Rozdział 1
Już od wielu dni czuł w sobie motyle. Nie wiedział, czy są one spowodowane gorszym okresem, a może niskim ciśnieniem? Odpowiedź była jednak oczywista, lecz tak trudna do wypowiedzenia na głos. Edgar, albowiem się zakochał. Początkowa znajomość ze starszą koleżanką szybko zamieniła się w zauroczenie, które z każdym dniem stawało się coraz silniejsze. Emz, bo tak nazywała się wybranka jego serca, chodziła z nim do szkoły i była o 2 lata starsza od niego. 16-letni chłopak często prosił ją o pomoc w nauce i choć dziewczyna nie należała do najmądrzejszych, to jednak była całkiem dobra w humanistycznych przedmiotach. Czarnowłosy natomiast lepiej odnajdywał się w bazgraniu na boku zeszytu czy spaniu na lekcji, czyli nic co w jakikolwiek sposób mogłoby mu pomóc ze zdaniem do następnej klasy.
Od dawna myślał nad zmianą szkoły, a nawet rzuceniem jej w cholerę. Nie posiadał w niej wielu przyjaciół, ironicznie nazywał siebie samotnym wilkiem, choć tak naprawdę brakowało mu choć jednej osoby w klasie, z którą mógłby na spokojnie sobie pogadać. Wspomniana wcześniej dziewczyna była do pewnego czasu taką osobą, ale po zakochaniu się w niej zwyczajnie bał się, że zniszczy ich relację. To było dosyć... wyniszczające.
– Ziemia do Edgara! Haloooo?!! – głośny krzyk przerwał przemyślenia chłopaka. Była to jego przyjaciółka z pracy, Colette. Aby się trochę dorobić, postanowił jakiś czas temu zatrudnić się w sklepie z pamiątkami. Właściciel tego miejsca, Griff, zaproponował mu początkowe śmieszną stawkę, lecz po paru ostrych negocjacjach w końcu doszli do porozumienia. Później dowiedział się od współpracowniczki, że szef musiał go i tak przyjąć, bo nie ma zbytnio chętnych do pracy tutaj.
– O co chodzi? – spytał zaspanym tonem. Białowłosa zdzieliła go w łeb, na co ten syknął z bólu.
– Posprzątaj towar na półkach. Za godzinę kończymy pracę, więc ktoś to musi ogarnąć.
– I czemu nie możesz ty tego zrobić?
– No to chyba oczywiste. Piper za 20 minut wraca do domu. Może uda mi się zrobić jej parę fotek albo... wpadnę na nią i... i... no wiesz.
No tak, Colette nie bez powodu była najbliższą osobą dla czarnowłosego. Tak samo wyśmiewana i odtrącana jak on, choć jej zachowanie często nie było zbytnio normalne. Pomimo że znał ją ledwo dwa tygodnie, to często zwierzał jej się z prywatnych problemów i vice versa. Dlatego też na słowa dziewczyny pokręcił jedynie oczami, lecz nie protestował. Wiedział o jej wielkim crushu na blondynce, która pracowała w pobliskiej piekarni. Pomimo teoretycznie małej różnicy wieku między nimi, białowłosa miała 20 lat a Piper około 23, to starsza zachowywała się o wiele dojrzalej.
– Dobra, ale pamiętaj, że miałaś mi załatwić dostęp do prywatnego instagrama Emz. – mruknął, biorąc się za sprzątanie towaru na półkach.
– Czemu się nie możesz zwyczajnie jej spytać o to?
– Jeśli by chciała, abym o tym wiedział, to by mi go podała. Dlatego wejdę z innego konta na jej prywatny profil. Chyba logiczne?
– No właśnie tak niezbyt. Ja śledzę Piper wszędzie gdzie się da i nawet odpisuje na każde jej relacje. Co prawda ona jedynie daje mi serduszko pod odpowiedziami, ale zawsze to coś.
– Colette, ona ci polubiła wiadomość, nawet jak napisałaś, że twoja mama zostawiła cię w wieku 5 lat.
Po tych słowach dziewczyna jedynie fuknęła i opuściła lokal. Edgar pozwalał jej żyć w urojonym świecie, lecz czasami zastanawiał się, kiedy ta się ogarnie. Co prawda on ze swoim zauroczeniem do Emz nie był wcale lepszy, ale jednak tamta była o te 4 lata starsza od niego.
– No no, dobrze ci idzie Emosiu. – nagle zza rogu usłyszał pewien wkurwiający męski głos. Był to jego szef. – W Starr parku rzadko kiedy ktoś tak dba o czystość.
– To oczywiste, że w parku rozrywki będzie syf. No, ale twój sklep chyba musi jakoś się prezentować, bo raczej rozjebanych figurek, magnesów i pluszaków nikt nie kupi. – odpowiedział mu, zachowując z trudem zimną krew.
– Haha! Porządny chłopak z ciebie. Pewnie dużo dziewczyn się za tobą ogląda! – ze złośliwym uśmiechem gadał wciąż do swojego pracownika, który z każdą chwilą miał go coraz bardziej dosyć.
– Niekoniecznie. Jestem w drugiej klasie.
– ... Aaa. Czekaj to ile ty masz lat?
– Za miesiąc, czyli w listopadzie kończę 17.
– No to najwyższa pora szukać sobie kogoś, hehe!
Edgar pośpiesznie skończył ustawiać maskotki w gablocie i ruszył do pokoju dla personelu. Wkurwiony zdjął identyfikator sklepu i chwycił za swój plecak. Pożegnał się z szefem i trzaskając drzwiami, opuścił to miejsce.
⋆.ೃ࿔*:・⋆.ೃ࿔*:・
13 października, piątek. To był dzień, w którym serce Edgara wybuchło. Za namową swojej współpracowniczki, postanowił anonimowo wyznać miłość Emz. Specjalnie wstał wcześniej, aby być godzinę wcześniej w szkole. Musiał mieć 100% pewność, że nikt nie przyłapie go na tym. Kiedy przekroczył bramę szkoły, poczuł pierwsze krople potu spływające po jego czole. Czym on się stresował? Przecież wszystko było idealnie rozplanowane. Nikogo poza nauczycielami w tej szkole nie ma. Nawet jeśli ktoś go zauważy, to przecież jest prawie niewidoczny, nikomu nie zaszedł za skórę. Dla zabawy nikt mu życia nie zniszczy, prawda?
Nerwowo szukał szafki należącej do Emz. Kiedy w końcu ją znalazł, wyjął z torby liścik miłosny. Oczywiście wydrukował go w domu, aby jakimś cudem po piśmie nie rozpoznała, kto jest jego autorem. Wsadził ostrożnie kopertę przez szparkę, a ta zleciała na dół i wydała delikatne puknięcie. Nagle, jak na zawołanie usłyszał kaszlnięcie po swojej prawej stronie. Wystraszony obrócił się, choć reszta kończyn totalnie mu zamarła w ruchu.
– Czyli to tak się sprawy mają... Chcesz zrobić z nią trójkącik?~ – odparła rozbawiona Bibi, dziewczyna chodząca do jego klasy.
– Wow Bibi... to pierwszy raz, kiedy widzę cię tak szczęśliwą. Zazwyczaj masz minę, jakby pies ci nasrał do butów. – odparł, niezbyt rozumiejąc, o co jej chodzi. Nie była na tyle blisko z Emz, aby jej wszystko wyśpiewać. Dodatkowo miała reputację tej wiecznie poważnej i wkurzonej uczennicy.
– Morda. To nie ja tutaj staram się zniszczyć komuś związek. – czarnowłosa tymi słowami zatrzymała w pewien sposób czas dla Edgara. Związek? Przecież by wiedział... Coś mu tu nie grało.
– O czym ty...
– No nie mów, że nie wiedziałeś! Emz od wczoraj jest z gwiazdą tego znanego zespołu. Jezu jak on miał... Poco chyba. Nie wiem, nie moje klimaty.
W tym momencie nasz emos prawie zszedł na zawał. Otarł swoje czoło, po czym na szybko pożegnał się z koleżanką i biegiem opuścił to miejsce. To był jakiś koszmar... Wszystkie planety i gwiazdy ułożyły się w taki sposób, aby dowalić mu.
⋆.ೃ࿔*:・⋆.ೃ࿔*:・
Edgar chciał pójść na wagary, naprawdę. Jednak musiał przetrwać pierwsze cztery lekcje. Czemu? Pierwszą lekcją był język fiński, z którego miał do napisania zaległą kartkówkę. Kolejne były blokiem wf-u, z którego jak na razie miał zerową frekwencję. Musiał, choć te parę razy poćwiczyć, żeby jakoś zdać. Nienawidził tego, ale nie chciał grabić sobie u mamy. I tak wymagała od niego minimum, czyli żeby jakoś zdał. Zacisnął więc zęby i starał się za wszelką cenę omijać Emz. To jednak okazało się niesamowicie trudne. O ile wcześniej to on ganiał za dziewczyną, tak teraz to ona ganiała za nim. W końcu go dopadła, kiedy ten po drugiej godzinie wychowania fizycznego chciał skorzystać z toalety. Czuł, jak koniec świata nadchodzi. Oczywiście tylko dla niego, bo przecież życie innych zbytnio się nie zmieni.
– O co chodzi? – spytał, przełykając ślinę.
– Dostałam dzisiaj jakiś liścik miłosny i parę osób sugerowało, że niby ty go napisałeś. Czy to prawda? – spytała, poprawiając swoje włosy. Na jej twarzy można było zauważyć mieszankę wkurzenia oraz smutku.
–... Nie. – ledwo co udało mu się odpowiedzieć przez narastającą gulę w gardle.
Cisza.
...
...
...
...
...
...
– HAH! Uff... Już się bałam! Jezuuuu...Oh my god! – odetchnęła z ulgą, po czym położyła dłoń na jego barku. – Kocham cię jak młodszego brata i wiesz, zaczęłam mieć takie schizy, że może dawałam ci jakieś znaki dotyczące love i tak dalej.
Serce Edgara z każdym słowem pękało coraz bardziej. Ten jednak z udawanym uśmiechem wysłuchiwał słów przyjaciółki.
– Pamiętasz tego gitarzystę, który mi się tak podobał? Pisaliśmy przez jakiś czas i w końcu poszliśmy wczoraj na naszą pierwszą randkę! Zapomniałam ci o tym powiedzieć, bo sama nie mogłam w to uwierzyć. – mówiła, pokazując na telefonie wspólne fotki z jej nowym chłopakiem. Zdecydowanie bardziej do niej pasował, byli w podobnym wieku i w pewien sposób dopełniali się zainteresowaniami. Emz była znaną influencerką, a Poco początkującym, lecz już całkiem uznanym gitarzystą.
– Mhm... Fajnie. – odparł nieśmiało, czując jak jego głos, drży.
– Hm? Coś się stało? Brzmisz na smutnego? – dopytała jak na złość.
– Nie, po prostu... Też bym chciał sobie kogoś znaleźć – wzruszył ramionami i głośno westchnął.
– Ojj... Nie przejmuj się. Na pewno kogoś sobie znajdziesz. Jeszcze masz tyle czasu!
Te pocieszające słowa były niczym plaster na krwawiące serce Edgara. Rana była jednak natomiast tak duża, że wspomniany opatrunek nie dał zupełnie nic. I chyba to było w tym wszystkim najgorsze, nieważne co by zrobiła Emz i tak wszystko było już stracone.
⋆.ೃ࿔*:・⋆.ೃ࿔*:・
Nie wiedział, czemu zgodził się na ten kretyński pomysł. Może pomimo bólu w klatce piersiowej nadal miał pewną słabość do dziewczyny. Jak inaczej albowiem wytłumaczyć ucieczkę Edgara z lekcji wraz z Emz oraz jej chłopakiem, Poco. Poszli do kina, bo było najbliżej. Jedna szybka przejażdżka autobusem i byli już na miejscu. Czarnowłosy przez cały ten czas próbował nie pokazywać po sobie tej cholernej zazdrości, lecz było to cholernie trudne. Ile by oddał, aby dłoń dziewczyny dotknęła jego, nawet na te parę sekund. Zakochana para co jakiś czas wymieniała się jakimiś żartami, które tylko oni rozumieli. Co chwilę dawali sobie całusy i z dumą pokazywali swoją miłość.
Obrzydliwe i do tego okrutne...– pomyślał Edgar, wchodząc do Sali kinowej wraz z pozostałą dwójką. Wybrali się na to, co akurat leciało, czyli jakiś słaby film akcji, który wyróżniał się tylko plakatem. Sugerował on, albowiem, że będą tam sztuki walki kung-fu. Chłopak zwrócił na to uwagę, tak samo, jak na obsadę. Robił wszystko, byleby zapomnieć o swoim złamanym sercu.
Spojler: nie działało.
Zajęli miejsca i wtedy rozpoczął się prawdziwy koszmar. Emz i Poco prawdopodobnie użyli kina jako wymówki, aby tylko gdzieś razem pójść. Edgar był tam kompletnie niepotrzebny. Być może propozycja jego przyjaciółki była jedynie z grzeczności i tak naprawdę nie chciała go tu? Ta teoria zaczęła się sprawdzać, gdyż po jakiś 30 minutach filmu ta dwójka zniknęła.
Chłopak nie wiedział, czy jest bardziej zły na nich, czy na samego siebie. W Sali nie było nikogo poza nim, więc pozwolił sobie na chwilę słabości. Parę łez spłynęło po jego twarzy. Zagryzł dolną wargę i z całej siły próbował powstrzymać się od wydawania jakichkolwiek dźwięków. Niestety nie udało mu się to, ciche smarknięcia rozległy się po całej Sali.
– Płaczesz, bo zabili tego złego? – przestraszony podskoczył, kiedy usłyszał za sobą jakiś męski głos. Chwila... to jednak ktoś był w kinie?! Przerażony spojrzał za siebie i zobaczył starszego od siebie chłopaka. Miał fioletowe włosy oraz czerwoną czapkę z daszkiem.
– Nie j-ja... Przepraszam. – mruknął, nie wiedząc co ma zrobić. Już miał wstać i iść gdzieś, aby nie przeszkadzać w seansie. Dostał za to popcornem w głowę. Zdezorientowany ponownie spojrzał się w stronę tajemniczego gościa.
– Siadaj koło mnie. Zaraz będzie najlepsza scena. – odparł, biorąc garść popcornu. Naszemu emosowi było cholernie głupio, więc zrobił dokładnie to, o co tamten go poprosił. – Nie wiem czemu tak mało ludzi lubi ten film. No efekty nie są najlepsze, ale to akcyjniak z-
– Kung fu. Ta, widziałem na plakacie. – wtrącił się, ocierając po raz ostatni łzy z oczu. Musiał teraz wstrzymać swoje smutki. Oczywiście wyjście z tej Sali było kuszącą opcją, lecz wtedy prawdopodobnie spotkałby Emz z Poco. Jakby zobaczyli go w takim stanie, to cholera wie, co by sobie ubzdurali. Bezpieczniej było zostać tutaj.
– Dokładnie! Nie rozumiem, jak można nie zaciekawić się tym! Sam bym chciał w czymś takim wystąpić. – mówił, żywo gestykulując.
– Jesteś aktorem?
– Początkującym, ale tak. Może mnie kojarzysz, Fang jestem.
–... Nie. Kompletnie nie wiem, kim jesteś.
– Ehh... Zagrałem w najnowszym Spidermanie.
– Serio? Kogo?
– Zwłoki.
– Aa... No to faktycznie mogłem cię nie poznać.
Rozmowa toczyła się dalej. Obaj całkowicie zapomnieli o tym, że w tle leci film. Edgar oczywiście uważał, aby nie podać zbyt osobistych faktów bądź co bądź nieznajomej mu osobie. Choć Fang miał w sobie coś, co pomimo ich różnicy wieku, stwarzało miłą i przyjazną atmosferę. Fioletowo Włosy, albowiem kończył w tym roku 20. Mimo to wydawał się w pełni rozumieć nastoletnie problemy czarnowłosego. Cóż za ironia losu...
Z transu wyrwał ich głośny krzyk jednej z postaci w filmie. Od razu przenieśli swój wzrok na duży ekran, aby zobaczyć dramatyczną scenę śmierci jednej z dziewczyn. Była to dosyć brutalna scena, jednak to nie ona najbardziej wystraszyła Edgara. Zauważył on, albowiem wchodzącego do Sali Poco, a zaraz za nim jego dziewczynę. Pośpiesznie zajął swoje poprzednie miejsce i kompletnie zapomniał o obecności chłopaka nad nim.
– A! To twoi znajomi? To nie będę już przeszkadzał czy coś...
Z niepewnością w głosie opuścił swój rząd i rozpłynął się w powietrzu, a przynajmniej w taki sposób zapamiętał to Edgar. On wtedy jeszcze nie wiedział, że to jedno spotkanie odmieni w pewien sposób jego życie.
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział jakoś mi wyszedł. Męczyłam się z nim cholernie, bo naprawdę bardzo dawno temu coś tutaj pisałam. W razie czego możecie pisać jak wyhaczycie jakieś błędy.
To do zobaczenia w następnym rozdziale! :>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top