[22,0] - Posiadłość

Podłoga skrzypiała cicho przy każdym stawianym przez niego kroku, ale Yoongi miał to kompletnie w dupie. Zdążył już pozostawić tyle trupów po drodze, że jeśli ktoś chciałby go znaleźć, to nawet zachowanie kompletnej ciszy nic by mu nie dało. Otwierał każde drzwi w tym ogromnym budynku, zastając zupełnie puste bądź zaniedbane pomieszczenia. Ani żywej duszy.

Miał wrażenie, że ci z barbarzyńców, których spotkał pod stajnią i na parterze, byli jedynymi w posiadłości. Ta jednak, nie dość, że wielopiętrowa, na pewno skrywała wiele zakamarków i sekretów. Proste, wąskie korytarze, które do tej pory działały na korzyść mężczyzny - przeciwnicy nie mogli go atakować w kilku równocześnie, co kolosalnie zwiększało jego szanse na wygrane w starciach - teraz wydawały mu się klaustrofobiczne i coraz bardziej wrogie. Nagie ściany, które obrabowano przez lata ze wszystkich cenniejszych ozdób, wręcz zarastały pleśnią i kurzem. Rudera wyglądała od środka o wiele gorzej, niż od zewnątrz, a Minowi wręcz wydawało się, że lada chwila mogła się po prostu zawalić. 

Położył dłoń na kolejnej klamce i naprawdę szczerze się zdziwił, gdy ta nie ustąpiła. Dotychczas każde kolejne pomieszczenie było otwarte, a Yoongi zdążył zwiedzić naprawdę sporą część posiadłości - widział sypialnie barbarzyńców, ich zbrojownię i dziwny, mały pokój z krzesłem i podejrzanymi przyrządami, których nie potrafił nazwać. Reszta była zupełnie pusta, tylko czasem w którymś zdarzały się pojedyncze, stare meble. Naraz poczuł lekki przypływ adrenaliny, po czym rozejrzał się dla zasady i odsunął pod przeciwległą ścianę korytarza. Nie miał zamiaru bawić się wytrychem, dlatego po prostu wziął rozpęd i z całej siły natarł ramieniem na zamknięte drzwi. Kiedy te z hukiem wyleciały z zawiasów, Min wpadł do pokoju jak burza, lustrując na szybko jego wnętrze.

Pierwszym, co rzucało się w oczy, było ogromne łóżko z brudnym, czerwonym baldachimem, stojące na samym środku. Okno zostało zabite deskami, przez co tylko pojedyncze, ostre promienie wpadały do środka pokoju. Yoongi patrzył uważnie na zmierzwioną pościel, aż w końcu udało mu się dostrzec jakiś słaby ruch. Podbiegł szybko do łoża i odsunął zasłonę.

Dopiero po chwili rozpoznał w postaci zakopanej pod zakrwawionym prześcieradłem Jimina. Jasne włosy chłopaka były teraz brudne, wypłowiałe i przetłuszczone. Reszty ciała nie był w stanie zobaczyć, ale nie łudził się, że barbarzyńcy je oszczędzali. Pobieżnie rozejrzał się ostatni raz po pokoju, zauważając pełno zadrapań na ścianach i ramie łóżka, przez co poczuł dziwną dumę. Mimo, że blondyn nie miał najmniejszych szans w starciu ze swoimi oprawcami, nie poddał się. Walczył zapewne do momentu, w którym kompletnie opadł z sił.

Najemnik wziął głębszy oddech i sięgnął ramienia mężczyzny, okrytego jedynie cienką warstwą brudnego materiału.

- Jimin? - powiedział, dotykając delikatnie mniejszego ciała.

Jasnowłosy skulił się jeszcze bardziej, kurczowo naciągając na siebie prześcieradło. Yoongi nie był pewien, czy Park wciąż spał, czy może był całkowicie przytomny. Pewnym natomiast było, że Jimin był przerażony i potrzebował natychmiastowej pomocy, której Yoongi nie za bardzo wiedział, jak powinien udzielić.

- Błagam, zostawcie mnie - wydukał cicho blondyn, a jego drżący głos wydał się Minowi zupełnie obcy. "Musiał całymi nocami zdzierać sobie gardło, prosząc o litość", przeszło mu przez myśl, po czym ponownie położył rękę na ramieniu młodszego.

- Spokojnie, to tylko ja, Yoongi. Pamiętasz mnie, prawda? - spytał i uklęknął przy łóżku, by mieć lepszy widok na drżącego Jimina. Park wciąż desperacko zakrywał się pościelą, przez co nie dało się dojrzeć nawet jego twarzy. Yoongi miał wrażenie, że z dumnego i pewnego siebie mężczyzny nie zostało zupełnie nic. Ale czy mógł mu się dziwić? 

- Nie, proszę, nie - Jimin próbował uciec od dłoni bruneta, ale przez to, jak bardzo był zaplątany w prześcieradle, jedynie się miotał, mamrocząc niewyraźnie. - Nie dotykajcie mnie, błagam!

Jimin nagle zaczął szaleńczo rzucać się po materacu, uparcie odsuwając się jak najdalej od ręki Mina, przez co niebezpiecznie zbliżył się do przeciwległej krawędzi łóżka. Starszy błyskawicznie wstał i w ostatniej chwili zdążył dobiec do blondyna, który już zlatywał z materaca, przy okazji zaplątując ich oboje w baldachim. Najemnik złapał Parka w pasie i usiadł na podłodze, nie chcąc samemu stracić równowagi, gdyż młodszy wciąż wykonywał silne, nie do końca świadome ruchy w kompletnie losowych kierunkach. Raz niemal udało mu się uderzyć Yoongiego pięścią w nos, a przynajmniej Minowi wydawało się, że była to pięść. Baldachim, który dopiero teraz zsunął się z nich, nie pozwalał mu na zobaczenie zbyt wielu szczegółów.

- Uspokój się i spójrz na mnie! - krzyknął najemnik, mając nadzieję, że podziała to na szamoczącego się w jego ramionach i wciąż owiniętego prześcieradłem jasnowłosego.

Jimin na raz wysunął głowę spod prześcieradła i otworzył podpuchnięte oczy, a gdy nawiązał kontakt wzrokowy z brunetem, po prostu go sparaliżowało. Patrzył z uchylonymi ustami na starszego, nie mając pojęcia co się działo. Miał wrażenie, że znowu widział rzeczy, których nie powinien, a umysł płatał mu figle. Do tego łzy wciąż mazały mu widok, nie wspominając już o siniaku na lewym policzku, który utrudniał mu otworzenie jednego oka.

- Min... Yoongi? - wykrztusił po chwili grobowej ciszy, a Yoongi poczuł taką ulgę, jakby kamień spadł mu z serca.

- Tak, to ja. Jestem tu i już nic ci nie grozi - uśmiechnął się, widząc jak oczy mniejszego na powrót zaczynają się szklić. - Musimy-

- Przyszedłeś... po mnie? - blondyn przerwał Yoongiemu, ponownie zalewając się łzami. - Po królewską dziwkę? - Na te słowa, starszego przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wiedział, do czego zmierzał blondyn i wiedział, że to bezmyślne słowa wielu osób (w tym również jego) zapewne wciąż odbijały się echem w głowie byłego nałożnika, szczególnie po tym, czego musiał tutaj doświadczyć.

- Jimin... 

- Dlaczego? - zapytał, siadając niepewnie w ramionach starszego i wtulając się bokiem w jego tors. - Dlaczego?

Min patrzył z niedowierzaniem na wątłe ciałko, w którym mimo wszystko wciąż było tak dużo siły. Nie wątpił, że gdyby to znów jego oprawcy przyszli do pokoju a nie Yoongi, Park wciąż stawiałby im opór. Przymknął oczy, mocniej obejmując młodszego i delikatnie kładąc brodę na jego głowie. Żałował tego, jak bardzo go nie doceniał. 

- Nie jesteś żadną dziwką, Jimin.

- Sam mnie tak nazywałeś, nie pamiętasz? - młodszy moczył łzami koszulę bruneta, ale to się nie liczyło. Yoongi czuł się okropnie, ale wiedział, że musiał uspokoić go jak najszybciej i uciec stąd, zanim ktoś postanowi się nimi zainteresować. Nie mógł dać się ponieść emocjom, bo to od niego w tej chwili zależało ich życie. - Myślisz, że co ze mną tutaj robili? Układali klocki i grali w szachy? Nie, Yoongi, oni-

- Nie jesteś dziwką. - Blondyn nigdy nie słyszał tak śmiertelnie poważnej stanowczości w głosie Mina. Chciał na niego zerknął, ale ten jeszcze mocniej przycisnął go do siebie, nie dając mniejszemu możliwości ruchu. - Jesteś Park Jiminem. Częścią naszej drużyny. Żadne skurwysyny tego nie zmienią. Choćbym miał walczyć z każdym napotkanym gnojem do usranej śmierci, nie pozwolę, by ktoś znowu cię tak skrzywdził. Ani ciebie, ani Taehyunga, ani Jeongguka. Będę was chronił, tak, jak powinienem, obiecuję. Już więcej nie zawiodę.

Jimin nie był pewien czy to tylko jego łzy spływały mu po policzkach, ale niezbyt go to obchodziło. Z zamkniętymi oczami sięgnął do twarzy Yoongiego, po chwili czując, jak jego dłoń zostaje nakryta tą większą, bardziej szorstką. Uśmiechnął się słabo, a nagle wszystkie siły, które do tej pory trzymały go przy życiu, postanowiły opuścić jego ciało. Strach, który nie pozwalał mu zmrużyć oka przez te kilka dni, nagle wyparował. Yoongi po niego przyszedł. Koszmar się skończył. Teraz mógł sobie pozwolić na krótką chwilę odpoczynku.

Brunetowi chwilę zajęło zauważenie, że Park zwyczajnie odpłynął. Dopiero, gdy wyczuł równomierny, spokojny oddech na swojej przemoczonej koszuli, zorientował się, że młodszy zwyczajnie stracił kontakt ze światem. Uśmiechnął się pobłażliwie, powoli podnosząc się z podłogi z Jiminem w ramionach. Nie miał nawet czasu ani ochoty, by przetrzeć własne policzki.

Prześcieradło nieco zsunęło się z ramion jasnowłosego, odsłaniając poranioną, siną skórę. Teraz, kiedy Yoongi mógł mu się na spokojnie przyjrzeć, cieszył się, że nie zlitował się nad żadnym napotkanym po drodze przeciwnikiem. Poprzysiągł sobie też, że jeśli kiedykolwiek spotka kogoś, kto był zamieszany w sprawy tej szajki, to osobiście skręci mu kark.

Min ściągnął z młodszego brudny materiał i wcale się nie zdziwił, widząc jego kompletnie skatowane, nagie ciało. Skrzywił się, zauważając kątem oka dość dużą ilość zaschniętej krwi między udami i pośladkami blondyna. Miał nadzieję, że była to jedynie krew, bo jakaś dziwna siła powstrzymywała go przed dokładnym obejrzeniem ran i sprawdzeniem przypuszczeń. Bał się, co mógłby tam zobaczyć, a dodatkowo nie chciał naruszać prywatności Jimina, gdy ten był nieprzytomny - barbarzyńcy w końcu na pewno robili to co rusz. Szybko zdjął swój płaszcz i owinął nim szczelnie mniejszego, który niemal tonął w ciężkim materiale.

Chwilę później Yoongi niósł już Parka na rękach, łapiąc się na zbyt częstym spoglądaniu na jego spokojną twarz. Mimo przeżycia takich tortur, Jimin wciąż był nieziemsko piękny, a brunet czuł dziwne kłucie pod płucami na samą myśl o tym, co ich wrogowie mogli robić niewinnemu blondynowi. Westchnął cicho, gdy piąstki nieprzytomnego mężczyzny zacisnęły się na jego koszuli. Tak jakby podświadomie bał się, że Yoongi zaraz gdzieś go zostawi. Nie miał się jednak czego obawiać - pomimo szczerej chęci wyparcia dziwnych i sprzecznych uczuć, które żywił do młodszego, Min nigdy by go nie porzucił. A już na pewno nie w tym miejscu i nie w takim stanie.

Min szybko jednak przekonał się, że nieprzytomność Jimina była mu dość mocno nie na rękę. Szczególnie, gdy usłyszał za sobą czyjś głos.

- Myślisz, że kim jesteś, wybijając wszystkich moich ludzi? - Yoongi powoli się obrócił, dostrzegając na końcu korytarza białowłosego mężczyznę. Był wyższy od najemnika i w złości marszczył srogo brwi. Min miał wrażenie, że znał go, ale nie mógł sobie za nic przypomnieć jego imienia ani okoliczności, w których mogli się spotkać. - No kim? Kim jesteś, Min Yoongi?

Najemnik wpatrywał się w swojego rozmówcę, próbując dostrzec nieco więcej szczegółów w panującym w tej części korytarza półmroku. Starał się również niewidocznie potrząsać Jiminem, licząc na to, że młodszy obudzi się i będzie uciekał, podczas gdy on będzie walczył z napastnikiem. Bo nawet się nie łudził, że walka go ominie.

- Wygląda na to, że znasz moje imię, dlaczego więc pytasz kim jestem? - prychnął, unosząc ton nieco bardziej, niż było to potrzebne. Przyniosło to jednak zamierzony efekt - blondyn w jego ramionach otworzył oczy i nieco mocniej zacisnął dłonie na koszuli Mina.

- Yoongi? - zapytał młodszy niemal bezgłośnie. Po chwili dostrzegł jednak postać stojącą kilkanaście metrów od nich i już wiedział, co się święciło. - Uciekajmy stąd, Yoongi. To on za tym wszystkim stoi.

- Jestem po prostu ciekaw, za kogo ty się uważasz, Min Yoongi - odpowiedział mężczyzna, po czym postawił jeden krok w ich stronę, a zaraz pojawił się dosłownie przed nimi.

Brunet błyskawicznie odstawił Jimina na bok, wyciągając miecz. Jednak tak szybko, jak go wyciągnął, tak szybko został mu on wytrącony z ręki przez jakąś dziwną siłę. Yoongiemu to wystarczyło, by przypomnieć sobie tożsamość napastnika.

"Jak ja nienawidzę magii", pomyślał, próbując nie stracić kontaktu wzrokowego z przeciwnikiem. Jednak patrzenie w oczy mężczyzny budziło w Yoongim dziwny, niewytłumaczalny strach. Bowiem nie tylko tęczówki i źrenice były czarne jak smoła, a cała powierzchnia oczu białowłosego. Min widział w nich jednocześnie chaos, gniew, zniszczenie i pustkę. Miał wrażenie, że ta ciemność powoli go pochłaniała, jakby wysysała z niego duszę.

Wystarczyło jedno mrugnięcie, by mężczyzna zniknął tak szybko, jak się pojawił. Yoongi już miał spojrzeć na pozostawionego nieopodal Jimina, gdy nagle strach uderzył w niego ze zdwojoną siłą. Wszystko za sprawą zduszonego krzyku blondyna, który usłyszał gdzieś za sobą.

Yoongi odwrócił się, starając nie dać po sobie poznać, jak bardzo podskoczyło mu ciśnienie, gdy zobaczył ledwo stojącego Parka w ramionach wyższego o ponad głowę mężczyzny. Białowłosy jedynie obejmował mniejszego w pasie, a ten wyglądał, jakby zwyczajnie się dusił. Yoongi już miał ruszyć w ich stronę, ale napastnik szybko wyciągnął rękę w jego kierunku.

- Ani kroku dalej albo skręcę mu kark - warknął cicho, łapiąc w dwa palce brodę blondyna i odchylając jego bezwładną głowę lekko na bok. Zaraz potem pochylił się nad nim, zbliżając usta do jego szyi. - Chociaż... może mógłbym zrobić z niego lepszy użytek? Moi ludzie już go wypróbowali, ponoć jest całkiem dobrą zabawką.

- Y-yoongi... - młodszy zachłysnął się powietrzem, czując usta nieznajomego na swojej skórze, a jego oczy od razu zaszły łzami. Patrzył błagalnie na Mina z nadzieją, że nie będzie musiał znowu przeżywać tego, co przez kilka ostatnich dni. W końcu Yoongi przyszedł go uratować, prawda?

- Zostaw go, Seokjin! - krzyknął brunet, na co mężczyzna podniósł głowę, zaciekawiony.

- Czyli mnie znasz, Min Yoongi? - zaśmiał się cicho.

- Na pewno nie od tej strony - Yoongi poczuł, jak w jakiś niewytłumaczalny sposób zmiękły mu kolana, gdy Jin gwałtownie odwrócił twarz Jimina w swoją stronę i złożył na jego ustach agresywny pocałunek. Mężczyzna dosłownie wgryzał się w wargi mniejszego, spijając z nich krew, która trysnęła niczym sok z soczystego owocu. Jimin jęknął z bólu, opadając jeszcze bardziej w ramiona oprawcy. Nie był w stanie ustać na nogach, ani nawet odepchnąć się od mężczyzny, przez co z niemocy zaczął dusić się własnymi łzami. - Przestań!

Nagle białowłosy oderwał się od warg blondyna, niedbale odrzucając jego bezwładne ciało na bok. Jego oczy błysnęły niebezpiecznie, gdy otarł własne usta rękawem śnieżnobiałej koszuli, pozostawiając na niej brudne, szkarłatne ślady. Ruszył szybko w stronę Mina, a ten już wiedział, że nie wygra tej walki.

- Czas się zabawić.

-NIE! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top