________________________________
»Annie«
Jestem wściekła na matkę. Nierozumie, że kocham tylko jednego mężyznę i to się nie zmieni. W sumie jest starszy tylko o dwa lata. Ja mam 20, on 22. Jezu, czy moja mam niewierzy w miłość na odległość? Czy to, że mieszkamy na jakimś zadupiu pod Los Angeles znaczy, że nigdy nie spotkam miłości życia? Oszaleję.
– To co Annie, podwieść cię do klubu?
– Możesz dać mi spokój?
– Mogę. Ale dopiero wtedy, gdy wyjdziesz za mąż
– Mamo! – chce, to niech mnie zawiezie do tego pieprzonego klubu
(jakiś czas później, pod klubem)
– Ty! Mała – zaczepił mnie ochroniarz – masz jekieś 16 lat. Niewejdziesz sama do klubu. Jest od 20
– Mam 20 lat. Urodziłam się w 1960 roku.
– Uważaj bo ci uwierzę
– To lepiej uwierz. Daj jej spokój – poczułam czyjąś dłoń na ramieniu – ona przyszła ze mną, prawda? – nieznajomy zwrócił się do mnie. Kiwnęłam głową bo inaczej nieweszłabym do klubu
– W takim razie proszę – ochroniarz był dziwnie blady
– Dziękuję – powiedziałam do obcego mi człowieka – gdyby nie ty – dopiero na niego spojrzałam: czarny garnitur, czarny kapelusz w stylu Fedora, okulary przeciwsłoneczne? Skądś go znam – pewnie nigdy bym tu nie weszła – dopiero zauważyłam, że ma na twarzy gumę od charakteryzacji. Była ledwie widoczna, ale ja i tak zauważam wszystko – może się poznamy? Jestem Annie. Mam 20 lat – wyciągnęłam do niego rękę – A ty?
– Mike. Mam 22 lata – widziałam, że coś ukrywa – może pójdziemy na spacer do ogrodu? Jakoś duszno w tej sali – skąd ja znam ten głos?
– Świetny pomysł. Opowiemy sobie trochę osobie.
– Dobra
– Mówiłeś, że masz na imię Mike, tak?
– Tak
– I że masz 22 lata?
– Tak
– Masz jekieś zainteresowania?
– Śpiew i taniec, ale średnio mi to wychodzi, a ty?
– A, wiesz. To co większość obecnych dziewczyn. Michael Jackson
– Serio?
– Tak. Chciałabym go kiedyś spotkać... Kocham go
– Na prawdę? Bo tak się składa, że moja siostra też.
– Mogłabym nawet za niego wyjść i nosić jego dziecko
– Co do tego małżeństwa... Kochasz go za sławę i fortunę, czy za coś innego?
– Za to, jaki jest, za jego dobre serce. Szczerze?
– Szczerze
– Niewiem skąd cię znam. Ale chyba się domyślam. Przedstawiłeś się jako 22-letni Mike, interesujący się tańcem i śpiewem. Ale mam dziwne wrażenie, że wcale nie masz tak na imię...– przytuliłam się do niego i kontynuowałam szeptem – Powiedz mi szczerze. To ty, jesteś Michael Jackson,
tak?
» Michael «
– Tak. Rozgryzłaś mnie. Ale poczym mnie poznałaś?
– Twój głos cię zdradził. Ale czego ty, Król Popu, jedna z najsławniejszych na ziemi osób, tu szukasz?
– Tego co ty. Miłości. I chyba właśnie znalazłem – powiedziałem i ni z tego, ni z owego, zaczęliśmy się całować
» Annie «
Tak. To on.
– Twarz ci się odkleja – powiedziałam, gdy skończyliśmy pocałunek. Zaraz zaczął się śmiać
– Gdzie?
– Tu – powiedziałam i poprawiłam mu charakteryzację
– Dzięki. Mogę cię o coś zapytać?
– Ty zawsze
– Wpadniesz jutro do Neverland?
– Żartujesz? Jasne
(w domu Annie)
– Mamo, nieuwierzysz kogo dzisiaj poznałam i z kim się umówiłam na jutro – pominęłam pocałunek, bo by mnie zabiła
– Świętego Mikołaja
– Nie. Michaela Jacksona
– Annie, niekłam
– Ale to prawda
– Yhy. Uwierzę jak cię jutro odwiozę pod jego dom
– Mamo. Nie. Sama pojadę
– Annie, ani mi się wasz!
– Dobra, daj spokój. Dobranoc
– Dobranoc
(następnego ranka)
» Michael «
Serce mi wali. Znalazłem kobietę mojego życia. Jest idealna
Siedziałem zamyślony, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Domyślałem się, że to Annie.
– Cześć Annie
– Cześć Michael... – była nieśmiała
– Chcesz zwiedzić Neverland?
– Jeszcze pytasz? Jasne!
– Powiem, ci, że mówiąc, że właśnie znalazłem miłość życia, mówiłem o tobie
– O mnie? A co ty we mnie widzisz?
W głupiej niebieskookiej blondynce... Bez rodziny... – miała szklane oczy. Niepozwolę żeby płakała. Nie w Nibylandii. Przytuliłem ją do siebie.
» Annie «
Byłam bliska płaczu, gdy poczułam, że ktoś mnie przytula. Nieotwierałam oczu. Wiedziałam, że to Michael. Czułam to. Objęłam go i niechciałam puścić.
– Annie, wszystko ok?
– Tak. Ale muszę Ci coś powiedzieć.
» Michael «
– Słucham
– Kiedy miałam może 16 lat i byłam sama w domu... usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Potem pobiegłam pod stół. Zobaczyłam krwawe plamy na dywanie. Ale on widział... Jak wbiegam pod stół... Uciekłam do sypialni... On pobiegł za mną... Powalił mnie... I... I... – musiałem coś zrobić. Znowu ją przytuliłem – on mnie... Nawet nie chcę tego pamiętać... Potem mnie uderzył, I jeszcze raz... – biedactwo, nadal płakała – potem wyszedł... To była Niedziela, co za czarny dzień... Straciłam przytomność, oddech, później NZK, reanimawali mnie... – rozpłakała się na dobre. Zrobiłem to, co uważałem za słuszne. Znowu ją pocałowałem w usta... Cel osiągnięty, uspokoiła się – dziękuję Michael. Wiem, że znasz mnie drugi dzień, ale...
– Ale?
– Ja cię kocham... Ale i tak nigdy nie będzie nas łączyło nic więcej niż przyjaźń
– Będzie – powiedziałem znowu się całowaliśmy – odkąd cię zobaczyłem, wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia
– Ja też – odparła. Czyżby podzielała moje uczucia?
– Chcesz zamieszkać u mnie?
– A mogę?
– Jasne
– Boże, dziękuję!
– Ale ja nie mam na imię Bóg. Tylko Michael – stwierdziłem i zaczęliśmy się śmiać jak dzieci.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top