1
Masz 19 lat
[T/i] - twoje imię
[Z/i] - zdrobnienie imienia
[T/n] - twoje nazwisko
[U/k] - ulubiony kolor
[K/w] - kolor włosów
[K/o] - kolor oczu
[D/w] - długość włosów
Wiem pewnie to już wiesz...
Ps. Ty: 19 lat Tom: 21 lat Tord: 20 Edd: 22 Matt: 21 lat
*******************************************
~ wspomnienie ~
POV. [T/i]
- T-tom?
- Nie to ja Tord. Zabiorę Cię do bazy.
- Dobrze...
~ W bazie, twoim pokoju ~
- Tom oni m-mnie...
- Już ciii. Jestem tu siostrzyczko... Prześpij się.
POV. Tom
Wyszedłem z pokoju [z/i] Dorwe tych gnojków zapłacą za to co zrobili mojej małej siostruni.
- Tord musimy ich dorwać - zacisnałem bardziej palce na rękojeści(dop. Aut. dobrze to napisałam?) pistoletu.
- Tom spokojnie. Teraz musimy przy niej być, bo może mieć głupie pomysły. Wyślijmy do niej Patricka.
- Dobrze. Dobrze. Wiem niech jej powie że jak jest jedyną dziewczyną w bazie to powinna mieć badania psychiczne. Wiesz tak jak Ty...
- Ok.
POV. [T/i]
Dobra ogar nie okazuj słabości... Ale nie umiem...
* Puk puk * o pukanie.
- E hej [t/i] mogę wejść.
- Zaczekaj chwilkę przebieram się. - tia czasami muszę skłamać...
- Dobrzę
~ 5 min... ~
- Proszę wejdź.
- Przyszłem bo lider kazał mi przeprowadzić z tobą badania psychologiczne. No wiesz to dlatego że jesteś jedyną dziewczyną w bazie.
- Usiądź A ja przyniosę jakieś ciastka i zaparzę wodę na cherbatę.
- Dobrze zaczekam.
Idę przygotować wszystko i zaczynam śpiewać [ulubiona piosenka]. Po pięciu minutach wracam z przekąskami i cherbatką.
- Ładnie śpiewasz.
- Co słyszałeś to? Przepraszam.
- Nie masz za co naprawdę ładnie śpiewasz...
- Dziękuję.
- Dobrze więc zaczynajmy!
~ Po 1 godzinie i 30 minutach ~
- Ja muszę już iść. Wiesz śpieszę się.
- Zabierasz gdzieś Paula? Awwwwwww. To takie słodkie.
- Tak dokładnie.
- Miłej randki.
- Dzięki pa.
- Papatki.
Dobra teraz znaleść Tom'a. Wbije mu do pokoju.
- TOM! Wbijam.
O nie ma go... Dobra idę do Tord'a. Wezwę Tom'a przez radiowezeł.
-Hej torciku!
- Hej skarbie. Po co przyszłaś?
- A ja tylko przyszłam wezwać Tom'a. Nie wiem gdzie jest.
- TOMPROSZONYDOGABINETULIDERA!
- [t/i] wolniej.
- Dobra dobra. TOM PROSZONY DO GABINETU LIDERA!
* Puk puk *
- Proszę.
- Tak jest Sir?
- To ona Cię wolała. - pokazuje na mnie.
- Tom proszę kupisz mi to? - wreczam mu moją listę zakupów.
- Tak siostrz... ZARAZ 70 TABLICZEK CZEKOLADY?! 50 PACZEK ŻELKÓW HARIBO?!
- Tom nie dryj ryja (dop. Aut. "nie dryj ryja" xD)pokazuj mi to.
- Co serio?
- No co zapasy mi się skończyły.
Podchodzę do Tord'a i chce mu dać buziaka ale sięgam mu do ramion. W porównaniu do niego jestem kurduplem. Dobra [t/i] stań na palcach. Dasz radę! Udało się.
POV. Tord
[K/w] zaczyna na mnie wchodzić i siada na ramionach. Jest taka słodka.
- A teraz prowadź do pokoju.
- Emmm... Wiesz jestem liderem powinienem utrzymywać jakieś pozory...
- Dobra w takim razie nie będę się odzywać i nie będę jeść od teraz! - jak dziecko. Słodkie dziecko.
- Dobra dobra. Tom ty lepiej to wszystko kup.
- Ok. Pa.
- Jej! To teraz prowadź na stołówkę.
- Ale chciałaś do pokoju.
- Ale nic nie jadłaś. Prowadź!
POV. [T/i]
~ Time skep ~
- Dobra a teraz wszyscy słuchajcie. Za tydzień Tord ma urodziny! Dla tego musimy zrobić imprezę. - mówię do żołnierzy
~ Time skep bo jestem leniwa ~
- NIESPODZIANKA! - wykrzyczałam razem z żołnierzami kiedy Tord wszedł do stołówki.
- C-co tu się dzieje! Kogo to pomysł?!
- Mój - mówię nie zwarzając na to że jest zarzenowany.
- Oh [z/i]. To dla mnie? Z jakiej okazji? - od razu się rozpromienił.
- Nie pamiętasz? Biedaczek... Dziś są twoje 20 urodziny!
- Serio? No to imprezujmy! - nie spodziewałam się tego po nim. Po Red Leaderze.
~ Kolejny Time skep ~
- Heszcze Koleke.
- Ale [z/i] jesteś już pijana. Kochanie idziemy do pokoju.
- Nie!
- Kochanie... wstajemy - zaczął pomagać mi wstawać. Ale się przewróciłam. - Dobrze dobrze - i zabrał mnie na rączki.
~ Koniec wspomnienia ~
Te pamiętne chwilę... Teraz jestem Black Leaderem nikt z poza armi nie wiem kim jestem.
~ wspomnienie ~
- Przepraszam ale jeżeli zostaniesz ze mną będziesz w niebezpieczeństwie. Muszę Cię zostawić. Wiem że sobie poradzisz - uśmiechną się do mnie widząc w moich oczach łzy - Nic Ci się nie stanie. Alex będzie się tobą opiekował.
- Tak jest Sir.
- A-ale Tord
- Ciiii - przerwał mi - to dla Twojego dobra. Żegnaj [z/i]
~ koniec wspomnienia ~
Nie. Nie myśl o tym. To już przeszłość. Ale moje uczucia są prawdziwe...
*puk puk XD*
- Proszę.
- Liderko otrzymaliśmy list od... Od Pink Liderki ("Pink" to mnie rozwala jak ktoś może mieć taki kolor army? XD dop. Aut.). Mówi że jeżeli nie zdradzisz swojej torzsamości to zabije jeńców z naszej armi.
- Niech ich zabiję - odpowiadam moim chłodnym głosem, żadko się śmieję. Ostatnio nawet zaczęłam się ciąć...
- Ale... - nie dałam mu dokończyć.
- Nasza armia liczy setki tysiący jesteśmy potężniejśi nawet od Red Army... I Torda... - ostatnie słowo wypowiedziałam ciszej.
- Tak jest - zasalutował i wyszedł z mojego gabinetu. Jeśli dowiedział by się że się tnę...
Wystarczy mi że widzi jak zwijam się z bólu głowy. To tak boli. Ostatnio mam coraz częściej ataki... To jest takie okropnie. Nie do wytrzymywania.
- Numer 83651 i 736 do mnie do gabinetu.
- Tak jest Sir! - obaj mi zasalutowali
- Mam dla was nową misję jesteście bardzo zaufanymi żołnierzami. Wiem że mnie nie zdradzicie.
- Tak jest.
- Idziecie do Red Army macie mnie o wszystkim powiadamiać. Proszę fałszywe papiery. - powiedziałam zimnym i oschłym tonem. - A teraz sio zgłoście się do Alexa. Wyruszacie jutro.
**********************
861 words
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top