Masz prawo zyć. Przekonam cie!

Theo stał przy moście gdzie umarła Tara. Od kilku dni to wszystko nie dawało mu spokoju. Gdy tylko zamykał oczy widział Tare we krwi, josha, przerażonych rodziców, doktorów którzy mówili że jest porażką, stado które go nienawidziło.
Stał nad zamarzniętą wodą i nerwowo stukał w drewno.
- Chcesz je prawda??  Warknął. Zaciskając ręce na materiale bluzy.
- Choć i weź je sobie!  Jest twoje!!!  Możesz je mieć!  NO CHODZ!!!  Wrzasnął.
- Wszyscy wygraliście. Powiedział. Z oczu spłyneły łzy, ciało przechyliło się i po chwili był już pod wodą. Płuca walczyły o oddech, serce biło przerażająco szybko, tłukło się w piersi, oczy wpatrzone w lodowate odmęty po mału się zamykały, głosy przybierały na sile.
Widział swoją siostrę uśmiechniętą.
- Theo!!  Wróciłeś!  Krzykneła zadowolona.
- Jestem. Już cię nie zostawię!  Odpowiedział z uśmiechem.
Theo!!!!
Theo!
Wołanie zagłuszało głosy. Po chwili czyjeś ramiona złapały chłopaka i wyjeły z wody.
- Theo!!!  Otwórz oczy!!  Krzyk.
Delikatnie uchylił powieki. Kasznlął pozbywając się wody z płuc które już zaczęły się regenerować.
Gdy obraz trochę się wyostrzył zobaczył Liama.
- Li...
- Nic nie mów!  powiedział i szybko wziął chłopaka.
Theo jedyne co zarejestrował to to że młodszy niósł go w stronę swojego samochodu. Położył delikatnie i okrył bluzą oraz kocem.
- Coś ty sobie myślał!!!  Wiesz jak mnie przestraszyłeś!!  Krzyknął zdenerwowany Liam.
- Dlaczego?  Wychrypiał.
- Bo mi zależy na Tobie idioto!!  Jesteś moją kotwicą, przyjacielem!!  Powiedział i przytulił chłopaka. Theo poczuł jak na zmarzniętym ciele rozchodzi się ciepło od ust po policzki wędruje po klatkę piersiową.
- Nigdy więcej tego nie rób!!  Powiedział Liam.
- Nie rozumiesz........ Ja nie mam prawa........
- Właśnie że kurwa masz prawo żyć!!!  Każdy je ma?!!!  Każdy zasługuje na drugą szansę!  Ty też!  Powiedział i nerwowo przeczesał włosy.
- A teraz siedź cicho i się regeneruj. Rozkazał młodszy i skupił się na drodze. Theo wykonał posłusznie polecenie i wtulił się w bluzę powoli zasypiając.
Liam zaparkował pod swoim domem. Wyszedł z auta i otworzył dżwi od strony Theo. Chłopak spał wtulony w bluzę. Liam uśmiechnął się lekko i delikatnie wziął chłopaka na ręce. Gdy położył go na kanapie okrył kocem i poszedł zrobić herbatę.
Po kilku minutach zobaczył że Theo już nie śpi.
- Głodny?  Zapytał
Himera pokiwała głową. Liam gdy przyrządził kanapki położył je na stole razem z herbatą.
- Przyniosę Ci suche ubrania. Powiedział i zniknął w drugim pokoju. Theo w tym czasie wypił trochę herbaty i zjadł kanapkę. Nie był już zmarznięty lecz zimno dalej trochę mu doskwierało. Po 15 minutach przebrany w suche ubrania, ogrzany i z pełnym żołądkiem siedział przytulony do Liama na kanapie. Liam włączył film i oboje korzystali ze swojego towarzysza.
- Zostaniesz na noc?  Zapytał z nadzieją.
- Zostanę. Odpowiedział Theo i spojrzał w  te niebieskie oczy.
Liam uśmiechnął się,.
- A może zostaniesz na dłużej niż jedną noc?  Zapytał.
Theo zastanowił się.
- Napewno uważasz że to dobry pomysł? 
- Świetny, mieszkanie razem z tobą, śmianie się, wspólne patrole i inne rzeczy. Wymieniał po kolei Liam. Himera uśmiechneła się.
- Po namyśle masz rację to wspaniały pomysł. Odpowiedział i wtulił się w chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top