[8,0] - Wolność

Retrospekcja pisana kursywą

+ rozdział dzisiaj, a nie w poniedziałek, bo niestety nie będę mieć czasu ;-; (Mira, po co ci grafik update'ów, skoro go nie używasz?)

++ sorki, że to się tak słabo trzyma kupy, ale te rozdziały były pisane z jakieś 8-9 miesięcy temu i ja naprawdę czasem nie wiem, co miałam na myśli...

+++ mam nadzieję, że wszystko dobrze się wyświetla tho, bo pomarańczowy potwór znowu odprawia jakieś cuda, ugh




Gospodyni niepewnie zerkała na nowoprzybyłych podróżnych, którzy, mimo iż odziani byli w schludne ubrania z materiałów najwyższej jakości, podawali się jedynie za biednych, wędrownych artystów. Kobieta nie była pewna, czy powinna przyjmować podejrzanych gości. Tacy jak oni zawsze zwiastowali kłopoty. 

-  Wybacz, Panie, ale zostały nam tylko pokoje z łożami małżeńskimi - powiedziała, chcąc się zgrabnie wymigać od przenocowywania wędrowców. 

- Och, to nawet lepiej! W takim razie poprosimy jeden! - uśmiechnięty Park rzucił na stół kilka złotych monet, na których widok starsza kobieta wybałuszyła oczy. 

- T-tak, oczywiście - wydusiła, niemal rzucając się na zdecydowanie zbyt dużą sumę pieniędzy. Szybko podała blondynowi klucz do ich sypialni i zniknęła ze swoim skarbem na zapleczu, zapominając o tym, że biedni wędrowcy rzadko kiedy posiadali takie pieniądze. 

Jimin odwrócił się zadowolony do Jeona, który tylko się zaśmiał. Może nie byli zbyt przekonujący, ale złote monety już tak.

- Skoro mamy już pokój, myślę, że nie zaszkodzi wrzucić czegoś na ruszt! - zaproponował starszy, ciągnąc bruneta do głównej izby przydrożnej karczmy. Tam właśnie podawano jedzenie i alkohol, a na jednym ze stołów siedział niski, ciemnowłosy bard. 

Mężczyzna z kozią bródką grał na lirze, śpiewając o zasługach ojca Jeongguka, których swoją drogą wcale nie było tak sporo. Owszem, Jeonwoo ostatecznie siłą stłumił spór pomiędzy Aventą i Rosall, zaznaczając dominację pierwszego z Miast Bliźniaczych, ale nie zrobił nic więcej w zakresie rozwiązania uciszonego konfliktu. Nie był skory do wojen czy nawet dyplomacji. Był raczej biernym władcą podatnym na manipulację, żyjącym chwilą i pławiącym się w luksusach. Mimo wielu nieprzychylnych opinii, nikt nie próbował obalić go z tronu - wbrew pozorom poddani nie narzekali na jego rządy. Wciąż pamiętali czasy, gdy to dziadek Gguka zasiadał na tronie który przeszedł do historii, jako najokrutniejszy władca miasta. Młody książę miał wrażenie, że to właśnie w niego tak mocno wdał się jego brat. Jeongun był tak samo bezwzględny jak ich przodek, chociaż prawdą było, że poprzedni król Aventy był człowiekiem honoru - nigdy nie uciekał się do podstępu, prowadził otwarte i jasne walki. Tej cechy Gun niestety nie odziedziczył. 

W całej gospodzie panował beztroski nastrój, który szybko udzielił się Jiminowi i Jeonowi, gdy bard zmienił repertuar na bardziej romantyczny. Zajadali się pysznym mięsem, które może nie było tak wykwintnie podane, jak w pałacu, ale za to niemal tak samo smaczne. Uśmiechali się do siebie, jakby postradali zmysły. Zwyczajnie cieszyli się, że wreszcie udało im się wyrwać na wolność. Chcieli żyć tą chwilą jak najdłużej, spychając zagrożenie życia księcia na drugi plan. 

Nie wiedzieć czemu, Jimin powrócił myślami do chwili, w której jego wolność została częściowo zwrócona. 

***

Jasne włosy nałożnika rozlały się na poduszce, gdy zmęczony upadł na pościel obok młodego księcia. Oddychał ciężko, ale czuł się dobrze, a to było coś. W końcu z żadnym z wcześniejszych kochanków nie było mu naprawdę przyjemnie. Owszem, jęczał i krzyczał wniebogłosy ich imiona, czy jakkolwiek kazali mu się nazywać. Gdyby tego nie robił, najpewniej pozbyliby się go z pałacu szybciej niż zdążyłby zapłakać nad swoim losem. Działał według wyuczonych schematów, które skrupulatnie przekazywały mu haremowe nauczycielki przez kilka lat zanim pozwolono mu udać się do alkowy króla. Wiedział co robić i jak robić, żeby mężczyzna z którym uprawiał seks był zadowolony. To była jego jedyna szansa na przeżycie wśród zawistnych dziewcząt i chłopców - stać się kochankiem króla i otrzymać przywilej nazywania się jego nałożnikiem. Nikogo nie obchodziło, jaką cenę musiał zapłacić, by dostąpić tego zaszczytu.

Z Jeonggukiem było jednak inaczej. Książę był jedynym jak dotąd kochankiem, który podczas ich wspólnych nocy pytał o doznania Jimina i oczekiwał szczerych odpowiedzi. Po raz pierwszy Park przyznał się, że pewnych rzeczy nie lubił, inne natomiast uwielbiał lub chciałby wypróbować, a młody Jeon na wszystko się zgadzał. Do tego królewicz dotrzymał słowa i faktycznie jego ojciec zgodził się oddać mu pięknego nałożnika na wyłączność, mimo lekkiej niechęci. Park nie mógł zaprzeczyć, że bardzo odpowiadał mu taki obrót spraw. 

Mijał kolejny miesiąc ich znajomości, a Jimin miał słuszne wrażenie, że Jeon z dnia na dzień był coraz lepszy w wiadomych sprawach. Radził sobie już bez żadnych wskazówek ze strony starszego, a nawet zaczynał coraz częściej wychodzić z inicjatywą, jeśli chodziło o nowe rodzaje pieszczot. Jednak nie każdej wspólnej nocy uprawiali seks. Często po prostu siedzieli i rozmawiali albo Jimin dotrzymał księciu towarzystwa, gdy ten malował w swojej pracowni,bądź zasypiał przytulając ciało starszego. Raz nawet pozwoli mu uwiecznić na obrazie jego własne, nagie ciało, o co prosił sam Jeon, pod pretekstem popracowania nad proporcjami postaci. 

Jeongguk na początku nie mógł uwierzyć, że odnalazł w nałożniku swoją bratnią duszę, ale faktycznie tak było. Zyskał przyjaciela, a o mały włos przecież nie skazał go na śmierć. Musiał przyznać sam przed sobą, że wcale tak bardzo nie żałował utraty czystości, jak mogłoby mu się wydawać. Nie, jeśli obecność Parka wynagradzała mu to z nawiązką. 

- Jak było dzisiaj, hyung? - spytał cicho Jeon, lustrując wykończonego Jimina od stóp do głów. Był cały spocony, a do tego ubrudzony nasieniem kochanka. 

- Nie zwracaj się do mnie per hyung zaraz po seksie. To dziwne - wymruczał w poduszkę blondyn, po chwili przekręcając głowę tak, by móc popatrzeć na siedzącego obok królewicza. 

Młodszy roześmiał się i sięgnął po misę z wodą, stojącą za łóżkiem. Wyjął z niej ręcznik i zaczął delikatnie obmywać ciało Parka, na co ten zamruczał zadowolony. Jeongguk ostatnimi czasy w ogóle przestał się przy nim krępować, z czego Park był w jakiś po sposób dumny.

Królewicz sunął namoczonym materiałem po plecach mężczyzny. Jeona zawsze zaskakiwało to, jak drobny i delikatny był Jimin. Mężczyzna był w końcu od niego dużo starszy, a wyglądali na rówieśników.

- Jesteś kochany, Ggukie - westchnął Jimin, gdy już czysty i suchy, poczuł jak Jeon nakrył go lekką kołdrą. Królewicz nie chciał przecież, żeby nałożnik się rozchorował. - Nawet nie wiesz, jak zazdroszczę twojej przyszłej żonie. 

Jeongguk drgnął na wspomnienie jego domniemanego i zapewne rychłego małżeństwa. Jego ojciec już na pewno od dawna planował z kim go ożenić, żeby jak najbardziej na tym zyskać. Przeszły go nieprzyjemne dreszcze, gdy uświadomił sobie, że właśnie po to został wysłany do niego Jimin - żeby nie zbłaźnił się w łóżku przed przyszłą żoną. 

- Ggukie? - szept nałożnika wybudził go z transu. Poczuł narastającą w nim frustrację i gniew. Wiedział, że po raz kolejny w swoim życiu miał związane ręce, co niezmiernie go irytowało. Znowu został bezczelnie oszukany.

- Jak dużo wiesz? - złapał zdziwionego blondyna za nadgarstki, wyciągając spod kołdry i przygważdżając go do miękkiego materaca. Obrócony teraz na plecy Park patrzył na niego z dozą niezrozumienia i strachu, ale Jeon zdawał się zupełnie tego nie zauważać. 

- O-o czym ty mówisz, Gguk? - zapytał niepewnie Park, próbując wydostać ręce ze stalowego uścisku młodszego. Jego serce biło coraz szybciej, po raz pierwszy odczuwając jakiekolwiek przerażenie, gdy był w pobliżu bruneta. Absolutnie nie spodziewał się, że królewicz mógłby nagle zapragnąć wyładować na nim swój gniew. Byli w końcu czymś więcej niż nałożnikiem i panem. Byli przyjaciółmi.

Jeongguk nie wytrzymał i zwyczajnie zrzucił nagiego chłopaka z łóżka, po chwili łapiąc za jego włosy i mocno za nie ciągnąc. Park pisnął zaskoczony, desperacko sięgając do rąk królewicza, żeby nie wyrwał mu delikatnych kosmyków. 

- Powiedzieli ci z kim mam się ożenić? Cały czas wiedziałeś? To po co w ogóle próbowałeś się ze mną zaprzyjaźnić?! - krzyknął do mężczyzny, przerażonego wybuchem księcia. 

Oczy Jimina zaszły łzami bólu, gdy królewicz szarpał nim niczym szmacianą lalką. Słowa uwięzły mu w gardle, stać go było jedynie na kilka jęków. 

-  Puść, proszę… To boli - załkał, starając się złapać nadgarstek młodszego Jeona. - Nic nie wiem… 

Jeongguk patrzył przez dłuższą chwilę, jak nałożnik nieudolnie próbował się podnieść, by zmniejszyć ból, który zadawał mu młodszy chłopak. Dopiero teraz zobaczył przerażenie mniejszego mężczyzny. Uwolnił jasne kosmyki ze swojego uścisku, przez chwilę w szoku patrząc na własne ręce, w których pozostało kilka złotych pukli. Zrzucił je szybko na podłogę, jakby były jadowitym pająkiem i usiadł na łóżku chowając twarz w dłoniach. Musiał się uspokoić, przecież nigdy nie był agresywny. Dlaczego chciał skrzywdzić Parka, który tak czy siak nie miał na nic wpływu? Czemu stawał się taki, jak wszyscy inni? 

Uspokojenie własnych myśli zajęło mu zdecydowanie dłużej, niż powinno, a Jimin posłusznie siedział skulony na ziemi, ostrożnie gładząc obolałą głowę. Jeongguk nie chciał na niego patrzeć. Nie chciał uświadomić sobie, że przez własną głupotę i bezsilność skrzywdził kogoś, kto był jego jedynym wsparciem. 

- Przepraszam, hyung. Nie wiem co we mnie wstąpiło - odezwał się w końcu i spojrzał smutno na wciąż siedzącego na podłodze starszego. Widział wyraźnie drżenie jego ciała, więc powoli do niego podszedł i wziął go na ręce. 

Park nie protestował. Uczyli go, że w takich chwilach, dopóki nie zostanie o coś zapytany, nie powinien się w ogóle odzywać. Dla własnego bezpieczeństwa. Z drugiej strony jednak chciał pocieszyć rozbitego księcia, dlatego delikatnie pogładził dłonią jego policzek, wywołując tym nikły uśmiech. 

-  Nic się nie stało, Ggukie - mruknął cicho w jego szyję. - Naprawdę nic nie wiem. Po prostu kazano mi do ciebie iść, więc poszedłem. Wybacz, że tak palnąłem o tej żonie. Nie chciałem cię zezłościć. 

- To nie twoja wina, hyung - westchnął, chowając twarz we włosach nałożnika. Zaciągnął się słodkim zapachem, a jego uśmiech zniknął. - Jestem więźniem we własnym domu. Zaczynam to zauważać i chyba powoli mnie to przerasta. Nie chciałem zrobić ci krzywdy. 

- No przecież mówię, że nic mi nie jest - Jimin cmoknął go w policzek. Już nie raz było mu dane doświadczyć gniewu króla czy jakiegokolwiek innego kochanka. Mimo wszystko po młodym Jeonie nie spodziewał się takiego wybuchu, ale był mu to w stanie wybaczyć. - Sam już zapomniałem, jak smakuje wolność. 

Siedzieli przez dłuższy czas w milczeniu, wtuleni w siebie. Bliskość starszego zawsze uspokajała Jeongguka. Odetchnął cicho, w końcu zdobywając się na słowa, które chciał wypowiedzieć już jakiś czas temu. 

- Dlatego ci ją zwracam. 

Jimin na początku zupełnie nie zrozumiał, co takiego powiedział królewicz. Dotarło to do niego dopiero po chwili, więc gwałtownie się odchylił, by móc spojrzeć w ciemne oczy swojego kochanka. 

-  Przestań, to nie jest śmieszne - pomachał głową na boki. Nie mógł uwierzyć w słowa młodszego. To nie mogło dziać się naprawdę. 

- Nie żartuję. Jesteś wolny. Wyzwalam cię, Jimin. Ojciec przyznał mi do ciebie pełne prawa, podpisałem nawet dokument. Jesteś teraz mój, więc mogę zrobić z tobą, co tylko chcę. A ja chcę oddać ci utraconą wolność. Żebyś chociaż ty jej zaznał, skoro ja nie mogę - odpowiedział zupełnie poważnie, a oczy starszego ponownie się zaszkliły. - Spalę pergamin na twoich oczach, jeśli będziesz chciał.

- Ggukie, nie - pierwsze łzy pojawiły się na lekko zaczerwienionych policzkach Parka. - Ja już nie umiem żyć na wolności, nie dam sobie rady poza pałacem, ja-

Jeongguk skutecznie uciszył mniejszego mężczyznę, gwałtownie łącząc ich usta. Dopiero gdy Jimin trochę się uspokoił, królewicz oderwał się od niego i delikatnie odsunął. Zlustrował jego twarz, a gdy upewnił się, że starszy znowu się nie rozpłacze, postanowił kontynuować. 

- Nie wyrzucam cię z pałacu, hyung. Będziesz mógł tutaj zostać, każę dla ciebie przygotować prywatne komnaty poza haremem. Będziesz wolny i będziesz robił to, czego tylko zapragniesz. Będziesz wychodził na rynek, jeździł na przejażdżki konne, cokolwiek sobie zażyczysz. Tylko w ten sposób mogę się odpłacić za brukanie twojego ciała. 

***

Słowa Jeongguka faktycznie się ziściły. Cały pałac obiegła wieść o rzekomym wyzwolonym nałożniku. Gdyby tylko byli płci żeńskiej, Jimin na pewno oficjalnie stałby się damą dworu Jeona, jednak z wiadomych względów został jedynie czymś na wzór doradcy i opiekuna młodego księcia. 

Na wspomnienie tamtej nocy w oczach Parka pojawiło się kilka łez wzruszenia, które natychmiast starł. Teraz mogło być tylko lepiej. 

- Zamyśliłeś się - mruknął w końcu królewicz, uważnie obserwując reakcję starszego. Jimin nie raczył mu jednak odpowiedzieć. Posłał mu za to szeroki uśmiech, który wyraził każdą jego myśl. 

Natomiast gwar panujący w głównej izbie skutecznie zagłuszył głośny huk, z jakim Yoongi otworzył drzwi karczmy. 

Określenie najemnika mianem wkurwionego byłoby w tamtym momencie sporym niedopowiedzeniem. Mężczyzna wprost kipiał ze złości, będąc zmuszonym do gnania na złamanie karku w środku nocy za drugim dziedzicem Aventy, o którego istnieniu mało kto wiedział. Nie wspominając już o tym, jak bardzo zirytowany był faktem, że koniec końców dał się wrobić w niańczenie młodego Jeona pod niemą groźbą kary śmierci - królowa patrzyła na niego dość wymownie, gdy zawierali "umowę". Nie miał pojęcia, czy faktycznie od początku to planowała, czy jego idiotyczna wpadka w pałacu rzuciła go wprost w jej ramiona. W końcu była matką, chcącą chronić właśnie dziecko, a te były zdolne posunąć się do każdej ostateczności. 

Ulewa, która nadeszła kompletnie niespodziewanie, gdy tylko wyruszyli z pałacu we wskazanym przez strażnika kierunku, wydawała się być niczym soczysta wisienka na torcie. Dlatego Min nie miał zamiaru jechać dalej. Zatrzymał się w pierwszej lepszej karczmie i modlił się do wszystkich bóstw, w które i tak nie wierzył, aby tutaj postanowili zatrzymać się również ci, za którymi jechali. 

Taehyung natomiast cały czas podążał za swoim hyungiem z szalenie szybko bijącym sercem. Miał przeczucie, że Min właśnie przyjął zlecenie, które wywróci ich życie do góry nogami, przez co nie posiadał się z radości. Nie przeszkadzała mu wielogodzinna, szybka jazda na sprezentowanych przez króla koniach, ani bycie przemokniętym do suchej nitki. W końcu, rozpoczął swoją wymarzoną przygodę. A to tego będzie mu dane poznać chłopaka, na którego widok jego serduszko zabiło mocniej.

Kiedy weszli w głąb gospody, młodszy od razu spostrzegł Jimina z ciemnowłosym towarzyszem przy jednym ze stolików. Jedli, uśmiechali się i co jakiś czas wymieniali ze sobą uwagi, zapewne na temat występującego grajka. Widocznie Lon, bóg szczęścia, nie postanowił doszczętnie opuścić Mina.

- Hyung, tam siedzą - Kim wskazał dyskretnie Yoongiemu odpowiedni kąt pomieszczenia, a ten zupełnie niedyskretnie podszedł do nich z gniewną miną. 

Jeongguk szybko spostrzegł zmierzającego w ich stronę obcego mężczyznę, w przeciwieństwie do Jimina, który siedział plecami do wejścia. Brunet nie zdążył jednak ostrzec starszego, bo nieznajomy w mgnieniu oka znalazł się przy nich, gwałtownie uderzając dłońmi w blat. 

Stół zachrzęścił żałośnie, jak gdyby miał się rozpaść, a były nałożnik podskoczył ze strachu na swoim miejscu, od razu kierując zdezorientowane spojrzenie na przybysza. Blondyn nie mógł zaprzeczyć, że z jednej strony wyglądał on przerażająco z tak okropnie poważnym wyrazem twarzy, cały na czarno i do tego blady niczym trup. Z drugiej jednak mężczyzna był cholernie przystojny, w guście nałożnika, a seksem ociekał prawie tak jak wodą. Przynajmniej według Parka. 

- Czy masz jakiś problem, panie? - zapytał jasnowłosy, przypominając sobie, że ten facet mógł być kimś, kto chciałby skrzywdzić albo pozbyć się Jeongguka. 

Najemnik zmierzył go ostrym spojrzeniem, które mimowolnie złagodniało, gdy nagle uderzyło w niego piękno siedzącego przy stole mężczyzny. Nie mógł nie zawiesić chociaż na chwilę spojrzenia na filigranowym ciele i długim warkoczu, ale mimo wszystko wciąż był wściekły, a zazwyczaj właśnie w złości najpierw mówił, a potem myślał. 

- Nie z tobą rozmawiam, królewska dziwko - warknął.

- Przepraszam? - obruszony Jimin podniósł się z ławy, by móc stanąć z Minem twarzą w twarz. Nienawidził, gdy ludzie wypominali mu jego "zawód". Zawsze wtedy odpłacał się im wykwintną wiązanką epitetów, a gburowaty przybysz na pewno nie zasługiwał na taryfę ulgową, nawet jeśli był naprawdę przystojny. 

I w tamtym momencie do wciąż milczącego Jeongguka dotarło, że nieznajomy dokładnie wie kim byli i zapewne też jaki był cel ich podróży. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz, gdy wyzwolony nałożnik i najemnik toczyli walkę na spojrzenia. Poczuł, że musieli uciekać. Jak najszybciej i jak najdalej. 

- Tutaj twoja rola się kończy, a królewna idzie z nami. Prościej się chyba nie da, a ja nie mam zamiaru się powta-

-  Ciszej, do cholery! - Jimin szarpnął wyższego mężczyznę, aby posadzić go przy stole, do którego w końcu dotarł Taehyung. 

-  Hyung! - krzyknął najmłodszy i stanął między Yoongim a Jiminem, ściągając tym na siebie uwagę kilku postronnych osób w karczmie. 

- Taehyungie? - blondyn zamrugał kilkukrotnie, dziwiąc się obecnością młodszego. Co ten chłopak mógł tutaj robić i dlaczego nie zauważył go wcześniej? 

-  Znacie się? - podejrzliwy ton Yoongiego sprawił, że Tae z trudem przełknął ślinę. No cóż, wpadł. 

- Nie. 

- Tak. 

Kim spojrzał na byłego nałożnika, który powiedział "tak", w tym samym momencie gdy Tae chciał wszystkiemu zaprzeczyć. Dopiero wtedy też Jimin połączył fakty. Taehyung wcale nie zwrócił się per hyung do niego, jak wcześniej założył. On mówił do wciąż zdenerwowanego mężczyzny w czerni. W końcu młodszy też był cały mokry, więc musieli przyjechać razem. Tylko co ich tutaj sprowadziło? I co ich łączyło? 

- Proszę, możemy porozmawiać? - Taehyung nagle zwrócił się do Parka, który teraz patrzył na niego podejrzliwie. 

- Idźcie ustalić wspólną wersję - westchnął zrezygnowany najemnik, siadając ciężko na ławie i bez pardonu sięgając po kufel, w którym wcześniej to Jimin maczał usta. Nawet nie zaszczycił spojrzeniem przerażonego królewicza, który próbował usilnie wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji. 

Blondyn powoli skinął głową, zgadzając się pomówić z Kimem, po czym podążył za nim do całkowicie pustej sieni. Ich buty wydały kilka nieprzyjemnych plasków, gdy stąpali po mokrych, ubłoconych deskach. Jimin uważnie patrzył na chłopca, który zaczął szarpać się ze swoją koszulą. Uniósł brew, ale nic nie powiedział, czekając aż młodszy wyciągnie spod ubrania łańcuszek z przypiętym do niego pierścieniem. Dobrze znanym Jiminowi pierścieniem. 

- Panie - zaczął niepewnie młodszy, a gdy nałożnik ruchem ręki pozwolił mu kontynuować, wziął głębszy oddech i zaczął mówić. - Wraz z moim opiekunem dostaliśmy od rodziny królewskiej zadanie. Mamy chronić młodego księcia podczas jego podróży. Yoongi-hyung nie chce zbędnego towarzystwa, ale ja sądzę, że powinieneś z nami jechać dalej! Dlatego wykorzystam to, że jesteś mi winny przysługę i… Panie, po prostu proszę, abyśmy mogli podróżować całą czwórką! 

Jimin milczał przez dłuższą chwilę, a jego mina nie zdradzała kompletnie niczego. Jedynie w oczach zatańczyło mu kilka iskierek obawy i rozdarcia. Hałasy z izby skutecznie zagłuszały jego rozszalałe myśli, co tym bardziej nie pomagało mu dojść do ładu i składu. Dlaczego w ogóle Taehyungowi zależało na tym, by z nimi jechał? Co prawda tak czy siak nie miał zamiaru zostawiać Jeongguka z nieznajomymi, ale ciekawiły go pobódki chłopca.

- Najpierw powiedz mi kim jesteście, dopiero wtedy będę mógł się zdecydować, czy w ogóle pozwolę wam z nami podróżować. Nawet gdyby odmowa miała pozostać plamą na moim honorze. W tym momencie liczy się dla mnie tylko bezpieczeństwo młodego księcia - odparł pewnie jasnowłosy. 

- Hyung jest najemnikiem i jednym z najlepszych wojowników w kraju. Jeszcze nikt nie pokonał go w starciu jeden na jeden! A przynajmniej odkąd wziął mnie pod swoje skrzydła... Przygarnął mnie dobre dziesięć lat temu, gdy w pożarze wioski zginęła moja rodzina. Od tamtej pory uczy mnie w każdej wolnej chwili! Możesz nam zaufać, panie. Przysyła nas sama królowa Aventy. To ona wynajęła hyunga w tym samym dniu, w którym przybyliśmy do miasta! - Taehyung desperacko próbował przekonać byłego nałożnika co do ich dobrych intencji, ubierając w nieskładne zdania wszystko, co ślina przyniosła mu na język, a co mogło przemówić na jego korzyść. Miał nadzieję, że ten się zgodzi, bo inaczej Min na pewno postanowiłby się go pozbyć w mało humanitarny sposób, a tego szatyn absolutnie nie chciał. Młody książę musiał być zżyty z Parkiem, skoro to właśnie z nim wyjechał z pałacu bez żadnej innej kompanii. Nawet jeżeli Yoongi uważał wysłanie w drogę wyzwolonego nałożnika z królewiczem za totalną głupotę.

- W takim razie… Nie spodziewałem się, że pierścień wróci do mnie tak szybko - mężczyzna uśmiechnął się ciepło, a Tae niemal zapiszczał z radości, prędko wręczając Jiminowi jego własność. - Miej jednak na uwadze, że mimo iż zgodziłem się tolerować twojego opiekuna, to nie zamierzam być dla niego pobłażliwy, jeśli w jakiś sposób skrzywdzi księcia. Wyperswaduj mu to najlepiej jak potrafisz, Taehyungie. A teraz, wracajmy do nich. 

Kim odetchnął z ulgą, gdy podążył za jasnowłosym mężczyzną z powrotem do głównej izby. Gdy tylko Jeongguk zobaczył ich na horyzoncie, postanowił wstać, by udać się do pokoju wraz z Jiminem i omówić plan ucieczki, ale nagle poczuł silny chwyt na nadgarstku. Automatycznie chciał się wyszarpnąć, dopiero potem upewniając się, że to ciemnowłosy nieznajomy trzymał go za rękę i ciągnął z powrotem na ławę. Jeon spojrzał na niego groźnie, ale natychmiast stracił wszelką pewność siebie, widząc złość i iskierki dzikości w oczach mężczyzny. Jego żelazny uścisk zelżał dopiero, gdy królewicz usiadł na swoim miejscu, a były nałożnik wraz z Taehyungem wrócili do stolika. 

- Jeonggukie, panowie z nami zostają - oznajmił Jimin, jak gdyby nigdy nic. 

- Ale, hyung! Przecież nie możemy mieć pewności, że są tymi, za których się podają! - królewicz uniósł się, tym razem nie będąc powstrzymywanym przez najemnika. 

- Uspokój się, dzieciaku. Myślisz, że tak zachowuje się ktoś, kto chciałby cię uprowadzić? - Yoongi prychnął z pogardą, starając się nie wybuchnąć po raz kolejny tego dnia. Zdecydowanie tylko do jednego nastolatka miał anielską cierpliwości i był nim Tae. 

- Ggukie, Taehyung to przemiły chłopiec. Myślę, że odnajdziecie wspólny język - powiedział Jimin, zupełnie ignorując naburmuszonego Mina i przerażonego królewicza. Wiedział, że to, co się działo, było zaskoczeniem dla nich obu, ale miał dobre przeczucia.

Jeongguk ostrożnie przeniósł wzrok na lekko uśmiechającego się Kima. Chłopak był niższy i zapewne młodszy od niego, ale biła od niego jakaś zachęcająca aura. Słabo odwzajemnił uśmiech, a jego żołądek zacisnął się nagle w supeł. 

Jego bezgraniczna wolność właśnie się skończyła, a przecież nawet nie zdążyła się dobrze zacząć. 




Yoongi vs stoły 1:1

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top