Niepokój.

Pov.Scott
Skończyłem już na dzisiaj z nauką więc teraz mogę zrobić sobie przerwę. Do końca nie wiedziałem jak spożytkować resztę dnia lecz po chwili postanowiłem udać się do Liama i go odwiedzić. Ostatnio mam wrażenie że zaniedbuje swoją betę. Dobrze że Theo z nim jest i w razie potrzeby mu pomaga. Odpaliłem motor i pojechałem pod dom Dunbara. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem krzątającego się chłopaka
-Hej Liam! Zawołałem
-Nie teraz Scott. Odpowiedział szybko i zaczoł zakładać kurtkę.
-Coś się stało? Zapytałem
-Tak. Jadę do Ditona. Wyjaśnił
-CO? Dlaczego?  byłem coraz bardziej zaniepokojony.
-Chodzi o Theo, wymiotuje bez przerwy od dwóch dni, prawie nic nie je. Powiedział. Dopiero teraz zauważyłem leżącą na kanapie skuloną Himerę.
-Pojechać z tobą? Zapytałem
-Dam sobie radę, szybko wrócimy. Opowiem Ci jak wrócę. Powiedział i po chwili podszedł do Theo.
Gdy chłopak wstał mogłem zobaczyć jego bladą twarz i lekko podkrążone oczy. Theo uśmiechnął się lekko do mnie na powitanie. Odwzajemniłem gest. Po chwili chłopaki wyszli a ja pojechałem do Maliji. Przez tem cały czas martwiłem się o Himerę. Z tego co powiedział Liam gdy do niego zadzwoniłem Theo zwymiotował krwią. Może czymś się zatruł? Albo to sprawka łowców?  Ostatnio zaczęli podtruwać wilki w pobliskim lesie może Theo przez przypadek padł ich ofiarą? Moje zamyslenia przerwał dźwięk otwieranych dżwi. Liam wrócił. Beta była wyraźnie zaniepokojona.
-Liam co z Theo? Zapytałam.
-Diton zrobił mu badania i pobrał krew. Wykrył jakąś  nieznaną substancje. Tą substancją były spryskiwane różne rośliny w lesie by wilkołaki, wilki i inne istoty się podtruły. Theo musiał przez przypadek nawdychać się tej substancji. Wyjaśnił i opadł na krzesło.
-Wyjdzie z tego? Zapytała Malija
-Tak raczej tak. Musi się przemęczać jeden Góra dwa dni i wszystko wróci do normy.
- A gdzie jest teraz?
-U mnie w domu. Kazałem mu się przespać choć chwilę, ciągle wymioty wymęczyły organizm i zdaniem Ditona jeśli szybko się nie zregeneruje to The może nawet zemdleć. Powiedział i westchnoł.
Po chwili do chłopaka zadzwonił telefon. Liam spojrzał na wyświetlacz i szybko odebrał.
-Theo co się dzieje? Zapytał zmartwiony
-Ale gdzie?
-Na całej długości?
-Bardzo Cię boli?
-Spokojnie zaraz przyjadę.
-Liam co się stało? Zapytałem
-Theo mówi że ma jakieś czarne żyły na prawej ręce, bardzo go to boli.
-Poczekaj pojade z tobą. Powiedziałem szybko.
-Ja też. Odezwała się Malija.
Stan Theo nie był jej obojętny.
Przez całą drogę czułem narastający niepokój mojej bety. Mam nadzieję że nie spóźnilismy się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top