc się.

– To dziewczyna – powiedział Złoty Chłopiec. – Chyba już zauważyłeś, że one myślą inaczej? Wprawdzie ja też tego nie ogarniam, ale ty masz siostrę, więc wydaje mi się, że i tak rozumiesz z tego więcej niż ja.

– Siostra to nie dziewczyna. – Zauważył Ron. – Znaczy owszem, ale nie w takiej kategorii. Może zapytam Ginny, czy mogłaby wybadać, o co tak naprawdę chodzi Hermionie.

Szczerze mówiąc, Harry nie był przekonany do tego pomysłu. Oczywiście Hermiona i Ginny przyjaźniły się, ale nie sądził, żeby jedyna córka Weasleyów chciała pomóc swojemu bratu. Lubił ją jako koleżankę, ale nie widział w niej potencjalnej dziewczyny. To nie był ten typ, który go pociągał.

– Moim zdaniem powinieneś sam porozmawiać z Hermioną – powiedział Harry. – Mogę być szczery?

– Jasne.

– Wydaje mi się, że ty się jej podobasz.

– Komu? Hermionie? – Harry pokiwał głową. – Ty tak poważnie.

– A czy wyglądam, jakbym robił sobie z ciebie żarty? Ron! Hermiona jest na ciebie zła, od kiedy zacząłeś się spotykać z Lavender. Poza tym robiłeś jej wyrzuty o jej znajomość z Krumem. Tu akurat nie dziwię się, że nazwała cię hipokrytą, ale pomyśl logicznie, bo jesteś w tym dobry. Czemu dziewczyna się wścieka, jak chłopak zaczyna się spotykać z inną dziewczyną? Bo jest zazdrosna.

Rudzielec zamrugał oczami, a potem dopiero chyba trybiki w jego głowie ruszyły, bo zrobił wielkie oczy i zaliczył opad szczęki. Złoty Chłopiec miał ochotę mu przyłożyć. Ron może i był świetnym strategiem, ale gdy w grę wchodziły uczucia innych, to bywał strasznym ignorantem. Wiedział to z własnego doświadczenia i cieszył się, że przyjaciel nad sobą pracował, ale nadal potrafił dać ciała.

– Zamknij te usta, bo ci tam mucha wleci – mruknął Harry.

– Ale jak to zazdrosna? – spytał Ron. Wyglądał na więcej niż zaskoczonego.

– Nie wytrzymam z tobą... Ron! Mózg ci się wyłączył od tego ciągłego całowania się z Lavender? Ile lat znasz Hermionę?

– Ale nigdy nie dała mi do zrozumienia, że mógłbym się jej podobać. Poza tym ona jest ładna i mądra, i no wiesz.

– Nie wiem?

Harry nie miał żadnego zamiaru bawić się w swata, ale skoro jego najlepsi przyjaciele postanowili bawić się w jakieś dziwne podchody, to chyba jednak musiał zainterweniować. Chciał się skupić na swojej relacji z Severusem, a nie robić ciągle za pośrednika. Zdecydowanie musiał też zamienić dwa słowa z Hermioną. Dziewczyna może i była mądra, ale najwyraźniej w kwestii uczuć i ich okazywania, wolała się dobrze maskować.

– Przemyśl sobie to, co powiedziałem – powiedział, kierując się do wyjścia z dormitorium.

– Gdzie idziesz?

– Przejść się. Chyba potrzebujesz kilku chwil sam.

W pokoju wspólnym zauważył Deana i Ginny. Dziewczyna na szczęście stała tyłem do niego i nie zauważyła go. Ostatnio w jej towarzystwie czuł się wyjątkowo niezręcznie. Szybko wyszedł z pokoju wspólnego. Do ciszy nocnej było jeszcze trochę czasu, więc nie musiał się martwić, że któryś z profesorów przyłapie go na szwendaniu się.

Szedł właśnie korytarzem w kierunku biblioteki, kiedy zauważył trójkę Ślizgonów, których poznał w czasie Świąt. Podszedł do nich z uśmiechem.

– Hej – przywitał się. – Co robicie?

– Obmyślamy wredny dowcip na Malfoya – przyznał Eric. – Działa nam na nerwy swoim wymądrzaniem się.

– Przed chwilą ubolewał nad faktem, że musieliśmy z tobą siedzieć przy jednym stole – powiedziała Trudy. – Zastanawiamy się, czy nie przykleić go do krzesła. Może przez chwilę byłby spokój.

Harry zachichotał. Może nie byłoby złym pomysłem napisać do bliźniaków Weasley o kilka z ich produktów. Fred i George byli coraz bardziej kreatywni, jeśli chodziło o ich produkty i Złoty Chłopiec zamierzał zainwestować w ich sklep kolejne pieniądze. Zapewnił młodszych kolegów, że pomoże im coś wymyślić.

– A tak poza tym wszystko w porządku? – spytał ich.

– Tak. Wszystko po staremu – zapewnił Dony. – Malfoy jest dupkiem, Pansy za nim nadal lata. – Trudy zrobiła minę, jakby chciała zwymiotować. – Crabbe i Goyle nadal nie odróżniają strony lewej od prawej, a Snape będzie miał urodziny.

Harry uniósł brwi. To było coś nowego.

– Snape ma urodziny? – spytał.

– Tak. Dziewiątego stycznia – powiedział Eric. – Wszyscy Ślizgoni o tym wiedzą i zawsze składamy mu życzenia.

– To miłe. – Harry nie miał pojęcia, że Severus za kilka dni będzie miał urodziny, ale to była dla niego cenna informacja. Nie miał za bardzo możliwości, żeby w tak krótkim czasie znaleźć odpowiedni prezent, ale mógł chociaż złożyć życzenia. Oczywiście, że mógłby coś zamówić przez sowią pocztę, ale to nie byłoby to samo. Zawsze uważał, że prezenty powinny być odpowiednio wybrane, a kupowanie byle czego w pośpiechu było bez sensu. Jego ciotka i wuj nigdy nie dali mu niczego wartościowego na urodziny czy święta, więc osobiście doceniał każdy trafiony prezent, jaki dostał.

– Od kiedy to gadacie z Potterem? – odezwał się nagle szydzący głos Draco Malfoya. Harry miał ochotę potraktować go jakimś wrednym zaklęciem. Jak on nie trawił tego Ślizgona. Gdyby Malfoy zostawił swoje czystokrwiste uprzedzenia za sobą, mogliby nawet zostać znajomymi, ale najwyraźniej takiej opcji nie było. – Zdrajcy.

– Nie będziesz nam mówił, z kim możemy, a z kim nie możemy rozmawiać – powiedział Dony. – Za kogo ty się masz? Za jakiegoś księcia?

– Oczywiście, że takie śmiecie jak wy nie zrozumieją, co znaczy być czystej krwi – powiedział, wywracając oczami.

– Naiwnie myślałem, że coś zrozumiałeś, patrząc na błędy swojego ojca – odezwał się Harry. – Najwyraźniej się myliłem.

– Nikt cię nie pytał o zdanie, Potter – warknął.

– Słuchaj, Malfoy. Nie obchodzisz mnie ani ty, ani twoje dzikie poglądy, więc z łaski swojej odwal się. Mógłbyś zauważyć, że już nie mamy oczywistego problemu, a to znaczy, że najwyższa pora dorosnąć. A teraz żegnam – powiedział stanowczo. – Pogadamy innym razem. I wymyślimy coś fajnego. – Zapewnił swoich małych przyjaciół ze Slytherinu. Jeśli ich rodzice zachowywali się gorzej od Malfoya, to wcale nie dziwił się, że nie chcieli wracać do domów. Tylko jak mógłby im pomóc?

Krążył po korytarzach, dopóki nie nastała cisza nocna. Oczywiście próbując rozwiązać swój problem i siedząc na parapecie okna, niedaleko wejścia do wieży Gryfonów, stracił poczucie czasu.

– Powinieneś być w wieży – odezwał się nagle znajomy mu już głos, ale i tak niemal podskoczył.

– Przestraszyłeś mnie – powiedział, patrząc na Severusa. – Nie wiedziałem, że masz dziś dyżur.

– Nie mam. Wracam od Minerwy. Nadal próbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie dla ciebie i uczniów w podobnej sytuacji – wyjaśnił. – Co tu robisz o tej porze?

– Myślałem nad tym samym, co wy i straciłem poczucie czasu.

Severus westchnął i usiadł obok niego.

– Nie rozwiążesz wszystkich problemów tego świata – powiedział.

– Wiem, ale rozumiem ich sytuację i chciałbym coś zrobić. Szkoda, że nie jestem już pełnoletni. Mógłbym się wtedy nimi zająć, a tak mam związane ręce.

– I gdzie byś ich zabrał? Na Grimmauld Place? – zapytał Mistrz Eliksirów. – To miejsce nadal zieje czarną magią, a wątpię, żeby obecność portretu matki twojego chrzestnego napawała ich euforią.

Harry uśmiechnął się lekko. Zdecydowanie nie chciał na razie w ogóle myśleć o domu Syriusza. Ten prawnie należał teraz do niego, ale nie potrafił widzieć w tym budynku swojego stałego miejsca zamieszkania. Poza tym za bardzo kojarzył mu się w tej chwili z jego własną głupotą. Nie wiedział jeszcze, co zrobi z tym domem, ale na pewno tam nie zamieszka.

Nagle coś przyszło mu do głowy. No tak! Jak mógł być tak głupi i nie pomyśleć o czymś tak oczywistym.

– Nie podoba mi się wyraz twojej twarzy – odezwał się Severus. – Mam nadzieję, że nie wpadłeś na kolejny idiotyczny pomysł w iście gryfońskim stylu?

– No wiesz? Aż tak źle nie jest – zapewnił go z udawanym oburzenie. Już miał coś powiedzieć, kiedy usłyszeli kroki i Severus szybko pociągnął go do alkowy za jednym z gobelinów.

Poza zbliżającymi się krokami usłyszeli też sprzeczkę. Harry rozpoznał głosy Deana i Ginny. Najwyraźniej jednak nie dogadywali się tak dobrze, jak się wszystkim wydawało.

– Kiedy wreszcie zrozumiesz, że go nie interesujesz? – spytał nagle Dean.

– O co ci znowu chodzi? – spytała dziewczyna. – Spotykam się z tobą, prawda?

– Może i się ze mną spotykasz, ale cały czas gapisz się na Harry'ego. Wykorzystujesz każdą okazję, żeby być obok niego. Myślisz, że tego nie widzę? Dlaczego uganiasz się za kimś, kto cię nie chce, a olewasz kompletnie kogoś, kto jest obok ciebie?

– Nie dramatyzuj, bo niczego takiego nie robię – syknęła. – Jak coś ci się nie podoba, to możemy się rozstać – powiedziała, znikając po chwili za zakrętem, gdzie było wejście do wieży. Dean szybko pobiegł za nią.

Severus i Harry nie wyszli jednak zza gobelinu. Mistrz Eliksirów nadal obejmował chłopaka ramieniem i nie wyglądało na to, że ma zamiar go puścić. Złoty Chłopiec nieświadomie przylgnął do jego boku i bardzo chętnie zostałby tak dłużej.

– Wygląda na to, że panna Weasley lubi mieszać innym w głowach – odezwał się nagle starszy czarodziej. – Jak rozumiem, mówili o tobie? Myślałem, że jej przeszło.

– Ja też tak myślałem – odparł szczerze. – Ostatnio nie zauważyłem, żeby coś się działo. Najwyraźniej myliłem się.

Ledwo skończył mówić, a nagle został przyparty do ściany przez większe ciało i pocałowany mocno. Odruchowo zarzucił ramiona na szyję Severusa, oddając pocałunek. Nie mógł zaprzeczyć, że jego własne ciało reagowało na bliskość innego. Miał gdzieś, że łamał regulamin. Nigdy go zresztą specjalnie nie przestrzegał i po tych wszystkich problemach, jakie miał w ostatnich latach, nareszcie mógł zrobić coś, co chciał. A chciał być z Severusem. Pokonał Voldemorta i chyba należało mu się w końcu coś od życia?

– Lubię, kiedy mnie całujesz – przyznał, kiedy odsunęli się od siebie. – Mogę przyjść do ciebie w sobotę po południu? – spytał.

– Po co?

– Słyszałem, że masz urodziny. – Severus wywrócił oczami, słysząc to. – Jeśli masz jakichś planów, to mógłbym na przykład coś ugotować.

– Przypomnę ci, że biorąc pod uwagę twoje zdolności w dziedzinie eliksirów, zaryzykowałbym stwierdzenie, że może to być średnio jadalne.

– Akurat gotować potrafię – zapewnił go chłopak. – U Dursleyów ciągle gotował i jakoś wszyscy żyją.

– Cóż za radość – skomentował Mistrz Eliksirów. – Jeśli tak bardzo chcesz świętować coś takiego, to przyjdź.

Harry uśmiechnął się szeroko i pocałował go. Oczywiście, że miał zamiar przyjść. Nie było takiej opcji, żeby coś go powstrzymało. Musiał tylko wymknąć się z wieży Gryfonów i mieć pewność, że nikt tego nie zauważy.

Dziewiątego stycznia wykorzystał fakt, że spędzał trochę czasu z Ronem nad partią szachów w pokoju wspólnym.

– Wyświadczysz mi przysługę? – spytał nagle, upewniając się, że nikt ich nie słyszy.

Ron podniósł wzrok znak szachownicy i popatrzył na niego.

– O co chodzi?

– Muszę się wymknąć z wieży na wieczór. Będziesz mnie krył?

– Randka? – spytał cicho rudzielec, uśmiechając się. – Nie powiesz mi, że nie. Tylko nie idź od razu na całość.

Harry poczuł, że mocno się rumieni. Nawet nie pomyślał o czymś takim. Chciał jedynie spędzić z Severusem miły wieczór, świętując z nim jego urodziny. W zasadzie nie miał pojęcia, czy mężczyzna w jakiś sposób wcześniej obchodził ten dzień, ale nawet jeśli nie, to Gryfon chciał po prostu zrobić dla niego coś miłego. Nie brał jednak do tej pory pod uwagę pójścia z nim do łóżka. Zdał sobie sprawę, że do tej pory nie pomyślał o czymś tak oczywistym. Snape był dorosłym mężczyzną, sporo starszym od niego i na pewno miał swoje potrzeby. Harry z kolei dopiero za kilka miesięcy miał stać się pełnoletni i dopiero odkrywał swoją seksualność.

– Niczego takiego nie planowałem – powiedział, nadal cały czerwony na twarzy.

– Oczywiście, że nie. Jesteś na to zbyt niewinny. – Ron wyszczerzył się tylko.

– Ten doświadczony się odezwał – burknął Harry. Rudzielec może i nabrał wprawy w całowaniu, ale bardzo wątpił, żeby między nim a Lavender zadziało się coś więcej. – To jak?

– Jasne. Będę cię krył, jakby ktoś o ciebie pytał.

– Dzięki. – Harry uśmiechnął się szeroko.

Po południu wziął prysznic i założył swoje najlepsze ubrania. Podczas wycieczki do Hogsmeade udało mu się kupić coś nowego. Zdecydowanie wolałby mugolskie jeansy, ale te, które miał, pamiętały lepsze czasy. Jak wszystkie ciuchy po Dudleyu. W wakacje zamierzał wybrać się w końcu na jakieś porządne zakupy i nareszcie mieć się w co ubrać w odpowiednim rozmiarze.

Zarzucił na siebie pelerynę niewidkę i po cichu zszedł do pokoju wspólnego. Było tam już sporo osób, ale udało mu się dać sygnał Ronowi, żeby go wypuścił i omal nie zderzył się z Hermioną, która właśnie wracała z biblioteki. Widział, że jego przyjaciele popatrzyli po sobie, ale nie miał czasu, żeby zobaczyć, jak to się skończy. Oboje musieli w końcu sami rozwiązać te problemy między sobą. Nie mógł wiecznie robić im za pośrednika. Nie mieli po sześć lat, żeby się obrażać na siebie jak małe dzieci, tylko byli prawie dorośli i swoje problemy powinni umieć rozwiązywać na odpowiednim poziomie.

Odetchnął z ulgą, kiedy znalazł się na korytarzu. Bez większych problemów udało mu się dostać do lochów i znaleźć pod mieszkaniem Severusa. Znał hasło, więc wślizgnął się do środka, gdzie od razu zauważył Severusa.

– Cześć – powiedział, zrzucając z siebie pelerynę. Szybko odłożył ją na oparcie fotela i pocałował mężczyznę na powitanie. – Stęskniłem się.

– Coś takiego – mruknął Severus, obejmując go. – Widziałeś mnie kilka godzin temu w Wielkiej Sali.

– To nie to samo. – Zauważył Harry. – Obiecałem ugotować kolację, prawda?

– Tam jest kuchnia. Od razu jednak mówię, żebyś docenił ryzyko, jakie podejmuję, godząc się na to.

Harry roześmiał się tylko, opierając czoło o jego tors i jakoś nie mógł przestać. Śmiał się tak bardzo, że aż pociekły mu łzy z oczu. Uwielbiał sarkazm tego faceta.

– Zaczynam wątpić w twoją normalność – powiedział Severus wprost, a Harry ponownie zaczął chichotać. – Chyba niczego nie piłeś, przed przyjściem tutaj?

– Nie. – Zapewnił Harry, ocierając po chwili łzy z oczu. – Sam nie wiem, czemu zacząłem się śmiać.

– Może po prostu jesteś nienormalny i nie potrzebujesz powodu?

– Może tak jest. Ok. Idę do kuchni. Mam nadzieję, że nie masz na nic alergii?

– Nic mi o tym nie wiadomo.

Harry zniknął w kuchni i zabrał się do pracy. Uznał, że nie będzie robił niczego skomplikowanego. Czasem prostota bywała najlepsza. Postawił więc na mięso z dodatkiem trawy cytrynowej i warzywa do tego. Z doświadczenia wiedział, że to zawsze mu to wychodziło. A przynajmniej tak myślał, skoro ani ciotka, ani wuj nie krzywili się, kiedy przyrządzał to danie. I chyba wyszło dobrze, skoro Severus nie skrzywił się, nie skrytykował jego umiejętności kulinarnych ani nie rzucił jakąś kąśliwą uwagą.

– Jestem zaskoczony – przyznał potem szczerze. – Jak na kogoś tak kiepskiego w eliksirach, gotujesz całkiem nieźle.

– Jak chciałem coś zjeść u ciotki, to nie mogłem niczego przypalić. Inaczej spędziłbym w komórce resztę dnia bez jedzenia. To był ich ulubiony sposób karania mnie.

– To wyjaśnia, czemu na pierwszym roku byłeś taki chudy. Nadal zresztą jesteś bardzo szczupły.

– I chyba zawsze będę – powiedział Harry spokojnie, a potem skupił całą swoją uwagę na Mistrzu Eliksirów. – Wszystkiego najlepszego – odezwał się, a potem pocałował mężczyznę.

---

Z jakiegoś dziwnego powodu moja lista projektów wydłuża się, zamiast skracać. Interesujące zjawisko, prawda? XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top