Rozdział 13
Rozdział 13
Pomijając kilka standardowych kłótni, dotyczących głównie kolejności wejścia do łazienki, cała grupa dogadywała się całkiem nieźle. Oczywiście Harry zgodnie z zapowiedzią skonfiskował wszystkim różdżki na okres wakacyjny i schował je w pokoju, który dzielił z Severusem. W końcu mogli spędzać ze sobą wszystkie noce i rozkoszować swoim towarzystwem. Nawet Postrach Hogwartu dość szybko wsiąknął we wspólne życie, czemu sam się dziwił.
– Raczej nie jestem rodzinnym typem – powiedział wprost, kiedy jakiś tydzień po przyjeździe do Doliny Godryka, leżeli późnym wieczorem w łóżku. Reszta domowników spała już od jakiegoś czasu. Severus zapewnił wszystkich, że nałożył odpowiednie zaklęcia i będzie wiedział, jeśli komuś w nocy wpadnie do głowy jakiś kretyński pomysł. Nastolatki miały dość instynktu samozachowawczego, żeby wziąć za pewnik możliwość dość niefajnej kary. Nawet tutaj obowiązywały zasady, o czym mężczyzna poinformował wszystkich. – Potter może być waszym gospodarzem, ale to ja jestem za was na razie odpowiedzialny i nie życzę sobie idiotycznego zachowania. Zapewniam was, że gorzko tego pożałujecie, jeśli coś takiego będzie miało miejsce.
Harry i Severus i tak dawali im sporo swobody. Jeśli chcieli, mogli iść do pobliskiego zagajnika, na boisko koło tutejszej szkoły, czy do biblioteki. Mogli robić wiele rzeczy, byleby nie wpakowali się w kłopoty. Oczywiście ludzie w miasteczku szybko zauważyli obecność nastolatków. Mieszkało w sąsiedztwie kilkoro czarodziejów, którzy nie kryli zaskoczenia na widok Harry'ego. Ucieszyli się jednak, że syn Lily i Jamesa wrócił, a do tego postanowił zrobić coś dobrego.
Dość częstym gościem stała się Bathilda Bagshot. Magiczna historyczka znała wiele ciekawych historii, o których nie wspominano w szkole. Dzieciaki mogły jej słuchać godzinami, a staruszka nie miała nic przeciwko. Najwyraźniej cieszyło ją towarzystwo. Harry nie miał nic przeciwko jej odwiedzinom i wydawało się, że Severus też nie. Sam wdawał się czasem z nią dyskusje, a cała reszta miała wtedy wrażenie, że słucha rozmowy w jakimś obcym języku.
– Chyba więcej zrozumiałbym z mowy węży – mruknął Harry, idąc do kuchni, żeby zapytać skrzaty, co należy dokupić. Na większe zakupy wybierali się zwykle raz w tygodniu. Nie było potrzeby częstszego uzupełniania zapasów.
Oczywiście dzieciaki, które pochodziły z czysto czarodziejskich rodzin, były bardzo ciekawe mugolskiego marketu i chętnie wybierały się z Harrym, żeby pomóc w noszeniu zakupów. Pracownicy sklepu szybko zaczęli ich rozpoznawać i ktoś też w końcu zapytał, co tutaj robią. Harry powiedział zgodnie z prawdą, że żadne z nich nie ma w domu łatwej sytuacji i szkoła pomogła zorganizować dla nich jakieś lepsze miejsce na czas wakacji. To najwyraźniej zrobiło wrażenie, bo nawet zaczęli dostawać zaproszenia na różne miejscowe wydarzenia. Severus skwitował to krótkim: „Przynajmniej nie będą się nudzić".
Sądząc po tym, jak wszyscy padali wieczorem do łóżek, czas pożytkowali odpowiednio i nikt nie narzekał.
– Padam z nóg – stwierdził Harry, kiedy na kilka dni przed swoimi urodzinami, opadł po prysznicu na łóżko. – Jestem zmęczony, ale to taki dobry rodzaj zmęczenia – przyznał z zadowoleniem.
– Widzę – odparł Severus, kładąc się obok niego. – Też udało mi się sporo dziś zrobić.
Harry wyszczerzył się, zerkając na niego.
– Mam rozumieć, że się tu zadomowiłeś? – spytał. W odpowiedzi otrzymał spojrzenie godne bazyliszka.
– Nie pochlebiaj sobie.
Severus mógł nie mówić pewnych rzeczy na głos, ale Harry nauczył się już odczytywać jego zachowania. Wiedział, że mężczyźnie dobrze się tutaj mieszka, mimo że mieli na głowie grupę młodszych uczniów. Ci na szczęście potrafili sami się sobą zająć. Harry miał więc czas na odrabianie wakacyjnych prac domowych, a Mistrz Eliksirów na warzenie mikstur. Od kolejnego roku wracał na stanowisko nauczyciela eliksirów i Złoty Chłopiec zastanawiał się, kto tym razem będzie ich uczył obrony. Miał tylko nadzieję, że będzie to ktoś kompetentny. Próbował podpytać o to Severusa, ale mężczyzna nic nie wiedział.
– Dyrektor na pewno kogoś znajdzie – zapewnił tylko.
– Nie chciałbyś dalej uczyć obrony? – spytał Harry. – Myślałem, że to lubisz?
– Niekoniecznie. To jeden z przedmiotów, które lubiłem, ale niekoniecznie muszę ich uczyć. Zabiegałem o to, ponieważ wiedziałem, że większość uczniów nie potrafiłoby się obronić.
Gryfon pokiwał głową. Rozumiał to w pełni. W końcu nadeszły też jego urodziny i nareszcie był pełnoletni. Od razu rano wyjął z szafy swoją różdżkę i poczuł znajome uderzenie magii. Tęsknił za tym przez kilka ostatnich tygodni, ale wytrzymał. Po południu mieli się zjawić Ron i Hermiona w towarzystwie kilku osób. Severus mruknął coś, że Dumbledore też zamierzał się zjawić. Harry wybaczył dyrektorowi jego koszmarne manipulacje, więc nie miał nic przeciwko.
Zadowolony wszedł do kuchni, gdzie zastał już Severusa z kubkiem porannej kawy w ręce.
– Cześć – uśmiechnął się, podchodząc do niego.
– Widzę, że masz świetny humor – zauważył starszy czarodziej, odkładając kubek.
– W końcu mogę legalnie używać czarów przez cały czas. – Machnął różdżką, przywołując swój kubek z szafki, żeby zrobić sobie herbaty.
– Fascynujące. – Severus nagle objął go w pasie i pocałował. – Jak rozumiem, czekasz na życzenia urodzinowe?
– Niekoniecznie, ale jeśli zamierzasz mi je składać w ten sposób, to przyznam, że jest to bardzo miłe – przyznał Harry, oddając się kolejnym pocałunkom. Zawsze, kiedy Mistrz Eliksirów go całował, miał wrażenie, że jego nogi są jak z waty, a wszystkie zmysły skupiają się jedynie na mężczyźnie obok niego.
– Wygrałam! Płać! – usłyszeli nagle od strony wejścia do kuchni i oderwali się od siebie. Nawet nie zarejestrowali, kiedy cała grupa ich podopiecznych stanęła i bezczelnie gapiła się na nich.
Dony mrucząc coś pod nosem, wyjął z kieszeni kilka sykli i podał je Alice.
– Dzięki. Mówiłam wam, że coś jest między nimi – wyszczerzyła się dziewczyna. – Moja intuicja mnie nie zawiodła.
Harry poczuł, jak policzki zaczynają go palić. Nie sądził, że w tak głupi sposób zostaną nakryci.
– Mam nadzieję, że żadne z was nie ma zamiaru dzielić się tą informacją – odezwał się Severus. – Wolałbym na nikogo nie rzucać Obliviate.
– To nie nasza sprawa – powiedziała Lenny.
– Dokładnie – dodał Steven. – Jeszcze nam nie odwaliło, żeby rozpuszczać plotki o kimś, dzięki komu wyrwaliśmy się z domowego piekła. W życiu nie miałem tak spokojnych wakacji. W końcu mogę spokojnie iść spać i nie martwić się, że usłyszę w nocy jakieś awantury.
– Skąd ja to znam – mruknęła Ann.
– Cieszę się, że się rozumiemy – stwierdził Severus, a potem wszyscy spokojnie usiedli do śniadania. Oczywiście wszyscy złożyli Harry'emu życzenia, za które podziękował.
– Impreza będzie wieczorem – powiedział jubilat, kiedy Dony spytał, gdzie tort. – Zjawi się jeszcze kilka osób.
– Babcia Bathilda przyjdzie? – spytała Ann. Od jakiegoś czasu cała grupa traktowała starą czarownicę jak przybraną babcię i nawet tak się do niej zaczęli zwracać. Kobieta nie miała z tym problemu.
– Zaproszenie dostała, więc liczyłbym na jej obecność.
– Fajnie. Ona zna historię magii lepiej niż profesor Binns.
– Binns utknął mentalnie na wojnach goblinów – zauważył Jerry. – Nie wiem, czy kiedyś mu przejdzie. Może był jakimś wojownikiem, czy coś takiego.
– A skąd – prychnął Severus nagle. – Był molem książkowym uwielbiającym historię. Możecie o to spytać profesora Flitwicka, kiedy wrócicie do szkoły. Na pewno opowie wam kilka ciekawych historii na ten temat.
– Zapamiętam – zapewnił Puchon, wracając spokojnie do śniadania.
– To jak to się zaczęło? – spytała nagle Trudy, uśmiechając się przesadnie słodko.
– Tajemnica – powiedział Harry.
– Oj nie bądź taki! Jeden mały szczególik – jęknęła.
– Powiedzmy, że szukałem kilku chwil spokoju.
– Jasne.
Złoty Chłopiec wiedział, że ich nie przekonał, ale miał pewność, że nie puszczą pary z ust. Byli na to zbyt lojalni w stosunku do niego. W końcu zapewnił im bezpieczne miejsce i mogli przestać się martwić o powrót do miejsc, w których mieli problemy. Harry w pełni ich rozumiał. Wiele razy mieszkając u Dursleyów, chciał od nich uciec. Nie miał jednak dokąd, a poza tym wtedy był jeszcze dzieckiem. Teraz sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Odnowił dom, miał obok siebie Severusa i grono oddanych mu osób. Nie potrzebował więcej do szczęścia.
Sporo śmiechu wywołał prezent, jaki Zgredek sprezentował Harry'emu. Skrzat własnoręcznie wydziergał dla niego skarpetki. Oczywiście nie wyglądały na sparowane, ale nie przeszkadzało mu to. Doceniał gest skrzata, który chciał wyrazić swoje oddanie w dość nietuzinkowy sposób. Na początku Harry bał się, że Zgredek swoją odmiennością zrazi do siebie pozostałe skrzaty, ale te przeszły tak wiele, że ubraniowe dziwactwa ich towarzysza nie robiły na nich specjalnego wrażenia. Jedna ze skrzatek nosiła zresztą coś przypominającego sari i nikomu to nie przeszkadzało. Miał tylko nadzieję, że Hermiona nie zrobi afery o to, że w domu były skrzaty domowe, które bardzo chętnie zajmowały się wszystkim. Były szczęśliwe i chyba to powinno być najważniejsze. Zresztą znała jego zdanie na ten temat. Nie robił skrzatom krzywdy, były dobrze traktowane i miał swój kąt. Te stworzenia nie potrzebowały więcej do szczęścia.
– Jesteś zły, że nas przyłapali? – spytał Harry, kiedy razem z Severus zeszli potem do jego laboratorium w piwnicy.
– Nie – odparł, sięgając po jeden z kociołków. – To było do przewidzenia, że w końcu coś zauważą. To bystre dzieciaki.
Gryfon uśmiechnął się, a potem podszedł i pocałował swojego partnera.
– Dziękuję – powiedział z uśmiechem.
– Za co?
– Za to, że po prostu jesteś. – Harry odsunął się i skierował do wyjścia. – Widzimy się później. Muszę się upewnić, że dzieciaki nie wpadną na pomysł sugerowania czegoś skrzatom.
– Nie są aż tak dużo młodsi od ciebie – zauważył Severus, zapalając ogień pod kociołkiem.
– Z mojej perspektywy są.
Mistrz Eliksirów pokręcił tylko głową, zabierając się do pracy. Chciał skończyć kilka rzeczy, zanim zjawią się goście. Wiedział, że nikogo nie wygonią do łóżek o odpowiedniej porze. Tak było w przypadku Ann, która obchodziła urodziny dwa tygodnie wcześniej. Wyjątkowo pozwolili całej grupie siedzieć do północy.
Mężczyzna nadal czasem się dziwił, że czuł się tutaj jak w domu. Możliwe, że to obecność Harry'ego wpływała na niego w ten sposób, a może to był sam fakt, że mogli to miejsce nazywać swoim domem? To już nie był dom, w którym doszło do morderstwa. Teraz to było miejsce, które nareszcie mogło w pełni tętnić życiem i przestać kojarzyć się z okropnymi wydarzeniami z przeszłości.
Po południu zaczęli zjawiać się goście. Skrzaty domowe ustawiły za domem długi stół, przy którym wszyscy mogli się zmieścić. Oczywiście zjawił się Albus w towarzystwie Minerwy, którzy witali się z Bathildą. Ron i Hermiona aportowali się w towarzystwie bliźniaków Weasley, a na końcu pojawili się Remus i Tonks. Tej ostatniej Harry się nie spodziewał, ale ucieszył się na jej widok. Dość szybko wydało się, że zaczęli się spotykać, a nastolatki obsiadły ich. Ciekawiło ich wilkołactwo Remusa i zdolności Tonks.
– Oni tak zawsze? – spytał Remus, kiedy udało mu się na chwile uwolnić od kanonady pytań, a Severus podał mu szklankę z ognistą whisky. – Dziękuję.
– Bywa, że zachowują się gorzej, ale w ogólnym rozrachunku nie mogę narzekać. Kilka porządnych kar wyleczyło ich z najgorszych pomysłów – zapewnił Mistrz Eliksirów.
– Trochę się zdziwiłem, że zgodziłeś się nadzorować projekt Harry'ego. Zamierzasz wyjechać, skoro jest już pełnoletni?
– Nie. Rozmawialiśmy o tym i doszliśmy do wniosku, że zostanę. – Upił trochę ze swojej szklanki. – Traktują go jak starszego brata, ale to jeszcze za mało, żeby ich odpowiednio zdyscyplinować. Poza tym laboratorium w piwnicy jest całkiem znośne i mogę tam pracować nad swoimi badaniami.
Wilkołak przyjrzał mu się badawczo.
– Nigdy nie pomyślałbym, że zadomowisz się w domu Potterów po tym wszystkim – przyznał szczerze.
– Gdyby to był tamten dom, nigdy w życiu nie postawiłbym w nim nogi. Ten jednak to co innego. Nie czuć już w nim tragedii, jaka się tutaj wydarzyła. Teraz to miejsce tętni życiem. Dokładnie tego właśnie chciał – powiedział, wskazując na Złotego Chłopca, który właśnie rozmawiał o czymś z bliźniakami.
– Harry to niezwykły młodzieniec – stwierdził nagle Remus. – Wbrew pozorom wiele osób lgnie do niego. Wystarczy popatrzeć na te dzieciaki. Są z różnych domów, a mimo to nie czuć między nimi tej szkolnej wrogości. Widać, że są tu szczęśliwe.
Severus mruknął tylko w odpowiedzi. Oczywiście, że było to widać. Każde dziecko, które zdołało się wyrwać z domowego piekła, było szczęśliwe. Te nastolatki miały tutaj spokój i w końcu mogły poczuć nieco beztroski, której zawsze im brakowało. Ich rodziny otrzymały odpowiednie zawiadomienie, że ich dzieci nie wrócą na wakacje do domów, ale sądząc po braku odpowiedzi, nikt się tym nie przejmował. Część pewnie odetchnęła z ulgą, że pozbawiono ich problemu. Severus i Harry w pełni rozumieli, co myśli takie dziecko, które we własnym domu, czuje się jak intruz.
Mistrz Eliksirów szczerze nienawidził swojego ojca, który swoją obawę przed magią maskował agresją. Ile to razy chodził posiniaczony i głodny? Nie pamiętał już i nie chciał pamiętać. Po osiągnięciu pełnoletności więcej nie widział ojca i nie obchodziło go, co się z nim później działo. Nigdy nie czuł, żeby miał kochającego ojca i w szkole zazdrościł tego innym uczniom. Dopiero po latach zrozumiał, że część z nich udawała, że jest szczęśliwa i tak naprawdę jego zazdrość była często bezpodstawna.
Uczniowie z rodzin czystokrwistych często odczuwali ogromną presję społeczną ze względu na swoje pochodzenie. Wymagano od nich odpowiedniego zachowania, doboru kariery i schematu życia. Rzadko ktoś się buntował. Od małego wpajano im pewne schematy, więc kiedy zjawiali się w szkole, uważali się za lepszych niż inni. Będą czarodziejem półkrwi, Severus od razu został zepchnięty na margines. Dopiero kiedy pokazał swoje umiejętności, okazało się, że jednak może być przydatny. Miał wielkie szczęście, że tak naprawdę opamiętał się w porę.
– Cóż za miłe przyjęcie – odezwał się Albus, podchodząc do nich. – Harry już jest pełnoletni. Ten czas tak szybko mija. Ma się czasem wrażenie, że aż zbyt szybko.
– Chyba wypiłeś za dużo Albusie – mruknął Mistrz Eliksirów, patrząc na niego. – Zaczynasz gadać od rzeczy.
– Nigdy nie bagatelizuj upływu czasu Severusie, bo może ci umknąć coś ważnego – zauważył wesoło. – Muszę wam obu pogratulować. Świetnie sobie radzi z tą grupką. Słyszałem, że nie ma z nimi większych problemów.
– Najgorsze, co wymyślili, to namalowanie na płoci sąsiada tarczy, żeby rzucać w nią lotkami – burknął. – Za karę musieli mu odmalować cały płot. W zasadzie sąsiad był całkiem zadowolony.
Dyrektor Hogwartu zachichotał w odpowiedzi.
– Ty też masz się naprawdę nieźle – stwierdził po chwili. – Dobrze cię widzieć takiego zrelaksowanego.
– Kto niby jest zrelaksowany? – warknął opiekun Ślizgonów, gromiąc swojego mentora wzrokiem. Naturalnie Dumbledore nic sobie nie robił z jego spojrzeń, a Severus zaczął się zastanawiać, czy wino śliwkowego, które przyniosła Bathilda, nie było jednak mocniejsze, niż się na początku wydawało.
– Naturalnie, że ty – stwierdził stary czarodziej. – Zmiana otoczenia zdecydowanie dobrze ci zrobiła. Może w przyszłym semestrze będziesz nawet nieco łaskawszy dla swoich uczniów?
– Chyba śnisz. Miałbym zrezygnować z mojej ulubionej rozrywki i w ostatnim roku zniszczyć swoją reputację nieczułego drania? Zapomnij!
Przez resztę wieczoru Albus chichotał w najlepsze, kiedy bliźniacy Weasley demonstrowali wszystkim swoje nowe pomysły. Minerwa wyraziła jedynie głośno swoją ulgę, że nie są już uczniami i nie będzie musiała odbierać im punktów za wybryki. Gorzej było z samymi produktami i wszyscy czuli, że woźny Filch doda sporo rzeczy do listy obiektów zakazanych. Wszyscy jednak dobrze wiedzieli, że większość rzeczy i tak zostanie przemycona, a potem użyta w celu zrobienia komuś dowcipu. Wszyscy nadal pamiętali, jak Umbridge nie mogła sobie poradzić z efektami tego, czym bliźniacy tępili ją w szkole. Nie, żeby ktoś ją żałował.
Severus widział blizny na dłoni Harry'ego i uwarzył nawet specjalną maść, dzięki której paskudztwo powoli znikało. Podniósł wzrok na swojego młodego kochanka, który świetnie się bawił, świętując swoje urodziny. Miał szczerą nadzieję, że ten uśmiech nigdy nie opuści jego twarzy.
---
I znowu się zaczęły upały.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top