Rozdział 11

Rozdział 11

Kiedy następnego ranka pani Pomfrey sprawdziła oczy Harry'ego i upewniła się, że nerwy wzrokowe zostały w pełni odbudowane, pozwoliła mu iść na śniadanie do Wielkiej Sali.

– Na pewno wszystkich zdziwi, że już nie nosisz okularów – przyznała, a Harry uśmiechnął się. Nadal odruchowo sięgał ręką w poszukiwaniu swojego nieodłączonego przez lata atrybutu.

– Muszę się przyzwyczaić, że już nie są mi potrzebne – powiedział. – Nigdy nie myślałem, że można tak dobrze widzieć. Chociaż przyznam, że mam problem z koordynacją ruchów.

– To normalne na początku. Twoje oczy nieco inaczej odbierają teraz obraz. Musisz na nowo nauczyć się oceniać odległości, ale myślę, że wystarczy kilka godzin.

Harry podziękował jej i opuścił skrzydło szpitalne. Bardzo chętnie poszedł na śniadanie. Wprawdzie nie odczuł upływu tych kilku tygodni, ale jakoś tak podświadomie tęsknił za przyjaciółmi. Od Severusa dowiedział się, że odwiedzali go nie tylko Ron i Hermiona, ale też młodsi koledzy, z którymi spędzał święta. To było naprawdę bardzo miłe.

Kiedy wszedł do Wielkiej Sali, najpierw wszyscy umilkli, a potem Hermiona podbiegła i rzuciła mu się na szyję. Nawet Ron dał sobie spokój z męską dumą i stwierdzeniem, że faceci tylko klepią się po plecach i niemal zmiażdżył mu żebra w mocnym uścisku.

– Dobrze cię widzieć na chodzie stary – powiedział, puszczając go.

Harry wziął kilka głębszych oddechów i rozmasował sobie boki.

– Ile ty masz siły? – spytał. Jego głos nadal był lekko zachrypnięty.

Rudzielec wyszczerzył się tylko, a potem usiedli przy stole Gryfonów. Wszyscy od razu zaczęli pytać, czy Złoty Chłopiec dobrze się czuje i czy już wszystko w porządku. Oczywiście pytali też o jego brak okularów.

– Moje oczy były tak uszkodzone, że jedynym ratunkiem był eliksir odbudowujący nerwy – wyjaśnił. – Bez tego za kilka tygodni byłbym zupełnie ślepy.

– Skoro masz teraz super wzrok, to na pewno będziesz niepokonany jako Szukający – stwierdził Dean, co wywołało uśmiech u zielonookiego chłopaka. – Przyjdziesz oczywiście na trening?

– Za kilka dni – odparł Harry. – Jestem jeszcze cały zesztywniały i muszę uważać, ale myślę, że przyjdę już na kolejny – zapewnił. Za bardzo lubił grać, żeby sobie odpuścić.

– Musimy wybrać nowego Ścigającego – zauważyła Demelza, a chłopak popatrzył na nią pytająco. – Ta ruda małpa wyleciała z drużyny za to, co ci zrobiła. I bardzo dobrze, bo nie chcę jej widzieć na oczy.

– Chyba sporo się działo, kiedy „spałem".

– Ludzie chcieli ją zlinczować. Dostała miesiąc zawieszenia. Wróciła dopiero niedawno, ale trzyma się z daleka od wszystkich. Wcale się jej zresztą nie dziwię – prychnęła. – Krążą plotki, że może zrezygnować ze szkoły.

Harry uniósł brwi i postanowił potem porozmawiać na osobności z Ronem i Hermioną. Oczywiście, że był wściekły na Ginny i nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Wcale się też nie dziwił, że wszyscy odwrócili się od niej. Podanie komuś eliksiru miłosnego, którego działanie mija po kilku godzinach to jedno, ale eliksirów, który mu podała, to już było co innego.

– Podobno chcesz złożyć na nią skargę do sądu – powiedział nagle Seamus. – To prawda?

– Już krążą takie plotki? – spytał Harry i westchnął. – Nie. Nie zamierzam iść do sądu. Jestem wściekły, ale mimo wszystko nie chcę czegoś takiego. Wystarczy mi, jak będzie się ode mnie trzymać z daleka. Nie potrafię jej wybaczyć tego, co zrobiła.

– Inni od razu by to zgłosili.

– Ja nie jestem inni – stwierdziła Harry, sięgając po dzbanek z herbatą. Czuł na sobie wzrok Severusa, ale nie miał w tej chwili możliwości, żeby się do niego odwrócić. Zajął się więc śniadaniem. Jego żołądek musiał ponownie przywyknąć do jedzenia. – Poza tym wszystko od razu trafiłoby do gazet, a nie mam ochoty, oglądać znowu swojej twarzy na pierwszej stronie tego szmatławca, który tyle krwi mi napsuł.

To akurat wszyscy mogli zrozumieć. Prorok Codzienny nigdy nie pisał o Harrym zbyt pochlebnie. Zwykle robili z niego szukającego atencji dzieciaka albo szaleńca. Dopiero kiedy Voldemort naprawdę zginął, zaczęli pisać o nim dobrze i nawet bezczelnie prosili go o wywiady. Harry odmówił im dość dosadnie i nie zamierzał zmieniać zdania. Nie obchodziło go, że ludzie chcieliby wiedzieć, co się stało. To był ich problem, skoro nie wierzyli mu wcześniej.

Po śniadaniu Harry poszedł do wieży po swoją torbę szkolną i podręczniki. Hermiona zapewniła go, że uprzedzą profesora Flitwicka o jego spóźnieniu. Spakował wszystko i już wychodził z wieży, kiedy prawie zderzył się z Ginny. Nie chciał nawet na nią patrzeć i wyminął ją.

– Harry, zaczekaj... – odezwała się nagle niepewnym głosem.

Wcale nie miał ochoty na rozmowę z nią, ale chyba był faktycznie zbyt miękki, bo odwrócił się.

– Czego chcesz? – spytał.

– Chciałam cię przeprosić.

– Przeprosić? – spytał z niedowierzaniem. – Dziewczyno! Prawie mnie okaleczyłaś z jakichś dziwnych powodów. Czy ja ci kiedykolwiek dałem jakiś znak, że mi się podobasz? Zawsze myślałem o tobie jak o młodszej siostrze.

– Wiem. Zrobiłam coś strasznie głupiego.

– To jest mało powiedziane. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co ty sobie myślałaś i jakoś ciężko mi uwierzyć, że nagle dotarło do ciebie, że niemal doprowadziłaś do tragedii.

Czuł złość i nie czuł wyrzutów sumienia nawet wtedy, kiedy zaczęła płakać.

– Rodzice wysłali mnie na terapię – przyznała.

– Dobrze dla ciebie, ale ja naprawdę nie chcę z tobą rozmawiać. Jestem na ciebie wściekły i bardzo wątpię, żeby w najbliższym czasie mi przeszło. Nie życzę ci źle, ale bardzo się na tobie zawiodłem.

Po tych słowach poszedł na lekcje. Naprawdę nie miał ochoty na przebywanie w towarzystwie Ginny. Nieważne, że była siostrą Rona i pewnie momentami będzie to nieuniknione. Bardzo chciałby zejść teraz do lochów i posiedzieć z Severusem w jego pokojach, ale to było niemożliwe. Jego kochanek pastwił się właśnie nad którąś klasą i nie chciał odbierać mu tej przyjemności. Wszedł cicho do klasy i skinął głową profesorowi, który odwzajemnił gest, a potem usiadł obok Rona. Cieszył się, że mógł wrócić na lekcje, chociaż domyślał się, że będzie musiał sporo nadrobić. Kilkutygodniowa przerwa dla nikogo nie byłaby dobra. Oczywiście profesorowie zapewnili go, że dostanie dodatkowy czas na nadrobienie zaległości. W końcu ta przerwa nie była z jego winy. Nie znaczyło to jednak, że cieszył się na ogrom pracy, jaka go czekała. W międzyczasie musiał jeszcze dopiąć kilka rzeczy na ostatni guzik przed wakacjami, a czas uciekał. Wielkanoc była za pasem, a spraw nie ubywało.

Kompletnie nie miał czasu na wymknięcie się do Severusa. Hermiona zaoferowała mu pomoc w nadrobieniu zaległości i byłby idiota, gdyby odrzucił jej ofertę. Nie mógł sobie pozwolić na pozostanie w tyle, jeśli chciał zrealizować swoje plany. Dlatego narzucił sobie mordercze tempo, a po dwóch tygodniach spał prawie cały dzień. Na szczęście udało mu się oddać wszystkie wypracowania i mógł wrócić do normalnego rytmu nauki.

– W końcu nie wyglądasz jak zombie – stwierdziła Hermiona, kiedy Harry nareszcie się wyspał i pozbył tych okropnych worów pod oczami.

– I przestałem się tak czuć – zapewnił ją, siadając do śniadania.

– Jakieś plany na dziś, skoro to niedziela?

– Mam kilka – przyznał, sięgając po tosty. – Muszę coś omówić z McGonagall.

– Twoją przyszłą karierę? – zainteresował się Ron.

– I tak i nie – powiedział. Dwa dni wcześniej Hedwiga przyniosła mu wiadomość od opiekunki Gryfonów, że jak się wyśpi, to ma iść na spotkanie z nią, dyrektorem i profesorem Snapem w sprawie, którą zaczęli omawiać. Miał nadzieję, że będą mieli dla niego dobre wieści i nie będzie musiał wracać na miesiąc do Dursleyów, tylko zajmie się młodszymi uczniami. – Powiem wam, jak wszystko się uda.

– Nadal robisz z tego tajemnicę? – spytał Ron.

– Raczej nie chcę zapeszyć – stwierdził.

Po śniadaniu skierował się do gabinetu dyrektora, przed którym czekała już na niego profesor McGonagall. Kilka minut później siedział już w jednym z foteli i omawiał z profesorami postępy swoich planów.

– Zdziwiłem się, że rada nadzorcza szkoły się nie sprzeciwiła – przyznał Dumbledore. – Domyślam się, że jest im to na rękę.

– Więc dali zgodę? – spytał Harry.

– W zasadzie tak. Musisz jeszcze tylko zarejestrować wszystko w ministerstwie, ale biorąc pod uwagę twoją pozycję w czarodziejskim świecie i nasze poparcie, nie powinno być z tym problemów. Rozmawiałem z Amelią Bones i w pełni poparła całe przedsięwzięcie. Jej siostrzenica wspominała jej, że są w szkole dzieci, które nie mają zbyt ciekawej sytuacji w domach, ale do tej pory nikt się nimi nie zainteresował. Taki bezpieczny dom na czas nauki w szkole byłby dla nich dobrą opcją.

– Chcę zrobić to, czego nie zrobiono dla mnie – zauważył Harry. – Wiem, że nie miał pan wyjścia i zostawiliśmy to już za sobą, ale nie chcę, żeby inni musieli przez to przechodzić. Skoro mogę pomóc, to zamierzam to zrobić.

– Tylko czy podołasz opiece nad nastolatkami? – zastanawiała się Minerwa. – Będziesz sam jeden.

– Właśnie dlatego zamierzam znaleźć kilka skrzatów domowych do pomocy. Jestem realistą pani profesor – powiedział. – Wiem, że nie dałbym rady zupełnie sam i jestem wdzięczny za pomoc. Czy mógłbym spytać Zgredka, czy chciałby mi pomóc?

– Jestem pewien, że będzie zachwycony – uśmiechnął się Dumbledore.

Harry więc jeszcze tego dnia przemknął się do kuchni.

– Harry Potter przyszedł odwiedzić Zgredka – pisnął skrzat, podając mu herbatę i coś słodkiego.

– Właściwie to przyszedłem cię o coś zapytać Zgredku. Oczywiście możesz odmówić – zapewnił go Złoty Chłopiec, a skrzat popatrzył na niego pytająco. – Zastanawiałem się, czy chciałbyś dla mnie pracować?

Harry zdecydowanie nie spodziewał się, że Zgredek wybuchnie płaczem, a potem zacznie się kłaniać, nie przestając szlochać.

– Zgredek bardzo chce! – zapewnił, ocierając w końcu swoje wielkie oczy. – Pracować dla Harry'ego Pottera to zaszczyt! Znowu należeć do jakiejś rodziny!

– Pracy będzie sporo – przyznał Gryfon i wyjaśnił skrzatowi, co zamierza zrobić. Z każdym wypowiedzianym zdaniem miał wrażenie, że jego oczy robią się coraz większe.

– Tylu młodych czarodziejów i tyle pracy?! – pisnął. – To cudownie! Zgredek się cieszy! Zgredek bardzo chętnie pomoże!

– Cieszę się – zapewnił go Harry. – Myślę jednak, że przy tylu osobach przydałoby się jeszcze kilka skrzatów. Może znasz jakieś, które nie mają rodzin z różnych powodów? – Wiedział, że gdyby Hermiona go teraz słyszała, jak nic zrobiłaby mu kazanie o prawach skrzatów domowych i innych magicznych stworzeń, ale prawda była taka, że skrzaty domowe lubiły pracować. Taka była ich natura i nic nie mogło tego zmienić.

– Zgredek popyta i powie Harry'emu Potterowi! – powiedział ochoczo skrzat.

– Dziękuję. – Gryfon uśmiechnął się do niego, a wieczorem udało mu się w końcu wymknąć do lochów na spotkanie z Severusem. Stęsknił się za nim i od razu skorzystał z okazji, żeby się przytulić.

– Widzę, że już ci lepiej – powiedział Mistrz Eliksirów, kiedy usiedli po chwili na kanapie.

– Musiałem się wyspać. Na szczęście z pomocą Hermiony nadrobiłem wszystko. Łatwo nie było – przyznał, opierając się o mężczyznę. – Nie miałem jeszcze okazji, żeby ci podziękować za zajęcie się domem.

– Powiedzmy, że upatruję w tym moją ucieczkę od nauczania w Hogwarcie.

Harry uśmiechnął się szeroko, słysząc to. Znał już Severusa na tyle, że potrafił z jego sarkastycznych wypowiedzi, wyciągnąć prawdziwe przesłanie. Mężczyzna nie lubił uczyć. Nie był najlepszym materiałem na nauczyciela dla większości uczniów, ale nadawał się na mentora dla tych, którzy naprawdę chcieli poszerzyć swoją wiedzę w zakresie eliksirów. Możliwe, że któryś z przyszłych podopiecznych naprawdę będzie przejawiał talent w tej dziedzinie.

– Po prostu powiedz, że potrzebujesz odpowiedniego pretekstu, żeby więcej nie uczyć – powiedział Harry.

– Bezczelny bachor.

Złoty Chłopiec roześmiał się tylko. Ron i Hermiona go kryli, więc mógł spokojnie zostać na noc w lochach. Rozumieli, że przez tę całą sytuację nie miał nawet chwili, żeby zobaczyć się ze swoim „chłopakiem" i stęsknił się za nim. Cieszył się, że teraz będzie miał nieco więcej swobody.

– Przypadkiem się tu nie przeprowadź – powiedział mu dużo później starszy czarodziej, kiedy leżeli zmęczeni w łóżku. Tęsknota zrobiła swoje, chociaż Harry doskonale wiedział, że Severus nigdy nie przyzna się na głos, że za kimś tęsknił. Gdyby coś takiego zasugerował, natychmiast zostałby zarzucony odpowiednimi epitetami.

– Nie zamierzam. Wiem, że cenisz sobie prywatność – zapewnił go. – Poza tym nie mając tu swoich rzeczy, mogę bezkarnie pożyczać twoje – zauważył.

Mistrz Eliksirów westchnął tylko, nie komentując tego. Czasem nawet on wolał się powstrzymać od wypowiedzenia kilku słów. Harry opowiedział mu też o swojej konfrontacji z Ginny. Przyznał wprost, że nie potrafi jej wybaczyć.

– Wcale nie musisz jej wybaczać – zapewnił go. – Panna Weasley sama jest sobie winna. Wśród Ślizgonów krąży plotka, że jest chora psychicznie, co oczywiście jest kompletną bzdurą.

– Skąd wiesz?

– Artur i Molly od razu by to zauważyli. Może i nie są bogaci, ale dbają o swoją rodzinę i wiem, że jeśli któremuś dzieje się krzywda, od razu reagują.

– No to najwyraźniej w przypadku córki coś im umknęło – mruknął Harry.

– Nie tyle umknęło, ile uznali to za pewien etap w dojrzewaniu. Każda dziewczyna prędzej czy później zakochuje się bez wzajemności albo przechodzi jakiś rodzaj fascynacji inną osobą. Problem polegał na tym, że u panny Weasley przeszło to w marzenia o idealnym życiu, a kiedy nie spełniały się, popadła w rodzaj desperacji, co przyćmiło logiczne myślenie. Zapewniam cię jednak, że poza tym nic jej nie dolega.

Harry nie do końca wiedział, co o tym myśleć. Z jednej strony nie potrafił zapomnieć i wybaczyć czegoś takiego, ale z drugiej strony rozumiał marzenia o lepszym życiu. Sam wiele razy marzył o tym, żeby nie mieszkać z Dursleyami, mieć swój dom i kogoś obok siebie. Jego marzenia zaczynały się realizować, ale nie obeszło się bez odpowiedniego wkładu pracy i planu.

Wiedział, że ministerstwo i szkoła nie sfinansują niczego w jego bezpiecznym domu. Dumbledore na pewno chętnie zgodziłby się go wesprzeć, ale Hogwart był po części związany z inwestorami. Harry musiał pomyśleć nad czymś podobnym. Miał swoje udziały w firmie bliźniaków Weasley, do tego jego rodzina inwestowała w różne firmy na świecie. Dowiedział się o tym, kiedy dostał pełną listę nieruchomości i inwestycji rodzinnych z banku. Potterowie mieli też incognito kilka dobrze prosperujących firm i patentów. Zamierzał to wykorzystać, bo o ile teraz były zyski i nie musiał się martwić o pieniądze, to nie znaczyło, że ten stan utrzyma się za jakiś czas. Może i Dursleyowie oszczędzali na jego wychowaniu, ile tylko się dało, ale on nie chciał takiego życia, dla swoich młodszych kolegów i koleżanek. Powoli spisywał sobie wszystko, co było potrzebne do wyposażenia domu.

Zdecydował, że dom będzie na wpół mugolski. Przywykł do prądu i bieżącej wody, a poza tym żaden z nieletnich mieszkańców nie będzie mógł używać w wakacje magii. Tego akurat zamierzał przestrzegać. Nastolatki z burzą hormonów i magią nie powinny używać różdżek bez nadzoru. Wolałby nie wysyłać żadnego z nich na przesłuchanie dyscyplinarne. Wystarczyło, że on musiał przez takie przejść, a ponieważ wszyscy mieli go wtedy za kłamcę i wariata, to było tylko gorzej. Miał wielkie szczęście, że nie został wtedy wyrzucony ze szkoły. Gdyby tak się stało, byłby łatwym łupem dla śmierciożerców. Ich niedobitki nadal się ukrywały, ale ponieważ Mroczne Znaki bladły, niektórych ścigano głównie na podstawie zebranych dowodów lub sprawdzano ich różdżki. Od razu wyjaśniało się, kto rzucał zaklęcia niewybaczalne i lądował w Azkabanie.

Harry nie żałował ich. To był ich wybór, że kiedyś przyłączyli się do Voldemorta. Severus miał jednak na tyle odwagi, żeby się od niego odwrócić, a potem narażać swoje życie jako szpieg. Nigdy nie zaprzeczał, że zebrane przez niego informacje dawały im sporą przewagę.

Westchnął, wtulając twarz w szyję kochanka. Zastanawiał się tylko, jak wytłumaczy innym swój związek z profesorem, jeśli wszystkie plany dojdą do skutku?

---

Brak motywacji i weny dopada ostatnio coraz częściej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top