Urodziny 🎂.
Dziś jest 23 listopada. Dzień dla większości mieszkańców był dość zwyczajny, jak to bywało w listopadzie było szaro, brzydko, padał deszcz i strasznie wiało. Dzisiaj też tak było. Większość osób nie miało zamiaru wychodzić nawet z domu. Na komisariacie szeryf dziękował że mają mało wezwań i może on zostać z resztą policjantów w suchym i ciepłym budynku. Theo siedział w aucie. Tego dnia rozmyślał jakby tu spożytkować owy dzień z okazji własnych urodzin. Jednak że nic nie przychodziło mu do głowy siedział dalej w aucie. Miał nadzieję że stado nie zapomniało o jego święcie i przyjdą mu złożyć chociaż życzenia urodzinowe. Nadzieja gasla z upływem czasu i końcem dnia. Theo nie wiedząc dokładnie co robi wyszedł na deszcz i poszedł na spacer by choć na chwilę przestać myśleć o tym że został całkiem sam i nikt go nie potrzebuje. Nie dziwił się że mu nie ufają. Po pół godzinie spaceru wrócił do samochodu. Gdy już miał zasypiać ktoś zaczoł pukac w szybę.
Odwrócił się i zobaczył Liama.
-Liam? Co ty tu robisz? Zapytał zdziwiony.
-Chyba nie myślałeś że zapomnę o twoich urodziny. Powiedział uśmiechnięty.
-Wszystkiego najlepszego Theo! Dodał po chwili i wręczył mu niedużą paczkę.
-Dziękuję Liam! Theo od razu się rozweselił i przytulił chłopaka.
Choć obaj stali na deszczu, nie przeszkadzało im to. Cieszyli się swoją obecnością. Po kilku minutach obaj siedzieli w aucie jedząc ciepłą pizze.
Po chwili zadzwonił telefon. Theo gdy odebrał ucieszył się jeszcze bardziej.
-Theo wiem że jest bardzo późno, są dziś twoje urodziny więc wszystkiego najlepszego! A i Malija Cie pozdrawia
powiedział Scott.
-Dziękuję Scott i przytul ją ode mnie. Powiedział zadowolony Theo.
Odwrócił się w stronę Liama
-Bałes się że zapomnimy? Zapytał
Chłopak pokiwał głową.
-Nigdy . Ja bym nigdy nie zapomniał. Reszta stada też. Jak widzisz Scott też Cię bardzo szanuje i traktuje jak członka stada.
-Wiem Li i dziękuję Ci za to. Że zawsze mogę na ciebie liczyć. I że jesteś.
Liam uśmiechnął się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top