.

Na dworze panowała gwałtowna burza. Pioruny trzaskały dookoła, wiał chłodny, silny wiatr, sprawiając że drzewa niebezpieczne się kołysały. Generał Mahamatra biegł przez ponury las, krople deszczu mieszały się z zimnym potem, powodując dreszcze na jego ciele. W ręce trzymał zwiniętą rolkę bandażów. Odkąd usłyszał od travellera wieści o stanie Tighnariego, zaczął biec do Pardis Dhyai, nie zważając na niebezpieczną pogodę. Nie miał zamiaru się zatrzymywać ani na sekundę. Jego białe włosy całe się zmoczyły od ulewy, przyklejając się do jego policzków, lecz on nie zwracał na to uwagi. Jedyne o czym myślał, to żeby dotrzeć na miejsce na czas

W jego głowie kręciło się mnóstwo myśli, jednak starał się odrzucać je na bok. Przeklinał pod nosem i błagał, by nie było już za późno, by jego stan się nie pogorszył. Gdyby nie zdążył, obwiniałby się do końca swojego życia, a może nawet po śmierci. Nie mógł doprowadzić do straty przyjaciela.

Białowłosy gwałtownie skręcił, o mało co nie wywracając się na błocie. Szybko jednak się ogarnął i kontynuował swój bieg. W oddali widział już zbliżający się cel i tylko przyspieszył kroku. Już po chwili znalazł się na placu Pardis Dhyai, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu kryjówki Tighnariego. Burza nadal szalała, niszcząc wszystko dookoła. Cyno nerwowo rozglądał się po okolicy, aż w końcu ujrzał znajome, stojące uszy widoczne z szyby jednego ze szklanych pawilonów. Prędko wbiegł do środka, dysząc ze zmęczenia i natychmiast klękając przy ledwo przytomnym chłopaku. Czarnowłosy siedział na ziemi, prawą dłoń trzymał na swoim boku. Fragmenty jego ,ubrania były poszarpane i przypalone, a on sam z trudem utrzymywał równy oddech.

- Nari.. Nari, spójrz na mnie. - powiedział Cyno, biorąc dłoń czarnowłosego w jego własną i delikatnie ją ściskając. Pół-lis powoli odwrócił głowę w jego kierunku.

- Cyno.. - wymamrotał ze słabym uśmiechem na twarzy, który już po kilku sekundach wyparował, zmieniając się w grymas bólu - U-ugh..

- Pozwól mi pomóc.. - wyszeptał Cyno, kładąc dłoń na miejscu uderzenia, na co Tighnari cicho warknął.

- D-daję radę.. - Tighnari odwrócił wzrok - Nie potrzebuję... pomocy..

Cyno przewrócił oczami i mimo wszystko powoli zaczął zdejmować z Tighnariego górę stroju, chcąc lepiej obejrzeć bliznę. Chłopak w odpowiedzi zarumienił się ze wstydu i nie śmiał znów na niego spojrzeć. Generał doskonale rozumiał czemu tak się czuje i z chęcią by zaprzestał swoich działań, gdyby nie fakt, że zmartwienie i poczucie winy zżerały go od środka. Musiał mu pomóc. Nieważne jak bardzo protestował.

Zaraz po chwili Tighnari siedział z nagą klatką, owijając dłonie wokół własnego brzucha. Po całym jego boku i lewym ramieniu rozpościerała się ciemna blizna, przypominająca kształtem piorun. Cyno rzucił mu szybkie spojrzenie, na co on jedynie westchnął i powoli kiwnął głową. Chłopak ostrożnie przyłożył dłoń do piersi chłopaka, przez co Tighnari wydał z siebie cichy syk bólu. Blizna piekła niemiłosiernie, powodując silny ból w całym jego ciele. Łzy napłynęły mu do oczu. Mahamatra ułożył wolną dłoń na policzku czarnowłosego, delikatnie ocierając kciukiem jego łzy.

- Spokojnie, Nari.. Oddychaj głęboko.. - wyszeptał, starając się go chociaż trochę ukoić. Tighnari wziął kilka głębokich wdechów podczas gdy Cyno poruszył dłonią wyżej, docierając do ramienia, drugą wciąż pozostawiając na jego policzku. Lis wtulił się w nią, cicho sycząc i pojękując z bólu, starając się powstrzymać płacz. Zakręciło mu się w głowie gdy generał lekko uścisnął jego bark.

- C-cholera.. - wymamrotał zduszonym głosem, zaciskając oczy.

- Spokojnie.. - odparł Cyno, ponownie ściskając jego bark - Jestem przy tobie..

- P-przestań.. - jęknął czarnowłosy - Z-za bardzo boli.. J-jednak.. nie dam rady..

- Musisz wytrzymać, Tighnari. - mruknął Cyno, powoli wstając i podchodząc do rogu pawilonu, zaraz łapiąc leżące w nim wiadro, po czym predko wracając do lisa - Pamiętaj, oddychaj głęboko. Wszystko będzie dobrze..

Cyno zamoczył lekko brudną szmatkę w wodzie z wiadra i ostrożnie przyłożył do blizny Tighnariego, która natychmiast zaczęła piec jeszcze mocniej, sprawiając że lekko się wzdrygnął, wydając z siebie głośny jęk bólu.

- C-cholera..! - wyjąkał, skręcając się w cierpieniu, łzy powoli zaczęły spływać po jego policzkach - B-boli..!

- Wiem.. - wyszeptał ponownie Cyno, ostrożnie kontynuując obmywanie rany - Jeszcze chwila..

Tighnari pokręcił głową, ciężko dysząc i płacząc.

- N-nie mogę.. - chłopak odkaszlnął, starając się chociaż trochę uspokoić. Generał nie przestawał ani na chwilę, chociaż jęki Tighnariego wzbudzały w nim współczucie i empatię, jakiej nigdy jeszcze w stosunku do nikogo nie poczuł. Robiło mu się przykro na myśl, jak ogromne tortury musiał w tym momencie przechodzić.

Minęło kilka minut i rana była już oczyszczona. Czarnowłosy z trudem łapał oddech, całe ciało wciąż piekło i nie chciało przestać. Łzy cichutko kapały po twarzy chłopaka, lecąc na ziemię i wchłaniając się w materiał jego spodni.

- P-przepraszam.. - wydusił z siebie Tighnari, ponownie odwracając wzrok.

- Nie masz za co..

Generał delikatnie ujął jego podbródek, odwracając jego głowę spowrotem w jego stronę. Spojrzał głęboko w jego załzawione, szmaragdowe oczy, po chwili ostrożnie obejmując go w ramionach i przysuwając bliżej do siebie, łącząc ich ciała w zjawisku zwanym przytulaniem.
Białowłosy nauczył się tego z pobytu w mieście. Dowiedział się, że jest to ponoć kojące i uszczęśliwia innych, lecz na pustyni nigdy tego nie zastosował. Była to idealna okazja, by wypróbować.

Tighnari pociągnął nosem i uniósł ociężałe dłonie, oddając w ten sposób uścisk. Cyno wtulił się w szyję chłopaka, delikatnie muskając ją swoim nosem, zaraz po tym zaczynając kłaść na niej skromne pocałunki, powoli przekierowując głowę w stronę pleców. Nie dało się opisać ulgi, jaką w tym momencie oboje z nich poczuli. Tighnari żyje. Nic mu się nie stało, a jego blizna, mimo tego że nadal piekła, wydawała się w jak najlepszym porządku.

- Cyno.. - wymamrotał chłopak, zaciskając dłonie na ubraniu Cyno, a jedną z nich ocierając swoje łzy.

- Tak? - odpowiedział generał, przeczesując palcami jego włosy.

- Nie przestawaj.. Proszę..

Białowłosy kiwnął głową. Nie miał zamiaru przestawać. Oboje nie chcieli. Mogli tak spędzić całą wieczność, we własnych objęciach, nie zwracając uwagi na nic, co dzieje się dookoła. Jedyne co w tym momencie się liczyło, to oni sami.

Burza cały czas szalała, ale sprawiała wrażenie jakby powoli zaczynała się uspokajać. Wszystko zaraz minie. Zaraz minie..

- Cyno..? - wyszeptał ponownie Tighnari, w końcu odczepiając się od generała.

- Co tam? - odpowiedział cicho, po raz kolejny kładąc dłoń na jego policzku, lekko masując go kciukiem.

- ...dziękuję. - czarnowłosy wymusił z siebie słaby uśmiech - Że przyszedłeś.

Cyno odwzajemnił uśmiech i złożył skromny pocałunek na jego czole.

- Nie mogłem cię zostawić. Nie w takiej chwili.

Chłopak cicho zachichotał.

- Cyno.. Powiedz mi, dlaczego całujesz mnie wszędzie oprócz moich ust? Nawet nie wiesz, jak długo już na to czekam..

Białowłosy również się zaśmiał.

- Dobrze, dobrze.. Proszę mi wybaczyć, 'wasza wysokość'..

- Hej.. Chyba nie jestem aż tak wymagający.

Nari przewrócił ironicznie oczami i wydał z siebie kolejny chichot. Cyno jeszcze bardziej się przybliżył, tak, by ich czoła prawie się stykały. Oddech Tighnariego przyspieszył w momencie gdy białowłosy musnął kciukiem jego dolną wargę, po chwili łącząc ich usta w czułym pocałunku. Czarnowłosy przymknął oczy i ułożył dłonie na włosach generała, zatapiając się w pocałunku i starając się, by ta chwila trwała wiecznie.
Minęło kilka minut zanim się całkiem od siebie odczepili, oboje lekko dysząc.

- Cyno... - wyszeptał Tighnari, wycierając usta po pocałunku - Kocham cię.

- Ja ciebie też, Nari. Już od dawna chciałem ci to powiedzieć..

Cyno otworzył usta, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale Tighnari prędko go powstrzymał.

- Nie. Nawet nie próbuj psuć klimatu jakimś głupim żartem..

- Haha.. - Cyno cicho się roześmiał - Jak ty mnie znasz.

Białowłosy delikatnie objął lisa w pasie, opierając głowę o jego pierś, przez co ten cicho syknął.

- Hej.. Uważaj trochę..

- Przepraszam.

Cyno złożył kolejny, drobny pocałunek na jego ramieniu. Tighnari westchnął, po czym ziewnął, przysłaniając usta dłonią.

- Czy to nie problem jeśli.. Trochę się zdrzemnę..?

- Powinienem cię jeszcze zabandażować.. Ale dobra. Dam ci odpocząć.

- Dziękuję..

Czarnowłosy ponownie ziewnął, na co Cyno się uśmiechnął.

- Nadal cię boli?

- Tylko trochę.. Nic mi nie będzie.

- To dobrze. Odpocznij, Nari. Będę tu cały czas, przy tobie.

Tighnari kiwnął głową i zamknął oczy, niemal natychmiast zapadając w sen. Jego głowa lekko opadła z przemęczenia, podbródek wylądował na czubku głowy generała. Nie przeszkadzało mu to. Oglądał lisa podczas snu, upewniając się czy na pewno wszystko w porządku, czy wciąż dobrze oddycha. Ciało Tighnariego wydawało się robić mniej napięte niż wcześniej, Cyno poczuł, jak jego bicie serca spowalnia. Zrelaksował się w jego objęciach, co spowodowało pojawienie się dziwnego, nieznanego dotąd ciepła w sercu generała. Jeszcze nigdy nie czuł się tak komfortowo z czyjąś obecnością, nigdy z nikim nie rozmawiało mu się tak dobrze. Chyba naprawdę był zakochany. I teraz rzeczywiście to poczuł.

Mahamatra cicho się zaśmiał, po chwili wtulając się mocniej w śpiącego chłopaka, powoli samemu odpływając w sen, tym razem wiedząc, że ma przy sobie kogoś, na kim naprawdę mu zależało. Kogoś, kogo kochał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top