XXII.

Wcześniej nie miałem zbyt wielu okazji, żeby grać w rzutki. Żeby w ogóle grać w cokolwiek. Nic dziwnego więc, że przegrałem. Nie powinienem łudzić się, że będzie inaczej.

Mimo lekkiego żalu przyjąłem tę wiadomość dość spokojnie. Psychicznie przygotowałem się na to, co zaraz nastąpi, a przynajmniej zakładałem, że nastąpi właśnie to.

Nie mówię, że chciałbym... Kogo ja oszukuję? Właśnie chciałbym, żeby on się ze mną przespał. I w zasadzie to sam nie wiem czemu. Może po prostu mi dziwnie, że jeszcze tego ze mną nie robił? A może liczę na to, że skoro jest taki miły, tym razem będzie inaczej? Albo chcę to już zwyczajnie mieć za sobą? Chyba wszystko naraz.

- A ty co każesz mi zrobić? - zapytałem, zanim ugryzłem się w język.

Kurde, powiedziałem do niego ''ty''.

- Panie - dodałem szybko, żeby jakoś uratować sytuację, choć wątpiłem, by to cokolwiek pomogło.

Bardzo, ale to bardzo bałem się spojrzeć na niego w tej chwili, ale w końcu się odważyłem i podniosłem wzrok. Właściciel patrzył na mnie ponuro, ale nic nie mówił.

- Przepraszam - powiedziałem, pragnąc zmienić temat. - Idziemy do ciebie do sypialni, panie?

- Do mnie do sypialni? - zaśmiał się.

A co, do mnie do pokoju?

Później chwycił mnie za rękę i poprowadził na korytarz. Ruszyliśmy w kierunku naszych pokoi, ale ku mojemu zaskoczeniu minęliśmy je oba. Poszliśmy dalej i podeszliśmy do drzwi prawie na końcu. Mój pan wyjął z kieszeni klucze oznaczone czerwoną zawieszką. Aha, czyli to tego typu pokój.

Ciekawe co tam zastanę? Bałem się, choć nieustannie pocieszałem się myślą, że nie będzie gorzej niż w ośrodku. Nic nie może być gorsze od tego czego doświadczyłem tam, prawda?

Nie jestem pewien, czy po wejściu do środka, bardziej odczułem ulgę czy rozczarowanie. Pokój niczym nie przypominał moich wyobrażeń o tym miejscu. Spodziewałem się wielkiego łoża, pejczy, knebli, czy łańcuchów. Na pierwszy rzut oka zgadzało się tylko wielkie łóżko i wyglądało to podobnie do zwykłej sypialni. Jednak po dokładniejszych oględzinach dostrzegłem ogromne lustro na suficie nad łóżkiem, a w tej gigantycznej szafie zapewne nie było tylko ubrań.

Wzdrygnąłem się na dźwięk zamykanych drzwi tak, że prawie podskoczyłem.

I co teraz?

Zamierzałem zadać to pytanie na głos, ale wyczerpałem już całe swoje pokłady odwagi.

Na szczęście nie musiałem się tym martwić, bo mój pan podszedł i pchnął mnie na łóżko. Przycisnął moje plecy do materaca i złapał moje ramiona, uniemożliwiając bronienie się przed nim. Jego usta wbiły się w moje, całował mnie głęboko i namiętnie, a ja starałem się odpowiedzieć najlepiej jak tylko potrafiłem.

Jedna z jego dłoni szybko wsunęła się pod moją bluzkę, natomiast drugą zaczął przeczesywać moje włosy. Serce biło mi tak mocno, że myślałem, że zaraz wyskoczy z piersi.

- Cze-czekaj... - wymamrotałem, gdy właściciel zjechał ustami na moją szyję.

Posłuchał.

- O co chodzi? - zapytał, odsuwając się ode mnie na dostateczną odległość, by spojrzeć mi w oczy.

- M-mogę... iść najpierw wziąć prysznic? - spytałem nieśmiało.

- Tak, pewnie - odpowiedział, lekko zmieszany, po czym podniósł się z łóżka. Wskazał na drzwi, znajdujące się w rogu pomieszczenia. - Tam jest łazienka.

Postanowiłem skorzystać z okazji, nim mój właściciel się rozmyśli. Łazienka przytłoczyła mnie swoimi rozmiarami. Była po prostu gigantyczna, znajdowała się tam wanna, prysznic, nawet jacuzzi. Ale to co zaskoczyło mnie najbardziej, to duża dwudrzwiowa szafa.

Nie byłem pewien, czy chcę wiedzieć, co on tam trzyma, ale ciekawość w końcu zwyciężyła.

Cały czas stałem na progu łazienki, więc teraz cofnąłem się i z powrotem spojrzałem w stronę pana. Oczywiście, jak to zazwyczaj mi się zdarzała, moja pewność siebie w tym momencie całkowicie wyparowała, więc stałem tak zamykając i otwierając co chwilę usta jak ryba bez wody.

- Coś nie tak? - zapytał, chyba zniecierpliwiony moim niezdecydowaniem.

- Nie, tylko... Po co ci szafa w łazience?

- Na ubrania - odparł jakby to wszystko wyjaśniało.

Ubrania, tak?

- To stąd przyniosłeś ten strój pokojówki? - dopytałem.

- Tak - potwierdził wprost.

- Mam... Mam jakieś założyć? - spytałem, godząc się jednocześnie z tym, że będę musiał to zrobić.

- Jeśli chcesz. - Wzruszył ramionami. - Możesz coś sobie wybrać.

Nie wiedziałem, czy to prawdziwa obojętność, czy on tylko chce, żeby tak to wyglądało, ale miałem nieprzyjemne wrażenie, że tylko ja się stresuję tym, co ma za chwilę zajść lub co gorsza, że tylko ja na to liczę. Może on wymyślił coś innego? W końcu nie powiedział mi wprost, że będziemy uprawiać seks. Może...? Nie, na pewno chodzi o to, w końcu przyprowadził mnie tutaj. Po co miałby to robić, jeśli nie chciałby się ze mną przespać?

Zamknąłem się w łazience i wziąłem prysznic. Umyłem się porządnie i jako tako wysuszyłem włosy, po czym powoli zacząłem się ubierać. Powinienem się pośpieszyć, nie chciałem, by pan na mnie czekał i się zniecierpliwił, ale moje spojrzenie co rusz kierowało się na tę tajemniczą szafę z ubraniami.

Odetchnąłem głęboko. Jeśli mu się spodoba i będzie chciał to powtórzyć, to będę miał pewność, że mnie nie odda. A to znaczy, że muszę się naprawdę postarać. Poza tym pozwolił mi coś sobie wybrać.

Otworzyłem szafę i zobaczyłem w środku zaledwie trzy wiszące na wieszakach komplety. Reszta leżała poskładana na dnie. Przygotował się. Wiedział, że tu zajrzę. Uśmiechnąłem się na myśl, że robię coś zgodnie z jego oczekiwaniami.

Zacząłem przeglądać ubrania, które subtelnie mi wyznaczył. Jednym z nich był strój pokojówki, który od razu odrzuciłem. Nie zamierzałem go już więcej zakładać, szczególnie teraz. Drugi strój nie wiem, czy można było nazwać jakimś konkretnym typem przebrań, w zasadzie nic szczególnego, ale patrząc na trzecią opcję, postanowiłem wybrać komplet numer dwa, bo w przeciwnym razie wyglądałbym jak te laski z ostrych porno w pozszywanych ze sobą skórzanych paskach zamiast ciuchów i kneblem w ustach. Jak zwykle nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że mój właściciel celowo wybrać właśnie takie komplety, żeby po raz kolejny mnie przetestować.

Ubrałem się i wyszedłem z łazienki. Mój pan siedział właśnie na łóżku, jego wzrok natychmiast skierował się na mnie, a ja poczułem lekkie odczucie satysfakcji, gdy dostrzegłem u niego delikatny uśmiech i to jak wodzi za mną wzrokiem.

- I co myślisz, panie? - odważyłem się zapytać, choć to cud, że dałem radę w ogóle się odezwać. Gardło zaciskało mi się ze strachu jak jeszcze nigdy.

- No nieźle, nieźle - zaśmiał się.

Stanąłem przed nim, a on zlustrował mnie dokładnie od góry do dołu. Moje ubranie składało się z wysokich butów, krótkich spodenek, cienkiej kamizelki i skórzanej obroży z kilkunastocentymetrowym łańcuchem. Czułem się w tym dość niezręcznie, ale skoro mu się podoba, to chyba warto się przemęczyć.

Nie za bardzo wiedziałem, co mam teraz robić, więc po prostu powoli zacząłem odpinać guziki kamizelki, modląc się w duchu, by nie było widać jak bardzo trzęsą mi się ręce.

Na szczęście już chwilę później nie musiałem się tym przejmować, bo pan złapał za łańcuch przy mojej obroży i przyciągnął mnie do siebie. Straciłem równowagę i poleciałem do przodu, jednak ostatecznie skończyło się na tym, że usiadłem na nim okrakiem. Pocałował mnie, a ja zamknąłem oczy, wpuszczając jego język. Na początku chciałem oprzeć dłonie na jego klatce piersiowej, ale wyczuwając, że pan ściąga mi kamizelkę, więc poddałem się tej czynności. Ubranie natychmiast wylądowało na podłogę.

Otworzyłem oczy, gdy jednym sprawnym ruchem zostałem przerzucony na łóżko. Łańcuch przy mojej obroży zadźwięczał metalicznie. Łóżko było miękkie i wygodne na czym usiłowałem się nie skupiać. Pan szybko znalazł się nade mną. Najpierw całował moje usta, a potem szyję. Obojczyki, klatkę piersiową.

- Mam zdjąć buty? - zapytałem zestresowany, uświadamiając sobie, że nadal mam je na sobie.

Mężczyzna spojrzał na mnie z irytacją.

- Skup się teraz na czymś innym - powiedział, zdejmując swoją bluzkę.

Musiałem przyznać, że widok, który mi pokazał był całkiem niezły i moja twarz zaczęła palić. On wkrótce później wrócił do przerwanej czynności. Znów zaczął całować moją klatkę piersiową, wodząc jednocześnie dłonią po moich obojczykach i brzuchu.

Jego dotyk sprawiał, że krew zaczynała mi szybciej krążyć w żyłach, a oddech przyśpieszać. Z każdą kolejną chwilą robiło mi się coraz goręcej, a serce biło coraz szybciej. Już wiele razy wcześniej czułem coś takiego. To był strach.

Obróciłem głowę na bok, żeby na niego nie patrzeć. Żeby nie patrzeć w te oczy pełne pożądania, które wcześniej tak bardzo chciałem zobaczyć.

Nie rozumiem sam siebie. Sam nie wiem, czego chcę.

Mimo tych wszystkich wyobrażeń, które chodziły mi po głowie, to jak zostawiał malinki na moim podbrzuszu, jak gładził dłońmi moją klatkę piersiową i ramiona, to jak sięgał palcami do kosmyków moich włosów, sprawiało, że czułem przyjemność i bezpieczeństwo. Było zupełnie inaczej niż te wszystkie razy wcześniej.

Próbowałem nie myśleć o tym, że jest mi dobrze, bo pewnie zaraz przestanie.

Pan odsunął się trochę i zabrał z szafki butelkę z lubrykantem. Zacisnąłem ręce na pościeli i zagryzłem dolną wargę.

Usłyszałem dźwięk rozpinania rozporka i zamknąłem oczy. Po chwili ściągnął mi spodenki, pod którymi nie miałem nic więcej i włożył we mnie pierwszy palec. Natychmiast kiedy zaczął nim ruszać pojawiło się uczucie dyskomfortu, więc zacisnąłem zęby tak mocno, że aż rozbolała mnie szczęka. Gdybym nadal zagryzał wargę już dawno poczułbym krew. To było nieprzyjemnie uczucie, gdy rozciągał mnie, wsuwając tam kolejne palce, ale wiedziałem, że to nic w porównaniu z tym co wydarzy się za chwilę. Pilnowałem też, by nie wydawać z siebie tych kompromitujących dźwięków, choć jęk wyrwał mi się już kilka razy. I teraz, i wtedy kiedy wodził językiem po mojej skórze, czy robił malinki.

W końcu wyjął ze mnie palce, ale ulga nie potrwała długo, bo ich miejsce szybko zajęło coś większego. Wszedł we mnie nagle, a ja krzyknąłem głośno, pozwalając przy okazji płynąć łzom po mojej twarzy.

W jednej chwili wróciły do mnie wszystkie najgorsze wspomnienia dotyczące właśnie takich czynności. Ból, gniew, panika, strach, zażenowanie, wstyd, obrzydzenie...

- Dobrze się czujesz? - zapytał, nie robiąc jak na razie żadnych innych ruchów.

- Nie... - wydyszałem z trudem. - Nie przestawaj...

Miałem nadzieję, że odbierze to jako zachętę i chyba tak właśnie się stało, bo już chwilę później zaczął się we mnie poruszać. Jego pchnięcia były silne i zdecydowane, co nie ułatwiało mi sytuacji mimo, że dostałem trochę czasu, żeby się przyzwyczaić.

Wtedy nie byłem już w stanie powstrzymywać tych zawstydzających odgłosów, zwłaszcza gdy mój właściciel zaczął przyspieszać, co zmusiło mnie do zachowywania się coraz głośniej i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że właśnie o to mu chodziło. Szybko odnalazł moją prostatę i bardzo celnie zaczął w nią trafiać, co za każdym razem zalewało mnie falą gorąca. Pomimo bólu i nadawanego przez niego tempa, nie mogłem powiedzieć, że nie czerpałem z tego przyjemności.

Wielu facetów którzy mnie mieli wcześniej, nie kłopotało się nawet z rozciąganiem czy lubrykantem, nie mówiąc już o tym, bym ja czerpał z tego cokolwiek poza bólem, więc naprawdę nie powinienem narzekać.

W pewnym momencie mój pan złapał nawet za moją męskość. Ruchy jego dłoni w połączeniu z kolejnymi seriami pchnięć sprawiły, że doszedłem o wiele szybciej niż chciałem . Właściciel jakiś czas później skończył we mnie, po czym padł na materac tuż obok. Byłem wykończony, potwornie dyszałem i nie miałem siły już na nic. Jednak nie wiedziałem, czy wolno mi tak po prostu odejść.

Odważyłem się spojrzeć w jego stronę, jego skóra błyszczała od potu, a oddech również był przyśpieszony. Nie wyglądał na aż tak skonanego jak ja, a na całkiem zadowolonego, co muszę przyznać mnie ucieszyło.

Leżeliśmy tak obok siebie przez chwilę i nie kazał mi się wynosić, więc grzecznie czekałem na jego dalsze polecenia. Kiedy zauważył, że się na niego patrzę, uniósł się lekko i przysunął do mnie, całując. Był to krótki pocałunek, po którym obdarzył mnie swoim uśmiechem.

Niedługo po tym podniósł się na tyle, by znów móc górować nade mną. Ponownie mnie pocałował, przeczesując swoimi palcami moje włosy. Potem jego dłonie przesunęły się na moje nadgarstki, które zamknął w nich niczym w metalowych kajdankach.

- To jeszcze nie koniec - oznajmił, posyłając mi chytry uśmieszek.

- Nie? - wyrwało mi się.

Wtedy przyszła pora na drugą rundę, która przeszła podobnie jak pierwsza z tą różnicą, że tym razem zostawił mi swoimi ustami liczne ślady na ramionach i łopatkach, a ja zostałem przekręcony, tak by opierać się na rękach i kolanach.

Muszę przyznać, że przez całe to zmęczenie spowodowane tym, że jeszcze nie ochłonąłem po pierwszym razie, znów doszedłem bardzo szybko. Na szczęście zarówno teraz jak i poprzednio mój pan nie był tak brutalny jak wiedziałem, że faceci potrafią. Nie wbijał mi paznokci ani palców w biodra, robiąc siniki i nie szarpał mnie za włosy, zmuszając do głośniejszych wrzasków. Byłem za to bardzo wdzięczny.

Po wszystkim zasnęliśmy obok siebie. Znaczy... ja starałem się nie pozwolić, by owładnęło mnie zmęczenie i starałem się nie zasnąć. Leżałem tak, patrząc w lustro na suficie i czekałem, aż jego oddech się uspokoi, co będzie dla mnie sygnałem, że właściciel odpłynął w krainę snów. Wtedy ostrożnie odsunąłem się i wstałem z łóżka. Wolałem wrócić do siebie zanim się obudzi. Nasunąłem z powrotem spodenki i już miałem zakładać kamizelkę, kiedy nagle poczułem, że ktoś łapie mnie za rękę.

- P-panie? - wyjąkałem, odwracając się w jego stronę.

- Gdzie idziesz? - Puścił mnie i przetarł oczy dłonią.

- Do pokoju - odpowiedziałem. - Skoro już spełniłem swoje zadanie, to chyba mogę już iść.

Przez jego twarz przemknął jakiś cień, chyba mu się to nie spodobało.

- Zostań - polecił.

W jego głosie nie dosłyszałem jakiejś szczególnej surowości, ale było w nim coś, co rozkazywało, mówiło by się nie sprzeciwiać.

Znowu złapał mnie, ale tym razem delikatnie splótł swoje palce z moimi i pociągnął mnie w swoją stronę.

- Nie, ja... - Pokręciłem bezradnie głową. - Nie powinienem...

Próbowałem szybko coś wymyślić, ale w głowie miałem kompletną pustkę. Wiedziałem tylko jedno: Nie mogłem z nim zostać! Im dłużej przebywałem w jego towarzystwie, tym więcej rzeczy do mnie wracało. To wszystko co ze sobą robiliśmy, co on ze mną robił, zalewało mnie teraz niczym fala wspomnień. Jego język, dotyk, zapach, pocałunki, ciepło jego ciała... I wróciły też te nieprzyjemnie rzeczy, te wszystkie inne razy, ten cały strach, ból, pogarda i obrzydzenie. Tego było o wiele, wiele więcej...

Zebrało mi się na mdłości.

- Przepraszam, panie, nie mogę...

Przycisnąłem dłonie do ust. Pobiegłem do łazienki i zwróciłem całą treść żołądka, jakby to miało mi pomóc pozbyć się tych wszystkich nieprzyjemnych doświadczeń. Nic nie pomogło.

Zapewne tylko pogorszyłem całą sytuację. Czułem w ustach kwaśny posmak, praktycznie niczego nie widziałem przez łzy cisnące mi się do oczu i miałem wrażenie, że zaraz wyrzygam własne wnętrzności. Po wszystkim osunąłem się tylko na kafelki i marzyłem o tym by umrzeć, a kiedy zobaczyłem stojącego przy drzwiach pana, poczułem się jeszcze gorzej.

O nie... Co on sobie teraz pomyśli?...

- To przeze mnie? - zapytał jakimś dziwnym tonem. Był zmartwiony albo zaskoczony, nie jestem pewien.

- Nie! Oczywiście, że nie! - zaprzeczyłem szybko. - Po prostu... Po prostu ja... Przypomniały mi się... te... te wszystkie inne razy...

Byłem wykończony, pewnie dlatego tak głupio się przyznałem. Nie zamierzałem mu tego mówić. Nie w taki sposób. Nie teraz.

- Co? - Mój pan kucnął obok mnie i odgarnął mi włosy z twarzy. - Matt, o czym ty mówisz?

Chciałem wymyślić jakieś kłamstwo, coś co ochroniłoby mnie przed prawdą, ale nie potrafiłem. Teraz pozwoliłem już swobodnie płynąć łzom. Nie miałem już siły.

- Ja... - zacząłem, łamiącym się głosem. - Ja... miałem już... dwóch właścicieli. Stąd mam te wszystkie blizny i... i byłem gwałcony... - nie mogłem złapać oddechu. Myślałem, że zaraz się uduszę. - Wielokrotnie...

Ta cisza była czymś okropnym. Bolała mnie każda sekunda niewiedzy, w której czekałem na jego odpowiedź. A kiedy w końcu się doczekałem, żałowałem, że naprawdę nie zapadłem się pod ziemię, albo nie udusiłem.

- To obrzydliwe - oznajmił.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top