Emocje skrywane pod maską czasu.

Pod wpływem czasu ludzie i wszystko wokół się zmienia. Zmienia się wygląd, czasami nawet charakter. Liam mógł zauważyć sporą zmianę właśnie w Theo. Chłopak przestał być zimnym draniem stał się bardziej uczuciowy i choć często ukrywał uczucia pod maską obojętności to Liam często widział u niego szczery uśmiech i nie tylko. Liam nawet nie przypuszczał że będzie pierwszą osobą która zobaczy łzy w oczach chłopaka. Miało to miejsce w trakcie zebrania. Łowcy chcieli zlikwidować stado wilków ze wschodniej części lasu. Musieli ich zaskoczyć i ostrzec stado. Scott wytyczył zadania wszystkim i każdy wiedział co mają robić. Theo rzucił pomysłem by rozdzielić łowców i iść na wabia. Jedna grupa odciaga łowców a druga zajmuje się stadem. Scott zgodził się z chłopakiem i Liam uważał że to dobry pomysł jednak Malija od razu naskoczyła na chłopaka. Według niej Scott nie powinien iść z Theo na wabia. Dziewczyna dalej mu nie ufała. Zaczęło się dość niewinnie. Dziewczyna jak zwykle warczała że Theo jest zwykłym kłamcą i psychopatą, natomiast chłopak rzucił kilka docinek. Wszystko powinno skączyć się dobrze jednak Malija nie miała w zwyczaju mu odpuszczać i posuneła się o krok dalej. Przesadziła.
- Jesteś zwykłym zerem Reaken!!  Nic dziwnego że potworni doktorzy nazwali Cie porażką tacy jak ty nie zasługują na co kolwiek!  Warkneła kończąc swój wywód. Zapanowała cisza. Liam spojrzał na chłopaka. Theo spuścił wzrok następnie spojrzał na obecnych i na Liama.
- Może i masz rację. Powiedział cicho i wyszedł. Liam cały się spioł i zacisnoł pięści. Ruszył szybko za chłopakiem.
Kiedy nie znalazł go na parkingu postanowił zadzwonić. Wrócił do domu Scotta po telefon. Tam wszyscy rozmawiali. Najbardziej wkurzony był Scott który swiecił czerwonymi oczami.
- Liam co ty ro..  ?   Zapytała Malija
Chłopak warknoł na nią przerywając jej. To był pierwszy raz gdy Liam warknoł na kogoś ze stada. Wyminął dziewczynę patrząc na nią chłodno tak jak nauczył go Theo. Gdy chcemy pokazać że się nie boimy niczego musimy być silni. Taki był teraz chłopak. Coraz bardziej nie lubił Maliji i zaczynał jej to okazywać. Szybko narzucił na siebie kurtkę i wzioł telefon a następnie zadzwonił.
- No odbierz!! 
Chłopak jednak nie odbierał.
Wybiegł z domu i pobiegł kierując się zapachem Theo. Dorarł aż na drugą stronę miasta. Na ciemnym parkingu zauważył skuloną postać.
- Theo?  Zapytał cicho i podszedł bliżej.
- Liam?  Co ty tu robisz?  zapytał Chłopak odrywając twarz od kolan.
Liam ukucnoł przy nim i przyjrzał się jego twarzy która była mokra od łez a zielone oczy lekko czerwone.
- Ja.... Przyszedłem bo cię szukałem. Powiedział i ogarnął włosy z czoła himery.
- Theo Malija nie ma racji. Rozumiesz?  Jesteś wspaniałą osobą. Powiedział.
Chłopak spojrzał na niego.
- Ona ma rację. Jestem zerem. Nawet moi stwórcy tak twierdzili. Powiedział łamiącym głosem.
- Nie!  Nie ma, jesteś wspaniałą osobą i jesteś moim przyjacielem. Theo gdyby nie ty to nie siedział bym tu przy Tobie teraz. Chodź tu
Powiedział i z uśmiechem wyciągnoł ramiona by go przytulić. Theo przez chwilę patrzył na chłopaka a następnie wtulił się w bluzę Liama. Dunbar głaskał jego włosy mówiąc mu że wszystko będzie dobrze.
- Wracamy tam?  Zapytał Theo
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Scott jest nieźle wkurwiony i nie wiem dlaczego. Pozatym cała reszta też. Chyba na Maliję. Powiedział.
- Yhm. Ziewnoł i wtulił się w wilkołaka.
- Poczekaj przyniosę Ci twoje rzeczy i pojedziemy do mnie dobrze?  Zapytał Chłopak.
- Okej, możemy tak zrobić. Uśmiechnął się Theo.
Oboje wstali i poszli w kierunku domu Scotta. Liam wszedł do środka. Theo został na zewnątrz. Dunbar zignorował spojrzenie Maliji.
- Liam gdzie jest Theo?  Zapytał Scott podchodząc do bety.
- A po co chcesz wiedzieć?  Zapytał chłopak. Nie miał ochoty na żadne inne bezsensowne gadki.
- Nic mu nie jest?  Zapytał widocznie zmartwiony Scott.
- Nie nic mu nie jest.   Powiedział i zabrał bluzę Theo z kanapy a następnie wyszedł. Scott wyszedł za nim i zobaczył chłopaka. Nie wyglądał na radosnego wręcz przybitego. Scott zauważył ślady po łzach a słony zapach unosił się w powietrzu. Scott westchnoł i podszedł bliżej.
- Theo przepraszam Cie za nią. Powiedział.
Chłopak uśmiechnął się lekko jednak po tem odrazu poszedł do Liama.

*             *                      *                     *   
- Wiesz po co była ta gówno- burza w domu?  Zapytał Liam podczas rozmowy telefonicznej z Masonem.
- Scott trochę wkurzył się na Maliję,  potem Lidia zaczęła mówić że to nie wporządku że cały czas się go czepia, potem Derek i Piter też zaczęli mówić. Stails też wcioł się do rozmowy. I jakoś tak wyszło.
- A ty po czyjej jesteś stronie? Zapytał przyjaciela
- Dzięki Theo ty żyjesz więc odpowiedział jest jasna.
- Dzięki Mason.

Potem zadzwonił Scott.
- Hej Liam
- Hej Scott co tam? Zapytał
- Chciałem tylko się upewnić że wszystko z wami dobrze.
- Jest okej. Powiedział blondyn
- Napewno?  Jak się czuje Theo? 
- Nie jest źle. Powiedział że będzie na patrolu więc pewnie się zobaczycie.
- Okej powiedz mu że jutro ma być wypoczęty bo idę z nim na wabia.
Liam uśmiechnął się.
- Już wie i widzę że się cieszy bo uśmiecha się. Powiedział radośnie.
- Okej widzimy się jutro Liam, wyspijcie się oboje.
- Tak zrobimy. Dobranoc Scott
- Dobranoc i powiedz Theo że ma się nie przejmować.
- Pewnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top