Strzelanina w lesie.
Liam biegł co sił i starał się jakoś unikać strzał. Wyszedł na spacer do lasu a skończyło się na tym że łowcy jakoś go znaleźli i reraz go gonią a najgorsze jest to że chłopak nie ma pojęcia gdzie się ukryć. Słyszał ich kroki i wiedział że się zbliżają, nagle został pociągnięty ku górze, wpadł w pułapkę łowców. Dwaj uzbrojeni męszczyzni podchodzili coraz bliżej do Liama. I nagle ktoś wyskoczył na nich z donośnym warknięciem. Liam wiedział że to Theo. Chłopak świetnie walczył i kilka chwil łowcy leżeli nieprzytomni na ziemi. Blondyn znalazł się przy dzewie
-Poczekaj, zaraz Cie stąd ściągnę Liam
-Theo a co ty tu robisz?
Liam doskonale wiedział że usłyszeć go tak dobrze nie mógł ze swojego samochodu czyżby go śledził? Liam jednak przekonał się że się mylił
-Poszedłem pobiegać
Liam mógł usłyszeć jego szybkie tętno... Kłamał. Theo jednym ruchem ręki przeciął line i złapał Liama.
-Dzięki
-Liam, oni mogą zaraz wrócić, chodź ze mną okej? Liam wyczuł od Theo zaniepokojenie. Sam nie zabardzo chciał z nim iść ale jednak musiał bo zaczynało się ściemniać a poza tym do miasta miał kawałek drogi.
-Okej. Niech Ci będzie.
Liam westchnoł i ruszył za Theo.
Obaj biegli, lecz przyspieszyli gdy usłyszeli łowców zbliżających się.
Obaj weszli do niedużej groty która w środku była dość przestronna. Liam zauważył koc na niej i trochę jedzenia i wody. Zastanawiał się też czy Theo tu mieszkał? Usiadł sobie koło skały i oparł się o nią. Theo natomiast nasłuchiwał a potem również się oparł.
-Theo? Niechcesz mi chyba powiedzieć że tu śpisz? Liam był jednak naprawdę zmartwiony, wiedział że chłopak śpi w samochodzie ale dlaczego śpi tutaj?
-Spałem tu tylko przez dwie noce, i nie jest najgorzej. Jak narazie to jedyna kryjówka. Rano będziesz mógł już na spokojnie wrócić do domu.
Theo odpowiedźał spokojnie.
Liam zmartwiony patrzył na Theo, chłopak wydawał się być jeszcze bardziej smutny.
-Theo ale czemu nic nie mówiłeś? Pomoglibyśmy Ci! Liam odpowiedział zdenerwowany.
-Przecież mnie nienawidzicie! Ty naprzykład cały czas mi mówisz że użyłbyś mnie jako przynętę! Theo warknął a westchnoł i przybliżył się do wyjścia jaskini. Liam zamilkł. Chłopak miał rację.
***********************************
Liam lekko przysypiał. Było już dość późno a łowcy dalej nie dawali za wygraną w poszukiwaniach. Był środek nocy. Liama Obudziło głośne strzelanie i parę warknięc. Od razu wstał i już miał pobiec sprawdzić co się dzieje, jednak gdy zobaczył Theo od razu poszedł mu pomóc. Himera była ranna w bok a raczej poważnie postrzelona. Theo robił wszystko byleby łowcy szukali jak najdalej i udało mu się to bo łowcy odeszli od lasu. Po pięciu minutach rana zaczęła się lepiej goić i Theo czuł się coraz lepiej, jednak dalej go strasznie bolało. Liam zabrał mu trochę bólu.
W końcu zebrał się na odwagę i zapytał
-Theo a tak naprawdę to co robiłeś w tym lesie? I nie mów że biegałeś bo wiem że kłamiesz.
Theo westchnoł ale odpowiedział na pytanie
-Do lasu poszedłem, bo coś wyczułem. Jakby przeogromny strach. Chciałem to sprawdzić i wtedy natknąłem się na łowców. Oni też czegoś szukali. A potem znalazłem Ciebie, chciałem już dawno się z Tobą zobaczyć.
Tu Theo urwał i spojrzał na Liama, chłopak był bardzo zainteresowany.
-Dlaczego?
-Sam nie wiem, poprostu jesteś jedyną osobą na której mi zależy i z którą mam dobry kontakt. Nie chce psuć tej więzi Liam.
-A tak w ogóle to ja już dawno przestałem Cie nienawidzić. Inni też przestaną, Scott też przestał. Zobaczysz że to przyzna. Liam uśmiechnął się lekko do Theo
- Ja też nie chcę psuć tej więzi Theo.
Chodźmy spać bo jutro musimy jakoś się dostać do mnie. Nie ma mowy abyś tu spał.
-CO proponujesz?
-Abyś chociaż na trochę zamieszkał u mnie.
-Dziękuję Liam.
-Nie ma za co Theo.
Potem chłopaki się położyli. Liam jednak mógł zauważyć że Theo czuwa w razie kolejnego ataku łowców. Jednak sam po paru minutach rozluźnia się i zasypia spokojnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top