II
Pół roku później Louis i Harry siedzieli na kanapie, przytulając się i całując, ciesząc się własnym szczęściem. Oficjalnie razem byli już od kilku miesięcy, tak naprawdę nie wiedzieli o nich tylko rodzice Harry'ego i raczej żaden z chłopaków nie kwapił się, żeby im to przekazać. Woleli obściskiwać się na kanapie, perfidnie ignorując film lecący w tle. Obydwoje byli zbyt zajęci sobą i sprawianiem sobie nawzajem przyjemności.
Dłoń Louisa w pewnym momencie zaczęła powoli schodzić do krocza Harry'ego, pokonując wędrówkę od szyi poprzez brzuch, a kiedy wreszcie dotarła do celu, Harry pisnął cicho.
– Harry, proszę, zróbmy to – powiedział Louis, gdy wyczuł, że Harry zaczął się od niego odsuwać.
– Nie, Louisa, ja... nie jestem gotowy – wyszeptał, a Louis od razu pocałował go w usta delikatnie i zmysłowo, próbując zachęcić do dalszej zabawy.
– Nie bój się, skarbie, nie będzie boleć. – Harry wraz ze zwiększeniem częstotliwości pocałunków, coraz chętniej zaczął się w nie angażować. – Obiecuję – dodał.
Louis powoli obcałowywał Harry'ego, każdy skrawek jego drobnego ciałka, a Harry poddał się wszystkim przyjemnością, które Louis mu oferował. Harry mruczał cicho, potem wyjękiwał imię Louisa, a Louis uspokajał go, samemu będąc niezaspokojonym. Wszystkie ruchy były powolne i subtelne, delikatne i opanowane, ich ciała dopasowane do siebie idealne, a okoliczności zdecydowanie sprzyjające. Po niedługim czasie jęki obydwojga z nich rozchodziły się po pomieszczeniu, jednak żaden nie zawracał sobie tym uwagi. Harry drapał plecy Louisa, jeszcze nie myśląc o tym, że później będzie z tego powodu odczuwał wyrzuty sumienia, a Louis nadal całował Harry'ego, ponieważ to była jedyna czynność, którą chciał teraz robić. Chciał pieścić go i trzymać w swoich ramionach i nie musiał na to za długo czekać. Harry i Louis zaspokajali siebie jednocześnie tak długo i krótko, żaden z nich nie umiał określić tego, jak długo się kochali, ale obydwoje po wszystkim byli zmęczeni i spełnieni. Harry wtulił się w Louisa, oddychając przez szerzej rozwarte usta i próbował się opanować, podczas gdy Louis głaskał jego włosy i poprawiał ich na kanapie, żeby żaden z nich nie spadł.
– Harry, jesteś pewny, że twoi rodzice wrócą jutro? – zapytał, przyciągając go mocniej do siebie.
– Ciii...
– To dobrze, bo gdyby...
– Ciii... – Harry zasłonił mu usta dłonią na chwilę i splótł ich nogi ze sobą.
Louis jeszcze tylko przez chwilę myślał nad tym, co by się stało, gdyby rodzice Harry'ego ich razem zobaczyli. Sądził, że dostaliby zawału i najprawdopodobniej wyrzuciliby Harry'ego z domu (a przynajmniej jego tata byłby do tego zdolny). Louis pocałował czoło Harry'ego, współczując mu, że jego rodzice nie akceptowali orientacji swojego jedynego syna. Ale chociaż Louis w pełni go akceptował i rozumiał.
– Dobranoc – powiedział cicho, nie będąc pewnym, czy jego chłopak przypadkiem nie zasnął.
– Dobranoc, Lou. – Zdołał wycisnąć mały pocałunek na jego obojczyku.
_______________________________
I kolejny wstępny rozdział za nami. Nadal nie wiem, w jakie dni będę publikować kolejne rozdziały, ale to zostawię na potem
Pozdrawiam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top