Prolog
Wjeżdża w końcu prolog :D
[1400 słów]
~~~~~~~~~~~~~~
Jeongguk:
Hyunsoo uchylił się przed moim kolejnych zamachnięciem, unikając tym samym dość mocnego ciosu, który zapewne powaliłby go na ziemię, zostawiając niewielki ślad na ramieniu. Nigdy nie wybierałem do pary w codziennych ćwiczeniach, tych mniej doświadczonych wojowników. Zawsze był to któryś z najlepszych, abym miał lekkie wyzwanie przed kolejną wygraną.
Jeszcze kilka machnięć mieczem i mocnych uderzeń wystarczyło, aby Hyunsoo stracił swoją broń. A jak tylko do tego doszło, mężczyzna ukłonił się, dziękując mi za walkę. Jego szata była lekko rozdarta w jednym miejscu, jednak wiedziałem, że tamten cios nie rozciął mu skóry, inaczej już bym to wyczuł. Bo na polu treningowym, wypełnionym królewską strażą i moimi wojownikami, gdzie przeważały mocne i intensywne zapachy Alf, ta specyficzna woń krwi, łatwo dotarłaby do moich nozdrzy.
Odesłałem Hyunsoo do reszty, zauważając kątem oka, że moi goście w końcu przybyli. I zapewne pokierowani przez służbę, przyszli aż tutaj, aby mnie znaleźć. Dlatego z niczym nie zwlekając, donośnym głosem kazałem kontynuować ćwiczenia moim wojownikom, samemu chowając miecz do pochwy i ruszając w stronę dwóch czekających na mnie hybryd. W przeciwieństwie do mojego gatunku, Yoongi i Hoseok nie mieli na swoich głowach pomarańczowo-czarnych, tygrysich uszu, a u dołu ich pleców nie znajdował się długi ogon, o takiej samej barwie. Yoongi pochodził z królestwa bawołów, dlatego na jego głowie widniała para sporych, zakręconych rogów, pod którymi zwisały długie uszy. Natomiast Hoseok był hybrydą węża, posiadając jego przenikliwe oczy o cienkich źrenicach, wysuwane kły, długi język, z końcówką rozchodzącą się w dwie strony, i śliskie ciało, pokryte łuskami.
W teorii, nasza trójka przyjaźniła się. Choć w praktyce, dobrze wiedzieliśmy, że każdy z nas byłby w stanie wbić sobie nóż w plecy, gdyby tylko tego wymagała od nas dana sytuacja, najczęściej powiązana ze zdobyciem władzy. Zarówno Yoongi, jak i Hoseok, nie mieli możliwości dobrania się do tronu w ich królestwach, będąc na szarym końcu w kolejce do niego. I choć u mnie sytuacja nie wyglądała aż tak źle, i tak nie mogłem sobie na to pozwolić, co frustrowało mnie każdego dnia.
Dwójka stojących przede mną hybryd zapewne już się domyślała po co takiego ich wezwałem, wysyłając w tej sprawie listy, jakieś kilkanaście dni wcześniej. Nigdy nie prosiłem o ich wizytę w sprawie rozmowy przy herbatce, bo takie rozrywki były raczej przeznaczone dla tych delikatniejszych statusów każdego gatunku hybryd. I choć nasze Omegi należały do bardziej wojowniczych i żywiołowych, również się w tym lubowały, dlatego to one mogły się umawiać na spotkania tego typu. Bo my, Alfy, woleliśmy ograniczać się do konkretów.
– Cieszę się, że przybyliście. Chciałem z wami o czymś porozmawiać – zwróciłem się w końcu do moich przyjaciół, którzy tak samo jak ja przywitali się skinieniem głowy. – Zostawcie nas samych – dodałem, do towarzyszącym im, tygrysim strażnikom, którzy na pewno nie opuściliby ich boków, dopóki bym im tego nie rozkazał.
Alfy natychmiast odeszli, po szybkim ukłonieniu się mojej osobie. A kiedy zostałem sam na sam z Yoongim i Hoseokiem, ten drugi zaraz się odezwał.
– Nie mogliśśśmy zignorować tak interesssujących wieśśści.
– Co za genialny plan wpadł ci do głowy tym razem? – Pytanie Yoongiego, było na tyle przepełnione rozbawieniem, że miałem ochotę zacząć na niego warczeć. Powstrzymałem jednak instynkt, pamiętając że mężczyzna po prostu uwielbiał mnie denerwować choćby swoim tonem głosu, jakby drwiąc z mojej pozycji, uniemożliwiającej mi uciszenie go. Bo wszyscy trzej byliśmy tylko książętami, bardziej lub mniej oddalonymi od tronu.
– Obalenie rządów Namjoona – oznajmiłem im dość chłodno, przelewając takie same uczucia w swoje spojrzenie, które wpatrywało się intensywnie w Yoongiego, przypominając mu, że to my, Tygrysy, mamy przewagę nad Bawołami. – Najwyższa pora, aby w końcu ktoś się tym zajął – kontynuowałem zdeterminowany, już od jakiegoś czasu przestając mierzyć tak nisko, będąc zapatrzony w tron, należący jeszcze do mojego ojca.
Nie spodziewałem się od nich innej reakcji niż roześmianie się, oczywiście krótkie i subtelne, jak na książęta przystało. W końcu królestwo Smoków, na którego tronie zasiadał Namjoon, było nie do zdobycia. To oni pilnowali tego, aby panował porządek, rozwiązując wszelkie większe konflikty między królestwami. Byli najwyżsi z nas wszystkich, posiadając dobrych wojowników i naprawdę wielu uczonych. Dlatego gdybyśmy zdobyli ich królestwo, cały świat należałby do nas.
– Chyba nie mówisz poważnie. Już próby otrucia brata i przejęcia tutaj władzy, nie wystarczają ci? – Yoongi znów sobie ze mnie drwił, dlatego moja ręka zacisnęła się na rękojeści mojego miecza, a ja poczułem jak moje pazury zaczynają się powoli wysuwać.
– Nigdy nikogo nie próbowałem otruć – warknąłem, nie kontrolując przy tym swojego ogona, który poddenerwowany latał na prawo i lewo za moimi plecami. – Mówię poważnie. Tylko potrzebuję waszego wsparcia.
– Przejdźmy do konkretów. Pokaż nam plan, abyśśśmy wiedzieli, czego od nasss naprawdę oczekujesz – odezwał się Hoseok, w końcu zaczynając się zachowywać tak, jak na to liczyłem od początku.
– Yoongi. Czy wasze królestwo nie graniczy z królestwem Smoków? Hoseok. Wasze również znajduje się niedaleko ich ziem – przypomniałem, od razu przechodząc do planu, który powoli tworzyłem w swojej głowie. – Potrzebujemy tylko przeciągnąć na swoją stronę Owce... – dodałem, doskonale wiedząc, że to te hybrydy graniczą ze Smokami. Tylko to nie było takie łatwe. Ten gatunek był całkowicie inny od reszty królestw. Może jedynie Króliki i Szczury były równie ugodowe i bezkonfliktowe jak Owce. – Jednocząc swoje siły, damy im radę – dopowiedziałem szybko, będąc pewny swoich słów, które na pewno się spełnią. O ile Hoseok i Yoongi mi pomogą.
– Owce? – powtórzyła alfia hybryda węża.
– Owce? – powiedział to samo mój drugi gość, po czym obaj się roześmiali. – Absurd. Chcesz przekonać potulne owieczki do ataku?
– One w ogóle potrafią trzymać broń? Przecież to najgorsssi wojownicy. I żyją ze Sssmokami w zgodzie.
– Właśnie. Jak niby chcesz ich przekonać do ataku?
Yoongi i Hoseok zasypali mnie dość ciężkimi pytaniami, na które do tej pory nie wymyśliłem odpowiedzi. Choć to na pewno nie było takie trudne, jak się wydawało. Na każde królestwo był jakiś sposób. Zwłaszcza na tak słabe jak to Owiec.
Moje spojrzenie powędrowało w stronę potężnego pałacu, który wiedziałem że nigdy nie będzie należał do mnie. Nie zależało mi na tym, na czym zależało przeciętnej Alfie. Bo oprócz władzy i pieniędzy, każdy z nich marzył o pięknej Omedze i zdrowych dzieciach. Ja mogłem to sobie odpuścić właśnie dla tronu. I dlatego ani przez chwilę nie zatrwożyła mnie myśl, która nawiedziła w tej chwili mój umysł.
– Czy książę koronny Owiec nie jest przypadkiem Omegą? – zapytałem, przenosząc w końcu spojrzenie na wpatrującą się we mnie dwójkę hybryd.
– Owszem, jest. Więc tym bardziej nie widzę powodu, dla którego miałby chcieć wojny.
Wywróciłem na to oczami, nie pojmując czego oni jeszcze nie rozumieją.
– Jesteście beznadziejnymi strategami – skomentowałem to, widząc że ich mózgi nie są stworzone do tego, aby rządzić choćby jednym królestwem. A co dopiero całym naszym światem. – Naznaczę go. I zmuszę do wojny ze smokami – oświeciłem ich, pokazując przy tym kiełki, które na samą myśl o pokonaniu smoków, wysunęły się, już chcąc zanurzyć w ciele Namjoona i rozszarpać je.
Yoongi patrzył na mnie zaskoczony, chyba nie wiedząc jak na to zareagować, dlatego to Hoseok odezwał się jako pierwszy, wyskakując z kolejnymi wątpliwościami.
– Masz zamiar ingerować w inne królessstwo poprzez małżeńssstwo? Tak w ogóle można? Czy Owce nie mają jakiegośśś prawa dotyczącego zaśśślubin królewssskich?
Prychnąłem na to, nie przejmując się takimi szczegółami. Na wszystko znajdzie się jakiś sposób.
– Owce są naiwne i jak sam powiedziałeś, Yoongi – potulne. Przekonam tę Omegę do mojego planu. A później zabiję – przyznałem z łatwością, dobrze wiedząc że nie będę przywiązany do tej Owcy nawet jeśli ją naznaczę. W końcu nie była to Omega Tygrysa, a tylko z taką mógłbym się ewentualnie związać.
Hoseok i Yoongi popatrzyli po sobie, słysząc moje słowa. I w końcu na ich ustach pojawiły się złośliwe uśmiechy.
– Z niechęcią to przyznam, ale tym razem masz naprawdę genialny pomysł – oznajmiła hybryda Bawoła, łechtając tym moje ego.
– Ile czasssu ci to wszyssstko zajmie? Muszę przekonać odpowiednich ludzi do ataku. Wiesz, że ssstraży mi nie dadzą.
– Może osiem miesięcy. Muszę porozmawiać z ojcem. A później dowiedzieć się jak złamać tę Omegę, razem z prawem ich królestwa – uświadomiłem obu, co od razu zadowoliło ich na tyle aby znowu się uśmiechnęli.
– Wchodzę w to – zapewnił Yoongi, do którego zaraz dołączył się Hoseok:
– Władza nad śśświatem to zbyt kusząca propozycja, by ją odrzucić.
Idealnie.
– To skoro już to omówiliśmy, zapraszam do pałacu. – Wskazałem im ręką drogę do wspomnianego miejsca, do którego zaraz cała nasza trójka się skierowała.
Najpierw oczywiście musiałem porozmawiać z ojcem, który na pewno chętnie zgodzi się na mój ślub z owczą Omegą. W końcu nawet jeżeli należała ona do słabego gatunku, była blisko tronu, a każdy władca chciał, aby jego dzieci zajmowały jak najwyższe pozycje. Dlatego jeszcze tego samego dnia zostało wystosowane pismo do króla Owiec, o chęci naznaczenia przeze mnie księcia koronnego jego królestwa. A ochrona, którą oferowaliśmy w zamian za zgodę, na pewno oznajmi mu wprost, że nie przyjmujemy odmowy, bo inaczej będziemy mieli pretekst do zaatakowania ich słabego królestwa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top