XXX.

Różowa bluza i koszulka całkiem nieźle pasowały do moich czarnych spodni, co musiałem przyznać z niechęcią.

- Ładnie ci w różowym - powiedział mój pan, gdy wyszedłem już z łazienki.

- Dzię-dzięki, panie - wydukałem skrępowany.

Zaraz po tym zabrałem mój plecak i poszliśmy do samochodu, którym pojechaliśmy do willi Simona. Tym razem droga nie zleciała mi tak szybko jak zazwyczaj. Wręcz przeciwnie, wlokła się niemiłosiernie, a moją jedyną obawą było to, że właściciel zechce ze mną rozmawiać. Akurat teraz nie potrafiłbym się skupić na tłumaczeniach.

Poza tym wolałem znowu mu nie podpaść.

Starałem się zapamiętać drogę z rezydencji mojego pana do willi Simona, ale na trasie znajdowało się za dużo skrętów i skrzyżować, więc poza jakimiś ogólnymi punktami orientacyjnymi nie mógłbym podać żadnych konkretów.

Na szczęście mój pan nie nawiązywał rozmowy. Może stresował się kolejnym biznesowym spotkaniem? Albo nie chce zostawiać mnie razem z Kirą? Mam nadzieję, że to pierwsze, bo nie chcę teraz wracać do rezydencji.

W końcu dotarliśmy na miejsce i zatrzymaliśmy się na przed willą jego brata.

- Tylko nie zrób niczego głupiego - ostrzegł mnie jeszcze.

- Tak, panie. Będę się pilnować - zapewniłem go.

Dostrzegłem u niego wahanie i balem się, że ostatecznie się rozmyśli. Na szczęście nie odezwał się mimo wyraźnych wątpliwości.

- No to na razie. Postaram się wrócić jutro - oznajmił z rezygnacją.

Rzuciłem okiem za okno i zobaczyłem wychodzącego z domu Simona. Szybko odpiąłem pasy. Czas się zbierać zanim ojciec Kiry zacznie mi grozić.

- Do zobaczenia - powiedziałem, otwierając drzwi, ale zatrzymałem się nim wyszedłem. To oczywiście nie umknęło uwadze mojego pana.

- Coś nie tak?

Aha. Wszystko.

Odwróciłem się z powrotem do niego.

- Będę za tobą tęsknił - przyznałem. - Zawsze tęsknię jak wyjeżdżasz.

To chyba zbiło go z tropu. Najwyraźniej spodziewał się czegoś innego. Może że będę się cieszył z takiego obrotu spraw?

- Też wolałbym zabrać cię ze sobą - odpowiedział lekko zmieszany. - Ale te spotkania to nie miejsce dla ciebie. Nie mógłbym cię zabrać, a w hotelu zanudziłbyś się na śmierć.

Wolałbym już to.

- Jasne - powiedziałem zamiast tego i wymusiłem uśmiech. - Do jutra.

Zabrałem plecak i wyszedłem z samochodu. Ruszyłem w kierunku willi, niestety już po kilku krokach minąłem się z Simonem. Uchyliłem głowę, żeby nie złapać z nim kontaktu wzrokowego, zamierzałem szybko go wyminąć, ale on złapał mnie za ramie i zatrzymał.

- Jeśli tylko się dowiem, że kombinujesz coś z moją córką, to ci...

- Nic się nie stanie - zapewniłem go, nim zdążył dokończyć zdanie.

Wyrwałem mu się i czym prędzej ruszyłem w stronę domu, gdzie już od progu przywitała mnie Kira, rzucając mi się na szyję.

- Matt! Tak się cieszę, że wujek pozwolił ci zostać.

- Ja też - mruknąłem, zerkając przy okazji przez ramię. Jej ojciec wsiadł do samochodu mojego pana, po czym odjechali.

- Niezłe ciuchy - zaśmiała się.

- Dzięki - mruknąłem bez entuzjazmu.

Kira puściła mnie i poprowadziła w głąb willi. Chwilę później byliśmy już w jadalni, która była połączona z częścią kuchennym. Przy stole siedziała matka dziewczyny, popijając kawę i przeglądając jakiś kolorowy magazyn.

- Moją mamę miałeś już okazję poznać - zauważyła Kira.

Kobieta podniosła się i podeszła do nas, a ja kompletnie nie wiedziałem jak się zachować. Na ogół powinienem pochylić głowę i nie odzywać się bez pozwolenia. Ale po pierwsze nie było tu mojego pana i nie wydał mi żadnych wytycznych, a po drugie miałem wrażenie, że tego się ode mnie nie oczekuje.

- Miło mi panią poznać - odważyłem się przywitać i wyciągnąłem do niej rękę.

- Wzajemnie - zaśmiała się i uścisnęła moją dłoń. - Czuj się jak u siebie.

Najwyraźniej nie uznała mojego zachowania za jakieś szczególnie naganne. Zaraz po tym podeszła do szafki w kuchni i wyjęła z niej plastikowe pudełko. Otworzyła je i wróciła do nas, częstując ciastkami.

Kira wzięła jedno i spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Bez obaw, nie są zatrute.

Mimo tej wspaniałej zachęty podziękowałem i niczego nie wziąłem.

- Może nareszcie się dowiem, dlaczego tak wam zależało, by Matt został tutaj na noc? - zapytała, odkładając pudełko na stół.

Mogłem się domyślić, że prędzej czy później padnie to pytanie, ale mimo to nie miałem przygotowane żadnej odpowiedzi.

- Bo... Ee... Ja...

- Matt nie chce zostać w rezydencji pod nieobecność wujka, bo nie chcę, żeby jego ochroniarze znowu go zgwałcili - wpadła mi w słowo dziewczyna.

Myślałem, że padnę, kiedy to usłyszałem.

- Kira! - krzyknąłem, choć teraz to nie miało już żadnego znaczenia.

- O, przepraszam. - Spojrzała na mnie, unosząc dłoń do ust. - Czyżbym źle odczytała sytuację?

- Nie, ale...

- Więc w czym problem? - zdziwiła się.

Nadal nie mogłem nadziwić się temu, że Kira zorientowała się, o co mi chodziło mi z ochroniarzami, ale mimo to jak mogła powiedzieć wszystko teraz.

- Twoja mama... - mruknąłem, nie mając odwagi spojrzeć na kobietę.

Tyle mnie kosztowało, żeby utrzymać to wszystko w tajemnicy przed moim panem, a teraz ona mogła mu wszystko powiedzieć.

- Jesteś tu mile widziany, Matt - odezwała się kobieta. - Niezależnie od okoliczności. Jeśli potrzebujesz pomocy, to mów.

- Dziękuję, ale... sam sobie poradzę - powiedziałem, mając nadzieję, że brzmię przekonująco, choć w środku trząsłem się ze strachu.

Kobieta zmierzyła mnie uważnie wzrokiem, a ja zaczynałem bać się coraz bardziej. Chyba jednak nie porzuci tego tematu tak łatwo, jakbym tego chciał.

- Zapewne niczego nie powiedziałeś Rickowi - odgadła bez problemu.

- No nie...

- A powinieneś - stwierdziła poważnie.

Spuściłem wzrok i zacząłem bawić się materiałem mojej różowej bluzy. Będzie mnie teraz namawiać, żebym się przyznał. Czułem się tak jak wtedy, gdy prawdę odkryła pani Sarah. Nie dość, że cały czas istnieje ryzyko, że ona mu powie, to teraz jeszcze może to zrobić Kira lub jej matka.

- Nie mów mu, proszę - jęknąłem, odkrywając ze zgrozą jak żałośnie to brzmi.

- On powinien wiedzieć o takich rzeczach - upierała się.

- Wiem, ale... - zawahałem się. - Nie chcę, żeby wiedział.

- Dlaczego?

- Bo... Bo nie.

- Bardzo to dojrzałe, Matt - skomentowała Kira.

Nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć. Wszyscy twierdzą, że powinienem powiedzieć mu prawdę, sam czasem mam ochotę to zrobić. Ale nie mogę. Po prostu nie. Boję się jak zareaguje mój pan. Być może mnie nie wyrzuci. Może nawet będzie zły dlatego, że mu nie powiedziałem. Ale co jeśli... Co jeśli zareaguje w inny sposób? Miałem wrażenie, że nie spodobała mu się informacja o poprzednich właścicielach. Nie rozmawialiśmy po tym przez cztery dni. A gdyby się dowiedział, że coś takiego wydarzyło się w jego rezydencji...

- No nic, twoja decyzja - mruknęła w końcu Kira, choć wyraźnie z tego niezadowolona.

- Od kiedy niby tak szybko odpuszczasz? - zdziwiła się jej matka.

Też mnie to zaskoczyło. Oboje spojrzeliśmy w jej kierunku, ale dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.

- To jego decyzja - powiedziała w stronę matki, ale zaraz potem zwróciła się do mnie - ale im dłużej zwlekasz tym bardziej on się wścieknie, kiedy się dowie. A uwierz mi, dowie się tak czy inaczej. Od ciebie lub nie.

Czy to miała być groźba? Bo jeśli tak to zadziałała. Kira powiedziała to z taką śmiertelną powagą, że zacząłem podejrzewać, że byłaby w stanie wydać mnie mojemu panu.

Zaraz po tym przywołała na twarz swój olśniewający uśmiech.

- Idziemy do mnie? - zaproponowała.

Nie czekając na moją odpowiedź, złapała mnie za rękę i pociągnęła w kierunku pokoju.

- Tylko pamiętaj, co mówił tata - upomniała ją matka. - Nie rób nic głupiego.

Oczywiście Kira mogłaby krótko na to przytaknąć, ale chyba nie mogła się powstrzymać i przejść obok tego obojętnie. Zatrzymała się i odwróciła w stronę matki ze zbolałą miną.

- Ranyyy, a już planowałam jak tu namówić Matta na seks.

- Kira! - krzyknąłem znowu.

- Oj, wyluzuj, tylko żartuję - mruknęła do mnie i pociągnęła dalej w stronę korytarza.

Po chwili byliśmy już na miejscu. Pokój nie był posprzątany tak jak wczoraj i było widać, że Kira niedawno wstała. Dziewczyna na szybko poprawiła kołdrę i powiedziała, że mogę usiąść na łóżku. Chętnie skorzystałem z tej propozycji, a ona zaczęła chodzić po pokoju, zbierając swoje rzeczy.

- Słuchaj, mogę o coś zapytać?

- Jasne - odparła niemal natychmiast. - Coś się dzieje między tobą a wujkiem?

- Raz jest lepiej, raz gorzej - burknąłem.

- Jak w każdym związku - stwierdziła szybko.

- My nie jesteśmy w żadnym związku - zaznaczyłem od razu. - Poza tym nie o to mi chodziło, chciałem zapytać dlaczego ściągasz sobie na głowę tyle problemów?

Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie zdziwiona, jakbym powiedział coś dziwnego.

- Masz na myśli siebie? - spytała zaskoczona. - Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?

Niestety niewiele mi to mówiło.

Kira chyba to zauważyła, bo odłożyła swoje rzeczy gdzieś do tyłu i usiadła obok mnie. Nie patrzyła na mnie, siedziała tylko i wpatrywała się w swoje dłonie.

- Nie chciałabym, żeby znowu zrobili ci krzywdę - stwierdziła, odwracając się w moją stronę. - Po prostu mi podziękuj i zamknijmy temat.

Może tylko mi się wydawało, ale Kira nie była przy tym tak radosna jak zazwyczaj.

- Ale przecież ty nic z tego nie masz - drążyłem dalej.

- Wystarczy mi świadomość, że nic ci się nie stało. - Uśmiechnęła się delikatnie.

To całkiem przyjemne uczucie, kiedy ktoś pomaga ci bezinteresownie.

- Dziękuję - powiedziałem cicho.

- Nie ma za co. - Wstała i podniosła laptop leżący na biurku. - To co, obejrzymy jakiś film?

Ponownie usiadła obok mnie i uruchomiła urządzenie.

Muszę przyznać, że byłem dość sceptyczny, co do oglądania filmu z nią.

- Biorąc pod uwagę jakie kupiłaś mi książki, to aż się boję jakie filmy mi pokażesz - mruknąłem pod nosem.

- Myślisz, że każę ci oglądać porno? - zaśmiała się.

Nie chciałem się do tego przyznać, ale rzeczywiście właśnie takie były moje obawy. Kira chyba to zauważyła, bo położyła laptop na moich kolanach.

- Sam coś wybierzesz? - oznajmiła dumnie, wyraźnie zadowolona ze swojego pomysłu.

Bałem się nawet dotknąć tego laptopa, a dopiero co szukać na nim jakiegoś ciekawego filmu. Brakowało mi takich rzeczy, które dla innych były codziennością, ale wolałem nie ryzykować, że coś się stanie. Z moim szczęściem, laptop spadnie na podłogę, gdy tylko go dotknę i roztrzaska się jak wazony w rezydencji pana.

- Wiesz, byłem przez kilka lat wyłączony ze społeczeństwa - próbowałem się jakoś wytłumaczyć - nie wiem co jest na czasie.

- Nie musi być ''na czasie''. Po prostu coś wybierz - upierała się.

- Nie wiem, sama wybierz.

Z rezygnacją zabrała mi urządzenie, na co niewymownie mi ulżyło i weszła na jakąś stronę.

- Masz problem z podejmowaniem decyzji, co? Ja nie poddaję się tak łatwo - oświadczyła i spojrzała na mnie wymownie. - Podpowiedz mi chociaż gatunek. Komedia? Dramat? Chyba nie romans?

Milczałem. Rzeczywiście nie jestem przyzwyczajony do podejmowania decyzji. W czymkolwiek. Poza tym nie miałem żadnego pomysłu. Naprawdę nie wiedziałem, co chciałbym obejrzeć.

- Może horror? - zasugerowała.

Wolałem mieć to już za sobą.

- Niech będzie - poddałem się.

- Czyli horror. - Skinęła głową i zaczęła szukać filmu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top