[6,0] - Biblioteka
Namjoon od małego uwielbiał książki. Każdy najmniejszy skrawek papieru zapisany kilkoma znakami traktował niczym skarb. Niestety to, iż urodził się w wiosce nieopodal Zarajou, wcale nie ułatwiło mu rozwijania jego zainteresowań. Inne części kraju były przerażone barbarzyństwem, którym szczyciło się miasto i okolice. Każdy mężczyzna stamtąd był postrzegany jako bezmózgi mięśniak, chętny jedynie do bitki i gwałtów. Kto normalny chciałby się z takim kimś dzielić księgozbiorami?
Chłopak wciąż nie wiedział, jak udało mu się znaleźć posadę w bibliotece królewskiej Zarajou. Z niczego jednak nie cieszył się tak bardzo, jak z możliwości pracownia u boku Foedusa. Podziwiał tego mężczyznę, jak nikogo innego. Foedus również pochodził z tej samej wioski co Namjoon, ale za młodu bardzo dużo podróżował. Wrócił w rodzinne strony po prawie dwudziestu latach nieobecności, by ubogacić zbiory stolicy barbarzyńców, dlatego też ostatecznie przypadło mu sprawowanie pieczy nad biblioteką. Był człowiekiem nauki - Kim często widywał w jego gabinecie fiolki i naczynia z kolorowymi, bulgoczącymi płynami. Namjoon czasem czytywał książki o tej tematyce, by móc w razie potrzeby zaimponować swojemu przełożonemu posiadaną wiedzą. Bo nic nie łechtało jego ego tak przyjemnie, jak padające z ust innego człowieka: "Och, skąd wiesz takie rzeczy?", "Musisz być mądry, skoro to wiesz", "Jesteś naprawdę oczytany!". Cóż, każdemu należał się moment chwały, prawda?
Rudowłosy powoli przekładał księgi historyczne, nucąc pod nosem pierwszą, lepszą melodię. Dzisiaj był sam w bibliotece i miał pewność, że nikt tutaj nie wejdzie - Foedus wyjechał, a reszta mieszkańców miasta udałaby się między regały dopiero, gdyby zależało od tego ich życie.
Dlatego też niemal spadł z drabiny, słysząc huk kilka alejek dalej, a zaraz potem nieznany sobie głos.
- Foedus, gdzie jesteś?! - wrzask rozdarł grobową ciszę panującą w bibliotece, a Namjoon przełknął ślinę, jak najciszej umiał. Zszedł bezszelestnie po drabinie, mając zamiar uciec, gdzie pieprz rośnie, ale zamarł słysząc słowa nieznajomego: - Czuję, że tu jesteś. Kimkolwiek jesteś.
Serce podeszło Kimowi do gardła, a on sam stanął przed trudnym wyborem. Nie wiedział, czy powinien zignorować głos, który pojawił się znikąd w jego spokojnej bibliotece i zwyczajnie czmychnąć, czy podejść tam i narazić się na ewentualną śmierć? Co, jeśli był to jakiś szaleniec, który mógłby podpalić bibliotekę? Namjoon traktował książki niczym swoje dzieci, nie mógł pozostawić ich na pastwę losu.
Stałby tak jeszcze kilka dobrych minut, zastanawiając się, co powinien zrobić - nigdy nie był mistrzem w podejmowaniu decyzji pod presją - gdyby nie to, że tajemniczy głos postanowił podjąć decyzję za niego, pojawiając się tuż za przerażonym rudowłosym.
- Kim ty do cholery jesteś? - zapytał nieznajomy, a Namjoon automatycznie odwrócił się w jego stronę, nie do końca panując nad swoim ciałem.
Przez chwilę stał, jak słup soli, wpatrując się w prześwitującą, lekko fioletową postać przed sobą. Mężczyzna wyglądał, jak duch - zupełnie tak, jakby był zbudowany z jakiejś mgiełki czy pyłu. Postać śmiesznie zafalowała, gdy nieznajomy postanowił się zbliżyć do nic nierozumiejącego chłopaka.
- Mniejsza o twoją tożsamość. Umiesz w ogóle mówić?
- Ta-ak - wykrztusił w końcu Namjoon, na co nieznajomy westchnął z rezygnacją.
- Świetnie, w takim razie mów, gdzie jest Foedus - ton mężczyzny wskazywał na to, że zaczynał tracić cierpliwość. A Namjoon był pewien, że nie chciał denerwować kogoś, kto przez hologram umiał wyczuć jego obecność.
- Wyjechał wczoraj rano - odpowiedział gładko, bacznie obserwując swojego rozmówcę.
- Jak to "wyjechał"?! - krzyknął nieznajomy, a mgła dziwacznie zadrżała. Białowłosy syknął cicho, tak jakby go to zabolało, po czym spojrzał ostro w oczy rudowłosego. - Słuchaj, mam mało czasu. Potrzebuję pomocy Foedusa, więc kiedy wróci, powiedz mu, żeby wytropił mój ślad magiczny. Nie mam pojęcia, komu podpadłem, ale wydaje mi się, że ma to ja-ki- głę-y s-ns.
- Poczekaj, przerywa cię - Namjoon podszedł bliżej, żeby dokładniej słyszeć słabnący głos. - Nie wiem, kiedy wróci Foedus, ale jeśli mogę ci jakoś pomóc, to musisz mi powiedzieć co mam zrobić.
Nagły przypływ determinacji w oczach chłopaka dostrzegł nawet Seokjin przez niewyraźny hologram. Uśmiechnął się delikatnie, wkładając ostatki sił w to, by przebić się przez magiczną barierę i móc przekazać jeszcze kilka słów rudowłosemu młodzieńcowi.
- Żeby mnie uwolnić, potrzeba kogoś z dużą mocą albo kogoś, kto podtrzyma barierę od zewnątrz, gdy sam będę próbował ją przebić - wyjaśnił białowłosy. - Do tego drugiego nie trzeba być magiem. Żeby wyśledzić moją ścieżkę magiczną też nie. Będziesz potrzebował tylko rzeczy, które na pewno znajdziesz w szpargałach Foedusa. W którejś z jego ks-ąg te- na pe-o znajdziesz inf-cje o tym, co robić. Prawdopodobnie jestem gdzieś w Puszczy Zagubionych. Pamiętaj, żeby zacierać ślady. Ma-czne t-ż. - mężczyzna odetchnął, patrząc z nadzieją na Namjoona. - Nie dam rady dłużej utrzymywać połączenia. Mam nadzieję, że sobie poradzić. Od tego może zależeć dużo więcej, niż się wydaje. Mam złe przeczucia.
Po tych słowach hologram zaczął się rozmywać.
- Poczekaj! Jak się nazywasz?! - Namjoon chciał odruchowo złapać mężczyznę za szatę, ale mgła przeleciała mu między palcami, pozostawiając po sobie tylko dziwne łaskotanie.
Mimo że nie mógł już dostrzec fioletowawej postaci, to zdołał usłyszeć jeszcze odpowiedź na swoje pytanie.
- Kim Seokjin!
***
Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy Yoongi chował w krzakach ciało ostatniego, ogłuszonego gwardzisty. Naprawdę nie dziwił się już, że morderstwa działy się w tak zastraszającym tempie i bez żadnych świadków. Przecież to, co reprezentowali sobą strażnicy, można było porównać do... najemnikowi nawet nie chciało się wymyślać dobrego porównania. Byli po prostu beznadziejni. Odetchnął, szukając wzrokiem Taehyunga, który miał pilnować, czy nikt nie nadchodził. Chłopak stał nieopodal i uważnie się rozglądał. Wiedział, że najmniejszy przegapiony szczegół mógł ich kompletnie pogrążyć.
Yoongi szybko podał młodszemu mundur i nakazał się przebrać. Uczynił dokładnie to samo i wskazał młodszemu wieżę strażniczą, którą przed chwilą oczyścili.
- Stamtąd jest widok na wszystkie wejścia do pałacu, o których może wiedzieć przeciętny człowiek - wyjaśnił. - Jeśli ktoś będzie próbował się zakraść, będziemy go widzieć. Wtedy pójdę za nim i złapię go przy królewskich komnatach. Jasne?
Szatyn pokiwał głową, ale dopiero po chwili dotarło do niego co dokładnie powiedział najemnik.
- Ale ja idę z tobą, tak? - zapytał z nadzieją.
- Nie, Tae. To zbyt niebezpieczne. Jeśli mnie złapią i zorientują się, że nie jestem prawdziwym strażnikiem, to w najlepszym przypadku wtrącą mnie na wieczność do lochów, a w najgorszym tylko na dzień albo dwa, w zależności od tego ile zajmie im przygotowanie się do egzekucji - odparł rzeczowo brunet, a młodszemu zrzedła mina.
- Ale, hyung! Nie mogą cię zabić! - zaczął krzyczeć, ale Yoongi błyskawicznie zakrył mu usta dłonią.
- Spokojnie, Tae. Nawet jeśli uda im się mnie złapać, to poradzę sobie z ucieczką z więzienia. Nie takie rzeczy się robiło - straszy puścił wciąż nieprzekonanemu chłopakowi oczko, powoli zabierając rękę z jego twarzy. Taehyung absolutnie nie wyglądał na zadowolonego, ale Yoongi nie miał zamiaru ciągnąć go ze sobą i narażać go na niebezpieczeństwo albo misję na niepowodzenie.
Później siedzieli w ciszy. Czekali, obserwowali. Wcześniej Yoongi został jasno poinformowany, że podejrzany o morderstwa mężczyzna był widziany w Avencie, a teraz był poszukiwany przez wszystkich zmobilizowanych gwardzistów. Był jednak pewien, że nie byliby w stanie go złapać. Dlatego chciał zrobić to sam, a gdzie indziej mógłby spotkać przestępcę, jeśli nie na miejscu zbrodni, którym w tym przypadku miał być pałac?
Noc zapadła szybciej, niż by się tego spodziewali, a Min zaczął odczuwać senność, wpatrując się przez cały czas w te same punkty widoczne z wieży. Nie wiedział ile czasu minęło, ale wokół nie działo się kompletnie nic. Na chwilę pozwolił swoim powiekom opaść, a wtedy Taehyung spostrzegł jakiś niepozorny ruch niedaleko wejścia do kuchni.
- Hyung - mruknął szeptem, szturchając przysypiającego najemnika i wskazując na ciemną sylwetkę. Był pewny, że widział mignięcie wymyślnych, srebrnych emblematów, zdobiących płaszcz osoby, która próbowała niepostrzeżenie zakraść się do pałacu.
Yoongi zmrużył oczy nieco wybity z rzeczywistości, ale szybko zorientował się w sytuacji. Sam dostrzegł rąbek płaszcza ze srebrnym obszyciem, a chwilę później poklepał podopiecznego po ramieniu.
- Idę, Tae. Jeśli nie wrócę do świtu, wyjedź z miasta. Jakoś się znajdziemy - mruknął i bezszelestnie zszedł ze strażnicy, by nie spłoszyć przypadkiem podejrzanego mężczyzny.
Kim westchnął cicho, odprowadzając najemnika wzrokiem. Naprawdę chciał mu towarzyszyć, ale jeżeli jego hyung stwierdził, że powinien tutaj zostać, to najwidoczniej właśnie tak powinno być.
Rozłożył się wygodnie na krześle i wpatrywał się w pałacowy ogród. Wiał przyjemny, niezbyt chłodny wiatr, sowy co jakiś czas dawały o sobie znać, pohukując w koronach drzew, a uśpione miasto migotało w tle, rozmywając się w ciemności nocy.
Spokój jednak nie trwał długo. Kiedy Taehyung zerkał co rusz w miejsce, gdzie zniknął jego hyung, przy wejściu do stajni, na które również miał widok z wieży, pojawiły się dwie pochodnie, rzucające mocne, pomarańczowe światło na stogi siana. Chłopak szybko zsunął się z krzesełka, czując, jak żołądek nieprzyjemnie skręcił mu się w supeł. Miał nadzieję, że nikt nie widział Yoongiego, dopóki ten chciał pozostać niezauważony. Podszedł do krawędzi wieży, kładąc dłonie i brodę na zimnych kamieniach, żeby móc przyglądać się małemu zamieszaniu.
- Panie, jesteście pewni, że macie wszystko co potrzebne? - spytał jeden ze strażników, prowadząc konia przed na oko nieco starszym od Taehyunga chłopakiem. Serce szatyna zabiło trochę szybciej, gdy blask oświetlił na chwilę przystojną twarz czarnowłosego młodzieńca. Tae nigdy wcześniej nie miał okazji zobaczyć kogoś tak zadbanego i pięknego, a jednocześnie męskiego i najpewniej w jego wieku.
- Jesteśmy - odparł rzeczowo dobrze znany Kimowi głos, co tym bardziej go zdziwiło.
Wytężył wzrok, by ku swojemu zaskoczeniu zobaczyć Park Jimina, który wyszedł ze stajni z drugim koniem. Tae uważnie patrzył, jak ciemnowłosy chłopak i wyzwolony nałożnik wsiadają na swoje wierzchowce w podróżnych szatach, które nie były przesadnie zdobione, ale na pewno wykonane z najdroższych materiałów. Włosy Jimina były teraz związane w długi warkocz, a zwiewna koszula i spodnie z wysokim stanem doskonale podkreślały jego wdzięki.
- W takim razie życzę bezpiecznej podróży, Wasza Wysokość - strażnik skłonił się przed czarnowłosym, po chwili kłaniając się również Parkowi. Mężczyźni na koniach wymienili porozumiewawcze spojrzenia i ruszyli żwawym kłusem w stronę bocznej bramy. Strażnicy zgasili pochodnie, gdy tylko podróżnicy opuścili teren pałacu, znikając w mroku.
Taehyung zmarszczył brwi, zmuszając mózg do pracy na najwyższych obrotach. Chłopak, który właśnie odjechał wyglądał na dość młodego, a strażnik zwrócił się do niego, jak do członka rodziny królewskiej. Czy to było możliwe, żeby był on synem władcy?
Kim zadrżał z przerażenia, kiedy na raz uderzyło w niego kilkanaście sprzecznych myśli. Skoro książę właśnie wyjechał z pałacu, to Yoongi gonił mordercę, który nie znajdzie swojej ofiary. Jeśli przestępca zdążyłby uciec albo jakoś się wybronić, Min byłby w poważnych tarapatach. Ktoś musiał go ostrzec. Dlatego też Tae nie zastanawiał się dłużej - zeskoczył z wieży i pomknął w stronę wejścia, w którym kilka minut temu zniknął jego opiekun.
Trochę mi źle, że nie było w tym tygodniu Dying Light, a TRH mam napisane sporo do przodu, dlatego wrzucam dzisiaj rozdział~!
+ mamy już prawie wszystkich bohaterów, dlatego wrzucam orientacyjny wiek, żeby nie było wątpliwości:
Taehyung - 16
Jeongguk - 19
Yoongi - 33
Jimin - 27
Namjoon - 22
Seokjin - 222
Jeongun (brat Jeongguka) - 21
Hoseok (na niego to jeszcze trochę poczekamy xd) - 28
Do poniedziałku!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top