Rozdział 7

To tym razem, co wy mi powiecie? XD

Rozdział 7

Ostatnio Harry miał wrażenie, że wszystko, co było związane z jego nieplanowanym romansem, rozwija się dalej w sposób nieplanowany. Zastanawiał się, czy nie powinien przekląć Rona za głupie gadanie, które jednak przerodziło się w coś realnego. Faktem jednak było, że nikt go do niczego nie zmusił, a czuł się niesamowicie szczęśliwy. No i przy okazji był nieco zaskoczony rozwojem sytuacji.

Kiedy pocałował Severusa po kolacji, chciał jedynie zrobić to w ramach życzeń urodzinowych. Nie spodziewał się jednak, że jeden pocałunek przejdzie w kolejne, które stawały się coraz bardziej namiętne i w rezultacie zaprowadzą ich do sypialni.

Leżąc w ramionach mężczyzny, na pewno nie spodziewał się, że ten wieczór skończy się w taki sposób. Liczył na pocałunki i przytulanie, ale nie spodziewał się, że zrzucą z siebie ubrania. Zaczerwienił się mocno na samo wspomnienie, ale nie żałował. Nie spodziewał się, że mężczyzna obok niego mógł być taki delikatny. Oczywiście w połączeniu z namiętnością stanowiło to interesującą mieszankę i Harry miał wrażenie, że momentem jego ciało zamieniło się w glinę, z której Snape mógł ulepić wszystko, co tylko chciał. Miło było poczuć, że chociaż raz ktoś inny o niego zadbał. Zawsze musiał sam się o siebie troszczyć.

– Niemal słyszę, jak trybiki w głowie ci się poruszają – odezwał się nagle Severus, obejmując go mocniej ramieniem i przyciągając. – Odpręż się w końcu.

Harry bardzo chętnie wtulił twarz w zagłębienie jego szyi. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek było mu tak dobrze. Wprawdzie czuł, że bolą go biodra, ale to nie był zły rodzaj bólu. Na pewno jednak będzie miał przez kilka dni problemy z siadaniem. Zachichotał na samą myśl i sam nie wiedział dlaczego.

– A teraz jeszcze śmiejesz się jak wariat – mruknął starszy czarodziej. – Zaczynam wątpić w twoje zdrowie psychiczne – dodał, głaszcząc go po plecach.

– Nie mogę przestać. – Zdołał powiedzieć. – Czuję się szczęśliwy. Nie myślałem, że przez zwykły przypadek, mogę tak się czuć.

– I co jeszcze chciałbyś, żebym zrobił? Porwał cię?

– A mógłbyś?

Severus uniósł się na łokciu i popatrzył na tego irytująco szczerego Gryfona, który jakimś dziwnym sposobem wpakował się w jego życie i najwyraźniej postanowił w nim zostać. Nie miał pojęcia, jakim cudem dali się ponieść do tego stopnia, że wylądowali w łóżku? Potter nie wyglądał jednak, jakby czegoś żałował i jeszcze bezwstydnie z nim flirtował. W sumie dwoje mogło podjąć tę grę.

– Chciałbyś zostać porwany? – spytał, przesuwając palcami po odsłoniętym ramieniu chłopaka. Czuł pod opuszkami, jak jego magia tańczy pod lekko opaloną skórą. To było naprawdę przyjemne uczucie.

– Zależy przez kogo – powiedział Harry, uśmiechając się lekko. – A gdzie chciałbyś mnie porwać?

– Jeszcze nie wiem, ale wtedy możesz tu nie wrócić.

– Dla mnie spoko. Chętnie przestałbym być Chłopcem, Który Przeżył i żył sobie gdzieś spokojnie. Bez tych wszystkich ludzi wokół, którzy patrzą na mnie jak ja zdobycz albo kawał smacznego mięsa. To męczy. Na szczęście ty tak na mnie nie patrzysz. Dla ciebie nadal jestem po prostu wkurzającym Gryfonem.

– Przez grzeczność nie zaprzeczę – przyznał Severus, a chłopak ponownie zaczął się śmiać.

– Naprawdę nie miałbym nic przeciwko, gdybyś mnie porwał – zapewnił, przeczesując palcami włosy starszego czarodzieja. – To mogłoby być naprawdę fajne.

Severus nie skomentował tego. Wiedział, że nie mógł tak po prostu porwać Złotego Chłopca, chociaż bardzo go to kusiło. Potter okazał się zupełnie inny, niż myślał, kiedy poznali się prywatnie. Nadal był tym samym irytującym Gryfonem, ale pokazał też, że gdy pozbył się ciążącej na nim presji, stał się właściwie młodym mężczyzną, który szukał pomysłu na siebie. Odnosił wrażenie, że od jakiegoś czasu Harry miał już jakiś plan.

– Porwanie cię nie wchodzi w grę. Na razie. A poza tym chyba masz jakiś plan? – spytał, obejmując go ponownie ramieniem.

– Plan? A tak. Mam, ale najpierw muszę sprawdzić kilka rzeczy. W zasadzie może mógłbyś mi pomóc? Muszę się wybrać do Gringotta, ale też zastanawiałem się, czy nie mógłbyś mnie zabrać do Doliny Godryka?

Severus spiął się lekko i odruchowo wbił palce w skórę kochanka.

– Po co chcesz tam iść? – spytał.

– Z kilku powodów – odparł Harry. – Przede wszystkim nigdy nie byłem nawet na grobie rodziców, a poza tym chciałem zobaczyć mój rodzinny dom. Należy przecież do mnie, prawda?

– Oczywiście. Nie wydaje mi się, żeby coś się zmieniło.

– To miejsce nie kojarzy ci się dobrze, prawda? Słyszę to w twoim głosie.

– Tam zginęła moja przyjaciółka. Wiesz, że przyjaźniłem się z twoją matką.

Oczywiście, że Harry wiedział. Severus powiedział mu o tym kiedyś. Wychowywali się w tym samym miasteczku i poznali przypadkiem. Oczywiście znał też Petunię, ale tę znajomość Harry szczerze określił jako wyjątkowo zbędną do życia.

– Dla mnie to też może być bolesne, ale wydaje mi się, że powinienem tam iść. Nie chcę, żeby mój rodzinny dom dalej niszczał. Myślę, że najwyższy czas, żeby ponownie zaczął tętnić życiem. Pomożesz mi?

Mistrz Eliksirów milczał dłuższą chwilę, po czym dość opornie zgodził się mu pomóc. Nie mógł w końcu puścić gdzieś samego tego zwariowanego Gryfona, który przyciągał kłopoty jak magnes. Kurs aportacji rozpoczął się niedawno i na razie niewiele osób zdołało się aportować. Za to kilkoro pokazało wyjątkowy talent do rozszczepiania się. Zdecydowanie nie mógł puścić Harry'ego samego na taką wycieczkę.

– Ale stawiam warunek. To będzie w dniu wyjścia do Hogsmeade – zastrzegł Mistrz Eliksirów. – Nie mam zamiaru uczestniczyć w jakichś domniemanych poszukiwaniach twojej gryfońskiej osoby i słuchać idiotyzmów w stylu, że zostałeś porwany.

– To nie będzie prawdziwe porwanie, skoro obaj je planujemy – zauważył.

– W rzeczy samej. A teraz chyba powinieneś wracać do wieży. Zbliża się cisza nocna.

– Ron mnie kryje, a poza tym mam moją pelerynę.

Severus skrzywił się mocno.

– Po raz pierwszy w życiu jestem wdzięczny, że masz tę przeklętą rzecz. Chociaż raz jest naprawdę użyteczna – przyznał.

Harry wyszczerzył się. Nie miałby nic przeciwko nocowaniu tutaj, ale Severus miał rację. Nie mogli sobie na razie pozwolić na coś takiego. Ron go krył, ale gdyby nie wrócił na noc do wieży, na pewno ktoś wpadłby na pomysł, żeby powiedzieć o tym McGonagall, a wtedy zrobiłby się spory problem. Usiadł więc i próbował zlokalizować swoje okulary, nie zdając sobie sprawy, że kochanek przygląda mu się uważnie.

– Twoje problemy ze wzrokiem się pogarszają? – spytał, kiedy Harry w końcu znalazł to, czego szukał.

– Niestety. Ostatnio zauważyłem, że jest znacznie gorzej. Muszę się wybrać do pani Pomfrey. Może coś poradzi.

– Poppy niewiele będzie mogła zrobić, jeśli to postępująca wada wzroku – zauważył Severus. – Najlepszym wyjściem byłby eliksir, regenerujący nerwy wzrokowe. To podobno bardzo bolesny proces, ale wart takiej ceny.

– Mógłbyś go uwarzyć? – spytał młodzieniec, ubierając się, a Mistrz Eliksirów nie omieszkał gapić się na niego z zadowolonym wyrazem twarzy. Harry zarumienił się lekko, nie zdając sobie sprawy, że w tym momencie wygląda po prostu uroczo.

– Oczywiście, że mógłbym, ale na to potrzeba czasu. Składniki są trudne do zdobycia, ale coś mi mówi, że w twoim przypadku czas nagli, a to będzie najlepsze rozwiązanie. Co innego, gdyby twoja wada wzroku nie postępowała.

– Może to przez te wszystkie razy, kiedy oberwałem w głowę?

– To jest jedna z możliwości, ale dopóki nie zrobisz badań, nie poznasz przyczyny. Poppy może i nie pomoże ci od razu, ale jej zaklęcia diagnostyczne powiedzą ci, co może być przyczyną. Możesz do niej iść, jeśli chcesz.

– Na pewno nie zaszkodzi się wybrać – powiedział Harry, kończąc się ubierać. Severus nie kłopotał się tylko i sięgnął po szlafrok. W salonie chłopak sięgnął po swoją pelerynę niewidkę, a potem pocałował jeszcze mężczyznę na pożegnanie. – Mam nadzieję, że twoje urodziny okazało się miłe?

– Były milsze, niż mogłem się spodziewać – stwierdził, a Gryfon uśmiechnął się. Potem narzucił na siebie pelerynę, znikając z oczu i wyszedł na korytarz.

Dopiero wspinając się po schodach, Harry poczuł, jak bardzo bolą go biodra. Był teraz pewien, że następnego dnia nie usiądzie normalnie, ale nie żałował tego, co się stało. Jakoś wcześniej nie myślał o seksie. O pocałunkach tak. W końcu całował się z Cho, ale wtedy nie czuł tego, co teraz. Pocałunki Severusa były inne. Namiętne, pełne pasji i czegoś, czego na razie nie potrafił nazwać. Polubił tego faceta i nie przeszkadzała mu nawet różnica wieku. W zasadzie działała ona na korzyść. Podobała mu się świadomość, że tym razem ma obok siebie kogoś, komu może wszystko powiedzieć i kto nie zadaje zbędnych pytań. To było dla niego kompletnie nowe, ale przyjemne.

W końcu udało mu się dotrzeć do portretu Grubej Damy. Podał jej hasło i wślizgnął się do środka, po uprzednim zdjęciu peleryny niewidki i upchnięciu jej pod koszulą. Zdążył akurat przed ciszą nocną, ale to oznaczało, że w pokoju wspólnym było jeszcze kilka osób. Przy jednym ze stolików zauważył Rona, pochylonego nad partią szachów z jakimś młodszym Gryfonem.

– Kto wygrywa? – spytał, a rudzielec poderwał głowę.

– Oczywiście, że ja – żachnął się. – Ale przyznaję, że Blake jest trudnym przeciwnikiem.

Młodszy Gryfon uśmiechnął się szeroko, słysząc to, a Harry poklepał przyjaciela po ramieniu. Potem poszedł do dormitorium. Musiał pilnie skorzystać z prysznica. Na szczęście Neville właśnie zwolnił łazienkę. Harry skorzystał więc z okazji, złapał swoje rzeczy i od razu pognał się umyć. Kiedy się rozebrał, od razu zauważył ślady po dłoniach na swoich biodrach, gdzie Severus trzymał go mocno i zarumienił się mocno. Będzie musiał uważać, kiedy będzie się przebierał przed treningiem przy innych. Lepiej, żeby nikt nie pytał go, dlaczego na jego skórze są ślady po dość mocnym trzymaniu go przez kogoś znacznie większego. Chyba spaliłby się ze wstydu, gdyby musiał się komuś z tego tłumaczyć. Nie mówiąc już o tym, że Severus mógłby mieć przez to poważne kłopoty.

Harry umył się szybko, a potem ubrał, upewniając się, że żadne ślady nie są widoczne. Usiadł na swoim łóżku i sięgnął po podręcznik do eliksirów. Kusiło go, żeby zapytać kochanka, czy nie wie, kim mógł być Książę Półkrwi, ale wolał uniknąć dziwnych podejrzeń z jego strony. Z doświadczenia wiedział, że mężczyzna nie należał do przesadnie ufnych osób, a ponieważ ich związek był bardzo świeżą sprawą, Harry postanowił nie testować swojego szczęścia.

Poczytał może z dziesięć minut, zanim jego oczy nie zaczęły się zamykać. Żałował, że nie mógł zostać na noc w lochach. Wbrew ogólnej opinii prywatne pokoje Snape'a były naprawdę przytulne. Z oczywistych przyczyn nie zamierzał mu tego mówić na głos. Jeszcze straciłby możliwość przychodzenia tam. Na początku trochę się dziwił, że ktoś taki jak Severus Snape podjął ryzyko, potajemnego spotykania się z nim. Mężczyzna może i nie był specjalnie przystojny, ale nie miało to dla niego specjalnego znaczenia. Na pewno jednak na korzyść podziałało pozbycie się Voldemorta. Przestał wyglądać na wiecznie zestresowanego.

Harry nauczył się, że o pewne rzeczy nie powinno się pytać. Nie zamierzał zadać idiotycznych pytań na temat byłych związków czy gustu. Już sobie wyobrażał reakcję mężczyzny po takim pytaniu. Najpierw zostałby zwyzywany od wściubiających nos w nie swoje sprawy kretynów, a potem pewnie wykopany z kwater Mistrza Eliksirów, z dożywotnim zakazem wstępu.

Włożył podręcznik pod poduszkę, a potem zaciągnął zasłony wokół łóżka i ułożył się wygodnie. Skrzywił się lekko, czując ból w dole pleców. Nie miał pojęcia, że Severus potrafił być tak namiętny i okazywać to w taki sposób. Nie, żeby narzekał i miał nadzieję, że za jakiś czas to powtórzą. Oczywiście, jak wszystko przestanie go boleć.

Następnego dnia rano Ron obudził go na śniadanie.

– Wstawaj – powiedział rudzielec. – Wszyscy już poszli. Zostaliśmy tylko my.

– Już, już – mruknął Harry, wstając z łóżka tylko po to, żeby w następnej chwili prawie osunąć się na kolana. Ron złapał go w ostatniej chwili.

– Wszystko w porządku? – spytał.

– Tak. Tylko jestem trochę obolały – powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język i zarumienił się. Miał nadzieję, że Ron niczego nie zauważy, ale najwyraźniej tego ranka rudzielec postanowił wyostrzyć swoje zmysły.

– Obolały? – spytał. – Co ty wyprawiałeś, kiedy cię nie było?

Harry przygryzł dolną wargę, milcząc uparcie. Nie widział powodu, żeby się tłumaczyć, ale wiedział też, że Ron nie odpuści. Sądząc po jego minie, rudzielec właśnie dodał dwa do dwóch, a jego twarz przybrała kolor dojrzałej wiśni.

– Ja żartowałem z tym pójściem na całość – powiedział.

– A ja nie planowałem, że tak to się skończy – zapewnił go Harry. – To się po prostu... stało.

– Tak po prostu się stało? – Ron popatrzył na niego uważnie. – Jak coś takiego mogło się po prostu... stać?

Harry westchnął cicho. No i co on miał powiedzieć? Że zrobił kochankowi urodzinową kolację, a potem od jednego pocałunku do drugiego, zaczęło się robić coraz goręcej? Nie wspominając już o tym, że z własnej woli dał się zaprowadzić do sypialni, a potem rozebrać? No już bez przesady.

– Zaczęliśmy się całować, a potem nie mogliśmy przestać.

– Ja też czasem nie mogę przestać się całować z Lavender, ale jakoś nie myślałem, żeby jej zdjąć bluzkę – burknął cicho.

– A wsadzić pod nią ręce? – spytał Harry i zaczął się śmiać, kiedy twarz rudzielca zlała się kolorystycznie z jego włosami. Lavender w końcu miała całkiem spory biust i mógł się założyć, że jego przyjaciel nie był obojętny na jej wdzięki. – Ale poważnie Ron – powiedział Harry, przebierając się powoli i uważając, żeby drugi Gryfon nie zauważył śladów na jego ciele. – Nie zrobiliśmy niczego złego. To po prostu inny rodzaj bliskości, na który byliśmy gotowi.

Ron zastanowił się przez chwilę nad słowami, które usłyszał. Jego rodzice zawsze powtarzali, że ma się pewność, że to właśnie ta właściwa osoba, inne rzeczy przestają mieć znaczenie. Najwyraźniej Harry znalazł kogoś wyjątkowego dla siebie, skoro nie miał żadnych wątpliwości.

– I jak było? – spytał, zamiast skomentować aluzję do rozbierania swojej dziewczyny.

– Nawet nie umiem tego opisać słowami – powiedział szczerze. – Nie żałuję. Nie wiem, czy po ukończeniu szkoły nasze drogi się nie rozejdą, ale nawet jeśli miałoby się tak stać, to nie zmieniłbym niczego.

– Zależy ci na tym – zauważył Ron.

Harry jedynie skinął głową. Nie miał zamiaru zaprzeczać, że tak właśnie było, ale nie mógł być pewien przyszłości. Zresztą kto mógł? Nauczył się, że najlepiej dla niego to żyć chwilą i to właśnie robił. Ufał Severusowi. Mężczyzna wprawdzie jawił się wszystkim wokół jako kompletny dupek, ale zielonooki Gryfon poznał jego lepszą stronę i ten krótki czas wystarczył, żeby mężczyzna stał się dla niego kimś najważniejszym. Nie wiedział, czy to uczucie jest odwzajemnione, ale nie nigdy nie brał więcej, niż mógł dostać. Obaj zresztą uznali, że zobaczą, dokąd ich ta relacja zaprowadzi. Na razie było nieźle, ale Harry wiedział, że nie ma związku bez problemów i kłótni. Nawet jego wujostwo czasem się sprzeczało.

– No to chyba dobrze? – spytał rudzielec, drapiąc się po karku. – Wychodzi na to, że twój związek może i jest krótszy, ale jakiś taki trwalszy.

– Mówiłem ci już, że gdybyś spróbował porozmawiać z Lavender, mogłoby się okazać, że jednak macie o czym gadać. A skoro doszliśmy do gadania gadania, to rozmawiałeś w końcu z Hermioną?

Ron westchnął.

– Próbowałem, ale wiesz, jaka ona potrafi być uparta – przypomniał. Harry musiał się z nim zgodzić. – Chciałem jej przedstawić mój punkt widzenia, ale spiorunowała mnie tylko wzrokiem, zwyzywała od spragnionych uwagi i nabuzowanych hormonami głupków i poszła sobie.

– Dobra. Ja z nią spróbuję pogadać, bo mam serdecznie dość tej sytuacji. Krążycie wokół sobie jak para dzikich kotów, a moim obowiązkiem jest utrzymać was w ryzach. To wkurzające!

Ron mimowolnie zachichotał.

– Powiesz jej? – spytał, kiedy szli schodami do Wielkiej Sali.

– Tak, ale, jak znajdę odpowiedni moment i was pogodzę. Naprawdę ta sytuacja między wami, jest męcząca także dla mnie.

Kiedy weszli do Wielkiej Sali, Harry odnalazł wzrokiem Hermionę i usiadł obok niej. Po jego drugiej stronie miejsce zajął Ron. Zielone oczy dyskretnie zerknęły też na profesorów. Z trudem zachował powagę, żeby nie uśmiechnąć się na widok ubranego w tradycyjną czerń Severusa. Nie zauważył jednak, że Ginny obserwuje go ze swojego miejsca, ignorując swojego chłopaka.

---

To teraz na pewno macie sporo do powiedzenia XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top