Rozdział 12

Rozdział 12

– Udało się? Naprawdę wszystko się udało? – spytał Harry, kiedy na dwa tygodnie przed zakończeniem roku, Dumbledore zaprosił go do swojego gabinetu i oświadczył, że Hogwart oficjalnie obejmuje patronat nad jego przedsięwzięciem. Wprawdzie nie mogli mu pomóc finansowo, ale to nie miało znaczenia. Miał teraz odpowiednie kontakty, żeby nikt się o nic nie czepiał. To mu wystarczyło. – Dziękuję – powiedział, opadając na jeden z foteli.

– Przynajmniej tyle mogłem zrobić. – Albus uśmiechnął się lekko. Harry zaimponował mu po raz kolejny. W jego wieku nie myślał o tym, żeby pomagać innym. Może dlatego, że miał własne zmartwienia. Czarodziejski świat zrzucił na tego chłopca tak wielki ciężar, że prędzej wszyscy spodziewaliby się, że będzie się pławił w chwale po pokonaniu Voldemorta, a tymczasem nadal był tym samym skromnym Harrym, obdarzonym wielkim poczuciem sprawiedliwości. To był prawdziwy cud, że po życiu ze swoimi krewnymi nie stał się wredny i zgnuśniały.

– Nadal ma pan poczucie winy? – spytał Harry, patrząc na starego czarodzieja. – Niepotrzebnie. Pomógł mi pan wszystko załatwić, więc myślę, że jesteśmy kwita – dodał, uśmiechając się lekko.

Dumbledore westchnął i przetarł oczy, które nagle dziwnie zwilgotniały. Najwyraźniej nie spodziewał się, że wszystkie jego decyzje zostaną mu któregoś dnia wybaczone.

– Żeby nie było niedomówień, nadal jestem trochę zły i mam żal, bo uważam, że wiele rzeczy mogło zostać załatwionych inaczej – powiedział Złoty Chłopiec. – Ale rozumiem też, że czasem musiał pan dokonywać niezbyt fajnych decyzji. Grupa czy jednostka? Oczywiście, że wybrał pan grupę. To normalne.

– Mimo wszystko powinienem więcej się tobą interesować.

– Lepiej niech pan tego nie mówi przy innych, bo bardzo dziwnie to zabrzmiało – zauważył chłopak, sięgając po filiżankę z herbatą. Zachichotał, kiedy dyrektor lekko się zarumienił i odchrząknął, kiedy dotarła do niego dwuznaczność jego wypowiedzi. – Nie naprawimy już tego, co było. Możemy się tylko skupić na tym, co będzie. Właściwie to mam pytanie, jeśli mogę.

– Tak?

– Słyszałem, że kiedyś czarodzieje w takiej sytuacji jak moja, mogli zostać na wakacje w Hogwarcie. Dlaczego zostało to przerwane?

– Faktycznie były takie przypadki. Wtedy uczniom wydzielano część zamku, w której mogli mieszkać i była osoba, która się nimi wtedy zajmowała. Praktykowano to jeszcze za mojej młodości – przyznał Dumbledore. – Potem jednak wszystko się zmieniło. Rada szkoły zdecydowała, że placówki nie stać na utrzymanie uczniów w czasie wakacji i zrezygnowano z tego. Voldemort też kiedyś prosił o możliwość pozostania w szkole na wakacje, ale wtedy już tego nie praktykowano.

– I nikt nie wpadł na pomysł na pomysł, żeby spróbować mu pomóc? Znaleźć jakieś inne miejsce niż sierociniec? – spytał. Wiedział już od dawna, że Czarny Pan nie miał przyjemnego dzieciństwa.

– Nie miał niczego i chociaż należał do Slytherinu, to w ich społeczności był wyrzutkiem. Co z tego, że był zdolny, skoro był biedny? Sam wiesz, jak to bywa wśród Ślizgonów. Większość z nich to dzieci z czystokrwistych rodzin, które są przesiąknięte starymi tradycjami swoich rodów. Myślę, że Tom też nimi przesiąkł i dlatego patrzył z góry na czarodziejów pochodzenia mugolskiego. Dla niego mugole byli złem koniecznym.

– To w jakiś sposób przykre.

Dumbledore zgodził się z nim. Może gdyby Tom Riddle otrzymał odpowiednią pomoc, nie popełniłby tyli zbrodni? Teraz mogli już tylko gdybać na ten temat. Czarny Pan i jego terror należeli już do przeszłości.

Następnego dnia Harry znalazł wszystkich, którzy zostawali zawsze w szkole na święta i powiedział im o wszystkim. Jego młodsi koledzy i koleżanki niemal zwalili go z nóg, kiedy rzucili się go wyściskać. Nawet Ślizgoni nie kryli radości.

– Na pewno nie będzie nam na początku łatwo żyć pod jednym dachem – zauważył Harry, kiedy podekscytowane nastolatki, dostały w końcu nadzieję na lepsze jutro bez strachu. – Musimy się wszyscy postarać.

– Jakoś damy radę – powiedział Jerry. – Raczej się nie pozabijamy.

– To na pewno nie, bo na wakacje skonfiskuję wam różdżki – oznajmił im Harry, co skutkowało zbiorowym jękiem. – To jeden z warunków, więc nie jęczcie mi tu. Ja sam muszę być pod nadzorem do swoich urodzin.

– Czyli będzie z nami chwilowo ktoś dorosły? – spytała Chloe.

– Profesor Snape zgodził się pomóc na początek – przyznał, wywołując tym kolejną falę jęków. – Przestańcie. On nie jest taki zły. Może ma ciężki charakter i jest chodzącą chmurą gradową, ale pomyślcie przez chwilę. Gdyby ktoś nagle zachorował, to będziemy mieć własnego Mistrza Eliksirów tak?

Wszyscy zastanowili się nad jego słowami, a potem przytaknęli.

– Będą wakacje, więc punktów nie może odjąć – zauważyła Alice. – Ale pewnie będzie mógł nas ukarać?

– Jeśli go do tego zmusicie. Będziemy pod patronatem szkoły, więc rada i ministerstwo będą nas na początku na pewno obserwować. Jak znam Knota, to będzie szukał dziury w całym.

– Rita Skeeter pewnie spróbuje napisać artykuł? – mruknęła Trudy. – Nie lubię jej. Wypisuje głupoty. Proponuję przygotować na nią pułapki.

– Poproszę profesora Snape'a, żeby ustawił wokół domu dodatkowe bariery – zapewnił ją Harry. – Sam nie mam ochoty na „soczyste" artykuły Rity.

– No wypisywała o tobie straszne bzdury – zauważył Dony. – A ludzie, jak te pelikany, łykali wszystko.

Harry zaśmiał się tylko, słysząc to. Wiedział, że prędzej czy później ktoś napisze artykuł o bezpiecznym domu, ale nie miał zamiaru zdradzać jego lokalizacji. Zdecydowali się rzucić lżejszą odmianę zaklęcia Fideliusa, a Minerwa McGonagall zgodziła się zostać strażnikiem tajemnicy. Naprawdę nie chciał, żeby ktoś nagle zaczął o nich pisać. Nie robił tego dla rozgłosu, ale przede wszystkim nie chciał, żeby ktoś zaczął spekulować na temat jego związku z Severusem. To nadal musiała być tajemnica. Dopóki był uczniem, musieli się ukrywać. Nie chciał, żeby mężczyzna miał problemy, bo szalejące hormony Harry'ego stały się zbyt problematyczne. Wiedział, że do siebie pasowali i byli ze sobą kompatybilni, ale mimo wszystko była między nimi spora różnica wieku.

Kiedy doszedł do siebie po tym całym incydencie z Ginny, zaczęli z Severusem testować swoją magię. Na razie były to tylko niewielkie próby, ale to i tak było ekscytujące. Uwielbiał to uczucie iskier, które się wtedy pojawiało. Miał podobne odczucia, kiedy się całowali. Ich magia sięgała po siebie, ocierając się i próbując łączyć. Robiło mu się gorąco za każdym razem, kiedy sobie o tym przypominał.

Z pomocą Zgredka znalazł też skrzaty domowe, które z różnych powodów nie miały komu służyć. Dla skrzatów, których życiowym powołaniem było służenie czarodziejom i opiekowanie się ich domami, bezdomność była najgorszą rzeczą, jaką mogła im się przytrafić.

– Mróżka też się zgodziła – powiedział dumnie Zgredek, kiedy przyprowadził bezdomne skrzaty. – Mróżka źle się czuje w Hogwarcie. Może, jak będzie miała inny dom, to zapomni o tym, co się stało – przyznał.

– Warto spróbować – zgodził się Harry. Wiedział, że skrzatka miała problem z piciem, ale może w nowym miejscu uda jej się rozwiązać problemy. Postarał się, żeby w odbudowanym domu znalazło się miejsce mieszkalne dla skrzatów. Nie chciał, żeby spały byle gdzie, jak robił to Stworek na Grimmauld Place. Zastanawiał się, co zrobić ze starym skrzatem i wiedział, że będzie musiał z nim w kocu porozmawiać.

Skrzaty, które przyprowadził Zgredek, wyglądały na szczęśliwe, że znowu będą miały dom, chociaż patrzyły spod oka na Zgredka, więc kiedy skrzat wrócił do swoich obowiązków, wyjaśnił im, że wśród czarodziejów też zdarzają się różne przypadki i żeby pozwolić mu być sobą.

– Jest dziwny, ale robi swoje – powiedział, a skrzaty przyjęły to do wiadomości. Zgredek w sumie znalazł ich pięcioro. Był wśród nich też dość stary skrzat, który ze względu na swój sędziwy wiek, został zwolniony ze służby przez jedną z czystokrwistych rodzin. Nie potrafił sobie z tym poradzić i był wdzięczny, że ponownie mógł mieć dom. – Nie bardzo mogę to zrozumieć – przyznał Harry, kiedy stary skrzat opowiedział, jak znalazł się na ulicy i przedstawił jako Chmurek. – Każdy się przecież starzeje.

– Czarodzieje patrzą na skrzaty z góry – powiedział Chmurek. – Pan jest inny.

– Chyba powinienem się cieszyć – przyznał. Wyjaśnił skrzatom wszystko, a potem za zgodą dyrektora, Severus zabrał ich do Doliny Godryka, żeby stworzenia mogły się zadomowić. Widać było, że dom im się spodobał i cieszyły się, że będą miały sporo pracy. Przy nastolatkach zawsze było dużo do zrobienia, a poza Harrym miało ich być w domu dziesięcioro.

– Podoba wam się? – spytał Harry, kiedy skrzaty poznawały domostwo.

– Chmurek myśli, że będzie nam tu dobrze – powiedział skrzat. Reszta już wybrała go na swojego lidera.

Jedna ze skrzatek była zachwycona dużym ogrodem i szklarnią za domem. Od razu wzięła się za pielęgnowanie roślin, a reszta zaczęła przygotowywać wszystko na przyjazd wszystkich. Harry i Severus pożegnali się z nimi i wrócili do Hogwartu. Chłopak postanowił powiedzieć w końcu Ronowi i Hermionie o swoim projekcie. Prawie zaczął się śmiać, widząc ich miny.

– Nie mogę uwierzyć, że trzymałeś to w tajemnicy przez tyle czasu – powiedziała w końcu Hermiona z niedowierzaniem w głosie.

– Chciałem mieć pewność, że wszystko się uda – przyznał Złoty Chłopiec. – Uwierzcie mi, że nie było to łatwe. Musiałem mieć poparcie szkoły i ministerstwa. Bez tego ktoś mógłby dojść do idiotycznych wniosków, że ktoś został porwany.

– To oczywiste, że nie mogłeś zrobić czegoś takiego na własną rękę – stwierdziła.

– Ale będziemy mogli cię odwiedzać? – spytał Ron.

– Jasne. O ile nie będzie ci przeszkadzać obecność Snape'a. – Harry zaśmiał się, widząc przerażoną minę przyjaciela. – Nie jest taki zły, jak się go lepiej pozna. Pomógł wszystko załatwiać i dopóki nie będę pełnoletni, zgodził się zająć wszystkim. W końcu chodzi też o jego Ślizgonów.

– Ale przebywanie z nim pod jednym dachem i tak napawa mnie przerażeniem – stwierdził rudzielec. Harry już wolał sobie nawet nie wyobrażać, co by było, gdyby Ron dowiedział się, że jego najlepszy kumpel potajemnie spotyka się z Mistrzem Eliksirów i najchętniej związałby się z nim na zawsze. Doszedł do wniosku, że na razie oszczędzi mu tej informacji. Ron może i był świetnym kumplem i zaakceptował, że Harry był gejem, ale na pewne rzeczy Złoty Chłopiec wolał go przygotować.

Oczywiście w Hogwarcie pewne rzeczy rozchodziły się z niewyobrażalną szybkością i już kilka dni później cała szkoła wiedziała, co zrobił Harry.

– Czyli co Potter? – odezwał się na korytarzu Draco Malfoy? – Teraz przygarniasz wyrzutków?

– Ciebie też trzeba przygarnąć? – spytał tylko Harry, wywołując tym chichot u kilku młodszych uczniów, z którymi właśnie rozmawiał.

– Nie pozwalaj sobie! – oburzył się blondyn.

– Malfoy! Powiedz po prostu, że jesteś zazdrosny i sprawa zamknięta – powiedział znużonym głosem. Naprawdę nie miał ochoty odpowiadać na takie dziecinne zaczepki. – Chcesz zaistnieć? To zrób coś wartościowego, a nie biegaj po szkole, czepiając się wszystkich, nie wiadomo o co i wylewając swoją frustrację na innych. Jak cię tak energia roznosi, to skrzatom domowym na pewno przyda się pomoc.

Wiedział, że jego słowa były dla arystokraty jak policzek, bo ten sięgnął po różdżkę. Nie zdążył jednak wypowiedzieć zaklęcia, kiedy zawisł nad nim ubrany na czarno mężczyzna.

– Panie Malfoy – odezwał się. – Dla pańskiego dobra będzie lepiej, jeśli ta żałosna próba rzucenia zaklęcia, okaże się zwykłą pomyłką, a nie próbą zaatakowania innego ucznia przy tylu świadkach.

Harry z trudem powstrzymał chichot. Jego kochanek zawsze wiedział, jak zrobić odpowiednie wrażenie i przerazić innych samą swoją obecnością. Sam kiedyś reagował podobnie, ale to było za czasów, kiedy Voldemort dyszał mu w kark, a on sam pakował się w kłopoty. Teraz niechęć do tego mężczyzny zmieniła się w płomienne uczucie, którego nadal nie potrafił albo nie chciał nazwać. Za nic nie chciałby tego zmienić. Severus po bliższym poznaniu i pozbyciu się największego problemu, okazał się interesującym i pełnym namiętności partnerem, który przez lata musiał się maskować.

– Oczywiście, że to pomyłka – zapewnił od razu Malfoy, na co opiekun Ślizgonów uniósł brwi. Blondyn zrozumiał aluzję i szybko ewakuował się z korytarza. – Potter – odezwał się do Gryfona. – Dyrektor zaprasza do siebie w sprawie świstoklików.

– Już idę – zapewnił i pożegnał się z młodszymi kolegami. Jeszcze kilka dni i przeniosą się do Doliny Godryka na całe wakacje. Co jakiś czas Zgredek zjawiał się i raportował mu, co zostało zrobione. Harry był mu wdzięczny, bo dzięki temu był na bieżąco ze wszystkim. Skrzaty domowe, które zaczęły dla niego pracować, odwalały kawał porządnej roboty i już się zadomowiły. Zgredek zapewniał, że wszystkie są szczęśliwe, że ponownie mają rodzinę, z którą są związane.

– Harry Potter nawet sobie nie wyobraża, ile dla domowego skrzata znaczy mieć dom – zapewniał.

– Myślę, że trochę to rozumiem, bo sam zawsze chciałem mieć własny – odparł Harry. – A teraz to możliwe. Mam nadzieję, że nie przeraża was fakt, że w domu będzie pełno nastolatków? Niektóre mogą mieć trudne charaktery.

– Skrzaty dadzą radę – zapewnił Zgredek z uśmiechem. – Czy Zgredek nadal może nosić normalne ubrania?

– Oczywiście – zapewnił go. – Ubierajcie się, w co chcecie. Nie będę tego komentował ani próbował was zwalniać ze służby. Bez was nie dałbym rady ogarnąć całego domu.

W taki sposób w dzień wyjazdu z Hogwartu Harry pożegnał się z przyjaciółmi na dziedzińcu, a potem razem ze swoją grupką czekał na przybycie dyrektora, Severusa i profesor McGonagall. Opiekunka lwów również chciała zobaczyć, jak wszystko zostało zorganizowane i przy okazji odwiedzić grób Lily i Jamesa. Harry również miał zamiar to zrobić, kiedy już wszyscy się zadomowią. Severus wiedział, w którym miejscu zostali pochowani i obiecał go tam zaprowadzić.

– Wszyscy gotowi? – spytał dyrektor, kiedy podeszli do nich.

– Jak nigdy! – zapewniła Trudy. – To będą najlepsze wakacje!

– Popieram – powiedziała Lenny. – W końcu nikt nie będzie na mnie patrzył jak na nienormalną.

– Ja już napisałam do dziadka, że spędzę wakacje w innym miejscu. Ucieszył się, ale chciałby, żeby go odwiedziła – przyznała Alice.

– Na pewno coś zorganizujemy – zapewnił ją Minerwa, kiedy Albus wyjął z kieszeni dwa długie kawałki sznurka, za które wszyscy złapali i kilka minut później znaleźli się przed domem w Dolinie Godryka.

Harry uśmiechnął się szeroko na widok porządnie odnowionego domu. Gobliny wykonały naprawdę świetną robotę i czuć było zaklęcia zabezpieczające i ochronne wokół całej posesji. Nawet mury zostały odpowiednio wzmocnione.

– Wygląda imponująco – przyznała profesor McGonagall, kiedy weszli przez furtkę, a potem w drzwiach powitały ich skrzaty, które szybko odebrały od uczniów bagaże i zaprowadziły ich do nowych pokoi, a dorośli nadal ciekawie rozglądali się po domu. – Widzę, że Severus będzie miał swoje laboratorium – zauważyła, kiedy zajrzeli do piwnicy.

– Spełniam warunki umowy – zaśmiał się Harry.

– Dobrze wiesz Minerwo, że nawet w wakacje muszę mieć dostęp do miejsca, w którym mogę warzyć – przypomniał jej Severus. – Jeśli mam nadzorować grupę bachorów, to przynajmniej mogę się w międzyczasie zająć czymś pożytecznym.

– Widzę, że dom jest po części mugolski – zauważył dyrektor.

– Uznałem to za ułatwienie, skoro tylko profesor Snape może używać magii. Ja muszę jeszcze poczekać kilka tygodni – przypomniał Harry. – Poza tym myślę, że nikt nie będzie miał nic przeciwko wieczornemu oglądaniu telewizji od czasu do czasu. Niektóre seriale mogą być całkiem ciekawe – dodał, słysząc tupanie na piętrze. Wiedział, że obecni lokatorzy zostali ulokowani w pokojach na piętrze. Te na przebudowanym strychu miały na razie pozostać puste i pełnić funkcję pokoi gościnnych. On sam razem z Severusem mieli zająć sypialnię na parterze. Oczywiście nikt o tym nie wiedział. Złoty Chłopiec zastanawiał się tylko, kiedy dzieciaki zorientują się, że coś go łączy z profesorem. Był pewien, że w pewnym momencie zorientują się we wszystkim.

Zamieszanie związane z wprowadzeniem się trwało do wieczora, a po kolacji podekscytowane nastolatki po prostu padły. Widać było, że są szczęśliwe, że nareszcie nie muszą się bać o siebie. Harry jedynie wykorzystał resztę sił na umycie się, a potem sam padł na łóżko. Jego kochanek usiadł po chwili obok.

– Jesteś szczęśliwy? – spytał.

– Nawet nie wiesz jak bardzo – przyznał, odwracając się na plecy i spoglądając na niego z uśmiechem. – Nareszcie czuję się, jakbym znalazł swoje miejsce. Może nie jest to jakaś wielka kariera w ministerstwie, czy na poziomie światowym, ale to jest coś ważnego i potrzebnego. Więcej nie potrzebuję.

– Te dzieciaki nigdy nie zapomną, że w końcu zjawił się ktoś, kto im pomógł.

– Ważne, że już nie muszą się bać. Rozmawiałem z nimi. Ich historie bywały gorsze niż moja, jeśli chodzi o sytuację w domach. Nie mogłem tego tak zostawić.

– Gryfon do szpiku kości – mruknął tylko Severus, a potem pochylił się i pocałował go. On też poczuł się, jakby znalazł się we właściwym miejscu i podobało mu się to.

---

I połowa wakacji minęła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top