8
Pov. Reader
Siedzę w samolocie obok tego dupka który został moim nowym przydupasem… To znaczy… Siedzę obok Torda w prywatnym samolocie mojej armii.
- No to… Po co lecimy do Norwegii sakarbie? Żeby ponownie ze sobą zamieszkać? - powiedział lekko zalotnym głosem.
Wkurzył mnie. Wyjęłam nóż i chwyciłam go za jaja, a nóż wbiłam blisko jego fiuta.
- Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie "skarbem" i będziesz mówił o naszej przeszłości obiecuję ci że nie spudłuje. - parszywie się uśmiechnęłam.
- D-dobra…! Ale nie chce go stracić… ty wiesz najlepiej [z/i] jaki jest duży~
Jeszcze bardziej mnie wkurzył ale postanowiłam nad sobą panować, w końcu jestem leaderem prawie najpotężniejszej armii! Nikt nie może wyprowadzić mnie z równowagi!
Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy próbując się uspokojić, ale poczułam ręce na piersiach więc od ruchowo przywaliłam mu z prawego sierpowego.
- Odpowiadając na twoje pytanie to… Lecimy do mojej bazy w Norwegii, a co nie pasuje ci?
- Zaraz… ty masz tam bazę?! Przecież to mój kraj! O ty suko jebana! - jego słowa w jakimś stopniu mnie… za bolały…? Nie rozumiem czemu! Przecież jestem zimna i nie czuła! To nie możliwe żeby ten dupek obudził we mnie dawne emocje… Nie… Dawnej mnie nie ma odkąd mnie zostawił.
- Nie to znaczy ja… Ja przepraszam… Nie chciałem cię zranić… - dopiero teraz po czułam że po moim policzku zleciała łza. Cholera, widział to.
Szybko starałam łzę i nic na to nie powiedziałam, a on również zamknął swój głupi, piękny, ale głupi! Ryj…
~ mini time skip ~
Otworzyłam leniwie oczy. Moja głowa leży na czymś bardo miękkim… Zaraz… Co to?
Podniosłam ją i zobaczyłam że byłam oparta o ramię nadal śpiącego Torda. O kurwa… Hm? Słysząc głos jednego z żołnierzy spojrzałam na niego.
- Słucham? - powiedziałam zimnym tonem.
- Za chwilę lądujemy Mistress, wszytko jest już przygotowane. - w odpowiedzi usłyszał krótkie "możesz odejść".
Eh jaki on był wystraszony… To znaczy że się mnie boją, to dobrze…
Walnęłam tego ukochanego dekla w głowę żeby go obudzić. Pfff, on natomiast spanikował i szybko się obudził. Wygląda tak śmiesznie.
- C-co jest?! At-takują?! - wyjął pistolet k panicznie zaczął się rozglądać przeładowując go i machając nim przed moją twarzą.
- Cholera jeszcze mnie zabijesz! - zabrałam mu szybko pistolet. - Ogarnij się do kurwy! Już ma być spokój!
"Proszę zapiąć pasy, przystępujemy do lądowania."
Uspokojiłam się i oddałam mu pistolet po czym zapięłam sobie pasy. Przez chwilę było czuć wstrząsy ale po chwili wylądowaliśmy i powoli zaczęliśmy się zatrzymywać. Kiedy samolot się zatrzymał i mogliśmy wysiąść poprawiłam odznakę i to zrobiłam..Gdy zeszłam z schodów stanęłam i rozciągnęłam się patrząc zadowolona na bardzo dużą armię stojącą przede mną i oddającą mi hołd.
- Ah jak dobrze być w domu… - szepnęłam cicho ale oczywiście ten dekiel musiał zepsuć mi humor samym istnieniem.
- Co tam szepczesz? - mruknął przy moim uchu.
- Ugh nic po prostu już wsiadamy - wsiedliśmy do limuzyny i zaczęliśmy jechać do głównego budynku armii. W końcu mam całą dużą wyspę jako moją siedzibę, nie opłaca się iść… Mogę się zmęczyć a ostatnio moja choroba daje mi w dupę więc lepiej tego nie robić…
_____________________________
507 słów
~ Ario
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top