Park pełen przeszłości.
Pov.liam
Scott zorganizował kolejne spotkanie stada. Ustaliliśmy że Monroe może być dzisiaj w parku. Do tego zadania wybrał mnie bym to sprawdził, mogłem sobie kogoś wybrać do pomocy. Po krótkim zastanowieniu wybrałem Theo. Niestety był jeden chaczyk tego zadania. Ktoś musiał się z nas przemienić w wilka i padło na himerę. Chłopak z początku był niezadowolony ale potem się zgodził.
Po jakieś godzinie poszliśmy do parku. Theo cały czas szedł równo ze mną i co chwilę się oglądał wypatrując zagrożenia. Ja robiłem to samo. Gdy byliśmy już w parku zauważyłem że było mnóstwo ludzi z dziećmi.
-ciężko będzie znaleźć tu Monroe. Powiedziałem na co wilk pokiwał głową. Usiadłem na ławce i dalej wpatrywałem kobiety jednak bez skutku. Czarny wilk zrobił to samo i położył się obok mnie, kładąc głowę na moich kolanach. Delikatnie pogłaskałem go po sierści. Theo wydawał się być ospały i zmęczony, z tego co mi mówił to nie sypia ostatnio zbyt dużo.
-Jeśli chcesz to prześpij się trochę, ja cały czas będę czuwał. Powiedziałem na co zwierzę zaskomlało cicho i wtulił się w moją rękę. Potem tylko podkulił ogon i położył swoją łapę na mojej nodze. Nim Theo zasnoł dostrzegłem w tłumie kobietę z czarnymi krótkimi włosami, jednak gdy już miałem do niej podejść ta się odwróciła ukazując swoją twarz i stwierdziłem że to jednak nie Monroe. Zrezygnowany westchnołem. Spojrzałem na śpiącego chłopaka i delikatnie podrapałem go po miękkim futrze. Po jakiś 15 minutach chłopak się obudził i poszedł trochę się przejść.
Theo szedł sobie spokojnie, oglądając i przyglądając się różnym osobom. Jego wzrok padł na bawiące się dzieci na placu zabaw. Wśród nich była dziewczynka, miała czarne włosy i szare oczy lecz uśmiechała się. Było coś w niej strasznie znajomego, Theo nie mógł od niej oderwać wzroku. Po chwili podeszła do siatki przy której siedział Theo. Chłopak poczuł jak ogarnia go strach i panika. Chodź dziewczyna nie wyglądała jakby miała wyrwać mu serce coś było nie tak. Wilk skulił się po czym ostrzegawczo warknął.
-Nie uciekniesz ode mnie Theo, nie ukryjesz się.
Chłopak przeraził się. Po chwili poczuł jak ktoś siada koło niego.
-Theo wszystko dobrze? Źle wyglądasz. Liam jak zwykle się martwił. Gdy tylko Theo odwrócił głowę w stronę placu dziewczynka nie była już przy siatce lecz bujała się na bujaczce, śmiejąc się i uśmiechając się radośnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top