Osłabiona himera i troska alfy

Był piękny październikowy dzień. Theo biegł ile sił w nogach do domu Maccolla. Było zebranie a on był trochę spóźniony. Złapał głębszy oddech i otworzył drzwi wchodząc do środka. Nie czuł się najlepiej jednak uśmiech sam wkradł mu się na usta gdy tylko Liam przybiegł i przytulił go na powitanie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Byli wszyscy ze stada. Malia siedziała na podłodze, Stails i Lidia na kanapie a Derek na fotelu koło niego stał Piter a Scott był przy stole. Theo przywitał się ze wszystkimi i zajoł swoje miejsce koło Liama. Scott zaczoł tłumaczyć sytuację.
- Skoro jesteśmy już wszyscy zacznę od kilku spraw. Pierwsza to patrole. Będą zwiększone bo w lesie widziano łowców. Jest ich coraz więcej. Poinformował alfa. Theo słuchał cały czas, był nawet ciekawy z kim będzie miał patrol.
- Nocne patrole w poniedziałek i środę wezmą Theo i Malia. Powiedział.
Chłopak dyskretnie spojrzał na kojotołaka i lekko uśmiechnął się na co dziewczyna zrobiła to samo.
- We wtorek Derek z Piterem.
A w czwartek i piątek ja z Liamem
W sobotę i w niedziele ja i Theo. Ewentualnie Liam. Powiedział Scott.
Liam cieszył się że będzie miał patrol z Theo. Zerknoł na chłopaka. Theo nie wyglądał dobrze. Pobladł.
- Theo dobrze się czujesz?  szepnął zmartwiony.
- Nic mi nie jest to zwykle zmęczenie. Powiedział chłopak.
Scott spojrzał na dwójkę chłopaków. Słysząc słowa Liama spojrzał na himerę. Zmróżył lekko oczy czując coś dziwnego od chłopaka.
- Wracając łowców jest coraz więcej i wszyscy musimy być ostrożni zwłaszcza na patrolach. Mogą to wykorzystać że będziemy w parach więc co by się nie działo trzymajcie się razem. Powiedział chłopak.
Scott już miał zakończyć zebranie gdy Theo niespodziewanie zerwał się z miejsca i biegiem pognał do łazienki. Następnie można było słyszeć tylko wymioty himery. Liam również szybko znalazł się przy dżwiach.
- Theo otwórz co się dzieje?!!  Krzyknął zmartwiony.
Scott podszedł bliżej bety i próbował wyczuć zapach. Z łazienki wyczuł tojad i coś jeszcze. Theo wyszedł z pomieszczenia.
- Theo wszystko w porządku?  Pierwszy zapytał Scott
Himera słabo pokiwała głową.
- Wszystko gra. Pewnie ktoś mi dolał tojadu do picia. Wyjaśnił jednak Scott wyczuł że kłamie.
- Jesteś blady. Liam delikatnie położył rękę na czole chłopaka by sprawdzić czy nie ma gorączki. Naszczęscie nie miał.
- Prześpie się i będzie dobrze. Wyjaśnił Theo posyłając obojgu i reszcie szczery uśmiech.
Liam przytulił go przez przypadek zabierając ból.
- Leć do domu i prześpij się ale masz dzwonić jakby coś się działo. Powiedział Scott. Himera pokiwała głową i po kilku minutach wyszła.
Lidia podeszła do Scotta.
- Wyczułeś coś?  Zapytała
- Kłamał, to napewno. Powiedział
- A jakieś zapachy?  Spytała
- Tojad i coś jeszcze. Nie wiem co to może być.
- W łazience czuć tylko tojad i jakieś gorzkie coś. Theo źle wyglądał jak tylko przyszedł. Powiedział Liam pochodzące do reszty.
- Zadzwonię do niego jeszcze później. Narazie pojadę do Ditona. Powiedział Scott.
- Pojadę z tobą. Liam ubrał bluzę.
- Pojadę do Theo i sprawdzę jak się czuje. Malia jedziesz ze mną?  Zapytała Lidia.
- Pewnie tylko muszę się ubrać. Powiedziała.
- Dzwoń jak czegoś się dowiesz. Powiedziała banshee
- Jasne. Po chwili wszyscy wyszli.
Każdy zastanawiał się czy przypadkiem łowcy nie poruszyli się krok na przód i nie będą podtruwać też innych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top