~Mam pecha~
DOBRA GUYS
TO JEST MOJ PIERWSZY FF I NAWET NWM CZY GO UPUBLIKUJE, PONIEWAŻ PISZE TO O 00:34 I MI ODKLEJA XDDDDD.
PRZY OKAZJI NUDZI MI SIE, A JA DZIS MUSZE ZARWAĆ CAŁĄ NOC ;-;
WIEC NO TO JEST JAKIŚ WYSRYW, MOICH MYŚLI, PRZEMYŚLEŃ, JAK SIE CZUJE, TRAUM, I TEŻ JAK WYMYŚLONYCH RZECZY, ŻEBY PASOWAŁO DO HISTORII XD
ZAPRASZAM!
❗❗NIE ODPOWIADAM ZA SKRĘCANIE Z CREENGU❗❗
🚨🚨I PROSZE NAJPIERW PRZECZYTAC OPIS TEGO DZIEŁA!!!! 🚨🚨🚨
To był dzień jak co dzień.
Mogłoby się wydawać, że nic się nie działo.
MOGŁOBY
Pewien szatyn szedł do pracy przez ulicę Yokohamy. Dzień jak co dzień. Całymi dniami siedział w pracy i podrywał klientki. Za każdym możliwym razem pytał się im czy by niechciany z nim popełnić podwójnego samobójstwa.
ZAWSZE odmawiały.
Wszystko to robił, żeby później wracać do swojego pustego mieszkania, i siedzieć w samotności rozmyślając o swoim życiu.
A na koniec dnia ze łzami w oczach, położyć się spać, marząc o tym by się nie obudzić następnego dnia.
Nazywał się Osamu Dazai.
Miał 22 lata. Posiadał również brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Był dosyc wyskoki, szczupły i bardzo przystojny. Nosił na sobie zawsze bandeże, z niewidomego powodu.
Każde laski na niego leciały w okolicy. Jakby chciała to by mógł mieć każdą. Problemem jednakże był w tym, że on chciał z nimi popełnić podwójnego samobójstwa, zaś one...
No nie do końca.
Cóż, co się można po nich dziwić.
Osamu był bardzo inteligentny, jednakże pracował w kawiarni.
Chociaż na spokojnie by mógł pracować w jakies polityce, ale on do polityki nie zbyt chciał się pakować.
Innym ludzią pytanie się nasuwa typu: "Przecież on jest taki mądry. Czemu pracuje w kawiarni, a nie w jakieś lepszej platniej pracy?"
Z prostego powodu. Nie palił się do prac w których, trzeba dużo pracować. Czy to umysłowo, czy siłowo.
Do tego, Osamu był strasznie leniwy. Zaś już wolał się ruszać i obsługiwać klientów, niż siedzieć w jakimś korpo, za laptom i nic tylko siedzieć i siedzieć.
Fakt Dazai był leniwy, ale wolał już chodzić cały czas, niż siedzieć na dupsku przez cały dzień i jeszcze przed komputerem.
Wolał podrywać klientki, i się obijać z lekka, niż siedzieć gdzieś za biurkiem.
No cóż, już taka jego logika. Nikt już nic na to nie poradzi.
Chociaż pracował w kawiarni, to jakoś zawsze dawał radę i się obijał. Przez co strasznie to denerwowało, jego kolegę z pracy.
Doppo Kunikida. Miał blond włosy zaplecione w warkocz. Szare oczy. Był również wyskoki.
-Dazai! Rusz tą dupę, a nie cały dzień nic nie robisz.
-Ne Kunikida-kun, wcale cały dzień się nie obijam - powiedział nawet się nie odwracając do kolegi, a dalej leżąc na jednej z kanap
-A no tak. Zapomnielem. JAK SIE NIE OBIJASZ TO PODRYWASZ KLIENTÓW! BYŚ SIE W KONCU CZYMŚ ZAJĄŁ!
-Przecież już coś robię. Leżę na kanapie i rozmwiam z tobą. A to już coś.
-Wow. No naprawdę. Na więcej cię nie stać już? - prychnął zdenerwowany, aż mu żylak na czole wyskoczyła - Byś się zajął czymś pożytecznym, a nie, nic całymi dniami nie robisz, a później marudzisz, jak to źle w życie masz. Żeby na sam koniec podrywać klientki i pytać się ich o podwójne samobójstwo. Pff. Naprawdę nie dziwię się czemu żadna cię nie chce. - odwrócił się tyłem do swojego kolegi z klasy, i szepnął tak jakby do siebie, ale też tak, żeby Osamu usyszał trochę - żałosne.
Blondyn odszedł od Osamu cały zdenerwowany.
"Ała? W sumie ma rację. Czego ja się mogłem spodziewać. Idiota ze mnie... Prawda boli... Jak to mówią. To chyba prawda... Ehh... Ma rację... Nic nie robię, całymi dniami się obijam. Żadna mnie również nie chce, przez to, że jestem kimś, kim jestem... Ma rację... Jestem żałosny... Żałosnym śmieciem... Ehh... Dlaczego nie mogę umrzeć...? Czemu? Za jakie grzechy....?" -pomyślał szatyn.
Po tych myślach wstał z kanapy i założył na twarz maskę sztucznego uśmiechu, by nie widać po nim, że coś jest nie tak.
Podszedł do kasy, i zaczął obsługiwać klientów.
Po jakiś 2 godzinach, do kawiarni wszedł rudy mężczyzna. Dość niskiego wzrostu. Miał niebieskie oczy, delikatne rysy twarzy i był bardzo przystojny.
Nazywał się Chuuya Nakahara.
Był ubrany w luźna szarą koszulkę z krótkim rękawem, czarne spodenki i czarne buty. Na głowie miał luźnego nie wysokiego koka z tyłu głowy. Był w takim samym wieku co Osamu.
Z niewidomych przyczyn, właśnie on przykuł uwagę Osamu.
No co mu się dziwić. Na takiego przystojniaka, każda dziewczyna wzdychała.
Chuuya podszedł spokojnie do stolika. Usiadł przy jednym przy oknie. Wziął do rąk kartę i zaczął czytać menu.
Dazai swidrował rudzielca wzrokiem. Nie tylko dla tego że był przystojny. O to to nie.
Chociaż z jednej strony też dlatego, ale bardziej dlatego, że kogoś mu przypominał. Ale nie wiedział kogo. Nie mógł sobie przypomnieć, jakby kiedyś go spotkał, ale to wspomnienie jest jakby przez mgłę.
Chuuya czuł na sobie czyjś wzrok. Rozejrzał się po lokalu, i jego wzrok zatrzymał się na Osamu.
Ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, na moment.
Osamu szybko odwrócił wzrok udając, że coś robi. Po chwili schował się za lada.
"Kurwa. Co za ze mnie idiota. Co robić? Co robić? Muszę przecież odebrać zamówienie... Ale teraz będzie tak nie zręcznie, przy tym. Kurwa... Czemu ja muszę być takim idiotą, dlaczego jestem taki beznadziejnie we wszystkim... Japierdole... Nienawidze siebie... Kurwa mać... Czemu mnie to spotyka...?"-pomyślał Osamu
Starał się uspokoić
"Wdech i wydech, wdech i wydech. Spokojnie, muszę pójść i przyjąć zamówienie. To jest moja praca. I tak nikogo innego teraz nie ma i to ja muszę to zamówienie przyjąć"
Po chwili postanowił podejść do stolika, chłopaka któremu przed chwilą się przygladał, i odebrać od niego zamówienia.
-Dzien dobry. Czy już mogę od pana przyjąć zamówienie? -powiedział trochę zmieszany
-Dzien dobry, yyy tak. Poproszę czarną kawę bez mleka. - powiedział też troszkę zmieszany.
-Dobrze. Czy coś jeszcze?
-Nie to tyle.
-Dobrze zaraz powinno być pańskie zamówienie - uśmiechnął się stucznie i odszedł od stolika, by zrobić zamówienie.
Było strasznie nie zręcznie.
No ale cóż, co można się dziwić.
Każdy by w takiej sytuacji czuł się nie zręcznie.
Nakahara popatrzył się za nim
"Trochę to było dziwne... I dlaczego on mi się tak przyglądał? Hmm? Dziwne... Z kąś go kojarzę ale nie wiem skąd..."- pomyślał Chuuya.
Po około 3 minutach brązowooki przyniósł jego zamówienie
-Prosze bardzo.
-Dziękuje -uśmiechnął się do szatyna z grzeczności.
-Czy coś jeszcze przynieść? -odwzajemnił uśmiech. Ale to nie był prawdziwy uśmiech, tylko jeden z tysiąca jego masek. Sztuczny uśmiech musiał zakładać każdego dnia.
-Nie, jak na razie podziękuję.
-Dobrze. -powiedział Osamu i odszedł od stolika, zająć się innymi zamówieniami.
Cały czas myślał o nieznajomym. Przypominał mu kogoś, ale nie wiedział kogo. Nie mogło mu nic przyjść do głowy. Myślał i myślał, aż w końcu wyrwał z jego myśli jego siwy kolega z pracy.
-Dazai-san. -powiedział nie śmiało chłopak
-Tak Atsushi-kun?
Chłopak nazywał sie Nakajimi Atsushi. Mial siwe włosy dość w dziwny sposób podcięte. Powiem szczerze. Jego fryzura wyglądała jakby wziął nożyczki do ręki, i żeby zrobić na złość rodzica obciął sobie sam włosy.
Wracając. Miał dwu kolorowe oczy. W połowie fioletowe, w połowie żółte. Był dość młody, miał dopiero 18 lat. Od razu po osiemnastch urodzinach poszedł do pracy. Nie dlatego że był biedny. Chciał po prostu zarabiać już na swoje studia. By rodzicą nie przyszważać problemów. Był dobrym dzieckiem. Nie sprawiał już i tak dużo problemów.
-Bo pan Kunikida powiedział by pan dziś zamknął kawiarnie.
Szatyn skierowała swój wzrok do Kunikidy ktory się na niego patrzył, przy drzwiach. Blondyn kończył już swoją zmianę.
Westchnął w myślach Osamu
-Dobrze. - uśmiechnął się do chłopca stucznie.- Niech tak będzie.
"To dziś jednak nie będę mieć czasu by poszukać jakieś niewiasty, żeby popełniła ze mną samobójstwo.... No cóż... Może kiedy indziej. Albo po prostu umrę w trakcie snu."- pomyślał Dazai
Kiedy tak pomyślał potrzedł do stolika, gdzie siedział, jego obiekt o którym tak intensywnie myślał.
-Czy już mogę zabrać naczynie? - popatrzył się na już puste naczynie
Chuuya podniósł na niego swoje przepiękne szafiry.
-Tak już może je pan zabrać. I bym już poprosił o rachunek.
-Dobrze. Karata, gotowka?
-Poprosze kartą.
-Dobrze zaraz przyjde. - powiedział Dazai i poszedł po terminal. Gdy już wszystko zrobił Chuuya przyłozyl kartę do urządzenie. Kiedy wszystko już było zapłacone Chuuya wstał.
-Dowidzenia- powiedziała do wyższego
-Dowidzenia i zapraszamy ponownie -powiedział Osamu z uśmiechem na twarzy.
Wziął naczynia i zaniusł do kuchni.
Jego mina momentalnie zrzedła.
*Time skip*
O godzinie 20.30 Dazai zamykał kawiarnie.
"Boże. Jaki ja zmeczony już jestem. Chce się już położyć do łóżka i pójść spać....
A najlepiej już na zawsze. Boże...
To był męczący dzień... Jestem taki zmęczony. A jeszcze zakupy muszę zrobić do domu.... Boże jak mi się nie chce. Ehhh...
Ale jak ich nie zrobię to jutro i dziś wieczorem będę zdychać z głodu. Chociaż... Umarcie z głodu to nie taki głupi pomysł...
Dobra pójdę do tego sklepu. Powinien o tej godzinie, jakiś sklep spożywczy być otwarty." -pomyślał Osamu gdy szedł chodnikiem w stronę sklepu- "Może by ktoś teraz wyskoczył z uliczki i mnie zadźgał nożem? Hmm... W końcu bym umarł. Chociaż bym wolał umrzeć u boku jakieś kobiety i to jeszcze bez bolesna śmiercią. No ale cóż. Przynajmniej bym w końcu umarł."
Tymczasem Chuuya siedział u siebie w domu.
Chuuya z zawodu był malarzem, i tworzył sztuke. Nie był zabardzo jakoś znany. Dopiero zaczynał. Był młody artysta więc co się dziwić.
Dopiero co skończył malować obraz. Chuuya naprawdę ładnie malował. Chociaż jak na razie nie był zbytnio znany, to i tak przepięknie malował.
Nakahara miał Instagrama, ale na nim tylko pokazywał swoje obrazy, nigdy nie pokazywał swoje twarzy. Tak dla anonimosci. Miał na insta już prawie 50 tyś. obserwujących. To było nawet dużo. Ale jak na razie nie chciał pokazywać jak wygląda.
Chuuya od dzieciństwa fascynował się sztuką. Kochał rysować. Był mały problem. Można by powiedzieć, że Chuuya ma lekkie problemy z agresją... Mógł się wyładowywać na obrazach, jednakże gdy coś mu nie wychodziło to strasznie się denerwował.
Był już na 3 roku studiów. Dobrze mu szło.
Chuuya nie miał za dużo przyjaciół, ale nawet lubił poznawać ludzi.
Osamu poszedł do sklepu zrobić zakupy. Wziął wózek sklepowy i zaczął go popychać, i walkadać produkty do środka.
W pewnym momencie kółko od wózka pękło i poleciło. Prawie wózek się wywalił gdyby nie to, że Osamu trzymał go mocno.
"Kurwa ja to mam pecha. Jak to mawiają? Ten co ma pecha to nie dość, że ma pod górkę, wiatr w oczy to i chuj w dupę.(?) Chyba tak się nie mówiło.. Ale te same znaczenie ma. Naprawdę ja to mam pecha przez całe swoje pieprzone życie. Ehhh..."
Westchął głośno i podniósł lekko wózek w górę i poszedł z nim do kasy.
Po zrobionych zakupach poszedł do domu, z pełnymi reklamówkami.
Pod koniec drogi jeden z worków postanowił się zerwać.
-Cholera - szepnął do siebie. Drugi worek oparł o ścianę a w pierwszym zawiązał pęknięcie i włożył z powrotem zakupy, które wypadły. - Ja to mam naprawdę pecha..
Westchnął cicho i poszedł dalej.
Gdy wrócił już do swojego pustego mieszkania, położył zakupy w kuchni na stole.
"Nie chce mi się rozpakowywać. Nawet nie chce mi się jeść. Dobra jutro to zrobię. Pójdę się wykąpać i spać."
Tak jak pomysłam tak zrobił. Po jakiś 30 minutach położył się do łóżka, i wziął telefon do ręki.
"Kto to był, ten rudzielec. Jakbym kiedyś go spotkał, ale nie wiem gdzie... Hmm. Może mi się przypomni z imienia, bądź nazwiska. Tylko, że ja nie wiem jak ma na imię. Hmm... Czekaj. Przecież znam kogoś kto go znajdzie bez problemu"
Uśmiechnął się lekko pod nosem i zadzwonił do pewnej osoby.
*Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał*
-Cholera Osamu postało cię, że o tej godzinie dzwonisz? - zapytała zdenerwowana kobieta
-Oj już tak nie przesadzaj. Jest dopiero 22:47. To po pierwsze. Po drugie byś się miłej do mnie wyrażała. A nie z pyskiem od razu do mnie.
-Czego chcesz padalcu?
-Oj no wiesz jak bardzo cię lubię~~
-Gadasz stary, czy mam się rozłączyć?
-Co tak się denerwujesz? - powiedział z lekko rozbawiony głosem i wstał do siadu - Przejdę już do konkretów. Możesz mi koleżanko moja kochana znaleźć pewna osóbkę? Proszę.
-Hah! A co ja z tego będę miała?
-Dam ci twoje ulubione żelki i wino~
Na te słowa kobiecie zaświeciły się oczy.
-Dobra. Jak wygląda? Ile o tej osobie wiemy?
-Haha. Wiedziałem, że się zgodzisz. - śmiechął cicho - Nie wiele wiemy. Nie znam jego imienia, a chciałbym znać. Jest to chłopak. Ma rude włosy, niebieskie włosy. Jest dość niskiego wzrostu. Widziałem go dziś w kawiarni. Kogoś mi przypomina ale nie wiem kogo. Więc chce byś go znalazła. Wystarczy mess albo Facebook.
-To tyle? Stary to ja na luzie znajdę go. Haha! Tyle dałeś mi że zaraz go znajdę. Yyy. Czekaj sekundę - mowial klikając coś na klawiaturze komputera
-Okej
-Dobra mam go. Na luzie znalazłam. Zaraz ci wyśle jego Facebook. Pierwsze co mi się wyświetliło to Facebook.
-Okej dzieki.
-Nie ma sprawy, ale pamiętaj.
-Dobrze, dobrze pamiętam. Dziękuje jeszcze raz.
-Nie ma sprawy. To dozobaczenia Osamu.
-Do zobaczenia Yosano. - smiechnął cicho szatyn i się rozlaczył.
Kobieta z którą rozmawiał Osamu nazywała się Aikko Yosano. Miała ścięte włosy do ramion. Trochę podchodziły do ciemnego fioletu.
Aikko była zawodową stalkerka. Jeśli chciałeś kogoś znaleźć, od razu podbijaj do niej. Ona ci nawet będzie potrafiła znaleźć kogoś po kolorze kurtki. Dla niej stalkowanie to była łatwizna.
Po chwili Osamu dostał wiadomość jak nazywa się rudzielec.
Skopiował wiadomość i wyszukał na Facebooku.
Wszedł w profil rudzielca i go zaobserwował.
Od razu rozpoznał go.
*Time skip*
Około godziny 23.57 odłożył telefon i położył się spać.
Męczył się strasznie. Zawsze nie mógł szybko zasnąć. Nawet jak był bardzo zmęczony. Zawsze miał z tym problem.
Po około godzinie dopiero udało mu się zaśnać, z nadzieją, że już się nie obudzi...
~~~~
hello.
To co. XD.
Wiem gówno jakich było mało. XDDDDD
Jak to pisze teraz tą końcówkę to jest 19:14
Od jakiś 2 tygodni (w tym momencie kiedy to pisze. A zastaniwalam się od 08.05.2024 lol) się zastanawiam jak ten rozdział skończyć i czy go wogóle wrzucić. Bo to jest takie gówno jakieś. Nwm co ja robię ze swoim życiem XD.
Więc jeśli ktoś to przeczytał to znaczy, że się zdecydowałam i wrzuciłam.
Mówiłam że crenge i wogóle. A to dopiero początek XDDD
Czytacie na własną odpowiedzialność. okej.
Żeby później na mnie nie było. Nwm wogóle czy zrobić kolejny rozdział. Najwyżej nie.
Bo tak szczerze to ja się dopiero rozkręcam XD
Tak szczerze to te niektóre rzeczy, które tu wrzuciłam, to się wydarzyły w rzeczywistym życiu. lol.
Znaczy rzeczy też, ale bardziej przemyślenia. Hmm. No trudno.
ALE NIE KTORE. PARE MUSIALAM ZMYSLEC ZEBY PASOWALO DO FABUŁY.
Zresztą tego gówna będzie tutaj więcej i tego typu. Więc no
Jeszcze masz czas by przestać to czytać. JESZCZE MOZESZ SIE WYCOFAĆ.
Hehe
To dozobaczenia.
2451 słów (wiem dużo lol)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top